Выбрать главу

Dance zwróciła także uwagę na zaparkowany obok samochód. Wyglądał znajomo. Czy należał do kobiety za jej plecami? Zauważyła, że to ford focus, przypominając sobie, że nie odnaleziono samochodu skradzionego w Moss Landing. Też był granatowy. Czy są jeszcze inne niewyjaśnione szczegóły, które…

W tym momencie kobieta szybko do niej podeszła i przekrzykując wiatr, spytała głośno:

– Pani Kathryn Dance?

Agentka przystanęła zaskoczona i odwróciła się do niej.

– Zgadza się. Czy ja panią znam?

Kobieta znalazła się o metr przed nią.

Zdjęła ciemne okulary, ukazując znajomą twarz, choć Dance nie potrafiła sobie przypomnieć, gdzie ją widziała.

– Nie spotkałyśmy się. Ale można powiedzieć, że się znamy. Jestem dziewczyną Daniela Pella.

– Pani… – wykrztusiła Dance.

– Jennie Marston.

Dłoń Dance powędrowała do pistoletu.

Zanim jednak dotknęła rękojeści, Jennie powiedziała:

– Chcę, żeby mnie pani aresztowała.

Wyciągnęła ręce złożone jak do kajdanek – rozważnym gestem, którego Dance nigdy nie widziała, odkąd została agentką biura śledczego.

– Miałam panią zabić.

Wiadomość nie zaniepokoiła jej tak, jak mogłaby w innej sytuacji, zwłaszcza że Pell nie żył, Jennie miała ręce skute kajdankami i Dance nie znalazła u niej ani w jej samochodzie żadnej broni.

– Dał mi pistolet, ale zostawiłam go w motelu. Naprawdę, nigdy nie zrobiłabym pani krzywdy.

Rzeczywiście, nie wyglądała na osobę zdolną do tego.

– Powiedział mi, że nigdy żaden policjant nie przejrzał jego myśli tak jak pani. Bał się pani.

Zagrożenia należy eliminować…

– A więc zainscenizował twoją śmierć?

– Skaleczył mnie. – Jennie pokazała opatrunek z tyłu głowy. – Trochę skóry, włosów i krwi. Głowa naprawdę mocno krwawi. Potem dał mi pani adres i adres pani rodziców. Miałam was zabić. Wiedział, że nie pozwoli mu pani uciec.

– Zgodziłaś się?

– Właściwie nic nie powiedziałam. – Pokręciła głową. – Trudno było mu odmówić… Po prostu założył, że to zrobię. Bo zawsze robiłam to, czego chciał. Chciał, żebym panią zabiła, a potem zamieszkała z nim i Rebeccą gdzieś w lesie. Mieliśmy założyć nową Rodzinę.

– Wiesz o Rebecce?

– Powiedział mi. – Słabym głosem spytała: – To ona pisała do mnie e-maile? Udawała, że to od niego?

– Tak.

Mocno zacisnęła usta.

– Brzmiały inaczej niż to, co mówił. Myślałam, że pisał je ktoś inny. Ale nie chciałam pytać. Czasem lepiej nie znać prawdy.

Amen, pomyślała Kathryn Dance.

– Jak się tu znalazłaś? Śledziłaś mnie?

– Tak. Chciałam porozmawiać z panią osobiście. Pomyślałam, że jak się pójdę zgłosić, zabiorą mnie zaraz do aresztu. Ale musiałam zapytać. Była tam pani, kiedy go zastrzelono? Powiedział coś?

– Nie. Przykro mi.

– Och, tylko tak się zastanawiałam. – Jej wargi się zacisnęły – kinezyczny sygnał wyrzutów sumienia. Spojrzała na Dance. – Nie chciałam pani przestraszyć.

– Ostatnio miałam gorsze powody do strachu – odrzekła Dance. – Ale dlaczego nie uciekłaś? Zaczęlibyśmy coś podejrzewać dopiero wtedy, gdyby po kilku tygodniach morze nie wyrzuciło twojego ciała na brzeg. Przecież mogłaś wyjechać do Meksyku albo Kanady.

– Chyba po prostu uwolniłam się z jego mocy… myślałam, że z Danielem będzie inaczej. Najpierw dobrze go poznałam – rozumie pani, nie mówię tylko o seksie – i coś nas naprawdę połączyło. Tak mi się w każdym razie wydawało. Ale potem domyśliłam się, że to wszystko kłamstwo. Pewnie Rebecca wszystko mu o mnie opowiedziała, żeby lepiej mógł mnie zbajerować. Tak samo jak mój mąż i moi chłopcy. Podrywali mnie w barach albo na imprezach, które obsługiwałam. Daniel zrobił to samo, tylko że był sprytniejszy.

Całe życie myślałam, że potrzebuję mężczyzny. Wyobrażałam sobie, że jestem jak latarka, a mężczyźni to baterie. Bez faceta nie będę świecić. Ale kiedy Daniel zginął, byłam w motelu i nagle poczułam coś innego. Wściekłam się. Niesamowite. Prawie czułam smak tej wściekłości. Nic takiego jeszcze mi się nie zdarzyło. Wiedziałam, że coś muszę z tym zrobić. Ale nie jęczeć z żalu za Danielem ani wyjść poszukać nowego faceta. Nie, chciałam zrobić coś dla siebie. A co najlepszego mogłam zrobić dla siebie? Dać się aresztować. – Zaśmiała się. – Głupio to brzmi, ale to moja własna decyzja. Nikt inny jej nie podjął.

– I chyba dobra.

– Zobaczymy. To już chyba wszystko.

Mniej więcej, uznała Dance.

Zaprowadziła Jennie do taurusa. W drodze do Salinas Dance sporządziła w myślach listę zarzutów. Popalenie, współudział w przygotowaniu zabójstwa i współsprawstwo, ukrywanie zbiega, kilka innych.

Mimo to kobieta zgłosiła się dobrowolnie i sprawiała wrażenie autentycznie skruszonej. Dance postanowiła przesłuchać ją później i jeśli Jennie okaże się tak szczera, na jaką wygląda, agentka była gotowa wziąć ją w obronę przed Sandovalem.

W gmachu sądu Dance przekazała ją w ręce systemu.

– Chcesz, żebym do kogoś zadzwoniła? – spytała.

Jennie zamierzała coś powiedzieć, lecz zmieniła zdanie i cicho się zaśmiała.

– Nie, nie trzeba. Chyba lepiej będzie zacząć wszystko od nowa.

– Dostaniesz adwokata, a potem może będziemy miały okazję jesz cze porozmawiać.

– Jasne.

I poprowadzono ją w głąb korytarza, z którego prawie tydzień wcześniej uciekł jej kochanek.

Rozdział 63

Prawdopodobnie sto metrów wyżej było jasne sobotnie popołudnie, lecz teren szpitala Monterey Bay okrywała gęsta mgła, wypłukując krajobraz z wszystkich barw.

W powietrzu unosił się zapach sosen, eukaliptusów i kwiatów – Kathryn Dance przypuszczała, że to gardenie. Lubiła kwiaty, ale podobnie jak w wypadku jedzenia, zamiast próbować zajmować się nimi na własną rękę, ryzykując katastrofę, wolała je kupować w formie w pełni użytkowej od osób znających się na rzeczy.