Выбрать главу

Wzruszył ramionami.

– Niech będzie. Dziś wieczorem będziemy razem z Juanem patrolować teren. Niech się pani nie martwi.

– Dziękuję.

Nie martwi? Don był tak blisko, że mógł wrzucić jej okaleczoną lalkę prawie pod sam dom. Booker nie ruszył się z miejsca.

– Do widzenia, Herb.

Weszła do pokoju i po chwili usłyszała trzask zamykanych drzwi wejściowych.

Usiadła na kanapie, wyjęła telefon i położyła go przed sobą na stoliku.

I czekała na telefon od niego.

Zadzwonił prawie o północy.

– To tylko przypomnienie – powiedział Don.

– Co się stało? Znudziło ci się przysyłanie mi kości? Na chwilę zapadła cisza pełna zdumienia.

– Jesteś zła.

– Jak wszyscy diabli.

– Co za interesujący rozwój wypadków!

– Myślałeś, że będę siedziała po ciemku i trzęsła się ze strachu, ty głupi skurwysynu?

– Specjalnie się nad tym nie zastanawiałem. Jak już mówiłem, chciałem ci tylko przypomnieć, co jest w twoim życiu ważne. Wydaje mi się, że powoli zapominasz.

– Ważne? Ty?

– Tak. W tej chwili nikt nie jest dla ciebie ważniejszy ode mnie.

– Odpieprz się – powiedziała i się wyłączyła.

Telefon zadzwonił powtórnie pięć minut później. Nie odebrała.

W ciągu następnej godziny dzwonił jeszcze cztery razy. Nie odebrała ani razu.

Joe wrócił do domu po drugiej w nocy. Wciąż siedziała na kanapie, trzymając lalkę, kiedy wszedł do pokoju. Spojrzał najpierw na lalkę, a potem na Eve.

– Cholera! Co się stało?

– Don wrzucił to przez bramę. Herb nic ci nie mówił? Joe potrząsnął głową.

– Zastanawiałem się, czemu obaj byli przy bramie, kiedy przyjechałem. Dzwonił?

– Tak.

– Bardzo źle? – Ukląkł przed nią.

– Zawsze jest źle. – Głos jej drżał. – Ten drań zawsze coś wymyśli. Doszedł do wniosku, że zwracam na niego za mało uwagi. Chciał mi przypomnieć, iż wciąż tu jest.

– Raczej trudno byłoby ci o nim zapomnieć – powiedział, delikatnie odgarniając jej włosy z twarzy.

– To mu nie wystarcza. Chce zdominować moje życie. Chce stać się moim życiem. – Spojrzała na lalkę. – Wrzucił to świństwo, żeby mi przypomnieć o Bonnie i Jane, i wszystkich tych…

– Ciii.

– Nie uciszaj mnie. Co ty sobie wyobrażasz? – Eve zerwała się na nogi. – Traktujesz mnie jak ofiarę, jaką chce ze mnie zrobić Don. Nie będę ofiarą. On nie będzie kierował moim życiem.

– Hej, spokojnie! – Joe wstał. – To nie ja jestem twoim wrogiem, Eve.

– Wiem. – Zrobiła krok naprzód i położyła głowę na jego ramieniu. – Przytul mnie.

Objął ją lekko.

– Nie tak, do diabła. – Mocniej do niego przywarła. – Przytul mnie.

– Czy obojgu chodzi nam o to samo? – spytał, nieruchomiejąc – Nie będę o nim myślała. Nie będę myślała o śmierci. Tego on właśnie chce. A ja chcę żyć.

– Czy utożsamiasz seks z życiem?

– Czyż to nie jest to samo? Jeśli nie, to nie wiem, o co ten cały wrzask.

– Seks może być znaczącą częścią życia.

– Nie pozwolę, aby mi to zrobił. Nie będę siedziała i czekała, aż tu przyjdzie albo będzie mi dyktował przez telefon, co mam robić. Zrobię to, co sama zechcę, do jasnej cholery!

– Twoja czuła deklaracja jest zachwycająca.

– Myślisz, że nie wiem, iż to nie jest niesprawiedliwe wobec ciebie? Ale chcesz tego. Sam mówiłeś. Zmieniłeś zdanie?

– Nie, ale nie całkiem o to mi chodziło.

– Mnie też nie. Nie pozwolę jednak, aby on…

Co ona najlepszego robiła? To przecież był Joe. Gdzie się podziały jej wszystkie dobre intencje? Nagle poczuła łzy spływające po policzkach.

– Przepraszam. Dajmy spokój. Nie wiem, co mi przy szło do głowy. Nie, to nie miało nic wspólnego z myśleniem. Kierowałam się wyłącznie odczuciami. Wybacz. Chyba zwariowałam. To wszystko przez niego…

Zadzwonił jej telefon.

– Nie odbieraj. To on. Wcześniej odłożyłam słuchawkę i teraz wciąż dzwoni.

– Wyłącz telefon.

– To pomyśli, że wygrał.

– Jesteś pewna, że to on?

– To Don. Zdenerwowałam go przedtem. Nie zachowywałam się tak, jak chciał. – Wzięła dzwoniący telefon i włożyła go do torebki. – Spodziewał się, że ta lalka wywrze większe wrażenie. – Podała zabawkę Joemu. – Lepiej oddaj ją Spiro, może znajdzie jakieś ślady.

– Dobrze. – Przyjrzał się Eve zmrużonymi oczyma. – Już lepiej?

– Poza tym, że chwilowo straciłam rozum, czuję się świetnie – odparła cierpko i odwróciła się na pięcie. – Idę do łóżka. Zobaczymy się rano.

– Dobrze.

Nim wzięła prysznic i położyła się do łóżka, telefon przestał dzwonić. Może wreszcie zrezygnował. Dzięki Bogu nie miał pojęcia o nieszczęściu, jakiego o mało co nie spowodował. Nie, to była jej wina. Musiała przyjąć odpowiedzialność za własne działania. Usprawiedliwiały ją jedynie gniew i frustracja.

Wyciągnęła rękę i zgasiła światło.

– Dlaczego to zrobiłaś? Chciałem cię widzieć.

Joe stał w drzwiach – ciemna postać oświetlona lampą z przedpokoju. Ciemna, choć wyraźnie naga postać.

– Nie – szepnęła.

– Za późno. – Podszedł bliżej. – Zostałem zaproszony.

– Powiedziałam ci, że to był błąd. Powiedziałam, że mi bardzo przykro.

– Mnie nie. Zaskoczyłaś mnie i zraniłaś moją godność. Kiedy jednak się nad tym wszystkim zastanowiłem, zdałem sobie sprawę, iż nie mogę przegapić okazji.

– Nie chciałam zranić twojej godności – odrzekła niepewnie. – Wcale nie chcę cię ranić, Joe. Dlatego właśnie nie możemy tego robić.

– Przecież chcesz.

– Nie.

– Być może Don cię sprowokował, ale musiałaś już o tym myśleć albo nie przyszłoby ci w ogóle do głowy.

– Oczywiście, że o tym myślałam. Dzięki tobie. Jestem tylko człowiekiem, do cholery.

– A ja zamierzam to wykorzystać. To nasza noc objawień. Powiedziałaś, że chcesz żyć. Po raz pierwszy to od ciebie usłyszałem. – Podniósł koc. – Posuń się. Chcę się położyć.

Jego nagie udo dotknęło jej nogi.

Eve przesunęła się.

– To błąd, Joe.

Ręką przykrył jej pierś.

– Nie.

Nie mogła oddychać.

– Proszę cię.

Jego dłoń znalazła się między jej udami.

– Czy wiesz, że jeszcze nigdy cię nie pocałowałem? Wygięła się do góry pod dotknięciem jego palca.

– Teraz mnie nie całujesz.

– Powoli, dojdę i do tego. Dojdę do wszyst… Boże, jesteś gotowa. Myślałem, że będę musiał…

Zadzwonił telefon. Joe zaklął pod nosem.

– Wyłącz go – szepnęła.

Zaczął wstawać z łóżka i zatrzymał się.

– Nie. – Wrócił do niej. – Obiecuję, że niedługo przestaniesz go słyszeć.

Krzyknęła, gdy w nią wszedł. Telefon dzwonił.

Poruszał się szybko i zdecydowanie. Telefon…

Uniósł ją do góry, przyciskając do siebie i zagłębiając się coraz bardziej, coraz szybciej. Czy telefon wciąż dzwonił? Nie słyszała nic oprócz bicia jego serca.

– Dlaczego nie wyłączyłeś telefonu? – spytała rozespanym głosem.

– Jak myślisz? – Pocałował jej pierś. – Byłem zajęty. Może szkoda mi było czasu.

– Powiedz mi.

– Z pychy. Chciałem być dla ciebie ważniejszy niż Don. Chciałem go pobić. – Pocałował ją w nos. – Zraniłaś trochę moje uczucia.

– Widocznie za mało.

– Tak łatwo nie da się mnie powstrzymać. Don nie ma szans.

– Ma.

– Nie wygrał, prawda. To znaczy, że się nie liczy.