Выбрать главу

– Nie oczekuj, bym czuł się winny z tego powodu.

Zrobiłbym wszystko, aby odzyskać córkę – stwierdził szorstko. – To jest jej dom i tu zostanie.

– Detektyw – zastanawiała się na głos. – Trzeba było wcześniej o nim pomyśleć i nie zadawać sobie tyle trudu, by wydobyć ode mnie informację o miejscu pobytu Louisy. Szkoda, że zmarnowałeś tyle czasu.

– Nic nie rozumiesz. Pytałem, choć znałem odpowiedź.

Spojrzała na niego z niedowierzaniem.

– Ty… co takiego?

– Detektyw zadzwonił do mnie, kiedy spałaś i powiedział, gdzie ukryłaś moją córkę.

– A kiedy błagałeś mnie, bym ci zaufała, czy to również było oszustwem? – spytała z oburzeniem.

– Nie chciałem cię oszukiwać. Nie rozumiesz?

Pragnąłem, abyś to ty mi powiedziała, gdzie jest Louisa. Sądziłem, że staliśmy się sobie bliscy, ale musiałem zyskać dowód twego zaufania. To dlatego tak bardzo nalegałem, ponieważ wkrótce musiałbym przyznać, że wiem, gdzie jest moje dziecko. Byłbym jednak szczęśliwy, gdybyś zdecydowała się zaufać mi.

Rozumiesz?

– Widzę jedynie, że jesteś okrutnym i podstępnym człowiekiem. Zawsze kryjesz coś w zanadrzu. Nic dziwnego, że Dawn chciała zabrać stąd Louisę. Nie życzyła sobie, by wyrosła na kogoś podobnego do ciebie, i ja do tego nie dopuszczę.

– Niestety, pamiętaj, że Louisa jest moją córką, która wychowa się w moim domu, zgodnie z moimi zasadami. Podjąłem taką decyzję i szczerze ci radzę: trzymaj się od niej z daleka.

Gdyby tylko mogła mu powiedzieć, że rości sobie prawa do dziecka, które nie należy do niego! Nie miała jednak pojęcia, kim jest prawdziwy ojciec Louisy, toteż milczała. Czas na działanie przyjdzie później.

– Dziś wieczór zobaczysz się z Louisa, a jutro wyjedziesz – oznajmił gwałtownie i wyszedł.

Serenie pozostała już tylko ostatnia nadzieja – że Louisa poprosi, by została dłużej. Lecz kiedy spotkały się na kolacji, spostrzegła, że w dziewczynce zaszła jakaś zmiana. Louisa uśmiechała się, lecz jej żywotność zniknęła.

Kiedy Serena przywitała się z nią, dziecko szepnęło: - Buona sera - co zaskoczyło Serenę, ponieważ wiedziała, że Louisa znakomicie mówi po angielsku.

We trójkę zjedli kolację na tarasie. Wreszcie Carlo stwierdził:

– Chyba już czas, żebyś poszła do łóżka, piccina.

Louisa spojrzała na niego i spytała o coś po włosku.

Serena zrozumiała z tego jedynie, że mała mówi o niej. Natychmiast twarz Carla spochmurniała. Potrząsnął głową, mówiąc coś z naciskiem, który brzmiał niemal gniewnie. Dziewczynka zsunęła się z krzesła i podeszła do Sereny, która właśnie wpadła na pomysł, jak przechytrzyć Carla.

– Może pójdę z tobą na górę? – zaproponowała, odgarniając jej włosy z czoła. – Wtedy będziemy mogły… – urwała, z lękiem spoglądając na małą.

– Co się stało? – spytał gwałtownie Carlo.

– Myślę, że powinienieś wezwać lekarza – powiedziała Serena, przykładając dłoń do rozpalonego czoła Louisy.

Carlo dotknął policzka córki, zaklął cicho i błyskawicznie znalazł się przy telefonie, wydając szereg szybkich poleceń. Kiedy skończył, wziął na ręce Louisę i ruszył do jej sypialni. Serena zaś podążyła za nim.

Doktor Maria Vini zjawiła się w ciągu kilku minut. Wysoka, elegancka kobieta, wniosła ze sobą atmosferę spokoju i bezpieczeństwa. Zmierzyła Louisie gorączkę i osłuchała klatkę piersiową. Zauważyła, że Louisa w czasie badania nie chciała puścić dłoni Sereny.

– To kuzynka mojej zmarłej żony – wyjaśnił Carlo.

– Składa nam właśnie krótką wizytę.

Na słowo „krótką" Serena poczuła, jak palce Louisy zaciskają się konwulsyjnie na jej dłoni. Twarz lekarki pozostawała bez wyrazu, lecz Serena miała wrażenie, że ta kobieta wiele dostrzega i rozumie.

– Chciałabym zamienić z państwem kilka słów – oznajmiła cicho.

Kiedy przeszli do gabinetu, Carlo spytał z niepokojem:

– Na miłość boską, co jej jest?

– Nie sądzę, aby w ogóle była chora – przynajmniej w sensie fizycznym – wyjaśniła doktor Vini. – To bardzo znerwicowane, nieszczęśliwe dziecko, które straciło matkę. Niektóre dzieci tak właśnie reagują na stres. Wydaje mi się, ze dostatecznie jasno wyraziła, czego pragnie – spojrzała wprost na Serenę. – Pani.

Carlo drgnął.

– Ma jeszcze ojca – zaprotestował.

– Ale brakuje jej matki – zauważyła lekarka. – I signorina ją jej zastępuje. Dlatego potrzebuje właśnie pani. Oto moje lekarstwo.

– A zatem zostanę – postanowiła natychmiast Serena. – Ale czy jest pani pewna, że to nic poważnego?

– Tak. Wrócę tu jutro i myślę, że jej temperatura wróci do normy – zaczęła zbierać swoje rzeczy.

– Odprowadzę panią – zaproponował niepewnie Carlo.

Korzystając z okazji, Serena pobiegła szybko na górę do pokoju Louisy.

– Czy chciałabyś, abym została na dłużej? – spytała, przysiadając na brzeżku łóżka.

Odpowiedzią był promienny uśmiech, pierwszy tego wieczoru i radosny uścisk. Serena odwzajemniła go z całą serdecznością. W głębi ducha była wdzięczna losowi. Mogła walczyć dalej.

Rozdział 6

Serena spędziła tę noc w pokoju Louisy. Carlo kilka razy zaglądał do nich i przykładał dłoń do czoła dziecka. Rano okazało się, że lekarka miała rację. Gorączka gwałtownie spadła i Louisa obudziła się świeża i radosna.

– Potrzebuje twojej pomocy, by przetrwać najgorszy okres po śmierci matki – powiedział Carlo, gdy byli sami. – Powinnaś z nią zostać. Ale co z twoją pracą?

– Julia, moja asystentka, poradzi sobie przez jakiś czas beze mnie. Zadzwonię do niej i uzgodnię kilka spraw.

– Czy nie powinnaś najpierw trochę się przespać?

Wyglądasz na zmęczoną.

– Później. Najpierw chciałabym się przenieść do pokoju obok Louisy.

Przeprowadzka nastąpiła tuż po śniadaniu. Nowy pokój Sereny był znacznie mniejszy od gościnnego, lecz mniej imponujący. Otworzyła szafę, aby powiesić w niej swoje ubrania i zastygła na widok licznych strojów, wiszących na wszystkich wieszakach. Pospiesznie sprawdziła inne szafy i odkryła mnóstwo kosztownych sukien od znanych krawców, płaszczy, swetrów, spodni, szali i butów. Wyjęła suknię wieczorową i obejrzała ją dokładnie. Głęboki dekolt, wysokie rozcięcia po bokach. To była wulgarna kreacja, obliczona na podniecanie wszystkich mężczyzn, bez wyjątku. A rozmiar wskazywał, że należała do Dawn.

– Wszystkie te rzeczy zostały po pani Valetti – wyjaśniła Valeria. – W jej pokoju są jedynie cztery szafy, więc część strojów trzymała tutaj.

Kiedy Valeria odeszła, Serena obejrzała kolekcję ubrań, czując dziwny niepokój. Być może Dawn kupowała niepotrzebne rzeczy, aby zapomnieć, jak bardzo była nieszczęśliwa. Choć jednak argument ów mógł wydawać się prawdopodobny, Serena miała zbyt wiele rozsądku, aby go przyjąć. Na nieskazitelnym obrazie ukochanej kuzynki pojawiła się pierwsza skaza.

Życie pod jednym dachem z Carlem okazało się nie tak trudne, jak początkowo przewidywała. Stopniowo ustalił się nowy rozkład zajęć. Kiedy Louisa szła do szkoły, Serena dzwoniła do Julii i dowiadywała się, co słychać w biurze. Potem była wolna, postanowiła więc towarzyszyć szoferowi Carla, który odbierał Louisę ze szkoły. Nagrodą za ten pomysł był dla niej radosny uśmiech Louisy.

Kolację jadały zazwyczaj w towarzystwie Carla i Serena uświadomiła sobie z niechęcią, że więź łącząca ojca i córkę jest mocniejsza, niż sądziła. Milczenie Louisy podczas pierwszej kolacji było najwyraźniej efektem gorączki, nie strachu przed ojcem. W dniu, w którym pierwszy raz pojechała po Louisę do szkoły, zaproponowała przy kolacji: