Выбрать главу

Nigdy nie było wiadomo, czy ktoś się znajduje w tym kreteńskim labiryncie regałów z księgami i czarnych szaf do przechowywania depozytów, czy też jest się samodzielnym władcą wszelkich nauk i błędnych doktryn, a także słowa, które jak mówi Pismo, było na początku wszystkiego. Jeżeli więc ktoś tak jak Jellinek znał drogi słowa niczym Ojcze Nasz, mógł poczuć odrobinę jego wszechwładzy, straszliwej potęgi liter, która silniejsza od wojen i wojowników posiadała moc budowania świata, ale także i jego niszczenia. Zbawienie i wieczne potępienie śmierć i życie, niebo i piekło – wszystkie przeciwieństwa nigdzie nie były do siebie tak bardzo zbliżone jak w tym właśnie miejscu. Mając dostęp do największych tajemnic, Jellinek wiedział o tym, był świadom tego podniecającego stanu o wiele bardziej od kogokolwiek innego. I dlatego obawiał się znaków florentyńczyka więcej od któregokolwiek z członków Kurii. Bał się, znał bowiem więcej książek aniżeli ktokolwiek inny i ponieważ przy całej swej wiedzy był świadom, iż zna jedynie cząstkę tajemnic Archivio Segreto i nawet tysiąc lat nie wystarczyłoby na zgłębienie ich wszystkich.

Jellinek zabrał z ręki scrittore kieszonkową latarkę i ruszył w stronę Riserva. Padre Augustyn nigdy nie pozwoliłby mu pójść samemu wąskimi kręconymi schodami na wyższe piętra wieży aż do drzwi, przez które nawet on sam nie mógł wejść. Jednakże Pio Segoni, za zgodą Jellinka, zrezygnował z tego zwyczaju od tego czasu kardynał przechowywał dwupiórowy klucz w kieszeni swojej sutanny. Wspinając się schodami poczuł ostry zapach. Jakże nienawidził tej gryzącej woni chemikaliów zabijających zarodniki grzybów dominujących nad podniecającym zapachem książek! Dotarłszy do czarnych drzwi, kardynał włożył klucz w zamek.

W chwili kiedy otwierał drzwi, miał wrażenie, jakby wewnątrz zgasł nagle promyk bladego światła. Kardynał szybko jednak porzucił tę myśl. To nie mogła być prawda. Zamknął więc drzwi za sobą i oświetlając drogę latarką poszedł w stronę stalowej szafy, która ukrywała w swoim wnętrzu tajne dokumenty dotyczące florentyńczyka.

Dlaczego, zadawał sobie pytanie Jellinek sortując dokumenty na znane już sobie i takie, które musiał jeszcze przeczytać, dlaczego nie było przeznaczone temu artyście zostać wielkim? Ze wszystkich jego listów przemawiała zawziętość, troski, kłopoty, strapienia i przygnębienie; wydawało się niemal, iż Michelangelo urodził się po to, aby życie spędzić w nieszczęściu – wszędzie taedium vitae *. Bez przerwy towarzyszyli mu oszuści, intryganci i wrogowie, Michelangelo czuł się nawet niekiedy prześladowany przez skrytobójców, cierpiał apokaliptyczne lęki. Jeżeli nawet nie dręczyli go inni, to dręczył sam siebie, deliberując nad metafizycznym sensem życia i wyimaginowanymi tęsknotami. Przez całe życie skazany był na wieczne przygnębienie i smutek. Czyżby to właśnie ta bagnista gleba była pożywką dla jego sztuki? Czy trzeba być niewolnikiem, aby móc smakować słodycz wolności? Niewidomym, by docenić wzrok? Głuchym, by słyszeć?

Z dossier nieznanego autorstwa, dotyczącego osiemdziesięciojednoletniego Michelangela, który został tymczasem budowniczym bazyliki św. Piotra: „…stary ślini się i okazuje objawy infantylizmu. Zapewne najwyższy już czas, aby zwolnić florentyńczyka z jego urzędu, jest bowiem wątpliwym, czy będzie w stanie nadać kształt temu, co wyraził na papierze. M. uskarża się na dostawy złego wapienia, które, o ile nie są wytworem jego wrzącej gniewem fantazji, należy zapisać na konto Nanii Biggiego, budowniczego, młodego jeszcze w latach, który już od dawna ma nadzieję zająć miejsce florentyńczyka. Bez względu na prawdę kłótnia ta może tylko zaszkodzić budowli, dlatego też godzi się, żeby Biggio zajął jego miejsce”.

Pomiędzy kartami dossier znajdował się sonet pisany własną ręką Michelangela, który nigdy nie dotarł do adresata, dobitność i niezrozumiałe słowa u schyłku życia, jednakże każdy pergamin może zawierać decydującą wskazówkę. Jellinek czytał zacinając się:

Tu na najdalszym krańcu oceanu życia Zbyt późno się uczę, o świecie, poznawać treść Twych radości. Tak jak ty, pokój którego nie Umiesz zapewnić, obiecujesz i ów Spokój istnienia, co umiera już przed narodzeniem.
Z trwogą oglądam się wstecz, dziś, gdy niebiosa nadają kres mym dniom, bezustannie Mam przed oczyma ową dawną, słodką ułudę, Która temu, co ją pojął, niszczy duszę.
Sam dziś jestem tego dowodem: tego tylko Tam w górze szczęsny czeka los, kto od narodzin Najkrótszą drogą skłaniał się ku śmierci.

Nie, trudno byłoby te myśli nazwać chrześcijańskimi, przypominały one raczej poezję Sofoklesa, według której nienarodzeni są najmądrzejszymi ludźmi na świecie. Jakiż to słodki błąd zniszczył duszę Michelangela?

Z breve * niejakiego Carlo, sługusa Świętej Inkwizycji: „M. staje się podejrzanym, nocną porą bowiem, nie usiłując swego występku zatuszować nawet w biały dzień, odwiedza domy na przedmieściu, zamieszkiwane przez kacerzy i kabalistów, i omijane przez każdego porządnego chrześcijanina: Confutatis maledictis, flammis acribus addictis *.”

Michelangelo kabalistą, wyznawcą żydowskiej wiedzy tajemnej? Mimo iż brzmiało to tak nieprawdopodobnie, niektóre poszlaki wskazywały na tę możliwość. Dlaczego florentyńczyk na krótko przed śmiercią spalił wszystkie rysunki i szkice? Dlaczego? Potwierdzało to zeznanie jednego z lekarzy. Co jednak znajdowało się w zapieczętowanej drewnianej skrzyni, którą otwarli po śmierci florentyńczyka jego przyjaciele, Daniele da Volterra i Tommaso Cavalieri? Czy skrzynia ta zawierała w rzeczywistości tylko 8 000 skudów, jak twierdzili Volterra i Tommaso? A może obaj przyjaciele znaleźli w niej jakiś tajemniczy dokument i ukryli go w nieznanym miejscu? Dlaczego Michelangelo nie chciał być pochowany w Rzymie, w którym spędził ostatnie trzydzieści lat swego życia i osiągnął największe sukcesy jako artysta?

Odpis listu jego lekarza, Gherardo Fidelissimiego z Pistoi, do księcia Florencji: „Dzisiaj wieczór odszedł do lepszego życia doskonały i w istocie rzeczy nie mający sobie równego jako cud natury, messer Michelangelo Buonarroti, a ponieważ leczyłem go wraz z innymi lekarzami w ostatniej chorobie, usłyszałem wypowiedziane przez niego życzenie, aby jego ciało przewieźć do Florencji. Poza tym, ponieważ nie był obecny żaden z jego krewnych i umarł bez testamentu, pozwalam sobie Wam, Wasza Ekscelencjo, wiedząc o tym, jak Wasza Ekscelencja ceniła jego rzadkie cnoty, przekazać wiadomość o tym, aby życzenie zmarłego mogło być spełnione i jego piękne rodzinne miasto doznało większej chwały, grzebiąc szczątki największego człowieka, jaki kiedykolwiek przyszedł na świat. – Rzym, 13 lutego 1564, Gherardo, dzięki łasce i wyrozumiałości Waszej Ekscelencji doktor medycyny”.

Dlaczego, Domine Deus, te wszystkie listy, kopie i dossiers przechowywane są w Tajnym Archiwum Watykanu? Po co w ogóle przechowywano listy malarza, zakładano dossiers? Jeżeli w ogóle, to istniało tylko jedno wytłumaczenie: boski Michelangelo, artysta który jak nikt inny swoją sztuką uświetnił powagę Świętego Kościoła, był podejrzany o herezję, po jego śmierci zaś podejrzenie to zostało zapewne potwierdzone w jakiś sposób, samo podejrzenie bowiem nie wystarczyłoby raczej, aby zatrzymać całą dokumentację w Tajnym Archiwum.

вернуться

* odraza do życia

вернуться

* list

вернуться

* obelgami zmuszał do milczenia, podpalania, przywłaszczał cudze dobra