Tu jednak pojawiał się problem. Dance była jednym z najlepszych analityków mowy ciała w kraju, lecz dotąd nie zauważyła u Kellogga oznak kłamstwa, mimo że częstował ją nimi szczodrze. Na ogół nie uciekał się jednak do bezpośredniego kłamstwa, lecz stosował uniki – zatajanie informacji jest najtrudniej wykrywalnym rodzajem fałszu, choć Dance miała wprawę w rozpoznawaniu oznak przemilczania prawdy. Co ważniejsze, doszła do wniosku, że Kellogg należy do nielicznej grupy ludzi prawie całkowicie odpornych na analizę kinezyczną i działanie wariografu: zamkniętych w sobie osób w rodzaju ludzi umysłowo chorych lub seryjnych morderców.
Do tej kategorii należą także fanatycy.
Uznała, że taką właśnie osobą jest Winston Kellogg. Nie przywódcą sekty, lecz kimś równie nawiedzonym i niebezpiecznym, człowiekiem przekonanym o słuszności swoich racji.
Mimo to musiała go złamać i dotrzeć do prawdy, a żeby tego dokonać, musiała szukać oznak stresu, by wiedzieć, gdzie ma drążyć.
Tak więc zaatakowała. Gwałtownie, z całą siłą.
Z torebki wyciągnęła cyfrowy dyktafon, położyła na stole między nimi i wcisnęła klawisz odtwarzania.
Rozległ się sygnał telefonu, a potem:
– Wydział techniczny, Rick Adams.
– Nazywam się Kellogg, jestem z Dziewiątej Ulicy. PZWP.
– Witam, agencie Kellogg. Czym mogę służyć?
– Jestem w okolicy i mam kłopot z komputerem. Dostałem chroniony plik, a człowiek, który mi go przysłał, zapomniał hasła. Mam system Windows XP.
– Jasne, nie ma sprawy. Poradzę sobie z tym.
– Wolałbym was nie wykorzystywać do prywatnej roboty. W centrali bardzo się burzą z tego powodu.
– Mamy niezłą ekipę w Cupertino, której dajemy zarobić. Tani nie są.
– A szybcy?
– Z czymś takim? Pewnie.
– Świetnie. Proszę mi dać ich numer.
Wyłączyła dyktafon.
– Okłamałeś mnie. Powiedziałeś, że szyfr złamał technik z biura.
– Powiedziałem…
– Winston, Pell niczego nie pisał o Nimue ani o samobójstwach. Sama wczoraj stworzyłam ten plik.
Patrzył na nią bez słowa.
– Nimue to był fałszywy trop. Ja umieściłam to w komputerze Jennie. TJ rzeczywiście znalazł coś na temat Nimue, ale chodziło tylko o artykuł. Wywiad z Alison Sharpe w lokalnej gazecie w Montanie – „Miesiąc z Danielem Pellem”, czy coś takiego. Poznali się w San Francisco dwanaście lat temu, kiedy mieszkała z grupą ludzi podobną do Rodziny, która nazywała się Nimue. Przywódca nadawał każdemu imię postaci z legend arturiańskich. Alison i Pell jeździli autostopem po stanie, ale kiedy zgarnęli go w Redding pod zarzutem morderstwa, dziewczyna go zostawiła. Pell prawdopodobnie nie znał jej nazwiska, dlatego szukał tylko dwóch słów, które mogły go naprowadzić na jej ślad – Alison i Nimue. Chciał ją odnaleźć i zabić, bo wiedziała, gdzie jest jego góra.
– A więc spreparowałaś plik i poprosiłaś mnie o pomoc w złamaniu hasła. Po co ta maskarada, Kathryn?
– Powiem ci, po co. Język ciała dotyczy nie tylko żywych. Można też sporo wyczytać z pozycji zwłok. Wczoraj wieczorem TJ przywiózł mi wszystkie akta do raportu zamknięcia sprawy. Oglądałam zdjęcia z Point Lobos. Coś mi w nich nie pasowało. Pell nie ukrywał się za skałami. Leżał na wznak na otwartej przestrzeni. Miał zgięte nogi i plamy wody i piasku na kolanach. Obu kolanach. To mnie zastanowiło. Pod czas walki ludzie zazwyczaj przykucają albo przynajmniej opierają się jedną nogą o ziemię. Widziałam ciało w dokładnie takiej samej pozycji w sprawie człowieka, którego zamordowano na zlecenie gangu. Przed strzałem zmuszono go, żeby ukląkł i błagał o litość. Po co Pell miałby wychodzić z kryjówki, klękać na obu kolanach i dopiero wtedy do ciebie strzelać?
– Nie wiem, o czym mówisz. – Bez cienia emocji.
– Z raportu koronera wynika, że sądząc z kąta, pod jakim pociski przeszły przez jego ciało, stałeś wyprostowany, nie kucałeś. Gdyby to była prawdziwa wymiana ognia, przyjąłbyś pozycję obronną, trzymając się nisko przy ziemi… Przypomniałam sobie też kolejność dźwięków. Najpierw wybuchł granat błyskowy, potem, po krótkiej przerwie usłyszałam strzały. Sądzę, że zobaczyłeś, gdzie jest, wrzuciłeś granat, podbiegłeś i go rozbroiłeś. Potem kazałeś mu uklęknąć i rzuciłeś na ziemię kajdanki, że by się skuł. Kiedy po nie sięgał, zastrzeliłeś go.
– To niedorzeczne.
Niezrażona ciągnęła:
– A granat błyskowy? Po akcji w Sea View powinieneś zdać uzbrojenie i amunicję. Zgodnie z procedurą. Po co miałbyś zostawiać sobie granat? Bo czekałeś na okazję, żeby zabić Pella. – Uniosła dłoń. – Wszystko jedno, czy moja teoria jest niedorzeczna, czy nie, śmierć Pella wzbudziła moje wątpliwości. Pomyślałam, że powinnam sięgnąć głębiej. Chciałam więcej o tobie wiedzieć. Dostałam twoje akta od przyjaciela mojego męża z Dziewiątej Ulicy. Poznałam parę ciekawych faktów. Brałeś udział w próbie zatrzymania przywódców sekt, podczas których podejrzani zostali zastrzeleni. Dwaj inni przywódcy sekt popełnili samobójstwo w niejasnych okolicznościach, kiedy byłeś konsultantem miejscowej policji, pomagając jej w śledztwie.
Najbardziej zastanawiające było samobójstwo w Los Angeles. Kobieta stojąca na czele sekty wyskoczyła przez okno z szóstego piętra, dwa dni po twoim przyjeździe do miasta. Zagadkowa rzecz – nikt nigdy nie słyszał, żeby wcześniej wspominała o samobójstwie. Nie zostawiła listu. Zgadza się, toczyło się przeciw niej śledztwo, ale z powodu oszustw podatkowych. Dziwny powód, żeby odbierać sobie życie.
Dlatego musiałam cię sprawdzić, Winston. Napisałam w tym pliku dokument.
To był fałszywy e-mail z wiadomością, jakoby dziewczyna o imieniu Nimue należała do sekty tej kobiety, która popełniła samobójstwo, i miała informacje o podejrzanych okolicznościach jej śmierci.
Dostałam nakaz na podsłuch twojego telefonu, zabezpieczyłam plik zwykłym hasłem Windows i dałam ci komputer, żeby się przekonać, co zrobisz. Gdybyś mi powiedział, że przeczytałeś e-mail i czego się z niego dowiedziałeś, sprawy w ogóle by nie było. Jechalibyśmy teraz do Big Sur.
Ale nie, zadzwoniłeś do technika, zleciłeś prywatnej firmie złamanie hasła i przeczytałeś dokument. Nie było w nim żadnej bomby. Nic się nie rozsypało w drobny mak. Sam zniszczyłeś plik. Oczywiście musiałeś. Bałeś się, że odkryjemy, iż od sześciu lat jeździsz po kraju i mordujesz ludzi takich jak Daniel Pell.