Oburzony Canisius ciągle jeszcze uderzał gazetą o stół, jak gdyby chciał w ten sposób wytrzepać z niej artykuł.
– Ten przypadek musi trafić przed Rotę – powtórzył po raz kolejny. – Żądam tego!
Sekretarz Stanu, Guliano Cascone, odpowiedział z równie dużym oburzeniem, że należy winnych pociągnąć do odpowiedzialności, karząc ich najsurowiej, jak nakazuje Codex Iuris Canonici *, bowiem wyrządzili Kurii i Świętemu Kościołowi ogromne szkody. Monsignore Raneri przytakiwał kardynałowi, kiwając gwałtownie głową.
– W każdym razie – podzielił stanowisko kardynała Cascone professore Pavanetto – wskazany jest pośpiech w znalezieniu rozwiązania, bez względu na sposób, w jaki się tego dokona.
– Jak mam to rozumieć? – zapytał nieufnie professore Manning. – Co to znaczy: bez względu na sposób, w jaki się tego dokona?
– Chcę przez to powiedzieć, iż nie możemy sobie pozwolić na błądzenie w ciemnościach i czekanie, aż nauka znajdzie jakieś wyjaśnienie naszego problemu. Wszyscy wiemy, jakie szkody wyrządziła dyskusja nad autentycznością Całunu Turyńskiego, zanim Kościół, zajmując jednoznaczne stanowisko, nie rozstrzygnął jej swoim autorytetem.
– Matką nauki – odparł spokojnie Manning – jest prawda, a nie pośpiech. Ta publikacja pojawiła się może i nie w porę, ale na moją pracę wpłynęła jedynie na tyle, iż uważam, że ze względu na opinię publiczną należy przeprowadzić jeszcze dokładniejsze badania.
– Mister Manning – Canisius czasami posługiwał się zwrotem „mister”, czego przyczyny należało szukać w jego amerykańskim pochodzeniu – Kuria przekazała panu na pańskie badania znaczną sumę. Wyobrażam sobie, że suma ta zostałaby podwojona, gdyby mogło to przyspieszyć pańską pracę, albo gdyby w ciągu kilku następnych dni potrafił pan podać przekonujące wyjaśnienie, tak, aby życie wewnątrz Murów Leontyńskich powróciło w swe normalne koryto.
Parenti zachichotał, co wywołało pełne zdziwienia spojrzenia pozostałych.
– Chcecie wiedzieć, dlaczego się śmieję? Otóż ta sytuacja nie jest pozbawiona pewnej komiczności. Chcę przez to powiedzieć, iż jak się wydaje, Bounarrotiemu już się udało spowodować w Kurii chaos i wielkie zamieszanie, i to zanim rozszyfrowano choćby jedną z liter. Aż strach pomyśleć, co będzie, kiedy przemówi cała inskrypcja!
– Chciałbym sprecyzować swoje stanowisko – zaczął znowu Phil Canisius. – W przypadku gdyby pan, professore Manning, nie był w stanie rozwiązać tajemnicy napisu w przeciągu jednego tygodnia, Kuria będzie zmuszona posłużyć się radą innych ekspertów.
– Czy to groźba? – Maning zerwał się na równe nogi i zaczął krzyczyć w podnieceniu, machając palcem przed twarzą Canisiusa: – Ksiądz nie jest w stanie mnie zastraszyć, Eminenza; jeśli idzie o sprawy nauki, nie dam się przekupić ani szantażować!
– Źle pan to zrozumiał – usiłował go uspokoić kardynał Sekretarz Stanu. – Jesteśmy dalecy od tego, aby wywierać na pana nacisk, professore, ale trzeba zrozumieć, że ta wyjątkowa sytuacja zmusza nas do szybkiego działania, o ile chcemy uchronić Kościół od szkód.
– Mija właśnie 480 lat – roześmiał się Parenti, a w jego śmiechu można było wyczuć ironię – kiedy to Michelangelo napisał na sklepieniu coś, o czym nie wiemy, czy zawiera pobożne, czy heretyckie treści. Przez 480 lat napis ten był tam, na górze, i można przyjąć, że przynajmniej przez połowę tego okresu każdy, kto ma oczy, mógł go zobaczyć, a teraz inskrypcja ta ma być rozszyfrowana w ciągu jednego tygodnia. Proszę mi wybaczyć, ale nie jestem w stanie inaczej się zachować; uważam, że to śmieszne. Pod presją pośpiechu nigdy nie podjąłbym się tego zadania.
– Ależ proszę wreszcie zrozumieć! – zaczął błagać go professore Pavanetto, popierany gwałtownym przytakiwaniem monsignore Raneriego – sytuacja staje się dla Kościoła bardzo niebezpieczna.
– A właściwie dlaczego? – zapytał Manning. – Dlaczego wszyscy sądzicie, że za tą kombinacją liter ukrywa się klątwa czy jakaś straszliwa tajemnica? Przecież Michelangelo mógł tam uwiecznić w ten sposób równie dobrze cytat z biblii, fragment z Pisma Świętego.
Cascone podszedł całkiem blisko do Manninga.
– Professore – powiedział cicho, prawie szeptem. – Pan nie docenia zła tkwiącego w człowieku. Cały świat jest pełen zła.
Manning, Parenti i Pavanetto zamilkli speszeni. Nieprzyjemną ciszę przerwał dzwonek telefonu.
– Pronto! – odezwał się Canisius. – Do ciebie, Eminenza! – powiedział podając słuchawkę Cascone.
– Pronto! – zgłosił się niechętnie kardynał, jednakże w mgnieniu oka na jego twarzy pojawił się wyraz absolutnego przerażenia. Mocno uchwycił słuchawkę drżącymi palcami.
– Zaraz tam przyjdę! – powiedział cicho i odłożył ją na telefon.
Canisius i inni spojrzeli pytająco na Cascone, który tylko potrząsnął głową. Jego twarz była pokryta bladością.
– Złe nowiny? – naciskał Canisius.
Cascone przycisnął obie dłonie do ust. Potem zacinając się powiedział:
– Padre Pio powiesił się w Archiwum Watykańskim – i dodał pośpiesznie: – Domine Jesus Christe, Rex gloriae, libera animas omnium fidelium defunctorum de poenis inferni et de profundo lacu * – a potem przeżegnał się trzykrotnie.
Pozostali z obecnych poszli za jego przykładem i odpowiedzieli jak w chorale: – Libera eas de ore leonis, ne absorbeat eas tartarus ne cadant in obscurum; sed signifer sancus Michael, repraesentet eas in lucem sanctam, quam olim Abrahe promisisti, et semini eius. *
Padre Pio Segoni wisiał na ramie okiennej w oddalonym zakątku archiwum. Złożył sobie na szyję benedyktyński sznur, którym był opasany i przywiązał go do na wpół otwartego okna. W ten sposób zakończył życie, co stojącym wokół wydało się całkowicie niezrozumiałe.
Kiedy przyszedł Cascone, na miejscu byli już kardynałowie Jellinek i Bellini. Jellinek wszedł na krzesło i miał właśnie zamiar scyzorykiem przeciąć sznur powieszonego, ale Cascone powstrzymał go, wskazując na wychodzące z orbit oczy benedyktyna i zwinięty język wystający z otwartych ust.
– Przecież ksiądz widzi, Eminenza – powiedział – że tu się już nic nie da zrobić. Niech ksiądz to pozostawi innym. Lekarza! Professore Montana, gdzie jest professore Montana?
Scrittore, który odkrył zwłoki, odpowiedział, że professore Montana został już zawiadomiony i będzie tu lada moment.
– Lux aeterna luceat ei, lux aeterna luceat ei… * – mruczał cicho złożywszy dłonie Jellinek.
W końcu pojawił się i Montana w towarzystwie dwóch zakonników w bieli. Profesor zbadał puls powieszonego, a potem potrząsnął głową i dał obu zakonnikom znak, aby zdjęli zmarłego. Padre Pio złożono na podłodze. W jego nieruchomym wzroku było coś dzikiego. Montana zamknął usta i oczy zmarłemu i zaczął przyglądać się ciemnoczerwonym znakom na szyi zakonnika.
* Kodeks prawa kanonicznego
* Panie Jezu Chryste, królu chwały, dusze wszystkich wiernych zmarłych uwolnij od kar piekielnych i od niezmierzonych wód