– Ponieważ jest to księga żydowska! Powinniśmy zasięgnąć informacji w bibliotekach żydowskich!
Nie biorąc udziału w tej dyskusji, kardynał Joseph Jellinek podniósł się ze swego miejsca, wyciągnął z sutanny list i pokazał go wszystkim, trzymając wysoko w górze.
– Zamiast brakującej strony „Księgi Znaków” – powiedział – znalazłem ten list. Został on napisany przez człowieka, którego wszyscy znaliśmy, przez padre Pio Segoniego, niech Bóg ulituje się nad jego duszą.
W sali nagle zapadła cisza. Wszyscy wpatrywali się w kartkę trzymaną przez kardynała, który wolno, robiąc krótkie przerwy, przeczytał ostrzeżenie benedyktyna, aby zaprzestać dochodzeń, zanim nie będzie za późno.
– Pio wiedział o wszystkim, on wszystko wiedział! – powiedział cicho kardynał Bellini. – Mój Boże!
Jellinek podał list dalej, aby każdy sam mógł go przeczytać.
– Czy Wasza Eminencja nie zechciałaby nam wyjaśnić, jaka jest treść „Księgi Znaków”? – odezwał się kardynał Sekretarz Stanu. – Przynajmniej do owej strony, jaka zniknęła w tak tajemniczy sposób.
– Idzie przede wszystkim o kabalistyczną naukę poznania – odparł kardynał Jellinek – ta zaś nie jest ważna dla Świętego Kościoła ani dla dyskutowanej przez nas sprawy. Jednakże pod koniec księgi Abulafia pisze o swoim mistrzu, który po przejściu trzech prób przekazał mu swą przejmującą grozą wiedzę. Zawierała ona również informacje dotyczące papieża i Kościoła, na ostatniej zaś stronie było oświadczenie, że Łukasz, ewangelista, kłamie.
– Łukasz kłamie? – kardynał Kolletzki uderzył dłonią w stół.
– Tak twierdzi Abulafia.
– Czy księga zawiera jakieś bliższe szczegóły, wskazówki?
– Na następnej stronie. A tej właśnie brakuje.
W sali zapanowało długie milczenie. W końcu głos zabrał kardynał Sekretarz Stanu, Giuliano Cascone.
– Kto nam właściwie powiedział, bracia w Chrystusie, że wyjaśnienie znajduje się akurat na brakującej stronie. A jeżeli nawet, to co przemawia za tym, iż jest to związane z napisem Michelangela dotyczącym Abulafii? Wydaje mi się, że padliśmy ofiarą jakiegoś figla spłatanego nam przez florentyńczyka.
– Ale jakkolwiek byłoby – powiedział padre Augustyn – ten figiel, jak go raczył określić Wasza Eminencja, był wystarczającym powodem dla padre Pio, aby odebrać sobie życie.
W końcu zebrani, Ich Eminencje kardynałowie, Przewielebni biskupi i prałaci przełożyli swe obrady na czas nieokreślony – do chwili odnalezienia kopii „Księgi Znaków”.
Późnym wieczorem Cascone i Canisius spotkali się w watykańskim Sekretariacie Stanu.
– Wiedziałem o tym od początku – powiedział Cascone – a ty wątpiłeś, że ta śmieszna inskrypcja może być dla nas niebezpieczna. Wszelkie dochodzenia zawsze miały fatalne skutki dla Kurii. Przypomnij sobie tylko Gianpaola!
Canisius skrzywił się, jak gdyby poczuł ból już na samo brzmienie tego imienia.
– Gdyby Gianpaolo – zaczął od nowa kardynał Sekretarz Stanu – nie zaczął nagle grzebać w jakichś tajnych aktach, mógłby żyć do dnia dzisiejszego. Jeśli rzeczywiście doszłoby do tego nieszczęsnego soboru, konsekwencje byłyby nie do pomyślenia. Gianpaolo doprowadziłby do głębokiego kryzysu wiary w Kościele. Nie, trudno sobie to nawet wyobrazić!
Canisius skinął potakująco głową. Założywszy ręce na plecach przechadzał się przed Casconem, który usiadł na obitym czerwonym materiałem barokowym krześle.
– Już sam temat tego soboru – powiedział – miałby straszliwe konsekwencje dla Kościoła. Sobór dyskutujący na temat fundamentalnej zasady wiary! Nie do pomyślenia! To szczęście, że swoich planów nie zdołał już ogłosić oficjalnie.
– Co za szczęście? – powtórzył jak echo Cascone i pochylając przeżegnał się.
Nagle Canisius zatrzymał się.
– Sykstyńskie consilium musi zakończyć swe prace tak szybko, jak to tylko możliwe – powiedział. – Sytuacja podobna jest do tej, jak w przypadku Gianpaola. Nagle wszyscy zaczynają węszyć. Nie podoba mi się ten Jellinek, a jeszcze bardziej padre Augustyn.
– Gdybym przeczuwał, jakie konsekwencje pociągnie za sobą zajęcie się tą sprawą, bądź pewny, że kazałbym zdrapać te litery.
– Nie wolno ci było z powrotem sprowadzać do Watykanu tego Augustyna!
– Zwolniłem go – obrzył się Cascone – kiedy dowiedziałem się, że zbiera materiały o wszystkich papieżach, którzy rządzili przez krótki tylko czas, a między innymi dokumenty o Gianpaolo. Ale potem doszło do samobójstwa Pio Segoniego i musiałem go sprowadzić z powrotem. Swoją niechęcią do niego wywołałbym tylko podejrzenia.
– W aktualnej sytuacji widzę tylko jedną możliwość: powinieneś rozwiązać consilium ex officio. Wypełniło już ono swoje zadanie. Michelangelo wypisując na sklepieniu Kaplicy Sykstyńskiej nazwisko heretyka, chciał się zemścić; takie wyjaśnienie musi wystarczyć opinii publicznej. Kościół ani Kuria nie poniosą przy tym żadnych szkód.
Kardynał Sekretarz Stanu, Giuliano Cascone, przyrzekł Canisiusowi, że zastosuje się do jego życzenia.
29. W dniu Zwiastowania Najświętszej Marii Panny
– Kazałeś mnie wezwać, ojcze opacie?
– Tak – odpowiedział opat Odilo, zapraszając Augustyna do swej prywatnej biblioteki i pośpiesznie zamykając za nim drzwi. – Chciałbym jeszcze raz z tobą porozmawiać.
– O rzeczach leżących w piwnicy?
– Właśnie o nich – opat Odilo podsunął Augustynowi krzesło. – Teraz, kiedy znasz już całą sprawę, musisz martwić się o to, aby nie wyszła ona na jaw. Dochodzenie związane ze śmiercią padre Pio niepokoi mnie coraz bardziej; siłą rzeczy może ono doprowadzić do odkrycia naszej tajemnicy. Na pewno zauważyłeś już, że mamy gościa w naszym Oratorium!
– Tego niemieckiego benedyktyna? Dlaczego go przyjąłeś, ojcze opacie?
– To chrześcijański obowiązek, bracie. Na ile wystarcza miejsca, przyjmuję w gościnę każdego członka naszego zakonu. Skąd mogłem wiedzieć, że chce prowadzić jakieś dziwne badania? Twierdzi, że szuka buste z dokumentami o Michelangelo. Przysiągłem mu na Najświętszą Dziewicę Marię, że nie ma w naszym Oratorium żadnych materiałów na ten temat, nawet jeżeli dawniej tu były. Ale czuję, że brat Benno mi nie wierzy, tak jak ja nie ufam bratu Benno. Dysponujesz wystarczającą wiedzą, aby dowiedzieć się, czy naprawdę jest naukowcem i czy w rzeczywistości nie szuka czegoś całkiem innego.
Augustyn skinął głową.
Następnego dnia archiwariusz usiadł po wieczornym posiłku obok Benna. Tak jak się umówili, opat Odilo pozostawił ich samych.
Augustyn od razu zapytał, czy mógłby być w jakiś sposób pomocny w pracy brata Benno.
– Szukam buste z materiałami o Michelangelo – powiedział Benno, tak jak to wyjaśnił przedtem opatowi. – Przed wielu laty osobiście miałem je w rękach. Czy te materiały, w minionym okresie zostały może przeniesione do Archiwum Watykańskiego?
– Nic nie wiem na ten temat – potrząsnął głową Augustyn. – Proszę mi powiedzieć, bracie, jakiego rodzaju były to materiały, w jakim kierunku szły twoje badania?
– Musisz wiedzieć, bracie w Chrystusie – Benno odetchnął głęboko – iż nie nosiłem jeszcze wtedy habitu, byłem młodym historykiem sztuki. Niemożliwa wówczas do wyleczenia drogą operacyjną wada wzroku, zmuszająca mnie do noszenia mocnych szkieł, uchroniła mnie przed służbą w Wehrmachcie. Dzięki niemieckiemu stypendium mogłem więc pracować i prowadzić tutaj badania przez prawie całą wojnę. Oddałem się wtedy całą duszą badaniom nad Michelangelem, najbardziej zagadkowym ze wszystkich geniuszy, i z tego też powodu zająłem się freskami na sklepieniu Kaplicy Sykstyńskiej. Wierz mi, bracie w Chrystusie, że przebywałem w kaplicy tak często i odchylałem mą głowę tak bardzo do tylu, że w końcu zacząłem miewać podobne kurcze, co Michelangelo, kiedy malował freski na sklepieniu. W bibliotece Oratorium znajdowały się wtedy listy Michelangela, w najwyższym stopniu interesujący materiał, jaki niekiedy dostarczał mi informacji na temat znaczenia jego malarstwa i stanu ducha.