– Nie mam pojęcia – odparł Brunetti, po czym odwrócił się i zastukał do drzwi Patty.
– Avanti.
Komisarz wszedł do gabinetu szefa. Postanowił nic nie mówić, dopóki nie zorientuje się ze słów Patty, w jakim ten jest nastroju.
– O co chodzi z tym przeniesieniem zatrzymanej do Padwy? – spytał vice-questore.
– Nie wiem. Przyprowadziłem ją około czwartej rano. Przyznała się do zamordowania Trevisana, Favera i Lotta.
– Gdzie?
W pierwszej chwili Brunetti nie zrozumiał pytania.
– W swoim samochodzie – odpowiedział w końcu. – Przyznała się w swoim samochodzie.
– W samochodzie?
– Tak. Najpierw śledziłem ją do Piazzale Roma. Potem długo rozmawialiśmy w jej aucie, wreszcie przyprowadziłem ją tutaj. Wszystko mi powiedziała; jak ich zabiła i dlaczego.
Patty nie interesowały jednak ani motywy, ani metody.
– Podpisała zeznania? – spytał. – Zostały zaprotokołowane?
Brunetti potrząsnął głową.
– Spytałem, czy chce zadzwonić do adwokata, ale odmówiła. Spytałem, czy chce złożyć zeznania, ale też odmówiła, więc poleciłem, żeby ją umieszczono w celi. Funkcjonariuszka Di Censo odprowadziła ją do kobiecego skrzydła.
– Bez złożenia zeznań czy choćby oświadczenia?
– Pomyślałem, że zrobi to rano.
– Pomyślałeś, że zrobi to rano – powtórzył zgryźliwie vice-questore.
– Tak.
– Ale teraz już ich nie złoży, prawda? – Patta nawet nie próbował ukryć złości. – Zabrano ją do Padwy i…
– Dotarła na miejsce? – przerwał mu Brunetti.
Patta wywrócił oczy do nieba.
– Pozwól mi skończyć!
Brunetti szybko skinął głową.
– A więc dziś rano zabrano ją do Padwy. Zabrano, zanim łaskawie zdecydowałeś się przyjść do pracy i przesłuchać ją do protokołu, co zgodnie z procedurą powinieneś był zrobić w nocy, po przyprowadzeniu jej tutaj. A tak zabrano ją do Padwy. Wiesz, co to znaczy? – Patta umilkł i spojrzał wyczekująco na podwładnego.
– Sądzi pan, że jest w niebezpieczeństwie?!
Vice-questore, który spodziewał się, że komisarz wyrazi skruchę z powodu swojej rażącej niekompetencji, zamrugał zaskoczony.
– W niebezpieczeństwie? Nie wiem, skąd przyszedł ci do głowy taki pomysł. Jedyne niebezpieczeństwo, jakie widzę, to że ta kobieta zabiła trzech mężczyzn, w tym dwóch wybitnych mieszkańców naszego miasta, a całą zasługę za jej schwytanie przypisze sobie Padwa!
– Więc jednak jest w Padwie? – spytał z nadzieją Brunetti.
– Nie mam pojęcia, gdzie jest, i szczerze mówiąc, w ogóle mnie to nie obchodzi. W chwili gdy zabrano ją spod naszej jurysdykcji, jej dalsze losy przestały mnie interesować. Możemy zamknąć dochodzenie w sprawie morderstwa mecenasa i jego szwagra, ale to jedyna korzyść, jaką z tego mamy. Cała chwała spłynie na Padwę! – Vice-questore aż dygotał z wściekłości. – Nie mam ci nic więcej do powiedzenia. Wracaj do swoich obowiązków. – Otworzył najbliższą teczkę leżącą na biurku i pochylił się nad nią.
Brunetti wrócił do swojego gabinetu; nie mogąc dłużej znieść niepewności, ponownie wykręcił numer Della Cortego. Nikt nie odebrał telefonu. Komisarz usiadł, wstał i podszedł do okna. Po chwili znów usiadł. Czas mijał. Wreszcie zadzwonił telefon.
– Guido, spodziewałeś się czegoś? – spytał ostrożnie Della Corte.
Brunetti poczuł, że dłoń, w której trzyma słuchawkę, jest śliska od potu. Przełożył słuchawkę do lewej ręki, a prawą wytarł o nogawkę spodni.
– Co się stało?
– Powiesiła się. Przywieźli ją przed godziną, zamknęli w sali przesłuchań, a sami poszli po magnetofon, żeby nagrać jej zeznania. Kiedy wrócili, nie żyła. Zrobiła sobie stryczek z rajstop i powiesiła się na kracie wentylacyjnej.
Brunetti milczał.
– Guido? Jesteś tam?
– Tak, jestem – rzekł ponuro komisarz. – Gdzie są ci z wydziału specjalnego?
– Wypełniają formularze. Powiedziała im w drodze, że zabiła Favera, Trevisana i Lotta.
– Dlaczego?
– Co dlaczego?
– Dlaczego ich zabiła? Jaki podała powód?
– Podobno w przeszłości miała z każdym z nich romans. Potem całymi latami ich szantażowała. Niedawno wszyscy trzej oznajmili, że nie zamierzają jej więcej płacić. Z wściekłości postanowiła ich zabić.
– Aha. Wszystkich trzech?
– Tak twierdzą ci z wydziału specjalnego.
– Ilu ich jest?
– Tych z wydziału specjalnego? – upewnił się Della Corte.
– Tak.
– Trzech.
– I wszyscy trzej twierdzą to samo? Że zabiła tamtych, bo nie dawali się dłużej szantażować?
– Tak.
– Rozmawiałeś z nimi?
– Nie. Opowiedział mi o wszystkim funkcjonariusz, który znalazł zwłoki.
– Ciekawe, kiedy zaczęli rozgłaszać, co im powiedziała. Przed jej śmiercią czy po?
– Nie wiem – przyznał Della Corte. – Czy to ważne?
Nie, to już nieważne, pomyślał Brunetti, bo trzej agenci wydziału specjalnego będą oczywiście obstawali przy swoim. Zdrada małżeńska, szantaż, zemsta – taka wersja wypadków brzmiała przekonująco. Nawet bardziej przekonująco i wiarygodnie niż jej własna opowieść o tym, jak powzięła decyzję zabicia trzech mężczyzn i zrealizowała ją z chłodną konsekwencją.
– Dzięki, przyjacielu – powiedział cicho komisarz i odłożył słuchawkę.
Przez długi czas siedział przy biurku, analizując wszystko po kolei i szukając czegoś, do czego mógłby się przyczepić, czegoś, co pozwoliłoby mu podważyć słowa agentów. Teraz, po śmierci Reginy Ceroni, jedynym namacalnym dowodem były wydruki z połączeniami telefonicznymi trzech zamordowanych. Ale o czym właściwie świadczyły? Że dzwonili do legalnie działających firm w różnych krajach i do jednego obskurnego baru w Mestre. To za mało, aby kontynuować dochodzenie. Mara dawno temu wróciła na ulicę, ale pewnie przeniesiono ją do innego miasta. A Silvestri powie to, co mu każą dostawcy narkotyków. Albo policja znajdzie go gdzieś martwego, ofiarę przedawkowania. Brunetti wciąż miał kasetę, lecz powiązanie jej z Trevisanem wymagałoby złożenia zeznań przez Chiarę, a nie zamierzał pozwolić, aby córka rozpamiętywała okropieństwa, które widziała. Bez względu na konsekwencje musiał jej tego oszczędzić.
Regina Ceroni uprzedzała go, ale nie wierzył. Wymieniła nawet nazwisko człowieka, który poleci ją zabić. A może w sprawę kaset zamieszany był ktoś jeszcze potężniejszy, też cieszący się powszechnym szacunkiem, kto niczym setnik w Biblii musiał tylko powiedzieć „Idź”, aby żołnierz natychmiast wypełnił jego rozkaz. Albo trzej żołnierze.
Brunetti wykręcił numer przyjaciela, pułkownika w Guardia di Finanza, i opowiedział mu pokrótce o działalności Trevisana, Favera i Lotta, podkreślając, że musieli jakoś ukryć ogromne pieniądze nagromadzone przez lata. Pułkownik obiecał, że jak tylko będzie miał czas i ludzi, postara się dokładnie sprawdzić finanse wdowy po adwokacie. Rozmowa z pułkownikiem nie przyniosła Brunettiemu ulgi. Wsparł łokcie na biurku, podparł dłońmi brodę i siedział tak przez dłuższy czas. Przyprowadził Reginę Ceroni do komendy przed świtem, a już o ósmej przybyli po nią agenci z wydziału specjalnego.
Wreszcie zmusił się, żeby wstać. Zszedł dwa piętra niżej, by odnaleźć Presidego, funkcjonariusza, który pełnił dyżur, kiedy komisarz przyprowadził zatrzymaną. Preside zakończył dyżur o ósmej, ale w dzienniku zanotował: „6.18. Dyżur przejmuje por. Scarpa. Przekazałem por. Scarpie meldunek kom. Brunettiego”.
Brunetti wyszedł na korytarz i przystanął pod ścianą, żeby opanować drżenie. Po chwili skierował się w stronę drzwi wejściowych; chciał znaleźć się jak najdalej od komendy policji i tego, co przed chwilą odkrył. Schodząc po schodach, myślał o Reginie Ceroni i ich dziwnej nocnej podróży. Zdał sobie sprawę, że nigdy nie pojmie, dlaczego postąpiła tak, jak postąpiła. Może należało być kobietą, aby ją zrozumieć? Zapyta Paoli. Paola zazwyczaj rozumiała takie rzeczy. Na tę myśl poczuł się raźniej. Ruszył w kierunku domu.