Sierżant skręcił w bok, żeby wykonać polecenie, Brunetti zaś ruszył schodami na piętro. Zanim dotarł na górę, z korytarza wiodącego do jego gabinetu wyłoniła się pani Elettra.
– O, jest pan, commissario. Vice-questore dopytywał się o pana.
Brunetti przystanął w pół drogi i patrzył, jak pani Elettra schodzi w dół. Długi szal barwy szafranu, lekki niczym pajęczyna, falował na wysokości jej ramion, utrzymywany w horyzontalnej pozycji przez prądy wznoszącego się, nagrzanego powietrza. Gdyby Nike z Samotraki zstąpiła z postumentu, odzyskała głowę i zaczęła schodzić po schodach Luwru, wyglądałaby właśnie tak.
– Hm? – mruknął Brunetti, kiedy signorina Elettra się z nim zrównała.
– Vice-questore powiedział, że bardzo by chciał się z panem widzieć.
– Bardzo by chciał? – powtórzył Brunetti.
Paola często wspominała żartobliwie jakąś postać z Dickensa, która zapowiadała złe nowiny, oznajmiając, że wiatr wieje z takiej lub innej strony; komisarz nie pamiętał, co to była za postać ani o którą stronę świata chodziło, ale jeśli Patta bardzo chciał się z nim widzieć, wiatr wiał od strony jego gabinetu.
– Jest u siebie? – Komisarz ruszył z powrotem na dół.
– Tak. Całe przedpołudnie spędził na telefonie.
To również zapowiadało burzę.
– Avanti! – zawołał vice-questore Patta, kiedy Brunetti zastukał do drzwi, a gdy podwładny wszedł do środka, dodał wskazując na krzesło: – Usiądź proszę, chciałbym omówić kilka spraw.
Uprzejmy ton szefa sprawił, że Brunetti od wejścia miał się na baczności.
– Słucham? – Sięgnął do kieszeni po notes, aby pokazać przełożonemu, iż traktuje ich rozmowę z należytą powagą.
– Co ci wiadomo o śmierci Rina Favera?
– Favera?
– Tak, księgowego z Padwy, którego w zeszłym tygodniu znaleziono martwego w jego garażu. – Patta odczekał dłuższą chwilę, aby jego milczenie stało się bardziej wymowne. – Tego, co popełnił samobójstwo.
– A tak, Favero. Podobno miał w kalendarzyku numer telefoniczny Carla Trevisana.
– Podejrzewam, że miał w kalendarzyku wiele różnych numerów – rzekł Patta.
– Przy numerze Trevisana nie figurowało nazwisko.
– Aha. Coś jeszcze?
– Miał kilka takich numerów. Bez nazwisk. Usiłujemy je sprawdzić.
– Usiłujemy? Kto usiłuje? – W głosie Patty słychać było tylko uprzejmą ciekawość. Ktoś, kto go dobrze nie znał, nie zorientowałby się, że maskuje groźbę.
– Policja w Padwie.
– Dowiedziałeś się, co to za numery?
– Nie, panie komendancie.
– Czy prowadzisz śledztwo w sprawie śmierci Favera?
– Nie, panie komendancie – odparł zgodnie z prawdą Brunetti.
– Dobrze. – Patta popatrzył na biurko i odłożył na bok kartkę, na której coś sobie wcześniej zanotował, po czym spojrzał na następną. – A co możesz mi powiedzieć, jeśli chodzi o sprawę Trevisana?
– Miało miejsce kolejne morderstwo.
– Masz na myśli Lotta? Sądzisz, że są powiązane?
Brunetti wziął głęboki oddech. Trevisan i Lotto dobrze się znali, pracowali ze sobą i zginęli w identyczny sposób, może nawet zostali zastrzeleni z tej samej broni, a Patta pytał, czy morderstwa są powiązane.
– Tak uważam.
– W tej sytuacji tym bardziej powinieneś się skoncentrować na szukaniu winnych, a sprawę Favera zostawić policji w Padwie, której ona podlega. – Patta odłożył na bok drugą kartkę i zerknął na trzecią.
– Czy to wszystko, panie komendancie? – spytał Brunetti.
– Na razie tak – rzekł vice-questore, nie zadając sobie trudu, żeby podnieść wzrok.
Brunetti schował notes do kieszeni, wstał i wyszedł z gabinetu Patty. Uprzejmość szefa nie dawała mu spokoju, więc zatrzymał się przy biurku sekretarki.
– Czy wie pani, z kim rozmawiał przez telefon?
– Nie, ale wiem, że jest umówiony na obiad w Do Forni – oznajmiła pani Elettra, wymieniając restaurację znaną niegdyś z dobrej kuchni, a obecnie z wysokich cen.
– Czy to pani robiła rezerwację?
– Nie. Najwyraźniej jeden z rozmówców zarezerwował tam stolik, bo szef polecił mi odwołać rezerwację w Corte Sconto, którą sam zrobił wcześniej.
Wspomniana restauracja mieściła się w tej samej kategorii cenowej co poprzednia. Brunettiemu brakowało śmiałości, żeby prosić pracownicę policji, aby sprzeniewierzyła się swoim zasadom, na szczęście nie musiał, bo signorina Elettra sama podjęła inicjatywę.
– Może zadzwonię tam późnym popołudniem i spytam, czy nie znaleźli notatnika, który vice-questore u nich zostawił. Mała szansa, żeby znaleźli, bo nigdy go ze sobą nie nosi. Ale jeśli powiem, że w takim razie chciałabym zadzwonić do osoby, z którą jadł obiad, aby spytać, czy niechcący nie wzięła notatnika, myślę, że podadzą mi jej nazwisko i numer.
– Będę pani ogromnie wdzięczny – powiedział Brunetti. Nie miał pojęcia, czy ta informacja okaże się ważna, ale w ciągu wielu lat pracy przekonał się, że dobrze jest wiedzieć, z kim spotyka się Patta, szczególnie wtedy gdy traktuje komisarza w miarę uprzejmie, co nie zdarza mu się często.
Rozdział 20
Godzinę po tym, jak Brunetti wrócił do swojego gabinetu, zadzwonił do niego della Corte. Telefonował z Padwy, najwyraźniej z automatu, ponieważ dźwięk klaksonów i inne hałasy uliczne były tak głośne, że chwilami zagłuszały słowa.
– Wiemy, w której restauracji jadł kolację tego wieczoru, kiedy umarł – oznajmił kapitan.
Brunetti domyślił się, że della Corte mówi o Faverze. Nie zainteresował się, co to za restauracja ani jak policji udało się zdobyć informację; od razu zadał pytanie, które miało największe znaczenie dla śledztwa:
– Czy był sam?
– Nie – odparł zadowolonym tonem della Corte. – Był w towarzystwie kobiety, na oko dziesięć lat młodszej od niego. Eleganckiej i bardzo atrakcyjnej. Tak przynajmniej powiedział kelner.
– Co jeszcze? – spytał Brunetti, świadom, że to nie wystarczy, aby zidentyfikować nieznajomą.
– Chwileczkę. Już mam. Trzydzieści pięć lat, włosy ciemnoblond, ani długie, ani krótkie. Mniej więcej wzrostu Favera.
Przypomniawszy sobie opis Favera znajdujący się w protokole sekcji, Brunetti pomyślał, że jak na kobietę była wysoka.
– Niewiele mówiła, ale kelner odniósł wrażenie, że to babka z klasą; w każdym razie tak ją określił.
– Gdzie jedli kolację? Ona i Favero?
– W restauracji nieopodal uniwersytetu.
– Jak się o tym dowiedziałeś?
– Nikt z obsługi nie czytuje „Gazzettino”, więc nie widzieli zdjęcia Favera, kiedy ukazał się artykuł o jego śmierci. Kelner zobaczył je dopiero dziś rano, kiedy poszedł do fryzjera i zaczął przeglądać jedną ze starych gazet leżących na stosie. Rozpoznał Favera na zdjęciu i zadzwonił do nas. Rozmawialiśmy przez telefon, ale zamierzam pomówić z nim osobiście. Pomyślałem, że może miałbyś ochotę pójść ze mną.
– Kiedy?
– Skoro to restauracja, może w porze obiadowej?
Brunetti zerknął na zegarek. Była za dwadzieścia jedenasta.
– Dotarcie na stację zajmie mi pół godziny. Wsiądę w pierwszy pociąg jadący do Padwy. Wyjdziesz po mnie na dworzec?
– Pewnie.
Della Corte czekał na peronie, kiedy pociąg wjechał na dworzec w Padwie. Brunetti ruszył w jego stronę, przeciskając się przez tłum studentów, którzy zaczęli szturmować drzwi wagonu, gdy tylko pociąg stanął. Uścisnęli sobie ręce i skierowali się w dół po schodach, które prowadziły do korytarza biegnącego pod torami. Kolejnymi schodami weszli na górę, po czym wyszli na ulicę; przy krawężniku czekał samochód policyjny z kierowcą i włączonym silnikiem.