Dajcie mi jej „duszę”, to wycisnę ją niczym starą ścierkę, pomyślała Sol zgnębiona. Zemszczę się na niej za was wszystkie.
– To, o czym chciałam z wami rozmawiać, moje drogie, to właśnie miłość, a może raczej erotyka – powiedziała Taran. – Bo jakoś wam się to nie udaje. Zmysłowość i seks powinny być czymś pięknym, czymś radosnym! To jakby okrzyk radości kierowany ku niebu, to cudowny wiosenny strumyk szczęścia, to poczucie wspólnoty. Ciepło i wzajemna troskliwość. I nie tylko to, lecz także czułość, czułość w pierwszym, pełnym niepokoju i niepewności okresie poszukiwań. Potem także smutek, łagodność i zawsze to szczere wzajemne oddanie dwojga ludzi. W późniejszym stadium, kiedy oboje znają się już lepiej seks może być nawet szalony, nigdy jednak brutalny, a już w żadnym razie raniący. Można wspólnie pragnąć daleko posuniętej swobody, a nawet szaleństwa, można bawić się razem różnymi pomysłami… Zawsze jednak trzeba mieć pewność i móc polegać na tej drugiej stronie, zwłaszcza w końcowej fazie miłosnego aktu, kiedy jest się najbardziej wrażliwym, bezbronnym wobec drugiej osoby.
Taran umilkła. Gdyby teraz szpilka upadła na podłogę, to zabrzmiałoby to jak wystrzał. Przez Taran przemawiało doświadczenie wyniesione z długich szczęśliwych lat małżeństwa z Urielem, byłym aniołem.
Taran odezwała się znowu, ale już bardziej surowym tonem:
– A wy co? Niemal wszystkie jedziecie na tym samym wózku, który nosi nazwę Rozczarowanie. Bo dla was seks jest czymś zakazanym, czymś brzydkim, o czym się nawet nie rozmawia!
Dlaczego ja tutaj siedzę? myślała Sol. Przecież to samoudręczenie, powinnam sobie pójść. Taran wie, o czym mówi, te dziewczyny marnują swoje możliwości tak, jak ja zmarnowałam swoje, chociaż zachowują się dokładnie odwrotnie. Dla mnie seks nie był niczym brzydkim, nie wiedziałam jednak, co z tym robić. Uwiodłam tego młodego parobka Klausa, kiedy miałam… trzynaście albo czternaście lat. Spotkałam go jeszcze później i spędziłam z nim całą zimę! Ale dlaczego? Przecież nie z miłości, bardziej ze współczucia i dlatego, że został tak wspaniale wyposażony przez naturę w atrybuty męskości. Co poza tym zdążyłam przeżyć? Jakaś banalna historia z facetem ze Skanii. Zapomniałam nawet, jak miał na imię. Jacob czy jakoś tak. Wszystko tak pozbawione jakiegokolwiek ciepła, że ogarnia mnie wstyd. Jakaś noc ze śmierdzącym katem. Wtedy byłam całkowicie pozbawiona uczuć. I jeszcze… ten mężczyzna, którego, jak sądziłam, mogłabym nauczyć kochania, a który później okazał się moim największym wrogiem, który zdradził moją rodzinę i któremu poprzysięgłam zemstę. Jak on się nazywał? Do tego stopnia wyrzuciłam go z pamięci, że zapomniałam nawet jego imię. Ach, prawda, Heming! Heming Zabójca Wójta. Uff! Jaka byłam wtedy wściekła po tej nocy, którą spędziłam z nim w jakiejś stodole, takiej złości nie odczuwałam nigdy przedtem ani potem. Gniew mnie po prostu oślepiał w chwili, gdy cisnęłam w niego widłami do siana i przybiłam go do ściany.
Ale nie żałuję tego. Zrobiłabym to samo dzisiaj, gdybym go jeszcze spotkała.
Cztery żałosne przygody erotyczne. W żadnej ani cienia miłości. No tak, może trochę czułości wobec Klausa. Ale sama czułość nie wystarczy.
No i potem śmierć w wieku dwudziestu dwóch lat. Oto dorobek całego mojego życia, jeśli nie liczyć kilku okrutnych zasadzek, jakie zastawiłam na ludzi, których nie lubiłam. Dwa lub trzy morderstwa, może więcej. Nie, Sol, naprawdę nie ma się czym chwalić. Przekleństwo Ludzi Lodu w skorupce od orzecha.
Potem jednak żyło mi się znakomicie. W gronie duchów. Wyczynialiśmy różne szaleństwa i robimy to nadal. Mnie stać naprawdę na wszystko.
Ale miłość?
Nie. Tam, gdzie powinna być miłość, jest próżnia, dziura w mojej osobowości.
Zgromadzone w pokoju młode kobiety milczały przez chwilę zawstydzone, po czym Elena westchnęła:
– Masz rację, o mądra Taran! Znalazłyśmy się naprawdę w nieciekawej sytuacji. Ja bym na przykład tak strasznie chciała dać Jaskariemu tę miłość, o której mówisz. Ale nie mam do tego prawa. Najpierw nie wierzył w szczerość moich uczuć, a kiedy udało nam się pokonać tę przeszkodę, to pojawiła się owa przeklęta babka diabła, Griselda, i unurzała w błocie wszystko co najpiękniejsze.
– A ja nie mogę mieć Rama – powiedziała Indra. – Z powodu jakichś głupich etnicznych i etycznych praw musimy naszą miłość ukrywać tak, by nikt się o niczym nie dowiedział. A jesteśmy na tyle głupi, by podporządkowywać się tym idiotycznym prawom. On mnie nigdy nawet naprawdę nie przytulił, trzyma mnie z dala od siebie, chociaż ja byłabym gotowa dokonać na nim okrutnego gwałtu Napełnij moją szklankę, Taran, chcę się zanurzyć w rozpuście i wypić całą butelkę wody mineralnej!
Taran uśmiechała się.
– Ja wiem, że to ani twoja, ani Eleny wina, iż musicie ukrywać swoje uczucia. Ten sam los spotkał też Berengarię. A przecież wszystkie trzy macie w sobie tyle wspaniałej, czystej miłości, którą mogłybyście obdarzać swoich wybranych, gdyby inni wam nie przeszkadzali. W wypadku Eleny i Oriany winna jest Griselda. Za cierpienia Indry odpowiada Talornin, a jeśli chodzi o Berengarię, to na przeszkodzie stoją prawa Indian. Co się zaś tyczy Siski…
Sol wytężyła słuch. Co takiego dzieje się z tą małą? pomyślała. Chodzi ostatnio z taką miną, jakby podkradała słodycze w sklepiku.
Ale Sol nie umiała czytać w myślach.
Oj, przestraszyła się Siska i próbowała się nie zaczerwienić, ale jej policzki, niestety, płonęły gorączkowo. Nikt nie wiedział o tym, co robiła z Tsi-Tsunggą, kiedy siedzieli w koronie drzewa, ani że wkrótce mają się znowu spotkać w jego lesie. Nikt nie powinien się też o tym dowiedzieć. Nikt nigdy!
Co się dzieje w tym mózgu? zastanawiała się Sol.
Taran mówiła dalej:
– Jeśli chodzi o ciebie, Siska, to wiemy, że zostałaś poważnie doświadczona przez wydarzenia, które rozegrały się w twojej rodzinnej osadzie. Wszyscy dorośli mężczyźni ścigali młodziutką dziewczynę, dziecko jeszcze, wiem, jakie to miało dla ciebie straszne konsekwencje. Chyba wciąż nie możesz patrzeć na żadnego mężczyznę, bo dla ciebie wszelkie formy erotyzmu łączą się ze wstydem, prawda?
– Tak – mruknęła Siska ledwo dosłyszalnie.
– Ale tak nie jest, drogie dziecko! Seks nie powinien być jednoznaczny z wyrzutami sumienia.
Kochana Taran, ty nawet nie wiesz, o czym mówisz, pomyślała Siska. Przecież właśnie mój stosunek do Tsi jest przyczyną okropnych wyrzutów sumienia! A nie to, co wydarzyło się w rodzinnej osadzie.
Kiedy jednak się nad tym zastanowiła, uświadomiła sobie, że to właśnie tamte wydarzenia sprawiły, iż czuje się zawstydzona wobec Tsi-Tsunggi.
Jak bardzo my się różnimy, myślała Sol zasmucona. Siska miała czternaście lat, była niewinnym dzieckiem, kiedy próbowano dokonać na niej okrutnego gwałtu. Ja w tym samym wieku uwiodłam Klausa. Obie wyszłyśmy z tych wydarzeń okaleczone. Każda na swój sposób.
– Jeśli słuchałaś tego, co mówiłam przed chwilą, Sisko – ciągnęła Taran przyjaźnie – to spróbuj poddać się własnym uczuciom, kiedy pewnego razu zakochasz się w jakimś mężczyźnie! Nawet jeśli tamci w twojej rodzinnej osadzie byli niczym dzikie zwierzęta, to nie wszyscy mężczyźni muszą tacy być. Musisz poddać się uczuciu, odczuwać radość, kiedy on będzie cię dotykał, musisz temu ulec. Dopiero wtedy będziesz miała pełne miłości życie, na jakie naprawdę zasługujesz.
Och, ty nic nie wiesz, myślała Siska, która na wspomnienie Tsi poczuła gorąco w dole brzucha. W gruncie rzeczy namawiasz mnie do frywolności wobec leśnego fauna, wiesz o tym? Nie, nie możesz wiedzieć, jak bardzo spotkanie z nim mnie odmieniło! W dalszym ciągu wszelka miłość wiąże się dla mnie ze wstydem. Mimo to tęsknię. Och, jak bardzo tęsknię, by znowu przy mnie był! Tęsknię do ciepła jego rąk. Do jego oddechu na moim karku, bo kiedy siedzieliśmy na drzewie, jego oddech pieścił moją skórę. Tęsknię do jego gibkiego, szczupłego ciała, o które mogłabym się oprzeć. I tęsknię do wszystkiego, co wtedy czułam…