— Ja tu zadaję pytania, Weinsberg!!!
Doktor ledwie uspokoił psy, które z warczeniem rzuciły się ku policjantowi, omal nie przewracając stołu, do którego były przywiązane. Mock usiadł, odczekał chwilę i ciągnął już spokojnie:
— Nie będę panu zadawał pytań, Weinsberg, jedynie przedstawię nasze żądania. Proszę nam udostępnić wszystkie swoje notatki i materiały dotyczące Isidora Friedlandera.
Lekarz zaczął drżeć mimo prawie materialnych fal upału rozlewających się po nasłonecznionym pokoju.
— Już ich nie mam. Wszystko przekazałem Hauptsturmfuhrerowi Walterowi Piontkowi.
Mock uważnie mu się przyglądał. Po minucie wiedział, że kłamie.
Zbyt często rzucał wzrokiem na swoją zabandażowaną rękę. Mogło to oznaczać albo «ci też zaczną łamać mi palce», albo «o Boże, co będzie, jeżeli gestapo wróci i zażąda tych materiałów?». Mock uznał tę drugą możliwość za bliższą prawdy. Położył na stole zawiniątko, które dostał w drukarni. Weinsberg rozerwał paczkę i zaczął kartkować jeszcze niezszytą broszurę. Kościstym palcem przesunął po jednej ze stron. Zbladł.
— Tak, panie Winkler, jest pan na tej liście. Jest to na razie próbny wydruk. Mogę skontaktować się z wydawcą tej broszury i usunąć pańskie nowe czy też prawdziwe nazwisko. Mam to zrobić Weinsberg?
W aucie temperatura była jeszcze o kilka stopni wyższa niż na zewnątrz, czyli wynosiła około 35 stopni Celsjusza. Anwaldt rzucił na tylne siedzenie swoją marynarkę oraz duże, kartonowe pudło oklejone zielonym papierem. Otworzył je. Były tam kopie notatek, artykułów i jedna prymitywnie wytłoczona płyta patefonowa. Napis na pokrywie pudła głosił: «Przypadek epilepsji prognostycznej I. Friedlandera».
Mock otarł pot z czoła i uprzedził pytanie Anwaldta:
— Jest to lista lekarzy, pielęgniarzy, felczerów, akuszerek i innych sług Hipokratesa pochodzenia żydowskiego. W tych dniach ma się to ukazać.
Anwaldt spojrzał na jedną z końcowych pozycji: Dr Hermann Winkler, Gabitzstrasse 158. — Jest pan w stanie to usunąć?
— Nawet nie będę próbował — Mock odprowadził wzrokiem dwie dziewczyny spacerujące pod czerwonym murem koszar; jego jasną marynarkę zaciemniały pod pachami dwie plamy. — Myśli pan, że będę ryzykował starcie z szefem SS Udo von Woyrschem i z szefem gestapo Erichem Krausem dla jednego konowała, który wygadywał brednie w gazetach?
We wzroku Anwaldta dostrzegł wyraźną ironię: «No, przyznaj, że te brednie trochę pomogły ci w karierze».
IV
Wrocław,
niedziela 8 lipca 1934 roku. Południe
Anwaldt siedział w policyjnym laboratorium, studiował materiały Weinsberga i coraz silniej umacniał się w przekonaniu o istnieniu zjawisk paranormalnych. Pamiętał siostrę Elisabeth z sierocińca. Ta drobna i niepozorna osoba o ujmującym uśmiechu ściągnęła na sierociniec niewyjaśnione, zatrważające zdarzenia. To za jej bytności w zakładzie — nigdy wcześniej ani później — maszerowały w nocy korowody milczących ludzi w piżamach, w ubikacji spadały z hukiem żeliwne pokrywy rezerwuarów, w świetlicy ciemna postać zasiadała do fortepianu, a dzwonek telefonu rozdzwaniał się codziennie o tej samej godzinie. Kiedy siostra Elisabeth odeszła, na własną zresztą prośbę, tajemnicze zdarzenia ustały.
Z notatek Weinsberga alias Winklera wynikało, że Friedlander tym się różnił od siostry Elisabeth, że nie wywoływał zdarzeń i sytuacji, lecz je przewidywał. W stanach po ataku epilepsji wykrzykiwał pięć lub sześć słów, wciąż je powtarzając jak ponury refren.
Doktor Weinsberg zarejestrował 25 takich przypadków, z których 23 zanotował, 2 nagrał na płytę patefonową. Zebrany materiał poddał dokładnej analizie, której wyniki przedstawił w dwudziestym roczniku «Zeitschrift fur Parapsychologie und Metaphysik». Artykuł jego nosił tytuł Prognostyki tanatologiczne Isidora F. Anwaldt miał przed sobą nadbitkę owego artykułu. Pobieżnie przeczytał metodologiczny wstęp i zagłębił się w zasadnicze wywody Weinsberga:
«Ponad wszelką wątpliwość stwierdzono, że wyrazy wykrzykiwane przez pacjenta są pochodzenia starohebrajskiego. Do takiego wniosku doszedł po trzymiesięcznej analizie semitolog berliński prof.
Arnold Schorr. Jego ekspertyza językoznawcza udowadnia to niezbicie. Mamy ją w swoich materiałach i możemy udostępnić zainteresowanym. Każdy komunikat profetyczny chorego dzieli się na dwie części: zaszyfrowane nazwisko i okoliczności śmierci jego posiadacza. Po trzyletnich badaniach udało mi się rozszyfrować 23 z 25 komunikatów. Rozwiązanie dwóch ostatnich jest bardzo trudne, mimo że zostały one nagrane na patefonową płytę. Zrozumiałe przeze mnie komunikaty można podzielić na takie, które okazały się zgodne z rzeczywistością (10) i takie, które dotyczą osób jeszcze żyjących (13).
Podkreślić należy, że większość prognostyków Isidora F. odnosi się do osób nieznanych mu osobiście, co potwierdziła córka pacjenta. Te osoby łączą dwie okoliczności: 1 — wszystkie żyły lub żyją we Wrocławiu; 2 — wszystkie zginęły śmiercią tragiczną.
Condicio sine qua non[5]zrozumienia całego komunikatu jest wyłuskanie i rozszyfrowanie nazwiska w nim zawartego. Jest ono wyrażone dwojako: albo brzmieniem, albo znaczeniem hebrajskiego wyrazu. Hebr. geled „skórka“ rozszyfrowaliśmy na przykład jako Gold (podobne brzmienie, te same spółgłoski gld). Należy jednak zaznaczyć, że nazwisko to pacjent mógłby wyrazić w inny, „znaczeniowy“ sposób. Wszak Gold oznaczające „złoto“ mogło być zaszyfrowane synonimicznie w hebr. zahaw. Jest to właśnie ów drugi sposób, kiedy nazwisko ukryte jest w znaczeniu, a nie w brzmieniu hebrajskiego wyrazu. Widać to na przykład w hebr. hamad — „hełm“, co ewidentnie wskazuje na niemieckie nazwisko Heim, które oznacza nic innego niż „hełm“ właśnie. Nie obeszło się tutaj bez pewnych zniekształceń, np. hebr. sair znaczy „kozioł“ (Bock), a proroctwo dotyczyło zmarłego noszącego nazwisko Beck. Najciekawsze i zarazem najbardziej satysfakcjonujące było rozszyfrowanie hebr. jawal adama — „rzeka“, „pole“ (niem. Fluss, Feld). Wydawało się zatem, że nazwisko należy identyfikować jako Feldfluss lub Flussfeld. Kiedy przeglądałem urzędowy spis zgonów, natknąłem się na nazwisko Rheinfelder. Inne wyrazy potwierdzały okoliczności śmierci: pobicie pasem wojskowym. Słowem, Rhein to „Ren“, „rzeka“. Od Rheinfeld do Rheinfełder droga niedaleka. A oto pełny wykaz proroctw dotyczących osób nieżyjących (spis osób żyjących posiadam w swoich materiałach, lecz nie publikuję go, aby nie wywoływać niepotrzebnych emocji).
Wyrazy hebrajskie | Nazwisko | Szczegóły dot. śmierci w proroctwie | Stan faktyczny |
---|---|---|---|
charon — płomień Boży srefa — zgliszcza geled — skóra | geled = Gold | płomień Boży zgliszcza, synagoga | Abraham Gold, kantor, zginął podczas pożaru synagogi. |
lawan — biały majim — woda pe — usta nefesz — oddech szemesz — słońce | biały = Weiss | woda, usta, oddech, słońce | Reginę Weiss utopiła się na kąpielisku. |
aw — obłok, esz — ogień bina — rozum er — dający świadectwo bazar — rozsypał acanim — kości | bina-er = Wiener | obłok, ogień, rydwan, rozsypał kości | Moritz Wiener zginął w wypadku lotniczym. |
romach — włócznia, szaa — szum gulgolet — czaszka merkaw — wóz hen-ruach — oto tchnienie pasak — rozłupał | hen-ruach = Heinrich | włócznia, czaszka, szum, wóz, rozłupał | Richard Heinrich zginął potrącony przez samochód wiozący rury. Jedna z nich rozłupała mu czaszkę. |
kamma — jak wielki pasak — rozdzielił parasz — koń akew — kopyto chacer — podwórko | kamma pasak = Kempsky | koń, kopyto, podwórko | Heinz Kempsky zmarł kopnięty w głowę przez konia na podwórku. |
ganna — ogród cafir — koziot cira — osa ceninim — żądlą zara — zapylać | kozioł = Bock + Beck | ogród, osy, żądła, zapylać | Friedrich Beck zmarł w swym ogrodzie użądlony przez osę w gardło. |
chebel — pętla safak — wyrzygał chemer — wino afer — hełm galal — odchody | hełm = Hełm | pętla, wyrzygał się, wino, odchody | Reinhard Hełm, alkoholik, powiesił się w ubikacji, którą zanieczyścił wymiocinami. |
isz — mężczyzna or — ogień szelach — pocisk nebel — harfa machol — taniec keli — broń | mężczyzna = Mann | pocisk, harfa, taniec, ogień, broń | Artystka variete Luise Mann została zastrzelona na scenie. |
jawal — rzeka adama — pole mr’ w hi. — biczować barzel — żelazo a/u/-wól | rzeka = Ren = Rhein pole = Feld, zatem Rheinfelder | biczować, żelazo, wól | Fritza Rheinfeldera (byt gruby — stąd ‘wól’) zatłuczono klamrą pasa wojskowego. |
eben — kamień gag — dach si//a — ulica meri — upór kardom — siekiera nas — szybko poleciał | meri kardom = Marquardt | kamień, dach, ulica, szybko poleciał | Hansa Marquardta wypchnięto z okna wieżowca. |