Jej wrogość wzbudziła w nim nagły gniew.
– A czego się spodziewałaś? Że zapomnę o mojej córce? Przez cały czas o niej myślałem – no, prawie przez cały czas.
– Powiedziałeś prawdę za pierwszym razem – odparła zimno. – Przez cały czas, łącznie z wczorajszym wieczorem, kiedy trzymałeś mnie w ramionach, a ja sądziłam… – westchnęła ciężko. – Nieważne.
– Ale dla mnie to ważne – powiedział z pasją.
Serena roześmiała się ostro.
– Oczywiście, ponieważ twój plan się nie powiódł.
Ale prawie ci się udało. Gratuluję. Już zaczynałam się zastanawiać, czy przypadkiem cię nie skrzywdziłam, czy nie jesteś kimś innym, lepszym. Doskonale odegrałeś swoją rolę, ale nie trzeba było tak bardzo się poświęcać.
Carlo zbladł.
– Czy naprawdę sądzisz, że kiedy cię obejmowałem… kiedy obejmowaliśmy się nawzajem – to była tylko gra?
– Spojrzała na niego wrogo. Po chwili głuchej ciszy dodał: – Musisz uważać mnie za prawdziwego potwora.
– Uważam… uważam, że jesteś człowiekiem, który zrobi wszystko, aby zdobyć to, czego pragnie – odparła roztrzęsionym głosem.
– Chcę mojej córki – krzyknął. – Czy to źle?
– Nie, nie winię cię za to. Nie mogę mieć nawet pretensji, że stosujesz różne metody. Wiedziałam, jaki jesteś, Dawn ostrzegała mnie – w jej głosie zabrzmiała gorycz, która łamała mu serce. – Byłam idiotką, że o tym zapomniałam.
– Sereno, przysięgam ci. To, co zdarzyło się między nami tej nocy, musiało nastąpić. Nie mów mi, że o tym nie wiedziałaś.
Ujrzał, jak na jej twarzy odbijają się sprzeczne uczucia i poczuł iskierkę nadziei.
– Proszę cię, Sereno, pomyśl – błagał. – Przypomnij sobie. Nie niszcz tego, co zrodziło się między nami.
– Nie ja to zniszczyłam – odparła bezdźwięcznie.
Nagle jej głos uniósł się do krzyku. – Dlaczego to musiała być pierwsza rzecz, jaką powiedziałeś?
– Ja nie… – wyjąkał.
– Och, poprzedziłeś ją kilkoma pustymi frazesami, ale w rzeczywistości chodziło ci jedynie o to. Przyznaj.
Czuł, jak ostatnia szansa wymyka mu się z rąk i teraz, gdy tak bardzo chciał wszystko jej wytłumaczyć, nie mógł zebrać myśli.
– Nie chciałem, abyś tak to odebrała. Po prostu…
Sereno, nie mogę ci tego wyjaśnić, ale musisz mi powiedzieć, gdzie jest Louisa. Musisz powiedzieć mi natychmiast. Nie każ mi wyjaśniać. Zaufaj mi. Ten jeden raz.
Na dźwięk słowa „zaufaj" odwróciła głowę i uśmiechnęła się drwiąco, nie wiadomo – do niego czy do siebie. Lecz tylko jej usta uczestniczyły w tym uśmiechu. Oczy spoglądały na niego bez wyrazu i Carlo poczuł, jak zamiera w nim serce. Czy to ta sama kobieta, która wczoraj leżała w jego ramionach, ofiarowując mu swoje serce i ciało? Teraz była to kobieta zupełnie obca.
– Daj spokój – powiedziała wreszcie lodowatym tonem, który go przeraził. – Nie udało się. To był sprytny plan, ale się nie powiódł.
– Czy tylko tyle masz mi do powiedzenia? – spytał rozpaczliwie. – Bo jeśli tak, to popełniliśmy potworny błąd. Nie tylko ty postąpiłaś nieobliczalnie, zapominając, kim jestem. Ja także zapomniałem, że jesteś kuzynką Dawn. Nawet wyglądasz jak ona z tym zimnym wyrazem twarzy. Powinienem wiedzieć, że od twojej rodziny nie można oczekiwać zrozumienia – ani serca.
Odwrócił się i zaczął się ubierać. Czar, który dotychczas trzymał go w swej mocy, prysnął na zawsze i Carlo przejrzał na oczy. Wypadł z pokoju, zbiegł po schodach, po drodze zabierając swój telefon. W chwilę później był już w samochodzie. Szybko uruchomił silnik i skręcił z podjazdu. Chciał odjechać stąd jak najszybciej.
Rozdział 5
W drodze powrotnej do Londynu myśli Sereny kłębiły się bezładnie. Trzask zamykanych drzwi i odgłos uruchamianego silnika sprawiły, że jej wściekłość zmieniła się w rozpacz. Cichy, natrętny głos w jej umyśle począł zadawać niewygodne pytania. Czy to było naprawdę tak straszne, że Carlo spytał ją o Louisę? Jeśli ostatnia noc nie była snem – a każda cząstka jej istoty usiłowała zaprzeczyć podobnym przypuszczeniom – to czyż nie było czymś naturalnym, że chciał jak najszybciej rozwiązać powstały między nimi konflikt?
W następnej chwili całkowicie zmieniła front, złorzecząc sobie za to, że dała się Carlowi schwytać w pułapkę. Wreszcie jej umysł odmówił posłuszeństwa ze zmęczenia. Kiedy dotarła do swego mieszkania, była gotowa uwierzyć, że źle go oceniła. Musiała zobaczyć się z nim jeszcze raz.
Nie znała jednak nazwy hotelu, w którym się zatrzymał, ani numeru jego telefonu. Nie mogła zrobić nic innego, jak siąść i czekać, aż Carlo się odezwie. Wreszcie telefon zadzwonił i Serena drżącą dłonią podniosła słuchawkę.
– Carlo… – zaczęła z ulgą.
Ale to nie był on. Rozczarowanie zabolało niczym cios w serce.
– Sereno, mówi Celia – dłoń Sereny zacisnęła się na słuchawce. Strach i łzy, rozbrzmiewające w głosie Celii, napełniły ją przerażeniem. – O Boże, nie wiem, jak ci to powiedzieć…
– Co się stało? – zdołała wykrztusić przez zaciśnięte gardło.
– Louisa zniknęła. Poszłam odebrać ją ze szkoły, lecz jej tam nie było. Przyjechał po nią ojciec. Nigdy sobie nie wybaczę…
Serena poczuła, że ogarniają wściekłość, lecz słowa, które z trudem wypowiadała, brzmiały spokojnie.
– Czy nie powiedziałaś, żeby nigdy nie pozwalano Louisie wychodzić z kimś obcym?
– Oczywiście, lecz dyrektorka szkoły powiedziała, że ten mężczyzna to nie był obcy, lecz jej ojciec. Louisa go poznała i… – Celia rozpłakała się.
Serena powoli odłożyła słuchawkę. Jak mogłam być taka głupia, pomyślała z goryczą. Dawn już dawno uprzedziła ją, jaki Carlo potrafi być czarujący, kiedy odpowiada to jego zamiarom i jak szybko przestaje być miły, gdy nie jest to już konieczne. Sądziła, że zna jego metody działania i nie da się podejść, a jednak złapała się w jego sidła.
Odetchnęła głęboko i spróbowała pozbierać rozbiegane myśli. Najprawdopodobniej zdążył już wyjechać z Anglii, ale powinna to sprawdzić. Chwyciła słuchawkę i już po chwili rozmawiała z Harrym, emerytowanym policjantem, który nadal zachował dawne kontakty i był jej winien przysługę. Chrząknął tylko, gdy usłyszał, czego od niego oczekuje i obiecał jej pomóc.
Odezwał się po dziesięciu minutach.
– Wylecieli do Rzymu prywatnie wy czarterowanym samolotem pół godziny temu. Dziewczynka podróżowała na paszport ojca.
Podziękowała mu, odłożyła słuchawkę i wpatrzyła się niewidzącym wzrokiem w przestrzeń.
Dziewczynka podróżowała na paszport ojca.
Nie zdołałby tego dokonać, nie mając paszportu Dawn. A ona sama oddała mu wszystkie dokumenty kuzynki, sądząc, że może w jego twardym sercu jest jednak jakiś wrażliwszy punkt. Przez cały czas oszukiwał ją, a ona dała się nabrać.
Wreszcie opanowała się, postanowiwszy walczyć z ogarniającą ją rozpaczą. Nie miała teraz czasu, by myśleć o własnych cierpieniach. Bitwa jeszcze się nie skończyła. Po prostu wkroczyła w nową fazę.
Wielka siedziba rodu Valettich stała przy starożytnej Via Appia, niedaleko centrum Rzymu. Serce Sereny zamarło, kiedy taksówka podjechała bliżej i jej oczom ukazała się masywna żelazna brama, dokładnie zamknięta. Ale kiedy podała swe nazwisko strażnikowi, ten natychmiast ją wpuścił na teren posesji. A zatem Carlo spodziewał się jej wizyty.
Niebawem zjawiła się gospodyni, która zaprowadziła ją do niewielkiego pokoju. Z okien jego widać było wspaniały ogród. W tym czasie Serena rozglądała się wokoło. Wszystko w tym domu świadczyło o bogactwie właściciela. Posadzka była z chłodnego, lśniącego marmuru, zaś srebrne żyrandole mieniły się tęczą kryształowych wisiorków. Po chwili pojawiła się pokojówka z kawą. Postawiła filiżanki na niskim stoliku. Wszystko to potwierdzało podejrzenia Sereny. Znalazła się na terytorium Carla, gdzie wszystko działało na jego korzyść.