Zdaniem Juliany nawet Serena Alcott nie zdołałaby wydać Clary za mąż. Choć Clara była leniwa, pod jej lenistwem kryła się żelazna wola.
– To mnie bardzo złości – oświadczyła stanowczo milcząca od dłuższego czasu Kitty. – Martin nie jest w stanie dostrzec, jaka pani Alcott jest naprawdę. Boję się, że się z nią ożeni. Dlaczego mężczyźni są tacy beznadziejni, lady Juliano?
– Niestety, nie mogą nic na to poradzić – odparła Juliana. – Rzadko dostrzegają to, co mają przed nosem. Nie możecie porozmawiać z panem Davencourtem o waszych obawach? Zwierzyć się mu?
Obie wyglądały na przerażone.
– Och, nie! – zawołała Kitty. – Nigdy nie mogłybyśmy porozmawiać z Martinem. On jest ogromnie zajęty i nie ma dla nas czasu.
– Wspaniały z niego brat – wtrąciła Clara – i bardzo go kochamy, ale troszkę się go boimy, droga lady Juliano.
– Boicie się go? Jestem pewna, że nie ma powodu.
– Nie… – Kitty nie wyglądała na przekonaną. – Chodzi po prostu o to, że on zawsze wydaje się taki…
– Pełen dezaprobaty – dokończyła Clara. – Obawiam się, że bardzo go rozczarowałyśmy. Brandon też… Brandona coś gryzie, ale najwyraźniej nie zamierza powiedzieć o tym Martinowi.
– Wiem – powiedziała Juliana z westchnieniem. – Na pewno krzywdzicie pana Davencourta, myśląc o nim w ten sposób. Wierzę, że potrafi onieśmielać, ale zależy mu na was wszystkich, naprawdę. – Roześmiała się. – Mam starszego brata, widzicie, stąd wiem, co czujecie.
Oczy Kitty rozbłysły.
– Boi się go pani, lady Juliano?
. – Tylko trochę, ale bardzo zależy mi na jego opinii. – Zdała sobie sprawę, że to prawda.
– Pani brat to Joss Tallant, prawda? – spytała Clara rozmarzonym głosem. – Taki z niego przystojny mężczyzna I ma przyjaciela, przy którym może bym nie zasnęła, gdyby tylko udało mi się go poznać!
Juliana upadła na duchu. Myśl o tym, że Clara zakochałaby się w którymś ze znajomych Jossa z kawalerskich czasów, mogłaby stać się koszmarem każdego rodzica. Bogu jednemu wiadomo, co powiedziałby na to Martin, gdyby się dowiedział.
– Przyjaciel mego brata – powtórzyła ostrożnie. – Którego z nich masz na myśli, Claro?.
Clara zarumieniła się.
– Księcia Fleet. Bardzo przystojny, prawda, lady Juliano?
– Bardzo… – Juliana zmarszczyła czoło. – Sebastian Fleet to nałogowy hazardzista, Claro, no i rozpustnik. Jest dla ciebie zupełnie nieodpowiedni. Twój brat nigdy nie zgodziłby się na to małżeństwo.
– Słyszałam, że Fleet jest bardzo bogaty, a więc przy nim mogłabym prowadzić taki tryb życia, do jakiego przywykłam. Przedstawi mi go pani, lady Juliano?
– Nie. Zrobiłabym to, gdyby chodziło o kogokolwiek innego. Cóż, prawie o kogokolwiek innego – skorygowała, myśląc o Jasperze Collingu. – Seb Fleet absolutnie nie wchodzi w rachubę.
Clara wyglądała na przybitą, ale po chwili trochę się ożywiła.
– W takim razie co pani powie na brata lady Tallant, Richarda Bainbridge'a? Jest wyjątkowo czarujący.
– Richard to nieodpowiedzialny utracjusz. W dodatku nie ma pieniędzy. Claro, twój gust, jeśli chodzi o mężczyzn, jest niemal tak zły jak mój.
Clara zachichotała.
– To niezwykłe, że wszyscy ci dżentelmeni są pani znajomymi.
– Nie ma w tym nic niezwykłego. Jestem ostatnią osobą, która powinna się brać do szukania męża dla ciebie czy Kitty. Wszyscy znani mi dżentelmeni są zupełnie nie do przyjęcia.
– Jest jeszcze Martin – zauważyła Kitty. – Zna go pani, a on jest do wzięcia i szalenie układny.
– Twój brat to wyjątek potwierdzający regułę – powiedziała Juliana. – Jedyny godny szacunku dżentelmen, jakiego znam.
I nawet on, pomyślała w skrytości ducha, nie jest taki układny, jak wszystkim się wydaje. Z pewnością w sposobie, w jaki całował, nie było nic układnego.
Kitty westchnęła.
– Mam szczerą nadzieję, że Martin nie poślubi Sereny. Byłoby o wiele zabawniej, gdyby ożenił się z panią Najwyraźniej wybrał nie tę kuzynkę, którą powinien.
– Dziękuję ci, Kitty. Niestety, twój brat i ja nie pasowalibyśmy do siebie.
Clara obserwowała ją z wiele mówiącym wyrazem oczu. W tej chwili żadną miarą nie wyglądała na śpiącą. Miana nagle pomyślała, że dni kawalerskie Sebastiana Fleeta mogą być policzone. Jeśli Clarze na czymś zależy, pójdzie i weźmie to. Rozległ się dzwonek. Miana zamarła. Miała nadzieję, że to nie Emma Wren albo, co byłoby jeszcze gorsze, Jasper Colling. Oblał ją zimny pot na myśl o tym, co Jasper mógłby powiedzieć, gdyby zastał Kitty i Clarę w jej salonie.
Dziewczęta patrzyły na nią z niepokojem.
– Sądzi pani…? – zaczęła Kitty. Przygryzła wargę. – Zastanawiam się, czy Martin się nie domyślił…
– O, nie! – jęknęła Clara. Drzwi się otworzyły.
– Pan Davencourt – zaanonsował Segsbury bardzo dostojnie. – Mam przysłać dzbanek świeżej herbaty, proszę pani?
Juliana zauważyła pełną skruchy, zalęknioną minę Clary, bladość Kitty i głęboką zmarszczkę na czole Martina Davencourta.
– Tak, proszę, Segsbury – odparła uprzejmie. – Jestem pewna, że filiżanka dobrej herbaty zrobi dobrze każdemu z nas.
Martin odczuł niewyobrażalną ulgę na widok Kitty i Clary siedzących niewinnie na sofie w salonie Juliany Myfleet. Nie chodziło o to, że wierzył, iż Juliana zdeprawuje jego siostry, a raczej o to, że nie mieściło mu się w głowie, jak mogły wpaść na tak naiwny pomysł i odwiedzić cieszącą się fatalną sławą osobę. Podejrzewał, że inspiratorką była Clara. Mimo całego swego lenistwa Clara nie była głupia i Martin wiedział, że kiedy czegoś chciała, stawała się uparta jak osioł, co pozwalało jej pokonywać większość przeszkód. A chciała porozmawiać z lady Juliana Myfleet. Nie z nim. Żadne z nich nie chciało z nim rozmawiać. Brandon uparcie milczał, a Clara i Kitty wolały Julianę. To było niewytłumaczalne i irytujące.
Spojrzał na swoje siostry. Obie, skruszone i zalęknione, siedziały, milcząc, na swoich miejscach. Martin poczuł, jak jego gniew wygasa. Nie chciał, żeby rodzeństwo się go bało. Zdał sobie sprawę, że Juliana wstała z miejsca i zbliża się do niego z uprzejmym uśmiechem przyklejonym do twarzy. Wyciągnęła rękę. Martin zacisnął zęby i skłonił się. Z jej miny wywnioskował, że doskonale wie, co on czuje, i że wie również, iż on nie zrobi sceny w obecności sióstr. Owionął go zapach jej perfum. Lekki, słodki aromat lilii. Przywołał na myśl delikatną skórę i rozpuszczone kasztanowe włosy. Spróbował się skoncentrować. Nie była to dobra pora na uleganie niezaprzeczalnym fizycznym powabom lady Juliany Myfleet.
– Witam, panie Davencourt – odezwała się Juliana. – Usiądzie pan z nami i napije się herbaty?
Miał właśnie odmówić, ale spostrzegł udręczoną minę Clary i twarz mu się wypogodziła.
– Z przyjemnością – odparł tonem sugerującym coś wręcz przeciwnego. Zajął miejsce naprzeciwko sofy i siostry jeszcze bardziej się skuliły pod jego badawczym spojrzeniem.
– Martinie… – powiedziała Kitty, prawie szeptem – przyszłyśmy tu…
– Kitty i Clara były na tyle miłe, by mnie odwiedzić – dokończyła Juliana bez zająknienia, nalewając mu herbatę. – Mleka, panie Davencourt? Cukru?
– Nie słodzę. Dziękuję – odrzekł automatycznie. – Nie było potrzeby odwiedzania lady Juliany, dziewczęta. Ja już złożyłem wizytę i przekazałem wyrazy wdzięczności za życzliwość w swoim i waszym imieniu.
Spostrzegł cyniczny uśmieszek na wargach Juliany i znów się zirytował.
Clara zarumieniła się. – Myślałam, że lady Juliana może… – zaczęła, ale przerwała w pół zdania, bo Kitty kopnęła ją w kostkę.
– Może co? – spytał Martin.