– Nie ma obawy, panie pułkowniku – odpowiedział porucznik. – Nie będzie większej trudności z ustaleniem osoby mordercy.
– Dlaczego?
– Przede wszystkim dlatego, że jest to człowiek, którego Stojanowski nie znał. Pani Bolecka wyraźnie widzia ła, że inżynier wysiadając z samochodu nie witał się z nieznajomym, który go później uderzył odważnikiem. A więc nie pracował w spółdzielni za czasów Stojanowskiego. Poza tym plama, którą zauważyła Bolecka na spodniach mordercy.
– Sądzisz, że ten człowiek do tej pory przechowuje owe poplamione spodnie?
– Przypuszczam, że oddał je do pralni.
– Albo po prostu spalił.
– Gdyby tak było – odpowiedział porucznik – to rzeczywiście straciłbym jeden z koronnych dowodów. Ale zaledwie jeden. Nie przypuszczam jednak, żeby przestępca tak postąpił. Po pierwsze to były zupełnie nowe dżinsy. Takie, których się lekko nie wyrzuca. Na „ciuchach” śpiewają za nie od trzech do czterech tysięcy złotych. Ostatni krzyk mody. Poza tym ten człowiek nie wie, że feralną plamę dostrzegł jedyny świadek zbrodni. Nie przypuszczam także, aby przestępca był aż tak biegły w kryminalistyce i wiedział, że każda, nawet najlepiej sprana plama wyraźnie wystąpi w promieniach podczerwonych. Zwłaszcza zaś plama tłusta. Jestem przekonany, że zbrodniarz po prostu oddał spodnie do pralni chemicznej i może nawet dzisiaj ma je na sobie?
– Trzeba zawsze – przypuszczać najgorsze. A jeśli spalił?
– To mnie wprawdzie pozbawia jednego dowodu, lecz pozostaje następny. Na przysłanej mi książce Zakład Kryminalistyki ustalił mikroślady męskiej wełny granatowego koloru. Trudno przypuszczać, żeby wszyscy członkowie gangu umundurowani byli w jednakowe marynarki, szyte z tej samej beli materiału…
– Bombę mógł preparować jeden członek gangu, a zabić Stojanowskiego zupełnie kto inny. – Pułkownik z przesadną ostrożnością podważał wywody porucznika.
– Teoretycznie mogło być i tak. Sądzę jednak, że człowiek który już raz zabił, a drugi raz omal w ten sam sposób nie pozbawił życia innej osoby, mówię o sobie, podjął się także i trzeciego zamachu. Ten, kto robił bombę, na pewno jest myśliwym. Skoro więc będzie do niego pasowała i marynarka, postawimy mu zarzut popełnienia trzech zbrodni. Jeżeli nie zabił Stojanowskiego, od razu nam wskaże mordercę. To duża różnica być oskarżonym o dwa nieudane zamachy czy o dokonane zabójstwo. Solidarność gangu pryska w więzieniu. Mniejsze płotki zaczną śpiewać, chcąc się wykręcić paru latami więzienia, a nie dożywociem czy „czapą”. Grunt żebyśmy położyli rękę na całości. Potem już wyłuskamy właściwego sprawcę. O to jestem zupełnie spokojny.
– Co dziś robi Szymanek?
– Posłałem go do centrali handlowej importującej do Polski chemikalia. Muszę przede wszystkim ustalić, ile tego zeosilu sprowadzamy do kraju, kto i w jakich ilościach go kupuje oraz do czego się tego produktu używa. A także czy jest on w powszechnej sprzedaży. Bez takiego rozeznania rynku nie dowiemy się, dokąd ten biały proszek przecieka.
– No, dobrze – zgodził się pułkownik. – Prowadźcie śledztwo nadal w tym kierunku. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Bądźcie nadal ostrożni i nie spłoszcie przestępcy przed czasem. A uważaj na siebie.
– Teraz to już nie ma znaczenia – uśmiechnął się porucznik. – Przecież w tej chwili sprawą może się zajmować ktoś inny. Decydujące było skojarzenie rozsypanego worka zeosilu z zabiciem Stojanowskiego.
– Ale morderca nie wie o tym, że już powiązałeś te dwa zdarzenia. Jemu ciągle może się zdawać, że jeszcze nie dokonałeś swojego odkrycia, względnie nie podzieliłeś się z nami – tą tajemnicą. Nie mam zbyt wielu oficerów do pracy i nie chcę w głupi sposób tracić jednego z nich
Podporucznik Szymanek wrócił z centrali importowej z notesem pełnym notatek. Na dobrą sprawę mógłby teraz zostać ekspertem w dziedzinie importu artykułów chemicznych dla zaopatrzenia przemysłu kosmetycznego, budowlanego i gumowego.
– Zeosil – wyjaśniał podporucznik swojemu przyjacielowi – ma bardzo wszechstronne zastosowanie. Jest to bardzo drobno mielony rodzaj kwarcu z pewnymi dodatkami, które naturalnie stanowią tajemnicę producenta. Zeosil to nazwa francuska. Podobny produkt wytwarzają także inne państwa. Między innymi Stany Zjednoczone, Hiszpania, Włochy. W krajach socjalistycznych produkuje się go w Związku Radzieckim i w Czechosłowacji, jednakże oba te państwa nie są eksporterami; ich produkcja zaledwie zaspokaja własne potrzeby. Również w Polsce wytwarza się coś podobnego, ale w niewielkiej ilości i w dużo gorszym gatunku. Po prostu Polska, tak bogata w najrozmaitsze skarby mineralne, nie ma odpowiednich złóż kwarcu. Nasz rynek zaopatruje się prawie wyłącznie we Francji. Wynika to z długoletnich umów handlowych zawartych między naszymi państwami. Koloru zeosilu ci nie opisuję – dokończył złośliwie Szymanek – bo go nie tylko widziałeś, ale zdaje się nawet próbowałeś. Ci z centrali twierdzą, że jest bez smaku, ale ty może masz inne zdanie?
– Przestań się wygłupiać. Do czego służy ten zeosil?
– Ma wprost wszechstronne zastosowanie. Jego główną zaletą jest nieznaczna przylepność. Naturalnie w stanie silnie sproszkowanym. Dużo mniejsza niż na przykład mąki czy cementu. Dzięki temu przedmioty czy też masy zawierające zeosil są bardzo śliskie i bardzo dobrze się rozsmarowują. W przemyśle budowlanym, a również w odlewnictwie, płyny do smarowania form są tym lepsze, im większy procent zawierają białego proszku. W przemyśle kosmetycznym jest to samo z pudrami i kremami. Kiedy nie znano zeosilu, ten sam skutek osiągano za pomocą związków cynku, ale one niekorzystnie działały na cerę, zeosil natomiast jest związkiem całkowicie obojętnym dla zdrowia człowieka. Poza tym stosuje się go także w przemyśle gumowym. Jakością przewyższa talk, którym przesypuje się przedmioty gumowe, aby się nie sklejały i nie pękały. Z kolei przemysł zabawkarski i przemysł farbiarski korzystają z tego sproszkowanego kwarcu…
– Kto go kupuje?
– Zapotrzebowanie jest wielokrotnie większe niż nasze możliwości importowe. Stąd zainteresowanie produkcją antyimportową, której jest niewiele i która jest niższa gatunkowo. Przemysł prywatny i rzemiosło właściwie prawie wcale nie otrzymują zeosilu. Jedynie jakieś jego odpady.
– Jak to odpady?
– No, zdarza się, że transport zamoknie, skawali się czy też zabrudzi. Państwowemu przemysłowi kosmetycznemu, który musi do produkcji kremów i pudrów używać chemicznie czystych surowców, nie opłaca się prowadzić skomplikowanych procesów usuwania zanieczyszczeń. Właśnie takie „zepsute” partie dostają się na rynek. Pewne niewielkie ilości zeosilu są również sprowadzane w ramach działalności „Pewexu”. Czasami za dewizy centrala chemiczna odstępuje trochę zeosilu zakładom kosmetycznym.