– Wiem. Schodząc na dół… Idiotyzm… Głupota… – Pękły wszelkie zapory i łzy spływały jej strumieniami po policzkach. – Charlie już nie żył. Po co się tam pchałeś?
– Nie wiedziałem, że nie żyje.
– Mogłeś zginąć.
– Ale nie zginąłem.
– Cudem.
– Przestań płakać.
– Nie mam zamiaru.
– Jesteś bardzo nierozsądna.
– Odpieprz się.
Eve podeszła do okna i wbiła wzrok w ciemność.
– Eve!
Czuła na sobie jego spojrzenie.
– Idź stąd.
– Powiesz mi, dlaczego jesteś na mnie taka zła? Milczała.
– Powiedz mi – poprosił.
Nagle rzuciła się na niego, piorunując go wzrokiem.
– O tak, jesteś zbyt sprytny, aby umrzeć, co? Pożyjesz jeszcze z pięćdziesiąt lat, prawda? Nie muszę się niczego obawiać. Tak mówiłeś?
Joe stał nieruchomo i milczał przez chwilę.
– Cholera! – wykrztusił wreszcie.
– Mogłeś dzisiaj umrzeć. Nie miałeś prawa. Skomplikowałeś mi życie, wpakowałeś mi się do łóżka i sprawiłeś, że zaczęłam odczuwać to, czego nie chciałam już nigdy więcej w życiu czuć. – Mówiła coraz szybciej. – Najpierw mówisz, że będziesz przy mnie przez następne pięćdziesiąt lat, a potem szukasz… Nie dotykaj mnie. – Odsunęła się. – Charlie Cather i Billy Sung zginęli dziś w nocy, a ja prawie o nich nie myślałam. Nie obchodziło mnie to zdjęcie. Nie obchodził mnie Don. Czy wiesz, jak się przez to czuję?
– Wiem, jak ja się czuję.
– I co, jesteś z siebie dumny? Okłamałeś mnie. Kłamałeś na temat…
Objął ją, przytulając jej twarz do ramienia.
– Uspokój się. To się już skończyło.
– Nie skończyło się. Trwa i będzie trwało. Dlatego że ty się nigdy nie zmienisz. Będziesz wciąż się zachowywał głupio i nieodpowiedzialnie, ponieważ twoje ego mówi ci, że nigdy nie umrzesz, nawet jeśli… – Eve trzęsła się cała. – Nie mogę tego znieść.
– Ja też nie. Wywracasz mnie na lewą stronę.
– Nie powinieneś tam iść. Nie powinieneś.
Wziął ją na ręce i zaniósł na kanapę.
– Ciii, już dobrze. Zrobię wszystko, czego zażądasz, pod warunkiem, że przestaniesz się trząść. – Posadził ją sobie na kolanach. – Myślałem, że jestem przygotowany na wszystko, ale się myliłem. Zaskoczyłaś mnie. Zawsze liczyła się dla ciebie tylko Bonnie. Nie przyszło mi do głowy…
– Bo nie widzisz dalej niż czubek własnego nosa.
Joe milczał przez chwilę.
– Chcesz powiedzieć, że mnie kochasz?
– Niczego takiego nie powiedziałam, draniu.
– Trudno tak dokładnie ocenić z powodu licznych inwektyw, wydaje mi się jednak, że to masz na myśli. To mnie… pociesza.
– Mnie nie.
– Wiem. Ciebie przeraża. – Trzymał ją w ramionach i kołysał. – Obiecuję, że jeśli przestaniesz się trząść, postaram się żyć wiecznie.
Nikt nie żyje wiecznie. Przy uchu słyszała silne i jednostajne bicie jego serca, ale tak mało brakowało, aby to serce przestało bić na zawsze.
– Idiota.
– Cicho.
– Wiem, że na pewno znów zrobisz coś takiego. Przecież jesteś policjantem.
Joe milczał. Eve też zamilkła. Siedziała i słuchała bicia jego serca. Swego kochanka. Najlepszego przyjaciela. Sensu jej życia. Powoli przestała się trząść. Delikatnie dotknął wargami jej skroni.
– Czy pewnego dnia powiesz, że mnie kochasz?
– Chyba nie. – Mocniej objęła go ramionami. – Nie zasługujesz na to.
– To prawda. – Znów zamilkł. – Nie będę ryzykował, kiedy nie będzie to konieczne, Eve. Nigdy w życiu nie chciałem tak bardzo żyć jak teraz. Dobrze?
– Musi być dobrze, prawda? Muszę to zaakceptować. Takie jest życie.
– Tak, takie jest życie. Witaj z powrotem. – Odgarnął jej włosy z twarzy. – Jesteś potargana i brudna. Pobrudziłem cię olejem.
– Zmyje się.
Jednakże tego, co zdarzyło się w nocy, nie da się usunąć. Padły wszystkie jej bariery ochronne i została zmuszona do uświadomienia sobie prawdziwych uczuć, jakie żywiła wobec Joego. Ale były one zbyt intensywne, prawie nie do zniesienia. Odepchnęła go i powoli wstała.
– Musimy jechać do laboratorium profesora Dunkeila. Pójdę do łazienki tu, na dole, a ty idź na górę, aby się umyć i przebrać. To ubranie jest do wyrzucenia.
– Już idę.
Spoglądała za nim, nie chcąc spuścić go z oczu. Weź się w garść – napomniała samą siebie. Są w życiu jeszcze inne zmartwienia oprócz Joego Quinna. Dziś zginęło dwóch ludzi. Przypuszczalnie zamordowanych przez Dona. Podchodził coraz bliżej.
Ale i Eve była coraz bliżej rozwiązania zagadki jego tożsamości.
Jeszcze nas nie pokonałeś, Donie. Znajdę sposób, aby poznać twoją twarz.
Rozdział siedemnasty
Eve i Joe czekali naprzeciwko laboratorium na Blue Mountain Drive, kiedy nadjechał Spiro.
– Profesor Dunkeil czeka na nas. Zdenerwował się śmiercią Sunga. – Spiro przyjrzał się Eve. – Lepiej wyglądasz.
– Dziękuję. Dodzwoniłeś się do pani Cather?
– Tak. – Zacisnął usta. – Długo z nią nie rozmawiałem. Załamała się. To jeszcze prawie dziecko.
– Zauważyłam, że byłeś dość zaprzyjaźniony z Charliem.
– Mogłem się z nim bardziej zaprzyjaźnić, ale chciałem, żeby był twardy. – Potrząsnął głową. – Złapanie Dona staje się dla mnie bardzo osobistą sprawą.
– Witaj w klubie – powiedziała Eve, przechodząc przez ulicę.
Napięcie wzrosło jeszcze, gdy Joe zadzwonił do drzwi laboratorium.
Niech się nie okaże, że ci młodzi ludzie zginęli bezsensownie – pomyślała. Niech Don tym razem nie wygra.
Postać Kevina Baldridge’a nadal była zamazana. Na ekranie komputera wyglądał niemal jak duch, jak trup zawieszony w chmurze światła.
Ale twarz była dostatecznie wyraźna. Eve przestała oddychać.
– Eve?
– Powiedz, że zwariowałam, Joe.
Joe spojrzał na ekran komputera i zaklął cicho. Spiro głośno wypuścił powietrze.
– Grunard.
Mężczyzna był młodszy i szczuplejszy, ale nadal miał ten sam czarujący, lekko bezczelny uśmiech.
Eve opadła na krzesło, kompletnie oszołomiona.
– Nie – zaprotestowała głośno.
– Wiek się zgadza. Od samego początku był blisko ciebie – powiedział powoli Spiro.
Tak blisko.
– Ten strażnik w domu opieki społecznej… – Eve zadrżała. – Poprosiłam, aby odwrócił jego uwagę, jeśli się na niego natknie.
– Grunard myśli, że jest bezpieczny – rzekł Joe do Spiro. – Aresztuj go, nim się zorientuje, co robiliśmy w nocy.
– Być może już wie. – Spiro wyciągnął telefon i wystukał numer. – W ostatnich dniach nawiązał dobre stosunki z miejscowymi policjantami.
Eve rozmyślała o charakterystyce psychologicznej profilu masowego mordercy, o którym Spiro opowiadał jej w chacie Joego.
„Zazwyczaj znają procedury policyjne, a nawet mogą być związani z policją”.
Joe mówił, że Grunard często chodził do baru w Atlancie, gdzie lubili przesiadywać policjanci.
Reporter mógł podróżować z miejsca na miejsce, nie budząc podejrzeń. Miał kontakty i znajomości, które umożliwiały mu poznanie faktów nieznanych opinii publicznej.
Mark opóźnił pojechanie po Jane do domu opieki społecznej do jedenastej, co dało mu czas, żeby się tam udać, zabić strażnika, a potem pojechać jeszcze w zaułek, gdzie przebywał Mike. Wtedy, przed laty, nie miał z pewnością żadnych trudności z dotarciem do Frasera.
– W jego pokoju hotelowym nikt nie odbiera telefonu. – Spiro wystukał inny numer. – Poślę tam kogoś.
Grunard. Don.