– Latarkę elektryczną i klucze od drzwi na scenę!
– Tak, szefie! Głowa zniknęła.
– Zaraz będziesz miał latarkę… – powiedział Parker. – Czego jeszcze chcesz, żeby mnie doprowadzić tam, gdzie bezskutecznie chcę dojść od godziny 12.25, czyli od chwili przybycia tutaj?
Alex spojrzał na zegarek.
– Jest dwadzieścia pięć po piątej. Obiecuje ci, że za godzinę dowiesz się, kto jest mordercą, chociaż ja nie wiem jeszcze z całą pewnością, kim on jest. Ale fakt, że Vincy me mógł zginąć, ale jednak zginął, bardzo nam chyba pomaga. No, pomyśl.
– Po pierwsze… – powiedział inspektor i nagle urwał. – Wielki Boże! – zawołał. – O mój wielki Boże!
– Poprosimy go tutaj, dobrze? Ale pozwolisz, że tym razem ja z nim porozmawiam…
– Zgoda! – powiedział Parker i ruszył ku drzwiom, aby wydać rozkaz sierżantowi Jonesowi.
XV. Śmierć mówi w moim imieniu
– Od jak dawna domyślałeś się tego? – zapytał Parker.
– Pierwsze podejrzenie powziąłem w chwili, gdy…
Jones zapukał i wpuścił Henryka Darcy.
– Proszę, niech pan spocznie – powiedział Alex uprzejmie. – Musimy, niestety, fatygować pana jeszcze raz. Chodzi nam o pewne uzupełnienie podanych przez pana informacji. Otóż jak wynika ze wstępnego śledztwa, Stefan Vincy nie mógł być zabity przez żadną z obecnych osób… po zejściu ze sceny. Z jednej strony wszyscy możliwi podejrzani mają alibi, a z drugiej, badanie lekarskie ogranicza dość istotnie czas dokonania zbrodni. Vmcy mógł zginąć najpóźniej w pięć – siedem minut po zejściu ze sceny, co z kolei jest niemożliwe, gdyż w ciągu tych pięciu, powiedzmy: dziesięciu minut nikt z obecnych w teatrze nie mógł tego dokonać. Wobec tego nasuwa się tylko jeden wniosek, prawda?
Urwał. Henryk Darcy, który w milczeniu przypatrywał mu się, kiwnął głową, ale nie powiedział ani słowa.
– Jedyny logiczny wniosek to stwierdzenie, że Stefan Vincy zginął przed zejściem ze sceny – powiedział Alex. – Wydaje się to pozornie niemożliwe. Obecny tu inspektor Parker i ja byliśmy wczoraj przypadkowo na przedstawieniu i widzieliśmy go na własne oczy grającego do końca… Powstała więc pewnego rodzaju nie rozwikłana zagadka, która jest nie tylko zagadką kryminalną, ale również teatralną. Jest to przecież pierwszy wypadek, aby aktor grał swoją rolę po śmierci. Jak pan sądzi, czy to jest możliwe?
– Myślę, że raczej nie… – Darcy mimowolnie uśmiechnął się, ale natychmiast spoważniał i zaciął usta.
– Właśnie! – Alex poprawił się na krzesełku. – I ja tak przypuszczałem. Jest to niemożliwe, a z drugiej strony ja to widziałem na własne oczy, więc chyba musi istnieć jakieś rozwiązanie tej zagadki. Czy jako człowiek teatru mógłby je pan nam podać?
Henryk Darcy wzruszył ramionami.
– Czy długo jeszcze macie panowie zamiar pleść podobne głupstwa o godzinie piątej rano, mówiąc je do ludzi, którzy jeszcze nie zmrużyli oka?
– Nie. Już niedługo. A poza tym zaraz okaże się, że to wcale nie są głupstwa. Otóż jedyne rozwiązanie tej zagadki, rozwiązanie, którego pan nie chciał wypowiedzieć, brzmi: Aktor nie może grać po śmierci, więc musiał go chyba ktoś zastąpić. Ale kto? Czy w zespole teatru, pośród ludzi obecnych za sceną, nie zna pan nikogo, kto umiałby naśladować głosy innych ludzi, kto znałby na pamięć całą sztukę i najdrobniejsze odcienie gry i sytuacji scenicznych, kto w końcu byłby tego samego wzrostu co Vincy, tej samej mniej więcej budowy i kto miałby okazję wejść do garderoby Vincy’ego, zabrać maskę, wejść w niej za kulisy i rozpocząć grę? To bardzo wiele kwalifikacji potrzebnych naraz. No, niech się pan zastanowi.
Darcy jeszcze raz wzruszył ramionami.
– To zupełny nonsens. Przyglądałem się grze i muszę panom powiedzieć, że nie mam żadnych wątpliwości co do tego, kto grał!
– Jestem o tym najzupełniej przekonany. Ale może teraz przejdzie pan z nami za scenę teatru. Chciałbym, aby pomógł pan nam odtworzyć pewną sytuację. Jako reżyser spektaklu zna pan przecież cały jego przebieg na pamięć… Darcy bez słowa wstał. W milczeniu przeszli korytarzem do drzwi opatrzonych napisem: CISZA! Inspektor otworzył je. Wewnątrz było zupełnie ciemno.
– Niech pan łaskawie zapali wszystkie światła za sceną i na scenie – powiedział Alex.
Darcy wszedł w ciemność i po chwili usłyszeli trzask przekręcanego wyłącznika. Nadal było ciemno, ale od strony sceny przenikał za kulisy lekki blask. Weszli.
– Czy zapalił pan wszystkie światła?
– Te, które zwykle zapala się przy przedstawieniu – powiedział Darcy, stojąc obok nich w półmroku. – Za kulisami zawsze jest ciemno, bo inaczej światło przebijałoby na scenę.
– Tak, ale przecież można na pewno oświetlić całe zaplecze sceniczne. W czasie prób nie obowiązuje przecież zaciemnienie i aktorom trudno byłoby poruszać się w mroku.
– Oczywiście… – Darcy zaczął macać lewą ręką po ścianie i przekręcił jeszcze dwa wyłączniki. Wysoko w górze zapłonął rząd słabych żarówek. Znajdowali się teraz w długim, wąskim przejściu, biegnącym za właściwą sceną. Tworzyła je sięgająca sufitu ciężka, czarna zasłona. Po obu jej stronach otwierały się kulisy.
– Przejdźmy może na lewą stronę, na tę, którą Vincy wychodził ze sceny… – Alex ruszył przodem, a Darcy i Parker za nim.
Po chwili znaleźli się w szerokim, pustym skrzydle kulis. Wychodził na nie półokrągły, jasny horyzont sceniczny zamykający właściwą scenę. Chcąc się dostać na nią, trzeba było zbliżyć się aż do ściany odgraniczającej kulisy od widowni. Było tam wąskie przejście. Alex przecisnął się tamtędy i przystanął. Przed nim była półokrągła ściana właściwej sceny, a w niej kilkoro drzwi i otwarte okno osłonięte muślinowymi firankami. Było tu zupełnie pusto.
– Tędy wyskakuje Stary, popełniając swoje końcowe samobójstwo, prawda?
– Tak – Darcy skinął głową.
– A Stara wyskakuje z przeciwnej strony i nie widzi go potem zupełnie, aż do chwili, kiedy wejdą z obu stron, żeby się kłaniać. A Mówca?
– Mówca wchodzi środkowymi drzwiami, które łączą się z owym korytarzem poza sceną, którym tu doszliśmy.
– Więc także nie ma żadnego kontaktu ze Starym? A czy sufler znajduje się po tej stronie w czasie akcji?
– To zależy. Vincy często zapominał tekstu. Sufler znał jego niebezpieczne momenty. Suflerzy już w czasie prób podkreślają sobie miejsca szczególnie trudne do zapamiętania dla aktora… Dobry sufler stara się być zwykle jak najbliżej miejsca, w którym znajdzie się aktor podczas owego niebezpiecznego momentu. Ale zwykle znajduje się raczej po tamtej stronie kulis. Jest tam szersze dojście do sceny i lepsza widzialność tego, co się na niej odbywa. Tamta strona jest inaczej obudowana, bo tam zmagazynowane są krzesła, które trzeba wnieść w przerwie…
– Tak. Ale w końcu nie ma to większego znaczenia. Stary wyskakuje tym oknem… jest nadal w masce… Mówca wchodzi przejściem poza sceną. Po jakim mniej więcej czasie?
Darcy westchnął.
– Nie wiem, na co panu potrzebne są te wszystkie informacje, ale jeżeli pan je musi otrzymać, to Mówca wchodzi po mniej więcej dwudziestu sekundach… może dwudziestu pięciu… Chodzi o czas potrzebny dla stopniowego wzmocnienia świateł… puszczenia wiatru na firanki i tak dalej.
– Tak… Dwadzieścia pięć sekund… W ostateczności nawet trzydzieści…
Alex podszedł do przejścia między sceną a kulisą i zniknął im nagle. Po chwili, ku swemu zdumieniu, Parker zobaczył go zeskakującego z okna, przebiegającego kulisę i znikającego za horyzontem scenicznym. Darcy stał nieruchomo, patrząc w jakiś niewidzialny punkt na kotarze okna.
– Jestem! – zawołał Alex i znowu ukazał się ich oczom w tym samym oknie, z którego poprzednio wyskoczył. – Trwało to piętnaście sekund! Dziesięć sekund trzeba odliczyć na maskę! Ale jeszcze tego nie sprawdziłem… Chodźmy! Może pozwoli pan ze mną, bo chciałbym pana jeszcze o coś zapytać…
Darcy ruszył obok niego, a Parker poszedł za nimi trzymając ręce w kieszeniach. Kiedy znaleźli się w szerokiej, mrocznej kulisie, Alex zatrzymał się.
– W czasie przedstawienia jest tu zupełnie ciemno, prawda?
– Tak…
Joe rozejrzał się. Pod ścianą dostrzegł wysoką gaśnicę przeciwpożarową, a obok niej skrzynkę z piaskiem.
– Chyba tylko tu… – powiedział półgłosem i podszedł do skrzynki. Przyglądał się jej, świecąc latarką. Potem potrząsnął przecząco głową. – Czyżbym się mylił?… – Nagle pochylił się i sięgnął poza gaśnicę. – Jest! Oczywiście, że jest! Nie mogła być nigdzie indziej!