Выбрать главу

Ze źle ukrywanym zadowoleniem Sol patrzyła, jak oczy Lenore się rozszerzają, a szczęka opada, kiedy tamta uświadomiła sobie, co powiedziała. Piękna Galatea zaczęła się w popłochu rozglądać dookoła, wszędzie napotykała zaszokowane spojrzenia i nienawidziła ich. Na jej twarzy pojawiły się krwistoczerwone rumieńce.

Ale Talornina za sobą nie widziała. Talornina, swego najbardziej oddanego wielbiciela i najpewniejsze wsparcie.

Nie widziała, że ten wysoki Obcy, który kochał jej matkę, odwrócił się i z nieprzeniknioną twarzą wyszedł z pokoju. Cicho, bez słowa. Ale i tak dość jej było patrzenia na tych wszystkich gapiących się na nią ludzi, z lękiem, ale i ze złośliwą radością w oczach.

O wstydzie! Jakie to gorzkie i trudne do zniesienia!

Równocześnie Erling także ocknął się z odrętwienia i z jękiem zgrozy wypadł z biura.

Bardzo dobrze, pomyślała Sol.

Lenore zasłoniła twarz rękami i wybiegła do pokoju dla wyższych urzędników. Pospiesznie zebrała swoje rzeczy i wściekła opuściła ratusz.

Tego upokorzenia nie da się porównać z niczym. Jest gorsze niż to, co musiała przeżywać, kiedy jej jedyna miłość, Hannagar, pokazał straszną stronę swojej natury i wolał od niej prostą Elję. Gorsze niż tamten dzień, kiedy Ram jasno i wyraźnie zakomunikował jej, że jedyną miłością jego życia jest Indra. Choć Ram, oczywiście, kłamał.

To jest najgorsze ze wszystkiego, bo wystawiła się na pośmiewisko gromady prostaków, którzy nie są godni nawet lizać jej butów. Ujawniła też swoją prawdziwą naturę przed Erlingiem, ale to akurat nie ma wielkiego znaczenia,

Nie do zniesienia jest przede wszystkim to, że naprawdę tak myśli, każde słowo, które wypowiedziała wobec tej hołoty, jest prawdą. Na szczęście wciąż jeszcze ma jednego wiernego wielbiciela, Talornina.

Chociaż… Lenore postanowiła, że zmusi swego niewolnika Rama, by zorganizował jej wyjazd do zewnętrznego świata. Tutaj zostać nie może.

Erling gnał jak w gorączce do domu. Wstąpił do ekskluzywnego sklepu i uczynił to, co zawsze robili mężowie z nieczystym sumieniem. Bliski amoku nakupił kwiatów i mnóstwo kosztownych drobiazgów dla Theresy.

Co ja zrobiłem? Gdzie ja miałem głowę? myślał zdesperowany. Życie dało mi najwspanialszą kobietę świata, mądrą, szlachetną, wierną towarzyszkę, której każdy by mi pozazdrościł. A ja tymczasem chodzę i gapię się jak głupi na jakąś bezmyślną lalkę, która kocha wyłącznie siebie! Och, Theresa usłyszy dziś wieczorem, jak bardzo ją szanuję i podziwiam!

Nie, to niedokładnie tak. Powiem jej, jak ją kocham! Bo przecież tak właśnie jest. Zostałem jedynie zaślepiony, szczęściem tylko na krótką chwilę. O, Erling, ty idioto, coś ty zrobił?

Ale ja to wszystko naprawię, wszystko ci wynagrodzę. Udowodnię ci, że jestem ciebie wart, ja…

Wszedł do domu.

– Thereso, najdroższa moja! – zawołał.

Kiedy po raz ostatni zwracał się do niej w ten sposób? O, hańbo i wstydzie, jak okropnie się zachowywał.

Ale na jego wołania nikt nie odpowiadał, dom zdawał się pusty.

– Theresa?

Żadnej odpowiedzi

Zobaczył, że na jego biurku leży list.

Zaczął go czytać z narastającym przerażeniem.

Najdroższy!

Kiedy znajdziesz ten list, ja będę już na zewnątrz, w naszym starym świecie. Zanim umrę, chciałabym jeszcze raz zobaczyć Theresenhof.

Nie wrócę już stamtąd, mój ukochany towarzyszu tak długiego życia. Chcę umrzeć w domu. A Tobie życzę szczęścia w nowej miłości. Pragnę, żeby ta kobieta była dla Ciebie dobra, bo obawiam się, że będzie chciała Cię tylko wykorzystać. Wierzę jednak, że wszystko ułoży się jak najlepiej, i dziękuję Ci za nasze wspólne lata, najpiękniejsze, jakie los mi dał.

Heinrich Reuss von Gera również tęskni do naszego dawnego świata. I on także pragnie śmierci. Będę więc miała towarzystwo. Natomiast mała Berengaria i Armas a także Strażnik Tell wrócą do domu. Jeśli będę mogła, to przyślę Ci parę drobiazgów z naszego kochanego Theresenhof.

Żegnaj, moja jedyna miłości! Dbaj o nasze potomstwo, Rafaela i jego żonę, Amalie, i o ich córkę, Berengarię, o Danielle i jej męża, Leonarda, oraz o ich córkę Elenę, naszą wnuczkę. Postaraj się, by dostała swego Jaskariego! Spójrz też czasem łaskawym okiem na moją córkę Tiril i jej liczną rodzinę. Będzie mi ich wszystkich bardzo brakowało, wiem jednak, że w Twoim życiu nie ma już dla mnie miejsca.

Życzę Ci szczęścia we wszystkim.

Twoja oddana małżonka

Theresa

– Nie! – wrzasnął Erling tak, że pusty dom odpowiedział echem. – Nie! Nie! Thereso, dlaczego nic mi nie powiedziałaś? To przecież ciebie kocham, tylko ciebie! Mój Boże, a teraz już na wszystko za późno!

Płakał, biegając po pokojach w jakiejś szalonej nadziei, że ją znajdzie, że może jeszcze nie odjechała. Wybiegł na dwór, miotał się bez ładu i składu, szukając jakichś śladów, ale wszystko na próżno.

To, co znalazł, było takie dziwne, że chyba nie mogło mieć z Theresą nic wspólnego. Wszedł do zagajnika na tyłach ich domu i wyczuł tam jakiś obrzydliwy smród, już nie dławiący, ale wciąż trudny do zniesienia. Piękny trawnik i sad owocowy sąsiadujące z zagajnikiem zniknęły, w ich miejscu znajdowała się wielka dziura. Erling nie miał pojęcia, co o tym sądzić. Theresy jednak nie było. On sam zniszczył życie i jej, i swoje. Z powodu jakiegoś głupiego, bezsensownego zauroczenia.

Nigdy sobie tego nie wybaczy.

15

Nareszcie Sol przyszła do biura Rama. Szef Strażników był bardzo wzburzony.

– Coś ty właściwie zrobiła z Lenore? – zapytał, patrząc surowo w oczy niezwykle zadowolonej czarownicy z Ludzi Lodu. Ciemne włosy stanowiły piękną oprawę jej łobuzerskiej twarzy o ładnych rysach, ale strój niespecjalnie pasował do epoki: długa suknia z bardzo dopasowaną talią i głębokim wycięciem pod szyją. Musiała się naprawdę setnie ubawić, więc Ram przemawiał niezwykle poważnie. – Cały ratusz aż się trzęsie od plotek.

– Prawdę mówiąc, nie zrobiłam nic – odparła Sol niewinnie. – Pozwoliłam jej tylko głośno myśleć i to wystarczyło, żeby się kompletnie zblamowała.

– No właśnie, i to do jakiego stopnia! A cóż takiego mówiły jej myśli?

Sol śmiała się zadowolona.

– Wyszło na jaw mnóstwo ponurych spraw. Między innymi mówiła o tobie.

– O mnie? – Ram zdawał się być niemile dotknięty.

– Owszem, twierdziła, że mogłaby cię mieć, gdyby tylko kiwnęła małym palcem.

– Ciekawe, dlaczego jeszcze tego nie zrobiła? – burknął ze złością.

– Ale to samo powiedziała o Talorninie – oznajmiła Sol triumfalnie. – Że może go mieć, kiedy zechce. I on przy tym był.

Ram starał się zachować powagę, ale kąciki ust zaczęły mu drgać.

– I co on na to?

– Nic. Po prostu wyszedł.

Tym razem Ram musiał się odwrócić. Kiedy znowu mógł patrzeć na Sol spokojnie, powiedział z udawaną surowością:

– Dość już na temat Lenore. Teraz ważna jest Griselda.

– Oczywiście. Mam nawet pomysł, jak zmusić ją do współpracy.

Ram poprosił Sol, by usiadła, i sam też zajął miejsce przy biurku.

– Opowiadaj!

Zanim jednak zdążyła się odezwać, w domofonie dał się słyszeć głos:

– Lenore do szefa Strażników.

Ram i Sol popatrzyli po sobie, Sol skinęła głową i zniknęła. Ram poczuł jeszcze dotyk jej ręki na ramieniu i usłyszał uspokajające słowa: „Oboje na pewno damy sobie z nią radę”.

Jakie to praktyczne, pomyślał Ram. Móc znikać w ten sposób na każde zawołanie. Ale też trochę przerażające, bo nigdy się nie wie, czy tu jest, czy jej nie ma.