Backman został zniszczony. Bez względu na wyrok, jaki wydać miał na niego sąd, nie było dla niego żadnej przyszłości. Odebrano mu nawet syna i umieszczono w odpowiednim domu.
Ludzie Lodu nie byli zadowoleni z takiego obrotu sprawy, bezlitosna zemsta nie mieściła się w ich stylu, ale potrafili zrozumieć tak głęboko zranionego człowieka. Molinowi usiłowano wszak odebrać wszystko, co w jego życiu miało jakąkolwiek wartość.
Co innego spędzało im sen z powiek. Gazety pod niebiosa wychwalały Christera, Kola i Heikego i innych mających swój udział w sprawie, a ci czuli się tym bardzo zakłopotani. Wszyscy oprócz Christera, który szybko odnalazł się w roli bohatera i, jak łatwo można się domyślić, był nią zachwycony.
Heike napisał do Vingi i powiadomił ją w liście, że zostanie u Kola i Anny Marii aż do czasu przyjścia ich dziecka na świat. Miało to nastąpić szybciej, niż ktokolwiek się spodziewał, Anna Maria przeszła już połowę ciąży. Heike pragnął być przy niej w tych trudnych chwilach, ratować jej życie, gdyby nastąpiło najgorsze. Było wszak wysoce prawdopodobne, że narodzi się zdeformowany dotknięty, taki jak sam Heike. Ludzie Lodu nie chcieli stracić Anny Marii, jej życie było im nazbyt drogie.
Heike pragnął także zająć się starym Molinem, daleko mu było bowiem do wyzdrowienia, choć jego stan zdecydowanie się polepszył.
Ale Christer i jego rodzice musieli wracać do Motala, do śluz na kanale Gota. Należało także przygotować się do uroczystości w Linkoping.
Rozstanie z Magdaleną stało się nieuniknione.
Podczas owych trudnych chwil spędzonych w domu Molina Christer służył jej pomocą. Był w pobliżu zawsze, gdy się budziła. Siadał na brzegu łóżka i starał się wlać w nią radość życia, sprawić, by zapomniała o gorzkich przejściach. Trzymał ją w ramionach i pozwalał wylewać łzy nad tragicznym losem matki, słuchał cierpliwie, gdy opowiadała o długich, trudnych latach, najpierw niechciana, nikomu niepotrzebna w nowej rodzinie ojca, później uwięziona w owym przerażającym zakładzie. Wiele spraw chciała sobie wyjaśnić, a Christer starał się jej w tym pomóc. W tych dniach stali się sobie bardzo bliscy.
Chłopak musiał jednak wyjechać. Magdalena przestała już całe dnie spędzać w łóżku, przechadzali się po parku otaczającym dom dziadka. Nagle, ostatniego dnia, jakby nie mieli już sobie nic więcej do powiedzenia, rozstanie zawisło nad ich głowami niczym ciemna, gradowa chmura.
– Napiszesz do mnie, prawda? – zapytał wreszcie Christer.
Magdalena uśmiechnęła się ze smutkiem.
– Już raz ci to obiecałam, ale wówczas okazało się to niemożliwe. Teraz przyrzekam jeszcze raz. I ty też możesz przesyłać listy.
– Oczywiście! Znam przecież twój adres. Przedtem nie mogłem pisać, bo bałaś się, że przechwycą listy, ale teraz jesteśmy swobodni, Magdaleno.
Choć starali się iść jak najwolniej, nieubłaganie zbliżali się do końca promenady parkowej. Na dziedzińcu czekał już gotowy do drogi powóz. Sasza w podskokach biegł przed nimi.
Kiedyś Magdalena wydawała się Christerowi niemal księżniczką z bajki, taka była śliczna, drobniutka i zadbana. Z baśniowej królewny niewiele teraz zostało. Z włosów unosił się ostry zapach octu sabadylowego po powtarzających się zabiegach odwszawienia, na skórze nadal było znać ślady ukąszeń i wyprysków, a suknia wisiała na niej jak na kołku. Ale widać było, że wszystko idzie ku lepszemu, policzki odrobinę jej się zaróżowiły, a ciała jakby przybyło.
– Ja wrócę, Magdaleno. Nie mam zamiaru przez całe życie zajmować się pilnowaniem śluzy, postanowiłem podjąć studia. Naprawdę! Ojciec i twój dziadek rozmawiali o mojej przyszłości.
Podniósł jej dłonie do ust i ucałował je, po kolei, romantycznie. Cóż za cudowna chwila, taka wzniosła! Magdalena westchnęła drżąco.
– Kiedy będziesz starsza, Magdaleno, pocałuję cię naprawdę. Jeśli mi pozwolisz.
– Jestem już prawie dorosła – szepnęła.
Z trudem mógł uwierzyć w to, co usłyszał.
– A mnie nie będzie bardzo długo – powiedział, jakby chciał ją wybadać.
– Tak, bardzo długo.
Christer zajrzał jej głęboko w oczy.
– Naprawdę możemy? Czy to wypada?
Magdalena kiwnęła głową. Z jej oczu biła nieśmiałość, a jednocześnie gorące pragnienie.
Christer bał się oddychać. Czuł, że policzki mu płoną, kiedy ostrożnie, delikatnie ją obejmował i przyciągał do siebie. Poddała mu się bez oporów.
Ach, jakie to cudowne! Wspaniałe! Aż zakręciło mu się w głowie – nie wiadomo, czy z uniesienia, czy też od octu sabadylowego, i musiał odsunąć usta od jej ust.
Później słowa stały się niemożliwe. W milczeniu, rozmarzeni i zasmuceni, szli trzymając się za ręce, zawstydzeni tak, że nie śmieli spojrzeć sobie w oczy.
– O, nareszcie jesteście – rozległ się głos Tuli i dopiero wtedy zorientowali się, że są już na dziedzińcu. – Christerze, nie mogę znaleźć twoich świeżo upranych kalesonów. Wisiały spokojnie na sznurku i nagle zniknęły.
Christer posłał matce mordercze spojrzenie, na które ona nawet nie zwróciła uwagi.
– Mam je na sobie – oznajmił krótko.
– Ale one są przecież mokre!
– Nic na to nie poradzę. Nie mogłem znaleźć żadnych innych.
Dopiero teraz Magdalena spostrzegła, że eleganckie białe spodnie Christera jakoś dziwnie kleiły mu się do bioder i ud. Na pewno czuł się okropnie!
W istocie tak było.
– Powinieneś je zaraz zdjąć – powiedziała Magdalena nieśmiało. – Nauczyłam się w tamtym strasznym domu, że od wilgotnego ubrania łatwo o chorobę.
Christer w jednej chwili doznał wizji, jak to przez całe życie będzie musiał podporządkowywać się woli kobiet… Najpierw matki, potem żony, a później być może córek.
Tula z diabelskim uśmieszkiem wręczyła mu nowe suche kalesony i chłopak czerwony jak burak pobiegł się przebrać. Nie tak wyobrażał sobie wzruszającą scenę pożegnania. Na domiar złego Sasza zaplątał mu się pod nogami i niewiele brakowało, a wyrżnąłby jak długi.
Kiedy jednak znów wyszedł z domu, Magdalena uśmiechała się do niego z sympatią i zrozumieniem. Chłopiec poczuł, jak mu się ciepło robi na sercu. Podniósł Saszę z ziemi i uściskał go, przez cały czas nie spuszczając wzroku z Magdaleny.
– Pilnuj dobrze naszej pani, Sasza – szepnął cichutko. – Nie może jej się stać żadna krzywda, obaj tak bardzo przecież ją kochamy, prawda?
Magdalenie ze szczęścia zakręciły się łzy w oczach i ona też uściskała Saszę. Piesek był wniebowzięty!
Zgodnie z zaleceniami Heikego w powrotnej drodze do domu troskliwie opiekowali się Tomasem. Heike stwierdził, że Tomas okazał się zbyt ambitny, ze wszystkim chciał radzić sobie sam, nikomu nie był ciężarem. Zły to miało wpływ na jego słabe z natury serce. Gdyby jednak solidnie wypoczął i się nie przemęczał, mógł żyć jeszcze wiele lat. Tomas, dla którego nowina o słabym sercu była prawdziwym wstrząsem, podporządkował się bez sprzeciwów zaleceniom Heikego i zgodził się, by Tula i Christer przejęli większą część jego obowiązków ojca rodziny.
Skandal mknie zwykle na niewidzialnych skrzydłach. Kiedy zajechali do domu, zorientowali się, że plotka o Backmanach dotarła tutaj przed nimi. Przyjaciółka Tuli, Amanda, opowiedziała im, że śmietanka Linkoping radowała się losem Backmanów. Nigdy nie byli tu lubiani i teraz jedynym tematem rozmów był ich upadek. Roztrząsano przeróżne kwestie – czy Magdalena naprawdę była przykuta łańcuchem do ściany i gwałcona przez pielęgniarzy i czy to prawda, że kuzyn pani Backman wysłał na tamten świat niezliczoną liczbę pacjentów.
Tula zdementowała takie pogłoski, mogła się jednak pochwalić, że władze postanowiły zamknąć „Miłosierdzie”. Przy okazji wyszło na jaw, jak wiele znanych i uważanych za szlachetne rodzin traktowało swych nieszczęśliwych krewnych. Powstać miał nowy, znacznie lepszy dom opieki, w pełni nadzorowany przez władze, Pomysł kontrolowania sytuacji zdrowotnej na wsi był ideą profesora Abrahama Backa, dziada Erika Oxenstierny, i Anna Maria mogła liczyć na pełne wsparcie Oxenstiernów, jeśli chodziło o ów słynny dom opieki.