Выбрать главу

Kellogg powiedział jej, że słyszał o specu komputerowym z biura terenowego FBI w San Jose – w sercu Doliny Krzemowej.

– Kto jak kto, ale on na pewno sobie z tym poradzi. Jeszcze dzisiaj mu to podrzucę.

Podziękowała i podała mu laptopa opakowanego w plastikową torbę z dołączoną kartą ewidencyjną dowodu rzeczowego. Podpisał kartę i położył torbę obok siebie.

Dance dała znak kelnerce. Miała ochotę najwyżej na jedną grzankę, natomiast Kellogg zamówił pełne śniadanie.

– Opowiedz mi teraz o Big Sur – zaproponował. – Musi tam być ładnie.

– Przepięknie – odparła. – To jedno z najbardziej romantycznych miejsc, jakie można zobaczyć na świecie.

Winston Kellogg przyjechał po Kathryn Dance do biura o wpół do szóstej. Agent był ubrany półoficjalnie. Pod względem stroju stanowili z Dance prawie idealnie dobraną parę: brązowe marynarki, jasne koszule i dżinsy – on niebieskie, ona czarne. Wprawdzie wybierali się do Ventany, luksusowego hotelu, restauracji i winiarni, ale przecież byli w Kalifornii. Garnitur i krawat obowiązywał tylko w San Francisco, Los Angeles i Sacramento.

I oczywiście na pogrzebach, nie mogła nie pomyśleć Dance.

– Najpierw załatwmy sprawy zawodowe. – Otworzył aktówkę i podał jej plastikową torbę z komputerem Dell znalezionym w Butterfly Inn.

– Och, już masz? – zdziwiła się. – A więc zaraz się wyjaśni zagadka Nimue.

Skrzywił się.

– Niestety nie. Przykro mi.

– Nic?

– Zdaniem technika z biura albo ktoś celowo napisał bezsensowny tekst, albo w pliku była ukryta bomba kasująca dane.

– Bomba?

– Coś w rodzaju cyfrowej miny. Kiedy TJ próbował otworzyć plik, rozsypał się w drobny mak. To też nawiasem mówiąc było ich określenie.

– W drobny mak.

– W ciąg przypadkowych znaków.

– Nie da się tego odtworzyć?

– Nie. A możesz mi wierzyć, to najlepsi fachowcy w tej branży.

– Zresztą to chyba i tak nie ma większego znaczenia – powiedziała Dance, wzruszając ramionami. Mało ważny niewyjaśniony szczegół.

Uśmiechnął się.

– Jestem taki sam. Nie cierpię, kiedy w sprawie zostają jakieś nierozwikłańce. Tak je nazywam.

– Nierozwikłańce. Ładne.

– To co, możemy iść?

– Jeszcze chwileczkę. – Wstała i podeszła do drzwi. W korytarzu stali Albert Tempie i TJ.

Spojrzała na nich i z westchnieniem skinęła głową.

Zwalisty agent z ogoloną głową wkroczył do gabinetu, a tuż za nim podążał TJ.

Obaj wyciągnęli broń – Dance nie miała serca tego zrobić – a kilka sekund później Winston Kellogg został rozbrojony i skuty kajdankami.

– O co chodzi, do cholery? – wrzasnął.

Odpowiedzi udzieliła mu Dance, zaskoczona własnym spokojem.

– Winstonie Kellogg, jesteś aresztowany za morderstwo Daniela Pella.

Rozdział 59

Siedzieli w pokoju przesłuchań numer 3 biura CBI w Monterey, ulubionym pokoju Dance. Pomieszczenie było trochę większe niż drugie (pokój numer 1, ponieważ dwójki nie było), a lustro weneckie bardziej lśniące. Przez małe okno, kiedy pozostawało odsłonięte, widać było drzewo. Czasem w trakcie przesłuchań Dance wykorzystywała je, by odwrócić uwagę przesłuchiwanych lub skłonić ich do zeznań. Dziś jednak zasłona była zasunięta.

Dance i Kellogg byli sami. Za błyszczącym lustrem pracowała kamera wideo. Byli tam TJ i Charles Overby, niewidoczni, choć oczywiście dowodem na obecność obserwatorów było lustro.

Winston Kellogg zrezygnował z pomocy adwokata i był gotów mówić. Oświadczył to przedziwnie spokojnym głosem (bardzo podobnym tonem, jaki słyszała u Daniela Pella, zauważyła z niepokojem).

– Kathryn spójrzmy na to z dystansu, dobrze? Zgoda? Nie wiem, o co twoim zdaniem tu chodzi, ale to nie jest najlepszy sposób. Uwierz mi.

W podtekście tych słów kryła się arogancja – i zdrada. Dance, usiłując stłumić ból, odrzekła krótko:

– Zaczynajmy. – Nałożyła szkła w czarnych oprawkach, swoje oku lary drapieżnika.

– Może ktoś przekazał ci nieprawdziwe informacje. Może powiesz mi najpierw, na czym twoim zdaniem polega problem i przekonamy się, o co właściwie chodzi?

Jak gdyby przemawiał do dziecka.

Przyjrzała się badawczo Winstonowi Kelloggowi. To takie samo przesłuchanie jak dziesiątki innych, powiedziała sobie. Choć oczywiście było inaczej. Miała przed sobą człowieka, który ją okłamał i z którym coś zaczynało ją łączyć. Kogoś, kto ją wykorzystał tak jak Daniel Pell wykorzystywał… wszystkich.

Siłą odsunęła emocje na bok, mimo że nie było to łatwe, skupiając się na czekającym ją zadaniu. Zamierzała go złamać. Nic nie mogło jej powstrzymać.

Ponieważ zdążyła go już dobrze poznać, plan analizy szybko ułożył się jej w głowie.

Musiała po pierwsze ustalić, jak go zaklasyfikować w kontekście zbrodni. Jako podejrzanego o zabójstwo.

Po drugie, czy miał motyw, by kłamać? Miał.

Po trzecie, jaki typ osobowości reprezentuje? Ekstrawertyczny, myślący, uporządkowany. Mogła go traktować z całą konieczną bezwzględnością.

Po czwarte, jaki rodzaj osobowości kłamcy przedstawia? Makiawelista. Jest inteligentny, ma dobrą pamięć, zręcznie posługuje się technikami fałszu i wykorzysta wszystkie te umiejętności, by stworzyć kłamstwa działające na własną korzyść. Jeśli zostanie przyłapany, przestanie kłamać i sięgnie po inną broń, zrzucając winę na innych, grożąc lub atakując. Będzie ją poniżał i traktował protekcjonalnie, starając się wytrącić ją z równowagi i wykorzystać jej reakcje emocjonalne. Jego zabiegi będą lustrzanym, mrocznym odbiciem działań prowadzącego przesłuchanie. Nie mogę zapominać, że postara się uzyskać informacje, których potem będzie próbował użyć przeciwko mnie, pomyślała.

Z makiawelistami należało postępować bardzo ostrożnie.

W następnym kroku analizy kinezycznej musiała określić rodzaj reakcji stresowej podczas mówienia nieprawdy – gniew, zaprzeczenie, depresja lub targowanie się – i gruntownie zbadać jego wersję przebiegu zdarzeń, gdy rozpozna symptomy jednej z tych reakcji.