Выбрать главу

– Ale w końcu ja jestem tylko skromnym obserwatorem poszukującym tematu do moich książek. A to ty zaaresztujesz mordercę. Jesteś sławą w swoim zawodzie i nie zawdzięczasz przecież tego mnie. To nasza wspólna gra, Ben. Ale tylko my obaj o tym wiemy. Tym razem, jak mi się wydaje, zobaczyłem prawdę wcześniej niż ty. Pozwól, że zachowam ją sobie jeszcze przez godzinę czy dwie. W końcu ty sam możesz na nią także wpaść, a poza tym ja się mogę mylić. Przez cały czas drżę z obawy, że się mylę. Prawda jest zbyt fantastyczna, aby mogła być prawdziwa. Ale równocześnie…

– Równocześnie?

– Równocześnie widzę ciągle dwa rozwiązania: „A” i „B”- Ta maska pasuje do rozwiązania „A”, ale rozwiązanie „B” ma także kilka argumentów, które nie dają się rozwikłać za pomocą rozwiązania „A”. Zresztą wiem w tej chwili, kim jest morderca „A”, a nie mam pojęcia, kim jest morderca „B”. Rzadko zdarza się, żeby ślady prowadziły w dwie przeciwne strony.

– A pani Dodd nadal nie jest ani „A”, ani „B”?

– Ani „A”, ani „B” – westchnął Alex. – Ale naprawdę nie zdziwiłbym się w końcu, jeżeliby się okazało, że to ona go zabiła. Jest w tej sprawie coś niesamowitego, co zapiera oddech. Chwilami czuję, że fakty zaczynają mi się mieszać w głowie.

Parker niecierpliwie uderzył palcami w powierzchnię stolika.

– Więc dobrze. Nie mów o tych swoich faktach, jeżeli chcesz. W końcu nie znasz ich więcej niż ja, bo nie rozstawałeś się ze mną. Chcę wierzyć, że spłynęła na ciebie łaska niebios i odkryłeś drogę przez ten labirynt. Ale ja muszę jechać do pani Dodd.

– Na pewno! – powiedział Alex stanowczo. – Myślę, że to będzie bardzo ważne dla sprawy.

– Jeżeli okaże się, że to ona zabiła tego faceta, a na razie zdrowy rozsądek wskazuje na nią i tylko na nią, chociaż widzisz dla niej jakieś nie znane mi bliżej alibi… to będziesz musiał postawić mi butelkę dobrego wina. Dzisiejsza noc w twoim towarzystwie kosztuje mnie bardzo wiele nerwów… – Urwał. – A co z tą maską? – zapytał z przymusem.

– Wiem, gdzie jest ta maska… – mruknął Alex. – Oczywiście, że zabrał ją morderca „A”. Mordercy „B” byłaby ona zupełnie niepotrzebna.

– Wiesz, gdzie ona jest?!

– To znaczy, nie byłem w miejscu, gdzie ona jest, ale mogę dać głowę, że znajdę ją w każdej chwili, kiedy będę chciał. Jeżeli jej nie znajdę, możesz mnie nazwać osłem, a poza tym wypędzisz mnie do domu i każesz mi się przespać.

– Może powinienem to zrobić już teraz? – Parker podrapał się w głowę. – Wiem, że na pewno masz coś w rękawie, ale ten twój bełkot przeszkadza mi myśleć… Czy chcesz mnie teraz zaprowadzić do miejsca, gdzie jest maska?

– Po co? Niech sobie leży. Na razie chcę, żebyśmy pojechali do miejsca, do którego od pół godziny ciągnie cię poczucie obowiązku: do pani Angeliki Dodd.

– Nareszcie jakieś rozsądne słowa – mruknął Parker i ruszył ku drzwiom.

IX. Sztylet

Pokój, w którym usiedli czekając na panią Ańgelicę Dodd, był niewielki, ale urządzony z doskonałym smakiem. Kiedy drzwi zamknęły się za przerażoną trochę, zaspaną pokojówką, Parker spojrzał na zegarek.

– Druga – mruknął. – Paskudny czas do składania wizyt niewinnym osobom. Już chociażby dlatego pani Dodd powinna okazać się zabójczynią.

– Żeby pozwolić policji na zachowanie dobrych obyczajów towarzyskich? Tak. To jest powód.

– Obawiam się, że miała jeszcze kilka innych… – mruknął Parker przyciszonym głosem. – Teraz na pewno będzie ubierała się przez pół godziny…

Nie zdążył dokończyć zdania, gdy drzwi otworzyły się i pani Dodd weszła. Była ubrana w skromną, ciemną sukienkę, na nogach miała pończochy i pantofle na wysokich obcasach, a wygląd jej włosów świadczył o tym, że nie kładła się jeszcze. Alex zanotował to bez zdziwienia.

– Czym mogę panom służyć? – zapytała, rzuciwszy wzrokiem jeszcze raz na trzymaną w palcach wizytówkę inspektora. Potem szybko uniosła głowę. – Siadajcie, panowie, proszę. – Była bardzo opanowana, chociaż wprawne oczy obu mężczyzn dostrzegły w jej zachowaniu lekką nutkę napięcia. Usiadła pierwsza i wskazała im krzesła ruchem drobnej, delikatnej dłoni.

Parker usiadł ciężko i przez chwilę milczał, patrząc na powierzchnię stolika, na której stały dwie gliniane popielniczki.

– Sprawa wygląda tak – powiedział nagle, unosząc na nią oczy – że cały szereg poszlak wskazuje… – Znowu urwał, potem westchnął i podjął: – Chcę być szczery z panią. Przed paroma godzinami został zamordowany w swojej garderobie aktor, Stefan Vincy. Istnieją poszlaki wskazujące, że osoba, która mogła dokonać tego zabójstwa, znajduje się w tym domu. Chciałbym, żeby mi pani powiedziała bez osłonek, co pani ma do powiedzenia na ten temat.

Angelica Dodd patrzyła na niego bez zmrużenia oka. Alexowi wydało się tylko, że kiedy Parker wymówił nazwisko Vincy, zaczerpnęła gwałtownie powietrza.

– Czy to wszystko, co ma mi pan do powiedzenia? – zapytała.

– Nie. Nie wszystko. Osoba, której rysopis i ubiór zgadzał się z pani rysopisem i ubiorem, odwiedziła Vincy’ego w jego garderobie mniej więcej w czasie popełnienia mordu. Widział ją dokładnie portier i podjął się z całą pewnością rozpoznać ją przy konfrontacji. Poza tym wiemy, że była pani tego wieczoru na przedstawieniu Krzeseł, a potem pożegnała pani córkę i jej narzeczonego, mówiąc im, że ma pani jakiś interes do załatwienia w sąsiedztwie. Czy może pani nam powiedzieć, co to był za interes?

– Mogę – Angelica Dodd skinęła głową. – Miałam pewną sprawę do załatwienia w teatrze.

– Jaką sprawę?

– Musiałam wejść do garderoby Stefana Vincy, bo chciałam go zabić.

Po tej spokojnej wypowiedzi nastąpiło milczenie, które przerwa! niespodziewanie Alex.

– A czy zabiła go pani? – zapytał.

– Tak. Oczywiście. Przecież po to tam poszłam. Czekałam na tę chwilę od dawna.

Parker uniósł głowę i Alex dostrzegł jego przelotne, triumfujące spojrzenie.

– Więc przyznaje się pani do zabicia Stefana Vincy, wczoraj w godzinach wieczornych, w jego garderobie znajdującej się na terenie Chamber Theatre? – Ton inspektora nabrał urzędowego brzmienia.

– Nie mam nic więcej do powiedzenia poza tym, co panowie usłyszeliście.

Angelica Dodd podniosła się z miejsca, jak gdyby chcąc im dać do zrozumienia, że damę można skazać na śmierć, ale nie należy indagować jej wbrew jej woli.

– Chwileczkę… -mruknął Alex. – I zabiła go pani sztyletem?

– Tak… Sztyletem o złoconej rękojeści, na której był napis Pamiętaj, że masz przyjaciela.

– A dlaczego pani to zrobiła?

– Obawiam się, że tego panowie nigdy się nie dowiecie.

– Przeciwnie – Alex stał naprzeciw przyglądając się jej spokojnie. – Wiem już, dlaczego. Stefan Vincy szantażował panią i wymógł, aby przyszła pani do teatru na przedstawienie Krzeseł dla załatwienia pewnej transakcji. Zgodziła się pani odwiedzić go w przerwie lub po przedstawieniu, aby wręczyć mu kosztowności i pieniądze, których domagał się natychmiast, grożąc, że inaczej zaszkodzi pani córce. Dlatego zabrała pani tak wielką torebkę. W tych maleńkich cackach teatralnych nie mieści się nic poza lornetką i chusteczką. Tak było, prawda?

Angelica Dodd patrzyła na niego oczyma rozszerzonymi zdumieniem. Ale nie odpowiedziała.

– To zresztą było jasne od początku śledztwa. – Alex lekko strzepnął palcami. – Interesuje mnie co innego: kiedy zdążyła pani przeczytać napis na sztylecie?.

– Czytałam go tysiąc razy… – pani Dodd odzyskała spokój. – Znam ten sztylet na pamięć.