Выбрать главу

Do Nowego Jorku wkraczają czołgi i piechota Armii Stanów Zjednoczonych, by wspierać Gwardię Narodową w tłumieniu sporadycznych protestów antyrządowych. W Chicago, Filadelfii i Bostonie próby demonstracji przeciwko FBI – nielegalnych w warunkach stanu wojennego – kończą się jedynie drobnymi obrażeniami, chociaż policja donosi o aresztowaniu kilkuset manifestantów.

Na forum Kongresu przywódcy republikańscy chwalą FBI za udaremnienie groźnego spisku. Na konferencji prasowej w Nowym Jorku do burmistrza La Guardii dołączają Eleanor Roosevelt i Roger Baldwin z Amerykańskiej Unii Swobód Obywatelskich. Domagają się natychmiastowego zwolnienia gubernatora Lehmana oraz jego rzekomych wspólników w konspiracji. Zaraz potem La Guardia zostaje aresztowany we własnej willi.

Były prezydent Roosevelt przyjeżdża ze swej siedziby w Hyde Park, aby przemówić do uczestników nadzwyczajnego wiecu protestacyjnego, zwołanego przez komitet obywatelski Nowego Jorku – i „dla własnego bezpieczeństwa” zostaje natychmiast zatrzymany przez policję. Armia Stanów Zjednoczonych zamyka wszystkie nowojorskie redakcje prasowe i radiostacje. Od tej chwili godzina policyjna trwa w mieście przez całą dobę, aż do odwołania. Wszystkie mosty i tunele wiodące do Nowego Jorku zostają zablokowane przez czołgi.

Burmistrz Buffalo ogłasza zamiar rozdania wszystkim obywatelom miasta masek przeciwgazowych. Burmistrz pobliskiego Rochester inicjuje program organizacji schronów „dla ochrony naszych mieszkańców w razie niespodziewanego ataku kanadyjskiego”. Jak podaje Canadian Broadcasting Company, do drobnej wymiany ognia doszło na granicy stanu Maine z prowincją Nowy Brunszwik, niedaleko letniego domu Roosevelta na wyspie Campobello w zatoce Fundy. Premier Churchill ostrzega z Londynu przed rychłą inwazją Niemców na Meksyk – jej celem miałaby być osłona południowej flanki Ameryki, gdy Stany Zjednoczone odbierać będą Kanadę Brytyjczykom. „Nie chodzi już o to – mówi Churchill – by wielka amerykańska demokracja podjęła akcję zbrojną w naszej obronie. Przyszedł czas, aby obywatele amerykańscy podjęli akcję cywilną we własnej obronie. Nie ma dwóch oddzielnych historycznych dramatów – amerykańskiego i brytyjskiego – i nigdy nie było. Łączy nas wspólny los, któremu teraz, tak jak w przeszłości, musimy wspólnie stawić czoło”.

Piątek, 16 października 1942

Począwszy od dziewiątej rano, ukryty gdzieś w stolicy kraju nadajnik transmituje głos Pierwszej Damy, która z pomocą Lindberghowskich lojalistów ze służb specjalnych zdołała uciec ze szpitala Waltera Reeda, gdzie – wbrew zapewnieniom władz, że jako chora umysłowo trafiła pod opiekę wojskowych psychiatrów – zapakowana w kaftan bezpieczeństwa, więziona była przez dwadzieścia cztery godziny. Jej ton jest ujmująco łagodny, słowa nie zdradzają ani cienia gniewu czy wyniosłej pogardy – jest to zrównoważony głos osoby ze wszech miar godnej szacunku, która nauczyła się znosić przykrości i rozczarowania bez utraty samokontroli. Nie porywa jak cyklon, jednak całe wystąpienie jest niezwykłe, a mówczyni nie okazuje lęku.

– Moi drodzy rodacy, Amerykanie. Bezprawie praktykowane przez amerykańskie instytucje powołane do przestrzegania prawa nie może być i nie będzie tolerowane. W imieniu mego męża apeluję do wszystkich oddziałów Gwardii Narodowej o rozbrojenie i rozwiązanie formacji oraz powrót ich członków do życia cywilnego. Apeluję do wszystkich żołnierzy sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych o opuszczenie naszych miast i powrót do baz macierzystych, pod dowództwo formalnie ustanowionych zwierzchników. Apeluję do FBI o zwolnienie wszystkich aresztowanych pod zarzutem udziału w spisku przeciwko mojemu mężowi i o przywrócenie im pełnych praw obywatelskich. Apeluję do władz policyjnych w całym kraju, by postąpiły tak samo z aresztantami więzień lokalnych i stanowych. Brak jakichkolwiek dowodów na to, że którykolwiek z zatrzymanych ponosi odpowiedzialność za losy mojego męża i jego samolotu, począwszy od środy, siódmego października czterdziestego drugiego roku. Apeluję do policji miasta Nowy Jork o opuszczenie nielegalnie okupowanych redakcji kontrolowanych przez rząd gazet, czasopism i radiostacji i o umożliwienie im podjęcia normalnej działalności, gwarantowanej Pierwszą Poprawką do Konstytucji. Apeluję do Kongresu Stanów Zjednoczonych o wszczęcie procedury usunięcia od władzy urzędującego prezydenta i wyznaczenie nowego, zgodnie z Ustawą o Sukcesji Prezydenckiej z roku tysiąc osiemset osiemdziesiątego szóstego, która w razie wakatu na urzędzie wiceprezydenta, następcą prezydenta mianuje sekretarza stanu. Ustawa o Sukcesji z roku tysiąc osiemset osiemdziesiątego szóstego stanowi również, że w powyższych okolicznościach Kongres podejmuje decyzję o ewentualnym ogłoszeniu nadzwyczajnych wyborów prezydenckich, apeluję więc do Kongresu o wyznaczenie wyborów prezydenckich na ten sam dzień, w którym odbędą się wybory do Kongresu, czyli na wtorek po pierwszym poniedziałku listopada.

Pierwsza Dama powtarza swoje radiowe wystąpienie co pół godziny, aż wreszcie w południe oświadcza, że wbrew woli urzędującego prezydenta – którego imiennie oskarża o spowodowanie jej uprowadzenia i uwięzienia – powraca razem z dziećmi do rezydencji w Białym Domu. Celowo nawiązując do otaczanego największą czcią tekstu amerykańskiej demokracji, kończy słowami:

– Nie ulegnę i nie dam się zastraszyć bezprawnym przedstawicielom samozwańczej administracji, a naród amerykański proszę jedynie o to, by idąc za moim przykładem, nie uznawał i nie popierał bezpodstawnych poczynań rządu. Historia obecnej administracji to ciąg niegodziwości i zawłaszczeń, których wyraźnym celem jest ustanowienie tyranii absolutnej nad objętymi jej władzą stanami. Obecny rząd, głuchy na głos sprawiedliwości, poddaje nas niczym nieuzasadnionej jurysdykcji. Dlatego broniąc tych samych niezbywalnych praw, o które w lipcu tysiąc siedemset siedemdziesiątego szóstego roku upomnieli się Jefferson z Wirginii, Franklin z Pensylwanii i Adams z Massachusetts Bay, z upoważnienia tego samego szlachetnego narodu Stanów Zjednoczonych, zwracając się do tych samych najwyższych sędziów świata o poświadczenie czystości naszych intencji, ja, Annę Morrow Lindbergh, urodzona w New Jersey, zamieszkała w Dystrykcie Kolumbii, małżonka trzydziestego trzeciego prezydenta Stanów Zjednoczonych, ogłaszam koniec krzywdzącej uzurpacji. Spisek naszych wrogów spalił na panewce, wolność i sprawiedliwość zostały przywrócone, a gwałciciele Konstytucji Stanów Zjednoczonych staną teraz przed państwową władzą sądowniczą, tak jak tego wymaga prawo naszego kraju.

„Matka Boska od Białego Domu” – jak ją kąśliwie ochrzcił Harold Ickes – powraca wczesnym wieczorem do kwatery prezydenckiej, skąd, emanując mistyczną siłą zbolałej rodzicielki umęczonego niemowlęcia i rezolutnej wdowy po bogu, który przepadł bez śladu, dyryguje pospiesznym demontażem przez Kongres i sądy niezgodnej z Konstytucją administracji Wheelera, której zbrodnicze ekscesy poczyniły w ciągu zaledwie ośmiu dni daleko więcej szkody niż wcześniejszy o lat dwadzieścia republikański rząd Warrena Hardinga.

Zainicjowane przez panią Lindbergh przywracanie rzetelnych procedur demokratycznych osiąga punkt kulminacyjny dwa i pół tygodnia później, we wtorek 3 listopada 1942 roku, gdy demokraci lawinową przewagą głosów zdobywają Izbę Reprezentantów i Senat, a Franklin Delano Roosevelt bezapelacyjnie wygrywa trzecią kadencję prezydencką.

Miesiąc później – po druzgocącym, niespodziewanym ataku Japończyków na Pearl Harbor, wyprzedzającym o cztery dni wypowiedzenie wojny Stanom Zjednoczonym przez Niemcy i Włochy – Ameryka włącza się w globalny konflikt zbrojny, zapoczątkowany trzy lata wcześniej niemiecką inwazją na Polskę i angażujący już dwie trzecie światowej populacji. Skompromitowani kolaboracją z niedawnym urzędującym prezydentem i osłabieni totalną porażką wyborczą, nieliczni pozostali w Kongresie republikanie deklarują poparcie dla demokratycznego prezydenta i jego polityki nieustępliwej walki przeciwko państwom Osi. Izba Reprezentantów i Senat bez jednego głosu sprzeciwu aprobują przystąpienie Ameryki do wojny, a prezydent Roosevelt, nazajutrz po zaprzysiężeniu, wystosowuje Proklamację Nr 2568, O ułaskawieniu Burtona Wheelera. Oto jej fragment: