Выбрать главу

Rabbi Bengelsdorf wygłaszał kazania transmitowane co tydzień przez stację WNJR do prostaczków, których tytułował swoją „radiową kongregacją”; był też autorem kilku tomików natchnionej poezji, którymi rutynowo obdarowywano chłopców na bar micwę i nowożeńców. Urodził się w Karolinie Południowej w roku tysiąc osiemset siedemdziesiątym dziewiątym, jako syn imigranta, kupra towarów sypkich, toteż gdy przemawiał do żydowskich słuchaczy – czy to z kazalnicy, czy przez radio – jego wielkopański południowy akcent w połączeniu z dźwięczną frazą (choćby z wielosylabową frazą samego nazwiska) – stwarzał wrażenie szlachetnej głębi myśli. Wspominając, na przykład, swoją przyjaźń z rabbim Silberfeldem z B’nai Abraham i rabbim Fosterem z B’nai Jeshurun, przemówił kiedyś do radiosłuchaczy w te słowa: „To było przeznaczenie: tak jak Sokrates, Platon i Arystoteles należeli wszyscy do świata antycznego, tak my trzej należymy do świata religijnego”. A kazanie na temat altruizmu, w którym wyjaśniał radiosłuchaczom, dlaczego rabin z jego pozycją zadowala się patronowaniem topniejącej kongregacji, zaczął następująco: „Być może ciekawi was moja odpowiedź na pytania zadawane mi przez, dosłownie, tysiące ludzi: Dlaczego odrzucam materialne korzyści posługi perypatetycznej? I dlaczego wolę pozostać w Newark, w świątyni B’nai Moshe, na tej jednej kazalnicy, mając codziennie co najmniej sześć możliwości opuszczenia jej dla innych kongregacji”. Studiował w słynnych uczelniach europejskich i amerykańskich i podobno znał dziesięć języków, był biegły w filozofii klasycznej, teologii, historii sztuki oraz historii starożytnej i współczesnej, a ponadto nie uznawał kompromisu w sprawie pryncypiów, w czasie kazań nigdy nie korzystał z notatek i zawsze nosił przy sobie karteczki z zapiskami tyczącymi się angażujących go aktualnie tematów, do których co dzień dopisywał nowe refleksje i impresje. Był też znakomitym jeźdźcem, słynnym z tego, że potrafił powstrzymać konia w galopie, by zanotować złotą myśl, jako podkładki używając siodła. Codziennie wczesnym rankiem trenował jazdę konną po wytyczonych ścieżkach parku Weequahic, a towarzyszyła mu – do roku trzydziestego szóstego, gdy zmarła na raka – małżonka, dziedziczka najbogatszego jubilera w Newark. Jej wielki rodzinny dom na Elizabeth Avenue, naprzeciwko parku, gdzie małżonkowie zamieszkali po ślubie w roku tysiąc dziewięćset siódmym, był skarbnicą judaików, uchodzącą za najcenniejszą tego typu prywatną kolekcję na świecie.

W roku tysiąc dziewięćset czterdziestym Lionel Bengelsdorf szczycił się rekordowym w Ameryce czasem posługi rabinackiej we własnej świątyni. Gazety nazywały go religijnym przywódcą społeczności żydowskiej New Jersey, a relacjonując jego częste wystąpienia publiczne, niezmiennie podkreślały „talent oratorski” i znajomość dziesięciu języków. W roku tysiąc dziewięćset piętnastym, podczas obchodów dwustupięćdziesięciolecia założenia Newark, Bengelsdorf zasiadł u boku burmistrza Raymonda i wygłosił orędzie, tak jak to czynił na dorocznych paradach z okazji Dnia Pamięci i Czwartego Lipca; RABIN WYCHWALA DEKLARACJĘ NIEPODLEGŁOŚCI – oto nagłówek, który pojawiał się co roku piątego lipca na łamach „Star-Ledger”. W swoich kazaniach i pogadankach nawołujących do „rozwijania amerykańskich ideałów” jako głównego zadania Żydów, a także do „amerykanizacji Amerykanów” jako najlepszego sposobu uchronienia naszej demokracji przed „bolszewizmem, radykalizmem i anarchizmem”, cytował często ostatni apel do narodu Theodore’a Roosevelta, w którym świętej pamięci prezydent oświadczył: „Nie może być mowy o podziale lojalności. Nikt, kto podaje się za Amerykanina, a równocześnie przypisuje sobie inną narodowość, nie jest prawdziwym Amerykaninem. Mamy miejsce na jedną tylko flagę, flagę amerykańską”. Rabbi Bengelsdorf głosił amerykanizację Amerykanów we wszystkich kościołach i publicznych szkołach Newark, na forum wszystkich niemal ugrupowań obywatelskich, historycznych i kulturalnych – a artykuły o jego wystąpieniach w lokalnej prasie roiły się od dziesiątek nazw miast w całym kraju, do których zapraszany był jako mówca na konferencje i kongresy poświęcone nie tylko temu problemowi, ale i wielu innym, od przestępczości, poprzez reformę więziennictwa – „Ruch reformy więziennictwa oparły jest na najszlachetniejszych zasadach etycznych i ideałach religijnych” – przyczyny drugiej wojny światowej – „Wojna ta jest skutkiem mocarstwowych ambicji narodów europejskich i ich dążenia do osiągnięcia potęgi militarnej, władzy i bogactwa” – rolę przedszkoli – „Przedszkola to żywe ogrody ludzkich kwiatów, w których każdemu dziecku pozwala się dorastać w atmosferze radości i zadowolenia” – zagrożenia epoki industrialnej – „Ufamy, te wartość człowieka pracy nie ulegnie prostemu przeliczeniu na materialną wartość jego produkcji” – po ruch sufrażystek, którego żądaniu prawa głosu dla kobiet był wielce przeciwny, argumentuje, że „jeśli mężczyźni nie są zdolni zadbać o sprawy kraju, to powinno im się w tym dopomóc. Żadne zło nie zostało jeszcze uleczone podwojeniem liczby doradców”. Mój stryjek Monty, który nie cierpiał wszystkich rabinów, ale Bengelsdorfa darzył szczególną nienawiścią od czasów chłopięcych, gdy uczęszczał bezpłatnie do szkoły religijnej B’nai Moshe, mawiał o nim: „Ten nadęty sukinsyn wie wszystko – szkoda wielka, że nie wie nic poza tym”.

Obecność rabbiego Bengelsdorfa na lotnisku – gdzie, jak potwierdzał podpis pod zdjęciem na pierwszej stronie „Newark News”, stał w pierwszym szeregu chętnych do uściśnięcia ręki Lindberghowi, który wysiadał właśnie z kabiny „Spirit of St. Louis” – wprawiła w konsternację bardzo wielu miejscowych Żydów, w tym moich rodziców. Podobną reakcję wzbudziła przypisana rabinowi w reportażu wypowiedź w związku z krótką wizytą Lindbergha. „Jestem tutaj – powiedział Bengelsdorf dziennikarzowi «Netwark News» – by udaremnić wszelkie wątpliwości co do niepodważalnej lojalności amerykańskich Żydów wobec Stanów Zjednoczonych Ameryki. Udzielam poparcia kandydaturze pułkownika Lindbergha, ponieważ cele polityczne mojego ludu są identyczne z jego celami. Ameryka to nasza ukochana ojczyzna. Ameryka to nasza jedyna ojczyzna. Nasza religia nie ma związków z żadnym innym miejscem na ziemi poza tym wielkim krajem, któremu teraz i zawsze deklarujemy pełne oddanie i lojalność, jako najdumniejsi z jego obywateli. Chcę, aby Charles Lindbergh został moim prezydentem, nie pomimo iż jestem Żydem, ale właśnie dlatego, że jestem Żydem – Żydem amerykańskim”.

Trzy dni później Bengelsdorf wziął udział w wielkim wiecu zorganizowanym w Madison Square Garden na zakończenie skrzydlatego tournee Lindbergha. Od daty wyborów dzieliły nas wówczas raptem dwa tygodnie, lecz chociaż poparcie dla Lindbergha ze strony tradycyjnie demokratycznego Południa stale rosło, a w najbardziej konserwatywnych stanach Środkowego Zachodu spodziewano się ostrej walki, sondaże ogólnokrajowe wciąż potwierdzały dość znaczną przewagę prezydenta w głosach indywidualnych i znaczną jego przewagę w głosach elekcyjnych. Przywódcy Partii Republikańskiej byli podobno zrozpaczeni uporem swojego kandydata, który nikogo nie dopuszczał do planowania strategii kampanii, i właśnie po to, by przerwać jednostajny ciąg jego lotnych wizyt i wciągnąć go w żywiołową atmosferę zbliżoną do tej, jaka zapanowała po nominowaniu kandydata na konwencji w Filadelfii, zorganizowano wiec w Madison Square Garden, transmitowany na cały kraj wieczorem w drugi poniedziałek października.