Выбрать главу

– Tym bardziej więc potrzebowałem poparcia Waszej Eminencji przeciwko członkom tamtego obozu.

– Jak już powiedziałem, aby przeżyć, czasami trzeba iść na ustępstwa. A tak przy okazji, czy Wasza Eminencja miał jeszcze podobnie zaskakujące odwiedziny?

– Nie – zaprzeczył Jellinek. – Do tej pory nie wiem, co myśleć o tym ostrzeżeniu. Dlaczego to właśnie ja otrzymałem tę paczuszkę?

– Cały czas zastanawiałem się nad tym. Podejrzewam, Eminenza, że wbrew swej woli dostał się ksiądz w tryby jakiejś tajnej organizacji, ponieważ dochodzenia dotyczące inskrypcji sykstyńskiej zatoczyły szersze kręgi, aniżeli się tego spodziewano na początku. Pewni ludzie obawiają się szeroko zakrojonego śledztwa.

– Stąd więc ta dziwna paczka z pantoflami i okularami papieża!

– Właśnie. Dla kogoś nie wtajemniczonego jej zawartość pozostanie niezrozumiała. Jednakże dla człowieka, który w swych poszukiwaniach dotarł tak daleko, że widzi kulisy całej sprawy, paczka ta jest niedwuznacznym ostrzeżeniem. Żyjesz niebezpiecznie, bracie w Chrystusie, nawet bardzo niebezpiecznie!

Jellinek niepewnie dotykał purpurowych guzików swej sutanny. Nie był człowiekiem, któremu łatwo było napędzić strachu, ale nagle poczuł bicie swego serca i zaczął ciężko oddychać.

– Wasza Eminencja słyszał zapewne – zaczął znowu Bellini – o tajnej loży noszącej nazwę P2. Organizacja ta wcale nie została rozbita. Celem jej członków jest zdobycie władzy, wpływów sięgających poza granice Włoch. Jej ręce sięgają aż do Ameryki Południowej, a członków znaleźć można w najwyższych kręgach rządowych, prokuraturach, przemyśle i bankach. Od dawna krąży już pogłoska, że do tej tajnej loży należą również członkowie Kurii, księża, biskupi i kardynałowie. W przypadku niektórych kardynałów i biskupów – Bellini zrobił krótką pauzę – jestem tego zupełnie pewny. Mówiąc między nami, istnieje również pewne poziome powiązanie z najwyższymi kręgami wielkiej finansjery. Interesy finansowe naszego biskupiego zarządcy IOR w Watykanie – idzie tu o olbrzymie sumy pieniędzy i tajne umowy – nie zawsze są takie bezproblemowe i wymagają niekiedy największej dyskrecji. Zapewne Wasza Eminencja słyszał już to zdanie: człowiek wchodzi do Watykanu z walizką pełną pieniędzy i natychmiast przestają działać wszystkie ustawy skarbowe! Każde zamieszanie w i wokół Kurii oznacza niebezpieczeństwo dla swobodnej realizacji tego rodzaju interesów. Dochodzenie prowadzone przez Waszą Eminencję zwraca na Kurię zbyt wiele uwagi.

– Już samo członkostwo w jakiejś ortodoksyjnej loży Kościół uznaje za powód do ekskomuniki!

– Jak widać, nikomu to specjalnie nie przeszkadza – wzruszył ramionami Bellini. – W ostatnich latach ten niecny proceder zaczyna w Watykanie coraz bardziej przybierać na sile. P2 posiada prawdziwą siatkę szpiegowską, jej ludzie zbierają materiały o ważnych osobistościach, próbują znaleźć ich słabe strony, by potem je wykorzystywać. Jak się mówi, każdy wstępujący do loży musi na wstępie zdradzić jakąś obciążającą go tajemnicę. Wasza Eminencja jest jeszcze zbyt krótko w Rzymie. Być może jest ksiądz już przez nich obserwowany.

– Budka telefoniczna przed moim domem! – głos Jellinka podniósł się o kilka tonów. – I ta przeklęta baba, Giovanna. To wszystko należy do tej ukartowanej gry!

– Nie rozumiem cię, bracie.

– I nie musisz, księże kardynale Bellini. Tego nie musi Wasza Eminencja rozumieć!

Obaj kardynałowie pożegnali się i Jellinek długo zastanawiał się nad tym, o czym rozmawiali. Teraz wiedział już wszystko o dziwnych nocnych rozmowach telefonicznych z budki przed swoim domem i nieproszonym gościu. Znał teraz przyczynę życzliwości Giovanny, ale jeżeli nawet nie dotyczyła ona jego osoby, służąc innym celom, to w głębi duszy miał nadzieję, że Giovanna będzie go w dalszym ciągu wypytywać. I z tą nieprzystojną myślą Jellinek poszedł do siebie.

33. W Wielki Czwartek

Wieczorem Jellinek zajrzał na chwilę do Sala di merce, aby zorientować się w stanie partii. Wchodząc nieoczekiwanie natknął się na kardynała Cascone, który roztargniony pozdrowił go krótko, a potem szybko, tak się przynajmniej wydawało Jellinkowi, wyszedł z sali.

W osiemnastym ruchu Jellinek przesunął swego skoczka z e4 na c5, jego przeciwnik zaś odpowiedział wieżą z e6 na g6. Biały skoczek blokował teraz razem z białą królową większość czarnych pionów osłaniających skrzydło ich królowej. Jellinek bardzo się zdziwił tak szybką odpowiedzią swego przeciwnika, który najwyraźniej zwabił go w pułapkę i teraz bezczelnie usiłował dać mu mata. Czy powinien się teraz poddać? Ostatnio nie miał zbyt wiele szczęścia; consilium zostało rozwiązane wbrew jego woli, nie osiągnął także żadnych sukcesów w szachach. Przyglądał się w zamyśleniu kunsztownie rzeźbionym figurom, których piękno i doskonałość wykonania już od dawna go fascynowały. Nie, sytuacja nie była aż tak zła, miał jeszcze pewne wyjście.

Wkrótce uda mu się osiągnąć przewagę na jednym ze skrzydeł swego króla. To przyniesie, to musi spowodować decydujący zwrot w tej partii; być może nawet nieostrożny manewr przeciwnika rozstrzygnie grę na jego korzyść. Kto wie? Zaczął się zastanawiać, czy jego przeciwnikiem jest rzeczywiście Stickler. Ta brawurowa gra zupełnie do niego nie pasowała, nie była charakterystyczna dla ostrożnego taktyka, z którym zwykł był grywać.

Jellinek porzucił jednak tę myśl. W tej chwili miał zupełnie inne problemy; nie posunął się ani o krok w poszukiwaniach „Traktatu o milczeniu”. Mimo iż otworzył setki buste i przejrzał wiele ksiąg w nadziei znalezienia go w innych okładkach, poszukiwania nie przyniosły oczekiwanego rezultatu.

Opuszczając Sala di merce spotkał Sticklera.

– Sytuacja nie wygląda dla Waszej Przewielebności najlepiej, bracie w Chrystusie – Jellinek nie mógł sobie odmówić tej uwagi.

– Co Wasza Eminencja ma na myśli? – zapytał w odpowiedzi Stickler.

– Twój kolejny ruch, monsignore!

– Nie rozumiem, księże kardynale. O czym Wasza Eminencja mówi?

– O naszej partii. Może się ksiądz spokojnie przyznać.

– Bardzo mi przykro, Eminenza. Nie wiem, o czym ksiądz mówi.

– Nie chcesz chyba twierdzić, bracie w Chrystusie, iż to nie ty jesteś owym tajemniczym przeciwnikiem, z którym gram już od wielu tygodni? – Jellinek pociągnął Sticklera przez wysokie drzwi do Sala di merce i wskazał na szachownicę.

– I Wasza Eminencja sądzi, że ja… – zająknął się Stickler. – Muszę księdza rozczarować, Eminenza. To bardzo piękne szachy, ale jeszcze nigdy nimi nie grałem.

Jellinek spojrzał zmieszany na papieskiego kamerdynera.

– Poza nimi dwoma w murach Watykanu jest jeszcze wielu doskonałych graczy. Proszę wziąć na przykład Canisiusa.

– Ta strategia nie pasuje do niego – Jellinek potrząsnął głową. – Znam jego sposób rozgrywania partii.

– Albo Frantisek Kolletzki czy kardynał Sekretarz Stanu, Cascone. Wybitny i odważny strateg, który chętnie podstawia nogę swoim przeciwnikom, podobnie jak w życiu, jeżeli wolno mi wyrazić się w ten sposób. Wszyscy wymienieni są mistrzami królewskiej gry i ze względu na bliskość miejsca swego zamieszkania czy pracy mieli często okazję, by tu przyjść.

– A więc od długiego czasu – głęboko odetchnął Jellinek – gram z przeciwnikiem, którego nie znam.

Stickler wzruszył ramionami. Kardynał zamyślił się przez chwilę.

– Właściwie nie dziwi mnie to – powiedział. – Któż zna tutaj swych prawdziwych przeciwników?

– Mnie może ksiądz wierzyć, Eminenza – odparł Stickler. – Sądzę nawet, że mi ksiądz wierzy, ale nie ufa, a to jest różnica. Dlaczego Wasza Eminencja mi nie ufa?