Выбрать главу

W tym momencie unieśli się z miejsc zakonnicy, padre Pio z zakonu Braci Kaznodziejów, fra Desiderio, kanonik z San Calo, Pier Luigi Zalba z zakonu Służebników Marii, a okrągłe, płaskie okulary Adama Melcera z Towarzystwa Jezusowego zaczęły rzucać groźne błyski, gdy mówił uderzając przy tym nawet pięścią w stół. Melcer krzyczał wzburzony jak Nabuchodonozor przed piecem ognistym, iż to consilium zamienia się w farsę, gdyż niektórzy wiedzą więcej, a przed pozostałymi zamyka się możliwość poznania istotnych faktów. Z tego powodu on, Adam Melcer, składa dymisję. Pozostali zakonnicy przyłączyli się do żądania jezuity.

Zaledwie to powiedział, także i inni uczestnicy zebrania dali upust swemu wzburzeniu, rezygnując ze współpracy w consilium, między innymi Jego Eminencja kardynał Giuseppe Bellini, prefekt Kongregacji Sakramentów i Służby Bożej. W krótkim czasie w sali Świętego Oficjum zapanował wielki chaos i nawet szeroko rozłożone ramiona Jellinka nie były w stanie uspokoić ogólnego zamieszania.

– Każdy z uczestników tego czcigodnego zebrania – Jellinek z trudem usiłował zdobyć sobie posłuch – zostanie uświadomiony co do wszelkich kulis i faktów, jednakże część z nich wywodzi się z Tajnego Archiwum Watykańskiego i są specialisimo modo niedostępne nawet dla najwyższych kręgów Kurii.

Słowa Jellinka wywołały znowu na scenę Adama Melcera, który gwałtownie skrytykował kardynała, poddając pod rozwagę obecnych, czy to consilium nie jest przypadkiem zwykłą pozorowaną potyczką z nieznanym przeciwnikiem i czy owa zagadkowa tajemnica fresków nie została już dawno wyjaśniona, co z nieznanych powodów ukrywane jest przez zebranymi.

– Bo w jaki inny sposób należałoby rozumieć interpretację Jego Eminencji kardynała Jellinka, który jako człowiek znający tajemnice najwyższego rzędu twierdzi, iż znalazł rozwiązanie problemu, mającego swoje źródło w Tajnym Archiwum, do którego nie ma jednak dostępu żaden zwykły śmiertelnik? Moim zdaniem – mówił dalej Melcer – prawdziwa treść inskrypcji jest już od dawna znana i ma tak druzgocącą wymowę dla Kościoła, że to consilium zostało zwołane tylko po to, aby znaleźć bardziej przystępne i w miarę nieszkodliwe wyjaśnienie. Takie postępowanie jest równie faryzejskie jak pytania kapłanów i Lewitów do Jana po drugiej stronie Jordanu.

Jellinek zerwał się z miejsca, zakazał mówić Melcerowi grożąc mu wyciągniętym palcem i nazwał jego słowa niegodnymi prawdziwego chrześcijanina, a na dodatek nieprzemyślanymi, milczenie bowiem, o ile jego przypuszczenie jest trafne, byłoby najlepszym rozwiązaniem problemu. Mimo iż słowa Melcera były uwłaczające czci i godne rozprawy przed sądm honorowym, kardynał postanowił nie wnosić sprawy o ukaranie, nerwy wszystkich zebranych bowiem napięte są do ostateczności i Melcer zapewne już jutro odczuje skruchę.

– Nie – kontynuował Jellinek – także i ja nie mam najmniejszego pojęcia i chciałem tylko swoją próbą wyjaśnienia ukazać, że respektuję opinię profesora.

Wtedy Manning okreśił jako haniebne, nieprzyzwoite i dalekie od jakiejkolwiek cnoty chrześcijańskiej powierzenie mu badania sprawy, która od dawna znalazła już swoje rozwiązanie i potrzebuje jedynie ukazania jej w lepszym świetle, aby zgadzała się z polityką Kurii.

– Żądam więc dostępu do Tajnego Archiwum – zakończył profesor – w przeciwnym wypadku będę zmuszony złożyć swój mandat.

Przyciśnięty w ten sposób do muru Jellinek również oświadczył, że będzie zmuszony prosić o dymisję.

– Non est possibile, ex officio!przerwał mu głos kardynała Sekretarza Stanu, który zwrócił się jednocześnie do wszystkich obecnych, aby uszanowali spokój miejsca, w jakim się znajdują.

W ten sposób członkowie consilium rozeszli się przedwcześnie i nieoczekiwanie, nie zbliżywszy się nawet ani na krok do rozwiązania zagadki, a wręcz przeciwnie, do ogólnego zamieszania dołączył teraz jeszcze wzajemny brak zaufania. Jeden nie dowierzał drugiemu: zakonnicy kardynałom, kardynałowie profesorom, profesorowie kardynałom, kardynał Bellini kardynałowi Jellinkowi, kardynał Jellinek kardynałowi Sekretarzowi Stanu, kardynał Sekretarz Stanu kardynałowi Jellinkowi, kardynał Jellinek monsignore Sticklerowi, monsignore Stickler kardynałowi Jellinkowi, Melcer kardynałowi Jellinkowi – jak się wydawało, kardynał Jellinek miał już teraz w Kurii tylko wrogów, a nad Watykanem zawisł jak niegdyś nad Sodomą i Gomorą gniew Najwyższego.

Tego samego dnia w Oratorium na Awentynie doszło do niespodziewanego spotkania padre Pio Segoniego z opatem tego klasztoru. Opat zaprzeczył, jakoby znał benedyktyna z Monte Cassino, ale Pio twierdził z uporem, że przebywali razem w tym samym seminarium duchownym. Upierał się przy tym tak głośno, że opat, z rękami ukrytymi w rękawach zakonnego habitu, nakazał mu powściągliwość.

– One muszą się tu znajdować – mówił z płonącymi oczyma padre Pio o dokumenach z dawnych czasów – wiem o tym, przeniesienie ich bowiem gdziekolwiek indziej nie dałoby się utrzymać w tajemnicy. Proszę mi powiedzieć, gdzie są ukryte!

– Dokumenty, o których mówisz, bracie w Chrystusie – usiłował uspokoić wzburzonego zakonnika opat – istnieją jedynie w twojej fantazji. Gdyby egzystowały naprawdę, musiałbym o tym wiedzieć, w końcu spędziłem tu ponad połowę mego życia.

– Na pewno, ojcze opacie – odparł Pio Segoni z cynicznym uśmieszkiem. – Przetrwał ojciec tę sprawę bez uszczerbku, a zawdzięcza to niewątpliwie ojciec swojej umiejętności milczenia.

– Łatwiej jest milczeć, aniżeli hamować się w słowach, bracie.

– Tak, wiem, zawsze sobie tylko szkodziłem mówiąc o tym, co wiem. Przez całe życie pokutowałem za coś, za co nie ponosiłem żadnej winy. To boli. Przenoszono mnie z jednego opactwa do drugiego, z jednego klasztoru do innego. Boże, wydaje mi się, że jestem niczym ten trędowaty z Biblii!

– Żyjemy podług Ordo Sancti Benedicti, bracie, a ta reguła zakonna przewiduje wypełnianie swego powołania w każdym miejscu. A teraz – odejdź, bracie.

W taki sposób zakończyła się rozmowa tych dwóch ludzi i każdy z nich odszedł w gniewie, nie bacząc na słowa Apostoła Pawła: „Słońce nie powinno zajść nad waszym gniewem”.

11. Prawdopodobnie w Quinquagesima *

W kilka dni później – mogła to być w czasie Quinquagesimy, ale dokładnie nie da się tego już stwierdzić i jest to nieważne, jeśli idzie o rozwój naszej historii – a więc nieco później, pewnego wieczoru kardynał Jellinek wszedł do Archiwum, co wcale nie było rzeczą wyjątkową dla zazwyczaj bardzo zajętego kardynała, podobnie jak nie było niczym nadzwyczajnym, iż w korytarzach papieskiego pałacu ciągle było słychać gdakanie fagotu monsignore Raneriego. Jellinek doszedł do wniosku, że tylko on może się naprawdę przyczynić do odkycia znaczenia treści napisu, przeprowadzając badania w Tajnym Archiwum, Belliniemu i Lopezowi bowiem nie wolno było wchodzić do tych pomieszczeń, Cascone zaś sprawiał wrażenie, jak gdyby bardziej zależało mu na ukryciu, aniżeli na wyjaśnieniu całej sprawy. Dlatego też Jellinek jak zwykle wszedł do środka przez tylne drzwi, które otworzył mu, usłyszawszy umówione pukanie, jeden ze scrittori. Był to młody człowiek, pełen naturalnej nieśmiałości, a może lepiej, szacunku dla ksiąg; jego nazwiska, tak samo jak i innych, kardynał nie znał. Jellinek natomiast nie obawiał się książek; stanowiły one dla niego wyzwanie, podniecały jak cielesność Giovanny. Lubił je głaskać, gnieść i wyjmować z oprawy. Książki były jego pasją.

вернуться

* pięćdziesiątnica; czas wielkanocny – okres 50 dni od zmartwychwstania do zesłania Ducha Św.; trzecia część Świąt Wielkiejnocy