Выбрать главу

– Teraz.

– Nie zapłacimy za jej bilet powrotny.

– Ja zapłacę. Ty zrób swoje.

– Za bardzo mnie naciskasz, Quinn.

– To moja specjalność – powiedział z ironicznym uśmiechem Joe. – Nie martw się, to nie będzie bolało.

Basil nie był taki pewien.

– Szkoda mojego czasu, szefowa nigdy na to nie pójdzie.

– Pójdzie. Powiem jej, że jeśli się nie zgodzi, powiadomię o wszystkim prasę. Będzie miała wybór: albo pozwoli Eve spokojnie pracować nad czaszką, albo będzie musiała się tłumaczyć, dlaczego nic nie robi, żeby wyjaśnić zabójstwo dziewczynki.

– Odpłaci ci za to.

– Zaryzykuję.

Basil wzruszył ramionami. Nie miał wątpliwości, że Quinn nie zawaha się przed niczym, żeby załatwić sprawę po swojej myśli.

– W porządku, zrobię, co chcesz. Z przyjemnością zobaczę, jak dostaniesz po nosie.

– Dobrze. – Quinn podszedł do drzwi. – Wrócę za godzinę.

– Wychodzę na obiad. Przyjdź za dwie godziny. – Drobne zwycięstwo. – Sądzisz, że to córka Duncan, co?

– Nie wiem. Może.

– I chcesz, żeby matka zajmowała się rekonstrukcją czaszki? Ty draniu! A jeśli to naprawdę jest Bonnie Duncan? Jak myślisz, jak to przyjmie jej matka?

W odpowiedzi usłyszał tylko trzask zamykanych drzwi.

Wyspa na Pacyfiku, na południe od Tahiti - Trzy dni później

Przyjeżdża.

Serce Eve waliło mocno i głośno. Była zbyt podekscytowana. Odetchnęła głęboko, obserwując lądowanie helikoptera. Wielki Boże, ktoś by pomyślał, że czeka na anioła Gabriela. A to był tylko Joe.

Tylko? Przyjaciel, towarzysz niedoli, opoka jej życia. Nie widziała go od ponad roku. Nic dziwnego, że była podekscytowana.

Drzwi się otworzyły i Joe wysiadł z helikoptera. Ależ był zmęczony! Na jego twarzy, jak zwykle, nie malowały się żadne emocje, ale Eve dobrze tę twarz znała. Przy okazji tysiąca różnych sytuacji widziała każde spojrzenie i każde zaciśnięcie ust, które wiele jej mówiły. Teraz po obu stronach ust widniały nowe bruzdy.

Tylko oczy pozostały takie same.

I uśmiech, który rozświetlił jego oczy, gdy ją zobaczył…

– Joe…

Eve wtuliła mu się w ramiona. Przy nim czuła się bezpiecznie, pewnie, swojsko. Świat znowu był w porządku.

Przez chwilę trzymał ją w uścisku, a potem odsunął i przelotnie pocałował w czubek nosa.

– Masz piegi. Używałaś kremu z filtrem?

Po dwóch minutach, mimo rocznego rozstania, wszystko wróciło na swoje miejsce. Uśmiechnęła się, poprawiając okulary na nosie.

– Oczywiście, ale tu trudno się nie opalić.

Obrzucił ją uważnym spojrzeniem.

– Wyglądasz w tych szortach jak człowiek żyjący na plaży. – Przechylił lekko głowę. – Jesteś wypoczęta i zrelaksowana?. Nie całkiem, ale bardziej niż ostatnim razem, kiedy cię widziałem. Logan dobrze się tobą opiekuje. Kiwnęła głową.

– Jest dla mnie bardzo dobry.

– I co jeszcze?

– Nie bądź taki wścibski. Nie twój interes.

– To znaczy, że z nim śpisz.

– Tego nie powiedziałam. A nawet jakby, to co? Wzruszył ramionami.

– Nic. Po przejściach związanych z ostatnią rekonstrukcją byłaś w kiepskim stanie. To zupełnie naturalne, że zbliżyłaś się do Logana, milionera, który zabrał cię na swoją prywatną wyspę na Pacyfiku i uchronił przed ciekawością mediów. Sam bym się zdziwił, gdybyś nie wylądowała u niego w łóżku, a jeszcze bardziej, gdyby on na to nie naciskał.

– Nie wylądowałam u nikogo w łóżku. To był wyłącznie mój wybór. – Eve pokiwała głową. – Przestań się czepiać Logana. Zachowujecie się wobec siebie jak dwa buldogi. – Ruszyła do dżipa. – Jest twoim gospodarzem, lepiej więc zachowuj się przyzwoicie.

– Może.

– Joe!

– Spróbuję – powiedział z uśmiechem. Eve odetchnęła z ulgą.

– Widziałeś moją matkę przed wyjazdem?

– Tak, przesyła ci pozdrowienia. Tęskni za tobą. Eve zmarszczyła nos.

– Bez przesady. Jest zajęta Ronem. Mówiła ci, że niedługo zamierzają wziąć ślub?

– Tak. Co o tym sądzisz?

– A co mam sądzić? Bardzo się cieszę. Ron jest miłym facetem, a matka zasługuje na lepsze życie. Dość długo jej się nie układało.

To było łagodne określenie. Matka dorastała w dzielnicach nędzy, cały czas zażywała narkotyki, a kiedy miała piętnaście lat, urodziła Eve, aby egzystowała w tych samych parszywych warunkach.

– Dobrze, że kogoś ma. Zawsze potrzebowała wokół siebie ludzi, a ja byłam zbyt zajęta, żeby się nią opiekować.

– Robiłaś, co mogłaś. Zawsze byłaś dla niej raczej matką niż córką.

– Bardzo długo byłam zbyt zgorzkniała, żeby jej pomóc. Dopiero kiedy urodziła się Bonnie, doszłyśmy do porozumienia. – Kiedy Bonnie przyszła na świat, zmieniła całe życie swej matki i babki. – Teraz matce będzie znacznie lepiej.

– A ty? Masz tylko ją?

Eve ruszyła samochodem.

– Mam swoją pracę. I ciebie, kiedy na mnie nie wrzeszczysz – dodała z uśmiechem.

– Nie wymieniłaś Logana. To dobrze.

– Chciałeś mnie przyłapać? Bardzo lubię Logana.

– Ale nie zawojował cię z kretesem – stwierdził z satysfakcją Joe. – Tak jak się spodziewałem.

– Jeśli nie przestaniesz mówić o Loganie, wysadzę cię z samochodu i będziesz autostopem wracał na Tahiti.

– Miałbym trudności. Tutaj nie przybijają żadne statki.

– Właśnie.

– Dobra, poddaję się. Akurat!

– Jak się ma Dianę?

– Świetnie. – Joe zamilkł. – Ostatnio rzadko ją widuję.

– Życie żony gliniarza jest paskudne. Jakaś skomplikowana sprawa?

– Bardzo. – Joe wyjrzał przez okno. – I tak bym jej nie widywał. Nasz rozwód uprawomocnił się trzy miesiące temu.

– Co takiego? – spytała zszokowana Eve. – Dlaczego mi nie powiedziałeś?

– Nie było o czym mówić. Dianę nigdy się nie przyzwyczaiła do tego, że jest żoną gliniarza. Teraz będzie szczęśliwsza.

– Dlaczego matka nic mi nie powiedziała?

– Prosiłem, żeby cię nie martwiła. Miałaś wypoczywać.

– Tak mi przykro, Joe. – Eve milczała przez chwilę. – Czy to moja wina?

– Jakim cudem?

– Byłeś moim przyjacielem, pomagałeś mi, spędzałeś ze mną dużo czasu. Na litość boską, przeze mnie cię postrzelono. Omal nie zginąłeś. Wiem, że Dianę była na mnie wściekła.

Joe nie zaprzeczył.

– To i tak by nastąpiło, prędzej czy później. Nigdy nie powinienem był się z nią żenić. Popełniłem błąd. Czym się tu zajmujesz? – spytał, zmieniając temat.

Spojrzała na niego zmartwiona. Rozwód z pewnością był bardzo przykry i chciałaby mu pomóc, ale Joe zawsze wykręcał się od mówienia o swym małżeństwie. Może później coś z niego wyciągnie.

– Nie miałam dużo pracy. Głównie rekonstrukcje twarzy i prognozy wiekowe. – Eve skrzywiła się. – Przekonałam się, że większość agencji woli, żeby rzeźbiarz sądowy przebywał na tym samym kontynencie. Jestem tu mało uchwytna. Prawdę mówiąc, z braku zajęcia zaczęłam rzeźbić.

– Zadowolona?

– W pewnym sensie.

– W jakim?

– Jest w tym coś… dziwnego.

– Większość ludzi powiedziałaby, że raczej w rekonstruowaniu czaszek jest coś dziwnego. Co mówi Logan?

– Logan uważa, że prawdziwa rzeźba jest dla mnie zdrowa.

– Ty też tak sądzisz?

– Nie, czegoś mi brakuje.

– Celu.

To, że Joe zrozumiał, wcale jej nie zdziwiło. On zawsze wszystko rozumiał.

– Chodzi mi o tych zaginionych. Mogłabym robić dla nich coś więcej. Logan mówi, że muszę nabrać dystansu. Uważa, że dla mnie to jest najgorsza praca, jaką można sobie wyobrazić, i że powinnam z niej jak najszybciej zrezygnować.