Выбрать главу

Tekst ten był prawdopodobnie projektem bulli, której papież Hadrian VI jednakże nigdy nie ogłosił, szkicem, jaki znalazł swój przypadkowy albo gwałtowny koniec jeszcze przed opublikowaniem. Papież Hadrian, ostatni z nie będących Włochami papieży na przeciąg następnych czterech i pół stuleci, zmarł we wrześniu 1523 roku po kilku zaledwie miesiącach rządów i został otruty – przynajmniej tak się mówi – przez swego lekarza. Jellinek zaczął się zastanawiać, jaki związek mógł istnieć pomiędzy tajemniczym intruzem w Tajnym Archiwum a tym pergaminem. Czy w ogóle istniało jakieś powiązanie, a może dzieją się tu rzeczy, o których nie ma nawet najmniejszego pojęcia? W końcu wsunął pergamin na piersi pomiędzy guziki sutanny i wstał.

Tym razem kardynał wybrał okrężną drogę powrotną poprzez Sala di merce, aby zobaczyć, czy monsignore wykonał następny ruch na szachownicy. Jak sądził, był to najlepszy sposób, aby znaleźć chwilę czasu na zastanowienie, jego mózg bowiem ciągle dręczyła myśl o tym, co się właściwie dzieje. Jaką tajemnicę usiłuje się tu ukryć, kto próbuje kogo zdemaskować?

Pojedynek na bezcennej szachownicy w Sala di merce rozwinął się bez udziału kardynała w partię hiszpańską. Jellinek otworzył przesuwając piona z e2 na e4, monsignore Stickler odpowiedział przesuwając także pionek z e7 – e5, goniec Jellinka przeszedł z g1 – f3, na co skoczek Sticklera również przesunął się z b8 – c6. W odpowiedzi na ten ruch kardynał posłał swego laufra z f1 na b5. To posunięcie było powodem długiego namysłu Sticklera. I nic dziwnego; symetryczna odpowiedź, czyli goniec na b4, nie była w tej sytuacji posunięciem najlepszym; ponieważ na c3 nie stał jeszcze żaden laufer, Jellinek mógł go zmusić do ucieczki przesuwając swego piona na c3. Nad tym należało się dobrze zastanowić. Stickler odpowiedział po niecałych dwóch tygodniach, stawiając swego piona na a6. Potem obaj gracze przyśpieszyli partię, gdy w 12 posunięciu Jellinek przestawił swego białego skoczka z f3 na g5. Ten atak musiał zaskoczyć Sticklera, który już od wielu dni ociągał się z odpowiedzią.

Tej nocy Jellinek długo nie mógł zasnąć, a potem miał lekki, niespokojny sen. Wbrew swoim przyzwyczajeniom poszedł późno do łóżka, ale wizyta tajemniczego gościa w Tajnym Archiwum ciągle nie dawała mu spokoju. Kto oprócz niego mógł się interesować zbiorami? Jakie znaczenie miał pergamin papieża Hadriana? Kardynał pogrążony w półśnie po stokroć rozpatrywał różne możliwości, przypominał sobie nazwiska wszystkich członków Kurii i za każdym razem nie mógł znaleźć żadnego rozsądnego wyjaśnienia. Około północy wstał z łóżka i włożył szkarłatny szlafroki z wsuniętymi w kieszenie rękami zaczął spacerować po sypialni. Naprzeciwko jego okna znajdowała się stacja benzynowa, która kończyła swą pracę o północy. Jej właściciel wsiadł gwiżdżąc na rower i zniknął w ciemnościach. W stojącej na chodniku budce telefonicznej rozmawiał przez telefon jakiś mężczyzna o poważnej twarzy, który po chwili roześmiał się krótko i skończywszy rozmowę wyszedł z budki, przeszedł na drugą stronę ulicy i ruszył w kierunku wejścia do Palazzo Chigi. Jellinek otwarł okno, wychylił się na zewnątrz i zobaczył w świetle mocnych ulicznych latarni, jak mężczyzna znika w bramie budynku. Kardynał często już widywał mężczyzn, którzy telefonowali z budki naprzeciwko jego okna, a potem znikali w bramie domu, w którym mieszkał. W końcu podszedł do drzwi wejściowych i zaczął nadsłuchiwać odgłosów dochodzących z klatki schodowej. Usłyszał czyjeś kroki, które zatrzymyły się na parterze przed drzwiami mieszkania dozorcy.

Jellinek zamknął na chwilę oczy i usiłował wyobrazić sobie, iż Tomasz z Akwinu, Spinoza, Augustyn, Ambroży Hieronim, Atanazjusz czy Baziliusz, czyli wszyscy, którzy odznaczyli się prawdziwą wiarą w naukę Kościoła i świętym życiem, pozostawili po sobie tajemne pisma, sporządzone w duchowym zaćmieniu umysłu ostatnich dni swego życia, w którym stworzyli fatalne teorie wiary o szczególnej teologicznej wartości dowodowej. Mogłyby mieć one w konsekwencji nieszczęsne skutki dla Kościoła. Ale już w następnej chwili kardynał uderzył się w piersi z powodu tej przeklętej myśli i zaczął gorączkowo szeptać: – Libera me, Domine, de morte aeterna in die illa tremenda, quando coeli movendi sunt et terra *.

Modląc się, Jellinek usłyszał śmiech dochodzący z klatki schodowej. Giovanna!

12. W Środę Popielcową

W Środę Popielcową wydarzyło się to, co od dawna wydawało się nieuniknione. Komunistyczny dziennik „Unitŕ” podał na stronie tytułowej informację o tajemniczym odkryciu dokonanym na sykstyńskich freskach.

– Jak to się mogło stać! To nie miało prawa się wydarzyć! Tym się powinna zająć Rota! – wykrzykiwał w najwyższym wzburzeniu, uderzając gazetą w stół Phil Canisius, siedzący w swym równie bezbarwnie, co wykwintnie umeblowanym biurze w Istituto per le Opere Religiose.

W Watykanie, jak donosiła gazeta, panuje wielki niepokój od chwili, kiedy konserwatorzy odkryli na sklepieniu Kaplicy Sykstyńskiej tajemniczą inskrypcję Michelangela. Idzie o zagadkowe litery, które są już badane przez ekspertów poszukujących ich wyjaśnienia i które przysparzają Kościołowi sporo kłopotów, gdyż jak wiadomo, Michelangelo nie był zbyt wielkim przyjacielem papieży.

– To była celowa niedyskrecja! – oburzał się w dalszym ciągu Canisius: – To przypadek dla Roty!

– Nic jeszcze nie zostało dowiedzione – uspokajał go Sekretarz Stanu, kardynał Giuliano Cascone, który pojawił się u Canisiusa jak zawsze w towarzystwie swego pierwszego sekretarza, monsignore Raneriego. – Jeszcze nie wiemy, kto jest tą czarną owcą.

– Przysięgam na Boga i życie mojej matki staruszki – zawołał professore Gabriel Manning – że nie mam z tym nic wspólnego!

Także i dyrektor generalny Dyrekcji Pomników, Muzeów i Galerii Papieskich, professore Antonio Pavanetto, złożył uroczystą przysięgę, iż nic nie wiedział o tej publikacji. Wezwany pośpiesznie professore Ricardo Parenti zaklinał się nawet, że prędzej odgryzłby sobie język, aniżeli zdradził cokolwiek choćby słówkiem, zanim nie zostanie wyjaśniona treść inskrypcji.

– Chcę mówić z wami szczerze – zapewnił uroczyście Canisius. – Jest mi całkowicie obojętne, jakiego rodzaju obelgi rzucił na Kościół i Kurię Michelangelo; wyjaśnienie tego jest waszą sprawą. Ale tym, co szkodzi mnie, nam i IOR jest niepokój i węszenie w tajnych aktach, bowiem kapitałem naszego banku jest zachowanie absolutnej tajemnicy.

Budynek Istituto per le Opere Religiose, zwany krótko IOR, a znajdujący się u stóp prywatnych apartamentów papieża, wzniesiono w kształcie wielkiego, łacińskiego D. Jednakże, jak mówiło się w Watykanie, forma ta była zupełnie przypadkowa i nie miała żadnego związku ze skrótem słowa Diabolo, diabeł. IOR był bankiem Watykanu i od czasu swego założenia przez papieża Leona XIII podlegał ciągłym przemianom. Instytucja ta ustanowiona została w celu zbierania pieniędzy na potrzeby kościelne, papież Pius XII przyznał mu status Zarządu Kapitałów Watykańskich, dziś zaś IOR funkcjonuje jako dochodowe przedsiębiorstwo, które w przeciwieństwie do innych banków świata ma tę przewagę, że zwolnione jest od podatków, a na podstawie umów laterańskich upoważniono je do tworzenia „kościelnych stowarzyszeń”. Artykuł 11 tego układu chroni władze watykańskie przed jakimkolwiek mieszaniem się państwa włoskiego do spraw wewnętrznych Watykanu, czego skutkiem jest dobra sława, jaką IOR cieszy się wśród ludzi posiadających pieniądze. Phil Canisius, doktor prawa kanonicznego i szef całego przedsiębiorstwa, wyjaśnił to w następujący sposób: wchodzi się do Watykanu z walizką pełną pieniędzy i włoskie prawo dewizowe przestaje obowiązywać.

вернуться

* uwolnij mnie, Panie, od wiecznej śmierci w owym strasznym dniu, w którym nieba muszą być poruszone i ziemia