Выбрать главу

– To się stało tak szybko…

Po raz pierwszy Helge postawił się swojej matce.

– Nigdy się nie przejmowałaś ani moim rodzeństwem, ani ich dziećmi.

– Ależ robiłam to! Tylko że powinni rozumieć, że musiałam się zajmować tobą, bo byłeś sam i w ogóle.

– A czy to czasem nie twoja wina, że on był sam? – zapytał Ram cicho.

Frida bez słowa wymaszerowała z pokoju.

Helge był bardzo zdenerwowany, przepraszającym wzrokiem patrzył na Rama, który myślał: Może ona nie jest wiedźmą, ale to na pewno straszna jędza. Prawdziwa Baba-Jaga!

Dzięki Orianie Helge poznał pewną samotną panią imieniem Paula. Była to ta sama Paula, która niegdyś w zewnętrznym świecie wyobrażała sobie, że jest prawdziwą czarownicą, i która została zabrana do Królestwa Światła razem z Orianą. Ta ostatnia dawno już wybaczyła Pauli, że kiedyś pożyczyła sobie jej bardziej egzotyczne imię, Oriana, i przez to o mało nie spowodowała śmierci pięknej Włoszki. Obie panie spotykały się od czasu do czasu, chociaż nie miały zbyt wiele wspólnych zainteresowań. Pauli nie dopisywało szczęście, jeśli chodzi o przyjaźnie, była trochę osamotniona i żyła na uboczu. Ale oczywiście, czuła się znakomicie w swoim nowym kraju. Za nic nie zamieniłaby tego na życie w zewnętrznym świecie!

Choć to może dziwne, Paula uznała, że długonogi Helge z potężnym podbródkiem jest niezmiernie przystojnym mężczyzną. Helge też lubił nieco pulchne kształty Pauli. Rozmawiało im się razem znakomicie i jakoś tak się składało, że w ostatnich czasach zaczęli bardzo często „przypadkowo na siebie wpadać”, kiedy ona na przykład szła do pracy albo on wracał od swoich jeleni olbrzymich. Coś by się może rozwinęło między tymi dwiema samotnymi duszami, gdyby mieli do tego prawo. Ale wszechobecna Frida zobaczyła ich wkrótce, jak zupełnie niewinnie rozmawiają na rynku w Sadze. Po tym rozpętało się prawdziwe piekło.

Frida zastawiła na Helgego przemyślną pułapkę, zainstalowała mianowicie dzwonek, który dzwonił w jej mieszkaniu za każdym razem, gdy syn wychodził z domu. Dowiedziała się też dokładnie, kim jest Paula, i nie ustawała w krytyce. „Jakie okropne ubrania nosi ta straszna kobieta! To naprawdę nie wypada, ubierać się w takie jaskrawe kolory, kiedy się ma tyle lat co ona. Ona jest zdecydowanie dla ciebie za stara”. I dalej: „Czy ona się wybiera na karnawał? Mogę cię zapewnić, że farbuje włosy! Czy ty nie widzisz, że to rozpustnica? A jakie ma wielkie, paskudne stopy”.

Dzień i noc musiał Helge słuchać takich szyderczych uwag. Ale to nie koniec. Frida wybrała się do miejsca pracy Pauli i narobiła tam plotek. W końcu troskliwa mamusia postanowiła zaatakować bezpośrednio. I zrobiłaby to na pewno, gdyby ktoś inny jej nie uprzedził.

Uwagę na Helgego zwróciła Griselda. Ona też uważała, że jest szaleńczo przystojny,

Helge był nowym mieszkańcem Królestwa Światła, pojęcia nie miał o strasznej wiedźmie. Uznała więc, że może mu się ukazać jako kobieta, czas naglił, ziemia zaczynała jej się palić pod stopami, nie chciała czekać, aż będzie mogła usunąć z drogi wszystkie kłopotliwe konkurentki.

Odkryła, rzecz jasna, istnienie Pauli. To wprawdzie był jakiś problem, ale zupełnie niewielki, tę dziewczynę będzie można unicestwić jednym ciosem.

Griselda nie zdawała sobie jednak sprawy z tego, że ma dużo bardziej kłopotliwą „rywalkę”. Nic nie wiedziała o Fridzie, matce Helgego, ulepionej niemal z tej samej gliny co i ona.

Zanosiło się na walkę taką, że pierze się posypie!

Griselda nie wiedziała też, że do ataku szykuje się Sol ukryta za kulisami.

Gdy wkroczy, wtedy nie tylko pierze poleci. To będzie walka na śmierć i życie, niech no tylko się ta okropna Griselda gdzieś pojawi. Sol ostrzyła swoje noże, miała szczerą nadzieję, że będzie mogła stanąć twarzą w twarz z tamtą kobietą.

Teraz, kiedy Sol otrzymała od szlachetnych kamieni potwierdzenie, że jest tyle samo warta, co inni ludzie, gotowa była na najbardziej nawet szalone czyny.

Rozprawi się ze wszystkimi. Ze wszystkimi, którzy grożą jej przyjaciołom i krewnym. W takiej sytuacji nie zrezygnuje z żadnej metody. Jej zdaniem cel uświęca środki. Dlaczego miałaby się ograniczać i zachowywać jak grzeczna dziewczynka w starciu z takim potworem jak Griselda?

Albo jak ta, która zagraża przyjaciółce Sol, księżnej? Czyż człowiek nie może stosować nieco mniej szlachetnych metod, jeśli ma powstrzymać kroczące po trupach baby?

Sol była pewna, że kamienie akceptują jej metody.

10

Ellen i Nataniel wyjechali do Nowej Atlantydy, zabierając ze sobą dziewczynki, Siskę i Sassę.

No, Siska nie była już taką małą dziewczynką, miała blisko osiemnaście lat, a w ciągu ostatnich tygodni wyraźnie dojrzała.

Tsi-Tsungga patrzył za odlatującą gondolą i jego ufne serce krwawiło z tęsknoty.

– Wróć jak najszybciej, księżniczko – szeptał ku niebu. – Wróć, bo moja dusza cię potrzebuje. Moje ciało również, ale o tym wiesz tylko ty. Zrobię wszystko, co można, dla naszych jeleni, będę je karmił i w ogóle, ale one też będą za tobą tęsknić, moja kochana.

Wiedział jednak, że Siska pozostanie tam jakiś czas. Zaprosił ich sam Książę Słońca, mieli dokładnie poznać zreformowane państwo.

Życie Tsi-Tsunggi stało się zupełnie inne od czasu, gdy rozpoczęły się te potajemne spotkania z Siską.

Kiedy ona przebywała w spokojnej Nowej Atlantydzie, nad Królestwem Światła pojawiła się złowieszcza chmura. Chmura ta nosiła imię Griselda.

Zaczęło się od tego, że w hotelu zauważono nieobecność Alego. Trochę trwało, zanim stwierdzono, że go nie ma, bo nie był przecież najważniejszą śrubką w hotelowej maszynerii, w końcu jednak koledzy zaczęli sprawdzać, co się z nim stało.

Znaleźli go wkrótce w jednym z głębokich pojemników na śmieci po drugiej stronie ulicy, przy której mieszkał. Stalowy drut wrzynał się głęboko w szyję nieszczęśnika.

Wezwano Rama. Bardzo mu się nie podobało to, co zobaczył, od dawna bowiem w mieście nieprzystosowanych panował spokój.

Po dokładniejszym przeszukaniu okolicy znaleziono jeszcze jedne zwłoki mężczyzny, ukryte pod chrustem i gałęziami. Mężczyzna był nagi, a jego twarz tak zmasakrowana kamieniem, że w żadnym razie nie można było zmarłego zidentyfikować. Widok był tak potworny, że patrzących ogarnęły mdłości.

– Spróbujcie sprawdzić, kim był ten człowiek – rzekł Ram krótko swoim najbliższym współpracownikom. – Dowiedzcie się, czy ostatnio ktoś w mieście nie zaginął. Co tam w mieście, w całym Królestwie. Ale zaczynajcie stąd!

Podszedł do niego jeden ze Strażników.

– Mamy wiadomości z laboratorium na temat pierwszych znalezionych zwłok, to znaczy Alego.

– Tak?

– Pod stalowym drutem na szyi znaleźli długie włosy. Rudoblond.

Ram głęboko wciągnął powietrze.

– Czy stwierdzono, czyje to włosy?

– Tak, od dawna mają ją w rejestrach.

– Nie mów, kto to – rzekł Ram ponuro. – Sam zgadnę. Czy to Griselda?

– Właśnie!

– No tak, to znaczy, że się spóźniliśmy! Nie udało nam się odnaleźć jej „woreczka”. Uprzedziła nas.

– Chyba nie ona. Myślę, że woreczek znalazł Ali. Albo ten nieznajomy mężczyzna.

– Bardzo prawdopodobne. W takim razie znowu mamy problem. Griselda znajduje się na wolności. Poproście Sol, żeby przyszła do mojego biura. Wy przejmujecie dochodzenie tutaj, a ja opracuję z Sol plany działania.

– Nie – rzekła Sol. – My, duchy, nie możemy jej znaleźć za pomocą magii. Żadnych jej śladów w ten sposób nie odkryjemy. Jest na to zbyt przebiegła, to naprawdę doświadczona wiedźma. Ale czy nie moglibyście jej znowu sfotografować?