Выбрать главу

– Tak – Parker skinął głową. – Musimy wszystko rozpocząć od nowa. Darcy odpada, Ewa Faraday i Susanna Snow także, bo jedna uspokajała drugą przez całą przerwę, a potem garderobiana odprowadziła Ewę na scenę. Angelica Dodd także nas nie interesuje, bo w przerwie była na widowni. Pozostaje reszta… – Podszedł do drzwi – Jones!

– Tak, szefie!

XVII. Morderca „B”

Minęła godzina, podczas której znowu przesunęli się przez garderobę zamordowanego zmęczeni, wystraszeni ludzie. Było ich dziewięciu. Inspektor Scotland Yardu, Beniamin Parker, otarł pot z czoła i wyprostował się na krześle. W ręce trzymał gęsto zapisaną kartkę papieru.

– Zaczynam wierzyć w duchy]oe,,. – powiedział cicho, – A może po prostu śni nam się to wszystko?

– Dlaczego? – zapytał Joe Alex. Był niewyspany. Przetarł oczy i sięgnął do papierośnicy po jeszcze jednego Gold Flake’a.

– Jak to dlaczego? Posłuchaj:

l) Henryk Darcy – nie mógł, zabić z przyczyn fizycznych. Jest kaleką.

2) Wi11iam Gu11ins, portier, siedział przez całą przerwę z

3) Oliverem Ruffinem, garderobianym, w portierce.

4) Jack Sawyer, inspicjent, przez całą przerwę był na scenie zajęty pilnowaniem krzeseł, co potwierdza jeden z robotników 5) Joshua Braddon, który się z nim nie rozstawał. Drugi z robotników 6) Stanley Higgins odszedł tylko na chwilę do garderoby Ewy Faraday po Darcy’ego, a 7) strażak Simon Formes pokazał mu, gdzie się ona znajduje, i stal patrząc na niego, w drzwiach prowadzących ze sceny na główny korytarz, bo obawiał się, że nie trafi. Strażak Simon Formes był przez cały czas widziany przez wnoszących i ustawiających krzesła, a kiedy odszedł wraz z Higginsem, ten ostatni widział go przez cały czas, bo zapukał tylko do drzwi Ewy Faraday i nie wszedł oczywiście, prosząc tylko na zewnątrz pana Darcy, z którym razem powrócił. Strażak cofnął się wraz z nimi na scenę i zaczął rozmawiać z elektrykiem 8) Ryszardem Caruthers, który siedział na swojej wieżyczce i majstrował przy przerywającym reflektorze, aż do chwili, kiedy nastąpiła przerwa, co zaświadczają wszyscy, bo podczas pracy Caruthers migał nieustannie światłami, wygaszał je i zapalał, co wszystkich trochę denerwowało. Potem Caruthers zszedł, spotkał idącego przez scenę do kulisy Darcy’ego i rozmawiając, odprowadził go do garderoby. Ale to nie ma znaczenia, bo Vincy już nie żył wtedy, jak zeznaje Darcy.

9) John Knithe, sufler i

10) Malcolm Snow, kurtyniarz, omawiali przez przerwę tego przeklętego totalizatora.

11) Ewa Faraday i

12) Susanna Snow, garderobiana, były przez całą przerwę w garderobie, bo Ewa wymagała opieki. Garderobiana odprowadziła ją aż na scenę… – uniósł głowę znad kartki. – To wszyscy, Joe! Wszyscy! Nikogo więcej nie było w teatrze. Każdy z tych ludzi ma pełne alibi… chyba że morderca miał wspólnika… Musiałby chyba mieć… inaczej zacznę wierzyć w cuda. Najpierw: nikt nie mógł zamordować Stefana Vincy po spektaklu! Wobec tego nasuwa się mysi, że zginął wcześniej. Kiedy wreszcie okazało się, że odbyła się tu zupełnie fantastyczna historia i nieboszczyk zagrał na scenie, leżąc równocześnie w swojej garderobie przebity sztyletem jak sam Cezar, wtedy okazało się także, że autor tej niespodzianki nie mógł go zabić! Wobec tego musiał go zabić w czasie przerwy kto inny. I teraz okazuje się, że to także jest nieprawdą. Więc co?

Joe Alex potrząsnął głową.

– Nie, mój drogi. Stefan Vincy zginął w czasie przerwy.

Parker spojrzał na niego z rozpaczą.

– Ale przecież nikt go nie mógł zabić!

– Jak to? Oczywiście, że mógł, jeżeli go zabił.

– Ja wiem, ale skoro nie mógł go zabić nikt z tych ludzi, to…

Alex uśmiechnął się.

– Ben, zapominasz o mordercy „B”. Powiedziałem, że część śladów wskazuje na mordercę „A”, a cześć na mordercę „B”. Morderca „A” to był Darcy. Ostatecznie nie mogłem przecież wiedzieć, że niewinny człowiek wykona, ni stąd, ni zowąd, tak karkołomne zadanie. Jego działania zaciemniały obraz i utrudniały widzenie, bo morderca „B” nie potrzebował, na przykład, tej przeklętej maski ani nie mógłby zagrać za Vincy’ego, a zabić go mógł tylko w przerwie, więc sprawa powinna była wyjść na wierzch przed początkiem drugiej części przedstawienia. Darcy niechcąco stworzył przecież alibi dla wszystkich, którzy mogli zabić Vincy’ego w przerwie, chociaż chciał stworzyć je tylko dla Ewy Faraday. Teraz, kiedy Darcy nie wchodzi w rachubę jako morderca, a sprawa maski i sprawa gry Vincy’ego po śmierci zostały wyjaśnione, morderca „B” króluje samotnie na pobojowisku i alibi całego zespołu wskazuje go jak czarny kleks na białej karcie papieru. Teraz tylko on może być mordercą.

– A kto to jest? – zapytał Parker i pochylił się, żeby usłyszeć dokładnie, jak gdyby nowe słowa w tym teatrze mogły ginąć albo zamieniać się w inne słowa.

Alex powiedział, kto to jest.

– O mój wielki Boże! – szepnął Parker. – Jakże ja mogłem tego nie dostrzec?

– Prosta psychologiczna prawda… – mruknął Joe Alex. – Banalne jest najmniej dostrzegalne.

– Zaczekaj tu na mnie… – Parker ruszył ku drzwiom.

– Dobrze – Alex skinął głową. Kiedy drzwi zamknęły się za inspektorem, siedział przez chwilę nieruchomo, potem zapalił jeszcze jednego Gold Flake’a, a później szybko wstał i przeszedł do portierki, gdzie siedział zaspany policjant. Alex przeprosił go na chwile, nakręcił numer, a potem powiedział kilka słów… potem znowu kilka… i odłożył słuchawkę. Wrócił do pokoju i zaczął przechadzać się z wolna, pogwizdując jakąś cichą, rzewną melodię. Zatrzymał się, zerwał jedną z róż stojących w koszu i powąchał ją. Wreszcie drzwi otworzyły się. Na progu stał Parker. Wszedł ciężko i opadł na fotel.

– On nie żyje… – powiedział. – Popełnił samobójstwo na minutę przed naszym wejściem… Zostawił kartkę do rodziny, w której ani słowem nie wspomina o całej sprawie…

– Myślę, że postąpił bardzo rozsądnie… – mruknął Alex.

Inspektor spojrzał na niego przeciągle… – Policjant, który dyżuruje w portierni, zameldował mi, że rozmawiałeś z miastem…

– Czy tak?… Mogę mieć chyba także i prywatne swoje sprawy, prawda? – Alex patrzył na niego poważnie. W ręce obracał odruchowo czerwony pąk róży na długiej, smukłej łodydze.

– Oczywiście… – inspektor spuścił wzrok. – Na pewno… Ale słuchaj, Joe… Do moich obowiązków należy…

– Do obowiązków nas wszystkich, jako uczciwych ludzi… – przerwał mu Alex – należy, aby zbrodnia nie przeszła bez kary. Tak. Ale także, aby prawo nie krzywdziło uczciwych ludzi tylko dlatego, że… że jest prawem. – Uniósł kwiat do nosa i powąchał go. Potem uśmiechnął się. – Uprzedzam cię, że jeżeli będziesz chciał mnie o cokolwiek oskarżyć w swojej szlachetnej pasji obrony litery prawa, a nie jego treści, którą szanuję tak samo jak ty, wtedy potrafię się obronić,

– Daj spokój – inspektor machnął ręką. – Trudno. Stało się. Dwaj ludzie umarli dzisiejszej nocy: morderca i zamordowany. Koło zamknęło się.

– I nie rozrywajmy go… – Alex kiwnął głową. – Dziękuję ci bardzo, Ben. Sir Thomas Dodd miał rację mówiąc wówczas, że jesteś prawdziwym gentlemanem.

– Nonsens! – Parker zaczerwienił się. – Gdyby morderca żył, zostałby w tej chwili odtransportowany do celi, bez względu na to, co myślę!

– Tak. Ale to należy do twoich prawdziwych obowiązków. Puścić mordercę ze względu na swój subiektywny stosunek do sprawy to paskudna rzecz i tego byś nie zrobił. Ale w obecnej sytuacji, kiedy jedna śmierć opłaciła drugą, miałeś wybór. Cieszę się, że wybrałeś to, co podyktował ci rozum i sumienie, a nie posłuszeństwo suchym przepisom.

– Wszystko to nonsens! – Parker machnął ręką. – Nie mówmy już o tym. – I szybko, żeby zmienić temat rozmowy, dodał: – Ale jak, u Boga Ojca, rozwiązałeś tę zagadkę? Do tej pory nie mogę tego zrozumieć. Nie dlatego, aby prawda była zbyt głęboko ukryta. Leżała ona na wierzchu, to fakt. Wstydzę się tego trochę, bo ani razu nawet nie przemknęła mi przez myśl ta możliwość. Ale przecież odciągało od niej uwagę tyle zdumiewających zjawisk i powikłań…

– To prawda. Dlatego nie mogłem zrozumieć wszystkiego wcześniej. Kiedy zrozumiałem, że Angelica Dodd nie zabiła Vincy’ego, a miałem to przekonanie, jak wiesz, prawie od pierwszej chwili, pozostała mi alternatywa: morderca „A” i morderca „B”. Morderca „A” to był ten, który zabrał maskę, a morderca „B” ten, który zabrał listy.