Выбрать главу

No oczywiście, pomyślała Unni.

– Kiedy mój dziadek, Felipe, został głową rodziny, po tym jak jego brat umarł tak młodo, ojciec chciał przenieść siedzibę rodu z powrotem do Navarry. Santiago i mój ojciec, Enrico, byli już wtedy na świecie, ojciec jednak zwlekał do czasu, gdy chłopcy mieli po kilkanaście lat. Wtedy się tam z nimi przeprowadził.

Elio westchnął.

– Miały tam wówczas mieć miejsce straszne zamieszki, posiadłość była opuszczona i dziadek ją zajął. Jednak ktoś spoza rodziny, kto zdobył majątek przed paroma laty w lokalnej wojnie, uznał go za intruza i rozpoczęła się awantura. Dziadek miał ze sobą swoich ludzi, tamten swoich. Niestety, przeciwnik dziadka został zamordowany. Dziadek, który był człowiekiem szlachetnym, tak się tym przejął, że postanowił się zaopiekować synem swojego wroga, pozbawionym teraz ojca. Ów syn, Emile, już wcześniej stracił matkę. Po tym wszystkim dziadek wrócił do Granady i skrócił swoje wspaniałe nazwisko. Od tej pory nazywał się Navarro.

– Do kogo teraz należy rodzinna posiadłość? – spytał Antonio.

– Nie wiem.

– A co to ma wspólnego z baśniowym skarbem? – chciał wiedzieć Jordi.

– Poczekajcie, jeszcze nie skończyłem. W czasie tych kilku tygodni, kiedy dziadek mieszkał z synami w posiadłości, którejś nocy mojego ojca, Enrica, obudziły jakieś stłumione głosy z zewnątrz. Ukradkiem wyjrzał przez okno do ogrodu. W blasku latarki zobaczył swego ojca, to znaczy mojego dziadka, Felipe, i brata Santiago pochylających się nad jakąś dziurą w ziemi. Nie mógł dostrzec jednak, jaka duża i głęboka jest ta dziura, bo widok przesłaniały mu krzaki. Zobaczył natomiast, że dziadek włożył do dziury coś ciężkiego, a potem obaj z Santiago starannie zasypali dziurę i wrócili do domu.

– Czy twój ojciec zbadał kiedyś dokładniej to miejsce? – spytał Jordi.

– No właśnie, ja też pytałem o to samo. I ojciec mi powiedział… Zaczekajcie, to było tak dawno temu! No tak, powiedział mi, że przycisnął kiedyś Santiago do muru, chciał wydobyć z niego prawdę. Santiago mówił, że… że… Co to było? Och, tak, że zakopali tam owcę, która od wielu dni chorowała i w końcu zdechła. Ale to nie była prawda. Bo po kilku dniach ojciec zobaczył tę owcę, żywą i dużo zdrowszą. To na pewno nie była tamta owca!

– A twój ojciec nie próbował wykopać tego czegoś, co tamci ukryli?

– Nie, nie zdobył się na taką odwagę. Bał się, co mógłby tam zobaczyć. Miał wtedy zaledwie jedenaście lat… O, chyba samochód już przyjechał?

Rzeczywiście, przyjechał. Mercedes i Pepe ściskali odnalezionego ojca i dziadka, witali się z señorą Navarra i przez chwilę trwało kompletne zamieszanie. Barwne ptaki odleciały.

W końcu Pedro zdołał zapanować nad sytuacją:

– Elio, gdzie leży ta rodowa posiadłość?

– We wschodniej części Nawarry, w górzystej okolicy, jak sądzę. Dlaczego pytasz?

– Musimy tam pojechać, i to natychmiast!

– Ja nie mogę – oznajmił Antonio. – Muszę wracać do szpitala. Mam samolot jutro rano.

Przez moment wszyscy stali bez słowa. Co teraz robić?

Señora Navarro próbowała szukać jakiegoś wyjścia. Pogłaskała męża po policzku.

– Elio, mój drogi! Czy nie widzisz, że oni cię potrzebują? My pojedziemy teraz do Włoch, Mercedes, Pepe i ja, a ty dołączysz do nas później.

Nikt nie miał wątpliwości, że to z jej strony wielka ofiara, dopiero co przecież odzyskała męża i znowu musi się z nim rozstawać. On też poświęcał wiele.

– Chętnie pomogę – zgodził się mimo to. – Ale ja sam nigdy tam nie byłem.

– Antonio, ty wiesz dużo więcej niż my! Powinieneś zaraz powrócić z dziewczętami do domu. Elio, Jordi i ja jedziemy do Nawarry – postanowił Pedro.

Unni westchnęła boleśnie. Kąciki ust jej opadły, jakby się zaraz miała rozpłakać, przedstawiała sobą obraz smutku i rozpaczy. Vesla natomiast nie miała chyba nic przeciwko temu, by wrócić z Antoniem do domu.

– Bardzo już zaniedbałam mego pacjenta, Mortena – rzekła.

Jordi też był bezgranicznie rozczarowany. Wiedział, oczywiście, że najlepiej dla Unni będzie znaleźć się znowu w Norwegii. Ale rozstać się tak…?

– A zresztą nie – poprawił się Pedro, nie zwracając uwagi na rozgrywającą się obok niemą tragedię. – Nie, Unni musi z nami zostać. Nie doprowadziła jeszcze do końca sprawy z tą koszmarną mapą na skórze. Poza tym może się dla nas okazać nieoceniona z tą swoją zdolnością zaglądania do tamtego świata.

Promienny wzrok Unni, kiedy spojrzał jej w oczy, trafił prosto do serca starego i udręczonego życiem Pedra. Był zdumiony jej jawną radością. Również doświadczona twarz Jordiego jaśniała niczym słońce.

– Zniesiesz to jakoś, Pedro? – spytał Antonio zatroskany.

– Muszę. Pamiętaj, że ja również wiele rozmyślałem nad zagadką mojej rodziny. Przez całe swoje życie. Utraciłem starszego brata, w końcu zostałem całkiem sam i na dodatek nie mogę mieć dzieci. Tak więc ród wymrze wraz ze mną. Tym bardziej chciałbym poznać odpowiedź. Prawdę!

– O mój Boże, lodowaty dreszcz przebiegł mi po plecach! – wykrzyknął nagle Elio i wszyscy zwrócili się w jego stronę.

– Emile – powiedział. – Emile też słyszał opowieść o skarbie.

– No właśnie, a co się stało z tym chłopcem? – zastanawiał się Jordi.

– Podobno zniknął. Miał jakoby uciec z domu mojego dziadka, zanim skończył dwadzieścia lat. Później nikt go już nie widział.

– Emile, Emilia, Emma – wyliczała głośnym szeptem Unni. – Jeśli moja teoria jest prawdziwa, to to mi wyjaśnia, dlaczego oni nas ścigają tak zaciekle. Ci ludzie polują na skarb!

– No i to brzmi jako coś w duchu Leona i Emmy – przytaknął Antonio. – Całkiem banalny pościg za skarbem. Żadna wojna mnichów z rycerzami, ich to nie dotyczy.

– Kim w takim razie jest Leon? I Alonzo?

– Alonzo to zwyczajny poszukiwacz szczęścia, jak większość członków obu band – wyjaśnił Pedro. – Podobno jest krewnym Emmy, ale wedle wszelkiego prawdopodobieństwa wszedł do tego złego rodu już wcześniej. A oto zgadywanka: Wiecie, że Emilia po zamordowaniu swojego męża, Estébana, i pozbyciu się córki, Teresy, ponownie wyszła za mąż za bardzo bogatego człowieka. Jak tylko wrócę do Madrytu, natychmiast sprawdzę w dokumentach, czy nie urodziła temu drugiemu mężowi syna, Leona, czy też może on już wcześniej był na świecie. Jako syn jej nowego męża, powiedzmy z pierwszego małżeństwa. Inaczej mówiąc, byłby jej pasierbem.

– I to jest chyba najbardziej prawdopodobne – przyznał Antonio w zamyślenia – Leon jest zaledwie dwadzieścia lat młodszy od Emilii. A nie wolno nam zapominać, że Emma i Leon prawdopodobnie są kochankami. Chyba więc nie łączy ich aż tak bliskie pokrewieństwo.

– Jeśli chodzi o Emmę, to nigdy nic nie wiadomo – mruknęła Vesla, na szczęście jednak najwyraźniej nikt jej nie słyszał.

Gorące promienie słońca przedzierały się przez koronę drzewa. Z restauracji nikt nie mógł zobaczyć grupy stojącej na tyłach domu, ukrytej przed ciekawskimi spojrzeniami. Elio wybrał naprawdę dobre miejsce.

Nagle Pedro uderzył się w czoło.

– To jasne, że wiedziałem o tym drzewie genealogicznym, zanim obaj z Jordim je narysowaliśmy – powiedział przepraszającym tonem. – Powinienem był jednak dowiedzieć się więcej o rodzinie Emmy, a ja prześledziłem tylko główne linie. Nigdy nie myślałem o złej gałęzi rodu. Taka krótkowzroczność!

– Nie znałeś ani Emilii, ani Emmy – powiedział Jordi na pociechę. – Emilia również i dla nas była kimś całkiem nowym. Ale o Leonie chyba słyszałeś?