– Tak sądzisz?
– Jestem pewien. Włosy nam staną dęba, kiedy dowiemy się, o której naprawdę zginął Vincy… Ale czy to coś wyjaśni? Obawiam się, że nie wyjaśni, kto go zabił…
– Ślicznie! – powiedział Parker. – Wspaniale! Znakomicie! Jestem wzruszony twoim optymizmem. Lubię wesołych, pogodnych chłopców!
– Ben… – powiedział cicho Alex.
– Co?
– Kiedy będziesz rozmawiał z doktorem, zapytaj, tak na wszelki wypadek, czy Vincy mógł być zabity przez mańkuta… to znaczy lewą ręką.
– Co takiego? – Parker potrząsnął głową i spojrzał na niego. Ale ku swemu zdziwieniu Alex dostrzegł, że inspektor uśmiecha się szeroko. – Joe, czuję się bezradny jak dziecko, ale zaczynam już coś rozumieć. Zaczynam rozumieć, Joe!
– To znaczy, że jesteś w szczęśliwszej sytuacji niż ja. Ja jeszcze nie zrozumiałem.
Ale inspektor zatarł ręce i gwizdnął przeciągle przez zęby.
– Tak… – powiedział na półdo siebie, na pół do przyjaciela. – Przemknęło mi to przez głowę, kiedy rozmawialiśmy z Davidsonem, ale potem zapomniałem o tym. Myślałem za wiele o pani Dodd. Sprawa wydawała się taka jasna…
– Jasna? – Alex otworzył oczy i spojrzał na niego.
Był bardzo poważny w tej chwili. – Dla mnie nic tu jeszcze nie jest jasne, chociaż chwilami wydaje mi się, że wiem wszystko, absolutnie wszystko.
Samochód zatrzymał się. Parker wyskoczył jak piętnastoletni chłopiec i znalazłszy się w portierce ujął słuchawkę aparatu.
– Czy to pan, doktorze?… Tak… Tak… co?… Tak…
To oczywiście zwalnia od podejrzenia pewną bardzo sympatyczną damę, której w cichości serca życzyłem jak najlepiej… Ale bardzo komplikuje sprawę… A czy mógł być zabity przez osobę leworęką?… Co?… Nie… Wyklucza pan to… Tak… Dziękuję… Dobranoc, doktorze…
Opuścił słuchawkę i spojrzał na Alexa, który stał w drzwiach, zapalając Gold Flake’a wyjętego z pękatej, skórzanej papierośnicy.
– Wiesz, co on powiedział, Joe?
– Powiedział, że osoba leworęką nie mogła dokonać zabójstwa. A co z czasem zbrodni?
– Powiedział dosłownie tak: „Morderstwo zostało popełnione w nieprzekraczalnym czasie: godzina 9.00 – 10.00”. W jego przekonaniu dokonano zbrodni na długo przed 10.00, ale musi ustąpić przed faktami. Powiedział: „Będę świadczył jako biegły w każdym sądzie i zeznam pod przysięgą, że niewinny jest człowiek, którego oskarży się o popełnienie tej zbrodni chociaż minutę po tym terminie!” Vincy zabity został prawą ręką. Wskazuje na to kąt rany i rysunek jej brzegów. Wiesz, że przy uderzeniu istnieje pewna specyfika itd.?
– Wiem… – Alex kiwnął głową. – To wiele upraszcza. A w każdym razie możesz wysłać samochód po detektywa Stephensa i zatelefonować do pani Dodd, że jest zwolniona z domowego aresztu. O 10.00 siedziała dwa jardy ode mnie na widowni.
Parker uczynił to natychmiast, a kiedy odkładał słuchawkę, widać było, że odczuwa ulgę.
– Bez względu na to, kim jest ów morderca, cieszę się, że to nie ta biedna.kobieta, która dosyć, zdaje się, wycierpiała w życiu, i to za sprawą tego nieboszczyka… Teraz chciałbym obudzić dyrektora Davidsona, jeżeli usnął, i chwilę porozmawiać z nim o ludziach, których będziemy przesłuchiwać. To nam trochę ułatwi zadawanie pytań.
– Sądzę, że to dobra myśl – Alex kiwnął głową.
– Chodźmy! – Parker otworzył drzwi portierki i znowu rozpoczęli wędrówkę korytarzem, mijając drzwi garderoby Stefana Vincy, za którymi wciąż jeszcze płonęło jasne, ostre światło.
XII. Druga rozmowa z dyrektorem Davidsonem
Na korytarzu spotkali sierżanta Jonesa, który przechadzał się równym krokiem wśród napisów: CISZA! pogwizdując głośno i fałszywie Que serra, serra.
– Jones!
– Tak, szefie?
– Wypiszesz mi czytelnym charakterem pisma całą listę personelu. Za piętnaście minut chcę tu widzieć Henryka Darcy, a potem, kolejno, resztę. Na końcu przywieziecie Ewę Faraday. Nie chcę, żeby się widzieli. Dosyć jest tu wolnych pomieszczeń. Trzeba ich wszystkich tak roztasować, żeby nie widzieli się z sobą i żeby ci, którzy zostali już przesłuchani, nie mogli opowiadać innym, o czym była mowa.
– Tak, szefie! – Jones ruszył w stronę portierki. Stojący na końcu korytarza, u wylotu schodów agent wyprężył się, kiedy Parker stanął przy nim.
– Czy dyrektor Davidson schodził na dół?
– Nie, panie inspektorze.
– A czy ktoś do niego wchodził?
– Też nie, panie inspektorze. Nikt, poza naszymi ludźmi, nie porusza się po gmachu.
– Dobrze.
Ruszyli po schodach. Na pukanie Davidson odpowiedział od razu: – Proszę wejść!
Widać było, że się nie kładł ani nie zmrużył oka. Siedział przy stoliku pod lampą i czytał.
– Kryminalna książka! – Westchnął i odłożył ją zrezygnowanym ruchem. – Nie mogłem usnąć. Czy panowie wiecie już coś?
– Wiemy – Parker kiwnął głową. – Wiele już wiemy. Niestety, nie wiemy jeszcze, kto zabił Stefana Vincy. Dlatego chcielibyśmy zabrać jeszcze trochę pańskiego cennego czasu. Chciałbym, żeby nam pan opowiedział pokrótce, co pan wie o członkach zespołu aktorskiego i pomocniczego, którzy byli wczoraj w teatrze w czasie dokonania zabójstwa.
– Obawiam się, że o personelu technicznym wiem prawie tyle, co nic. Mam kierownika do tych spraw, który angażuje i zwalnia ten personel, podobnie jak i obsługę pracowni krawieckiej, stolarni i malarni. Czy mam go wezwać?
– Nie. Na razie nie. Ale o aktorach mógłby nam pan coś opowiedzieć, prawda?
Davidson zastanawiał się przez chwilę.
– Jedyne trzy osoby, o których mógłbym coś powiedzieć, to Henryk Darcy, Ewa Faraday i inspicjent, Jack Sawyer. Pozostali są mi prawie nie znani.
– Dobrze. Może wobec tego opowie nam pan o nich. Nie z punktu widzenia śledztwa, ale ogólnie.
– Dobrze. Wiec Darcy… Ten chłopak przechodził niesłychanie skomplikowane koleje losu. Urodził się w cyrku, w rodzinie prestidigitatora i imitatora głosów zwierzęcych. Zapoznał się z areną już jako siedmioletni chłopiec. Jak zwykle bywa w tych rodzinach, zaczął występować z ojcem i matką. Wiedza cyrkowa przechodzi tam z ojca na syna. Podobno był bardzo zdolny. Kiedy ojciec umarł, -rzucił cyrk i popisywał się naśladownictwem i sztuczkami w music-hallach. Był bardzo inteligentny, musiał już wtedy czytać bardzo wiele, bo nie byłby teraz tak wykształcony, mając dopiero trzydzieści pięć lat. Kiedy wybuchła wojna, wstąpił do wojska i został ciężko ranny. Jako inwalidę odesłano go ze szpitala w Indiach do kraju. Opowiadał mi kiedyś o tym. Mówił, że czytał i kształcił się dzień i noc, bo zapragnął zostać reżyserem teatralnym. Jego rana odniesiona na froncie i zdolności, które widocznie dostrzeżono, pozwoliły mu zaraz po wojnie wstąpić do szkoły teatralnej. Był bardzo lubiany. Ludzie, którzy uczyli go wówczas, i ci, którzy razem z nim uczęszczali do niej, mówią o nim zawsze jak najlepiej. Nie zmienił się chyba od tego czasu. Jest niesamowicie utalentowany. Myślę, że to chyba najciekawszy reżyser naszego młodego pokolenia. Nieustannie poszukuje, snuje na kanwie sztuk swoje własne, oryginalne koncepcje i świat teatralny bardzo liczy się z jego zdaniem. Stał się modny ostatnio, a inscenizacja Krzeseł przyniosła mu wielki, potwierdzony przez całą krytykę sukces. Nawet konserwatywna część opinii teatralnej przyznała, że w tym przedstawieniu widać genialne pociągnięcia… Cóż jeszcze? Historię z Ewą Faraday znacie panowie już. Poznał ją, kiedy zaproszono go na spotkanie z amatorami zespołu jednej z przędzalni na prowincji. Pojechał tam i wrócił oszołomiony talentem jednej z dziewcząt. Miała dwadzieścia dwa lata. To była Ewa Faraday. Takie zresztą jest jej prawdziwe nazwisko. Darcy zrobił z niej aktorkę. Myślę, że bardzo ją kocha. Ta sprawa z Vincym to był straszny cios dla niego. Byłem tu co dnia podczas prób i co dnia prawie miałem z nim konferencje na najrozmaitsze tematy dotyczące przygotowania premiery. Widziałem, ile go to kosztuje. Ale zachował absolutny spokój. To człowiek niesłychanie opanowany. Zdaje się być zupełnie bez nerwów. Nigdy nie słyszałem, aby zdenerwował się na aktora. A przecież innym reżyserom zdarza się to często. Nie ma w nim absolutnie histerii, która towarzyszy zawsze życiu ludzi teatru…
Urwał i zaczął się zastanawiać. Widocznie powiedział o Darcym wszystko, co uważał za istotne.
– A jak przebiegała inscenizacja Krzeseł? – zapytał Alex pozornie znudzonym głosem, ale Parker, który znał go dobrze, uniósł brwi i spojrzał na niego z zaciekawieniem.