Lenore wkroczyła do pokoju. Nie witając się, oznajmiła stanowczo:
– Ram, ja muszę wyjechać do zewnętrznego świata. Wpisz mnie na listę pasażerów!
Zmarszczył czoło.
– Na jaką listę? O czym ty mówisz?
– Nie wygłupiaj się! Przecież wiem, że księżna jedzie z Tellem. Chcę jechać z nimi.
Teraz Ram patrzył na nią surowo.
– Skąd wiesz o planach takiej podróży?
– Talornin mi mówił.
– Teraz?
– Nie. Przed paroma dniami.
No tak, Ram by nie uwierzył, że Talornin mógł powiedzieć coś takiego dzisiaj. Ale i tak… Że też ktoś tak wysoko postawiony może być zwyczajną paplą…
– A ty ilu ludziom opowiedziałaś o tej podróży?
Lenore wzruszyła ramionami.
– To chyba nie ma wielkiego znaczenia?
– Owszem, ma – powiedział Ram, teraz już nie na żarty rozgniewany, co Lenore musiała zauważyć. – Podróż miała być utrzymana w ścisłej tajemnicy. Teraz zwalą się nam na głowę tłumy ludzi, którzy będą chcieli zrobić sobie wycieczkę. Jak można być taką pleciugą?
Lenore nie zwykła spokojnie słuchać nagan.
– To chyba oczywiste, że Talornin mi powiedział, prawda? Nawet ty jesteś chyba w stanie to zrozumieć – próbowała się bronić. – Ale dość już o tym. Kiedy oni wyruszają?
– Już pojechali. Teraz z pewnością są na miejscu.
Wola walki opuściła piękną kobietę.
– Ale ja nie mogę tutaj zostać. Jeśli się rozniesie, że…
– Już się rozniosło. Powinnaś się trochę bardziej liczyć ze słowami.
Lenore uznała, że pozostało jej tylko jedno wyjście. Obeszła biurko, stanęła obok Rama.
– Ram, ja wiem, że potraktowałam cię okropnie, wtedy, dawno temu. Ale zawsze tego żałowałam. I teraz chcę ci powiedzieć, że dobrze, zgadzam się wyjść za ciebie, tylko że musi się to stać natychmiast!
– Żeby uratować twój honor? Bardzo mi przykro, Lenore. Powtórzono mi, co dzisiaj mówiłaś na mój temat. Wprawdzie nie ma to dla mnie większego znaczenia, ale chodzi o to, jeśli jesteś w stanie coś takiego zrozumieć, że ja zamierzam czekać na Indrę. Do czasu, gdy będzie mogła zostać moją żoną.
– Nigdy do tego nie dojdzie.
– Nie wiem. Ciebie w każdym razie nie chcę, niezależnie od tego, jak bardzo by ci to było potrzebne. Czy muszę się wyrażać aż tak brutalnie?
Ram rozmawiał z Markiem i dowiedział się, dlaczego Talornin tak gwałtownie przeciwstawia się jego związkowi z Indrą. Otóż powodem jest obietnica, jaką Talornin złożył umierającej matce Lenore, jedynej kobiecie, którą kochał. Obiecał jej, że zadba, by Ram doszedł do najwyższych pozycji w państwie, a potem ożenił się z Lenore. Marco powiedział również, że on namawia Talornina, by teraz sam się ożenił z Lenore i że ten pomysł się Talorninowi spodobał.
Po słowach Rama w oczach Lenore pojawiły się bardzo niebezpieczne błyski. Przez zaciśnięte zęby piękna pani wysyczała ze złością:
– Będzie cię to drogo kosztowało, Ram! Talornin poprosił mnie o rękę. Chyba więc powiem mu tak. A wtedy będę twoją przełożoną. Co może oznaczać koniec twojej kariery. Idę do niego prosto stąd!
Jeśli miała nadzieję, że Ram się ugnie pod jej groźbami, to popełniała błąd.
– Tak zrób, Lenore – powiedział złośliwie. – Będę pierwszym, który przyjdzie z gratulacjami.
Lenore rzuciła mu pogardliwe spojrzenie i wybiegła z pokoju.
– Brawo! – zawołała Sol, wychodząc z ukrycia. – Poradziłeś sobie z nią wspaniale. Moja pomoc w ogóle nie była ci potrzebna. Teraz nie wiem, co wybrać, czy porozmawiać poważnie na temat Griseldy, czy polecieć za Lenore, żeby zobaczyć, co też powie Talornin.
Ram uśmiechał się z ulgą, że ma już Lenore z głowy.
– Niestety, moja droga, Griselda jest teraz ważniejsza. Poza tym czas nagli.
– No, tak.
– Mówiłaś, że masz jakiś pomysł.
– Tak Wygląda na to, że znalezienie tego jej woreczka nie jest możliwe. Pozwól więc, że przycisnę ją samą. Ona nie jest najbardziej przebiegła na świecie, w końcu sama wyjawi mi kryjówkę. Muszę jednak prosić cię o pożyczenie jednego z tych nowoczesnych cudów sztuki czarodziejskiej. Chodzi mi o ten aparat, dzięki któremu będę mogła rozmawiać z tobą na odległość i na bieżąco informować cię o postępach.
– Wspaniale, Sol! Jeśli zmusisz ją, by powiedziała, gdzie ukryła swój woreczek, to zasłużysz na…
Sol błyskawicznie wykrzyknęła:
– Na to, żeby zostać ponownie żywym człowiekiem, ale tym razem obdarzonym zdolnością kochania!
Ram uśmiechnął się smutno.
– O tym musisz porozmawiać z Markiem. Ale masz moje błogosławieństwo, jeśli ono może ci się na coś przydać.
– Bardzo się przyda – rzekła Sol ciepło. – Ale, ale… Jeśli się teraz pospieszę, to zdążę jeszcze zobaczyć wejście Lenore do Talornina. Mogę?
– Proszę uprzejmie – roześmiał się Ram. – Czekam na raport zaraz potem!
Talornin stał odwrócony plecami do drzwi, kiedy Lenore wkroczyła do jego pokoju. Była wściekła i sfrustrowana, ale też pewnie przestraszona. Jej prestiż w najwyższych kręgach był poważnie zagrożony. Ona sama nie żywiła żadnych cieplejszych uczuć do Talornina, ale był on teraz jej ostatnią deską ratunku. Poza tym jako jego żona zajmowałaby bardzo wysoką pozycję. Przy jego pomocy mogłaby zdegradować tych wszystkich, którzy byli świadkami jej blamażu zarówno w czasie ekspedycji, jak dzisiaj w ratuszu.
Na pierwszym miejscu znajduje się oczywiście Ram. W najlepszym razie zostanie zdegradowany do stopnia zwyczajnego Strażnika. Tak więc Indra nie będzie mogła się pysznić wysoko postawionym mężem, o, nie! Będą zwyczajnymi, nic nie znaczącymi poddanymi.
Teraz przemówiła niezwykle łagodnym głosem:
– Talornin, zastanawiałam się wiele nad twoją prośbą. Możesz zostać moim mężem. Tyle przynajmniej jestem winna tobie, który przez wiele lat wiernie stałeś po mojej stronie.
Lenore nie znała słowa „pokora”. Zawsze inni znajdowali się w jej łaskach lub z niełasce. Nigdy odwrotnie. A więc żadnego zastrzeżenia w stylu: „Jeśli mnie chcesz”, o, nie! Ona zawsze jest na samej górze niczym róża na torcie.
Talornin odwrócił się. Takiego wyrazu jego twarzy nigdy jeszcze nie widziała. Bił od niego lodowaty chłód, w oczach jednak miał smutek.
– Kochałem twoją matkę, Lenore. I to dla niej ochraniałem cię przez cały czas. Próbowałem zresztą wierzyć, że jesteś do niej podobna. Teraz jednak zrozumiałem, że to nieprawda. Przymykałem oczy na twoją arogancję, nie chciałem słuchać, co inni o tobie mówią, nie uwierzyłem w nic, co opowiadano o twoim zachowaniu podczas wyprawy do Ciemności. Co więcej: doprowadziłaś mnie do tego, że zacząłem wątpić w dobrą wolę twojej matki. Nie było z jej strony w porządku, że na łożu śmierci zażądała ode mnie, bym uczynił Rama głównodowodzącym, a przez to zapewnił tobie wysoką pozycję jako jego małżonce. Ram okazał się godzien tak wysokiej rangi, błędem jednak było łączyć dwie osoby, które do tego stopnia nie mają ze sobą nic wspólnego.
Lenore przerwała mu zirytowana, chociaż starała się to pokryć łagodnymi słowami:
– Nie mówimy teraz o Ramie. Rozmawiamy o nas. Prosiłeś o moją rękę. Więc ci ją teraz daję.
– Tylko że ja już jej nie chcę – rzekł Talornin i znowu się odwrócił.
– Ale…
Podszedł do niej z twarzą wykrzywioną gniewem.
– Byłem w twoim biurze, kiedy wygłaszałaś to swoje przemówienie. Słyszałem, co mówiłaś o Erlingu i o mnie, i o wszystkich, którymi pogardzasz.
Lenore poczuła, że kolana się pod nią uginają. Próbowała jakoś ratować sytuację, ale nie znajdowała odpowiednich słów. Jak oniemiała wpatrywała się w wysoko postawionego Obcego.