Выбрать главу

Mimo wszystko na lotnisku spotkało ich jednak coś przyjemnego. Unni włączyła swój telefon komórkowy i natychmiast zadzwoniła jej matka.

– Gdzie ty się podziewasz, Unni? Dzwonię i dzwonię, dlaczego wyłączyłaś telefon?

– Bo leciałam, mamo. Przemieściłam się nad całą Europą. Teraz wylądowałam w Hiszpanii.

Na wszelki wypadek nie precyzowała, gdzie dokładnie. Mama mogła być przez kogoś wypytywana, lepiej, żeby nie wiedziała.

– Przecież ty nie masz pieniędzy! Nie, to wszystko nie ma sensu! Zaraz ojciec wpłaci dziesięć tysięcy koron na twoje konto, żebyś nie chodziła głodna. Czy ten sympatyczny lekarz jest z tobą?

To nie ten brat, kochana mamo, nie ten brat.

– Owszem, Antonio też tu jest.

Ta odpowiedź uradowała mamę.

– Jak to miło – powiedziała Unni do swoich przyjaciół, kiedy już skończyła rozmowę. – Podzielimy się kieszonkowym, przynajmniej będziemy mogli zamieszkać w jakimś przyzwoitym miejscu.

– Tutaj mają niezłe hotele za przystępną cenę – oznajmił Jordi. – Jeśli się, rzecz jasna, nie wymaga luksusu.

Tego na szczęście żadne z przybyłych nie zamierzało robić. Wkrótce potem zainstalowali się w ładnym i porządnym hotelu z wszelkimi wygodami. Dziewczęta chciały wziąć wspólny pokój, ale Antonio zaprotestował. Tej nocy Unni musi mieszkać sama, bracia zamierzali przeprowadzić z nią pewien eksperyment.

– Nie brzmi to specjalnie zachęcająco – wycedziła Unni przez zęby, spoglądając na nich surowo.

– Bo też bardzo przyjemne to nie będzie – przyznał Jordi. – Bylibyśmy ci jednak wdzięczni, gdybyś przez to przeszła.

Nic więcej nie powiedział, ale kiedy już wyszorowani do czysta i przebrani w świeże ubrania zjedli smaczny obiad – nie, Unni nie może pić wina – a potem zasiedli w pustym hotelowym salonie, bracia wyjaśnili, do czego zmierzają.

– Nie! Nie! Nie! – powtarzała Unni, robiąc długie przerwy między kolejnymi protestami. – Nie, absolutnie nie! Mam wrażenie, że postradaliście zmysły!

– Myślisz, że nie zdołasz zasnąć z tym kawałkiem skóry pod poduszką? – spytał Antonio.

Patrzyła na niego przerażona. Potrząsała głową, przekonana, że takiego koszmaru nie zniesie. Jordi starał się ją uspokoić:

– Ja będę z tobą w pokoju, więc nie musisz się bać. Będę przy tobie czuwał i w razie gdybyś miała złe sny, obudzę cię.

– To będą raczej wizje – wtrąciła Vesla. – A w ogóle to myślę, że za dużo od niej wymagacie.

– Żeby tylko – mruknęła Unni. – Oni nie wiedzą, o co proszą.

Antonio starał się ją przekonać:

– Unni, ty jesteś przecież wyjątkowa…

– Tak, absolutnie wyjątkowa – powiedziała z udaną swobodą, jakby chciała obrócić wszystko w żart, ale wyszło jej to blado.

– Ponieważ zareagowałaś tak gwałtownie, kiedy dotknęłaś skóry, to pomyśleliśmy, że…

– Tak, tak, rozumiem. Wymagacie ode mnie rzeczywiście zbyt wiele – uśmiechnęła się niepewnie. – Ale ja też jestem ciekawa.

– Świetnie – odetchnął Jordi. – I powinnaś, naturalnie, powiedzieć stop, gdyby działo się coś nieprzyjemnego. Zresztą i tak nie ma pewności, czy w ogóle przeżyjesz coś nieprzyjemnego tej nocy.

Unni spoglądała ukradkiem na Jordiego i wiedziała, że dla niego gotowa jest zrobić wszystko. Także to, choć strach dławił ją w piersi.

– Obiecaj mi, że przerwiesz, gdy tylko…

– Natychmiast – obiecał solennie.

Pogłaskał ją po policzku z tym smutnym i ciepłym wyrazem oczu. Unni poczuła, że gardło jej się ściska.

– Ale mimo wszystko nie potrzebujemy trzech pokoi – wtrąciła Vesla. – Dwa wystarczą.

Oczy Antonia rozbłysły.

– Chcesz powiedzieć, że my oboje moglibyśmy zamieszkać razem?

– A dlaczego nie?

– Nie mam odwagi.

– Przyrzekam, że nie będę próbowała cię uwieść. Będę leżeć bez ruchu na swojej połowie łóżka.

– Obawiam się jednak, że ja nie.

Vesla musiała odwrócić zarumienioną, uszczęśliwioną twarz.

– Okay. Trzy pokoje – zdecydowała.

Antonio widział jej uśmiech nieudawanej radości i zaczął mieć problemy z oddychaniem. W żadnym razie nie powinien był tak mówić. Vesla jest dziewczyną, której trudno się oprzeć. Co by się wtedy stało z jego tak dzielnie pielęgnowaną cnotą?

Unni miała piętnaście minut na położenie się do łóżka. Cieszyła się, że zabrała w podróż krótką, a właściwie króciutką nocną koszulkę, ale teraz myślała przestraszona jedynie o tym eksperymencie, który panowie wymyślili, i ręce jej drżały. Podciągnęła kołdrę pod głowę, znowu ją odrzuciła, zmieniła pozycję, wciąż była z niej niezadowolona, i w końcu ułożyła się na plecach tak, żeby wyglądać jak najładniej. Bardzo się starała opanować bicie serca, od którego pewnie kołdra się trzęsie, tak jej się przynajmniej wydawało.

Po kwadransie przyszedł Jordi, ubrany w długie jasne spodnie, bawełnianą koszulkę i sandały. Pewnie wszystko pożyczył od Antonia. Nie wydawał się już taki sinoniebieski i taki potwornie chudy jak tego dnia, kiedy zobaczyła go po raz pierwszy, ale pociągający był nadal, i to może bardziej niż przedtem.

Ponieważ Jordi stał, a ona leżała, zdawał się potężny jak jakiś władca, w każdym razie ktoś obdarzony wielkim autorytetem, choć to przecież nieprawda, Jordi nie miał w sobie nic dominującego. Pod tą przerażającą powłoką mrozu był najbardziej ciepłą osobą, jaką Unni kiedykolwiek spotkała. I to właśnie ciepło zarejestrowała już przy pierwszym spotkaniu, tego ciepła nie potrafiła zapomnieć.

No i oczywiście jego powierzchowności, takiej wyjątkowej. Szczerze mówiąc, to powierzchowność Jordiego tak ją oczarowała, oślepiła i sprowadziła na manowce,

– Nie będę się kładł – oznajmił. – Możesz spać spokojnie. Ja posiedzę w fotelu.

– Ale gdybyś poczuł się zmęczony, to przecież możesz skorzystać ze swojej połowy łóżka – Unni uśmiechnęła się przyjaźnie.

Jordi wahał się przez chwilę.

– No dobrze, przecież w żaden sposób ci nie zagrażam.

Nie, niestety, nie zagrażasz, pomyślała z ciężkim westchnieniem.

Jordi wyjął pociemniałą skórzaną mapę. Unni przyglądała się jej z wielkim sceptycyzmem.

– Nie będziesz musiała tego bezpośrednio dotykać – uśmiechnął się uspokajająco, widząc jej przerażone spojrzenie. – Włożymy mapę pod poduszkę, żeby ci nie mogła zrobić wielkiej krzywdy.

Nigdy nic nie wiadomo, pomyślała Unni. Nie cieszyło jej to wszystko, tamta wizja z samolotu naprawdę budziła grozę. No, ale mus, to mus.

– A co będzie, jeśli nie zasnę?

– Taką ewentualność również braliśmy pod uwagę, dlatego Antonio dał ci tę tabletkę. Ona ma ci jedynie ułatwić zaśnięcie, naprawdę jest bezpieczna.

– A nie wpłynie na rezultaty eksperymentu?

– Antonio uważa, że nie.

Unni posłusznie łykała lekarstwo, popijając wodą, a tymczasem Jordi uniósł poduszkę i starannie ułożył mapę na prześcieradle. Upewnił się, czy wszystko jest jak trzeba, umieścił poduszkę na miejscu, potem usiadł w jedynym w tym pokoju fotelu.

– Przysuń się bliżej – poprosiła. – Jesteś tak strasznie daleko, czuję się jak porzucona na otwartym morzu.

– Rozumiem – uśmiechnął się i przyciągnął fotel bliżej łóżka.

Unni próbowała trzymać go za rękę, ale bez ciepłych rękawic nie byłoby to możliwe. Przeklęci rycerze, czy oni musieli go zakuć w ten lodowy pancerz? To chyba nie było konieczne?

Owszem, było, tyle Unni zdążyła się już dowiedzieć. Bez tego pancerza Jordi byłby całkowicie bezbronny. Wobec wielu różnych zagrożeń, również wobec jej bezgranicznego uwielbienia.