Выбрать главу

– To bardzo dziwny sposób segregacji, bracie w Chrystusie!

– Można to uważać za dziwne, Eminenza, ale odczułem taką potrzebę po niespodziewanej śmierci Gianpaola, podejrzewa się bowiem, iż wszyscy papieże, którzy rządzili krótko, zostali zamordowani.

– Dowody na to istnieją tylko w bardzo rzadkich przypadkach, ojcze Augustynie.

– Właśnie dlatego zebrałem razem wszystkie poszlaki. Celestyn zmarł w szesnaście dni po swoim wyborze, a Gianpaolo rządził trzydzieści trzy dni. Nie chce mi się po prostu wierzyć w takich sytuacjach w zrządzenie boskie.

– Dowody, bracie, dowody!

– Nie jestem kryminologiem, Eminenza, tylko zbieraczem dokumentów.

Kardynał Jellinek mimowolnie machnął ręką, ale Augustyn nie dał się zbić z tropu.

– Aż do dnia dzisiejszego nie jest znane miejsce przechowywania akt, które monsignore Stickler przyniósł Jego Świątobliwości w wieczór poprzedzający jego tajemniczą śmierć. I do dnia dzisiejszego także nie wiadomo, gdzie zniknęły czerwone pantofle i okulary Jego Świątobliwości.

Jellinek wlepił oczy w oratorianina. Czuł, jak po plecach zaczyna mu spływać zimny pot. Zaczął ciężko dyszeć, jak gdyby anioł śmierci zacisnął dłonie na jego szyi.

– A więc… – wyjąkał -… a więc zaginęły nie tylko dokumenty…

– … nie, także jego pantofle i okulary, bez względu na znaczenie, jakie ma ten fakt.

– … bez względu na sens, jaki ma ten fakt – powtórzył w roztargnieniu kardynał.

– Myślę, że nie powiedziałem księdzu zapewne nic nowego, Eminenza? – zapytał nieśmiało oratorianin. – Te fakty są powszechnie znane.

– Tak – pokiwał głową Jellinek – wszystkie są znane, tylko że dziwne.

Jellinek był w paskudnym nastroju; poczuł, że zaczyna się buntować jego żołądek. Spróbował głęboko odetchnąć, ale nie udało mu się. Jego pierś ściśnięta była niewidzialną klamrą. Czyż już sam fakt, że przysłano mu pantofle i okulary, nie świadczył o tym, że Jan Paweł I rzeczywiście został zamordowany? Jeżeli tak, to przez kogo, z jakiej przyczyny i jaki był powód, że grożono mu podobnym losem?

– Nie byłem wtedy jeszcze członkiem Kurii – powiedział Jellinek, jakby chcąc się usprawiedliwić. – Ale jaki może być powód zniknięcia pantofli Jego Świątobliwości?

Kardynała ogarnęła niepewność. Czyżby Augustyn wiedział więcej, niż się do tego przyznawał? Może chciał go wystawić na próbę? Co wiedział ten człowiek uważany za chodzącą encyklopedię?

– Fakt zaginięcia samych dokumentów da się wyjaśnić, Eminenza – odparł Augustyn. – Monsignore Stickler, przekazując je Jego Świątobliwości, mógł znać ich treść. Nie jest to zbyt pochlebne dla Kurii, księże kardynale. Jan Paweł I był uosobieniem szczerości; wielu określało go potem także jako uosobienie naiwności. Był pobożny, niemal święty, i dążył jedynie do osiągnięcia doskonałości. Dla niego istniało jedynie tylko dobro i zło, i nic pomiędzy. Można powiedzieć, że określenie, iż był naiwny, jest zgodne z prawdą, po prostu bowiem ignorował to, co leżało pomiędzy tymi ekstremami i odzwierciedlało prawdziwe życie. Zapominał, że największe okrucieństwa w historii nie były dziełem szatana, ale dokonywały się w imieniu światopoglądów rzekomo dobrych ludzi. Papież planował wielką reformę Kurii. Gdyby Gianpaolo urzeczywistnił swe zamierzenia, niektórzy członkowie Kurii pozbawieni byliby dzisiaj swych urzędów i godności. Przyjaciel Waszej Eminencji, monsignore William Stickler, mógłby wymienić ich nazwiska. Zagadką natomiast pozostaje nadal zaginięcie pantofli i okularów Jego Świątobliwości, a w każdym razie nie ma to żadnego przekonującego wyjaśnienia.

– A jeżeli te rzeczy gdzieś się znowu pojawią?

– Bez wątpienia będzie to miało związek z ludźmi, którym, chciałbym się tu wyrażać ostrożnie, nieoczekiwana śmierć Jego Świątobliwości mogła być na rękę.

Nagle kardynał Jellinek zrozumiał dziwne zachowanie swego szachowego partnera, monsignore Sticklera. Czyż nie mając o niczym pojęcia nie pozostawił leżącej na wierzchu w swoim mieszkaniu zagadkowej paczuszki? Stickler zobaczył ją i przeraził się. Musiał wtedy uznać go za uczestnika spisku przeciwko Jego Świątobliwości. Jak powinien się teraz zachować?

– Nie widzisz, bracie w Chrystusie, innej możliwości?

– A w jaki sposób chce ksiądz wyjaśnić pojawienie się tych rzeczy, Eminenza? – potrząsnął głową ojciec Augustyn. – A może Wasza Eminencja ma inny pomysł?

– Nie, nie – odparł pośpiesznie kardynał. – Na pewno masz rację, bracie. Ale to i tak tylko hipoteza.

Niepokój, jaki ogarnął brata Benno w klasztorze milczenia od chwili, kiedy dowiedział się o sykstyńskim odkryciu nie zniknął, a nawet wręcz przeciwnie: brat Benno zaczął się zachowywać w sposób zadziwiający i rzucający się w oczy jego konfratrom. Nie mówiąc o prawdziwej przyczynie swego zachowania, poprosił opata klasztoru o zezwolenie na wgląd do skrytki, w której przechowywano jego dokumenty, a także i inne rzeczy o osobistym charakterze, bez których także i zakonnik nie może się w życiu obejść. Do przechowywania takich rzeczy służyła wielka żaluzjowa szafa zawierająca sporą liczbę zamykanych na klucz szufladek, która stała w celi opata. Opat nie przypominał sobie, aby brat Benno kiedykolwiek prosił go o zezwolenie na przejrzenie swoich papierów, ale wyraził zgodę, nie zadając przy tym ani jednego pytania. Podczas gdy brat Benno niespokojnie przerzucał zawartość swej skrytki, opat udawał, że studiuje jakieś dokumenty.

Oczywiście, osobliwe zachowanie konfratra nie uszło uwadze opata, jednakże nie przypisywał temu większego znaczenia; znał bowiem przeszłość Benno i wiedział, iż w swojej młodości zajmował się Michelangelem, nie było więc w tym nic dziwnego, że tak zainteresowało go dokonane odkrycie. Początkowo chciał zapytać Benna, czy jego poszukiwania mają z nim związek, ale obawiał się wprawić, konfratra w zakłopotanie. Zachował więc powściągliwość, mając jednocześnie świadomość, iż tylko on posiada klucz do skrytki.

16. W czasie następnej nocy i dnia

Następna noc trwała dłużej aniżeli wszystkie poprzednie, Jellinek bowiem nie mógł zasnąć, mimo iż wielkie zmęczenie sparaliżowało jego członki. Kardynał bał się, bał się czegoś nieznanego, otwierającego się przed nim, jak gdyby chciało go pochłonąć. Wstał z łóżka i po raz nie wiadomo który spojrzał przez okno na stojącą naprzeciwko budkę telefoniczną, a wtedy zauważył mężczyznę, który chwilę rozmawiał, a potem zniknął w bramie jego domu. Na wpół przytomny, Jellinek był jednakże swoimi myślami przy proroku Jeremiaszu i Sybillach wyłaniających się z ziemskich otchłani. W jego uszach huczały wody potopu oblizujące swymi falami szczyty najwyższych gór, a on, Jellinek, mały jak dziecko, obejmował nagie udo matki, odczuwając rozkosz w chwili śmiertelnego strachu. Z pożądliwą ciekawością przypatrywał się stworzeniu kobiety z Adamowego żebra, pełnej rozkoszy i krągłej w formie, pokornej wobec Stwórcy będącego uosobieniem Dobra. Z bezpiecznej kryjówki patrzył na Ewę, gdy naga sięgała po jabłko, które z Drzewa Poznania podawał jej wąż. „Giovanna, Giovanna!”, zawołał, albowiem tylko to imię przyszło mu do głowy, wszystkie inne zaś wydawały się usunięte z jego pamięci.