– Tato?
– Tak, maleńka?
– Czy Serena już wróciła? – wymamrotała sennie.
Poczuł się rozczarowany. Pierwsza myśl córki dotyczyła nie jego, lecz innej osoby.
– Jeszcze nie.
– Która godzina?
– Pierwsza w nocy.
– Czemu jeszcze nie przyszła?
– Przypuszczam… sądzę, że gdzieś dobrze się bawi.
– Bez nas?
W jej głosie brzmiało jedynie zaciekawienie, lecz każde jej słowo było ciosem dla Carla.
– Serena ma innych przyjaciół – wyjaśnił. – Musimy pozwolić jej, by ich czasem widywała.
– Ale ona należy do nas, prawda? – nalegała Louisa z nagłym niepokojem, który ranił mu serce.
– Nie, kochanie – odparł łagodnie. – Serena nie należy do nas. Ona… – urwał, po czym podjął nagłą decyzje. – Czy mam ci ją przywieźć?
– Tak, proszę cię.
Ucałował ją i wyszedł. Kilka minut później siedział już w samochodzie i był w drodze do Rzymu. Bez wahania skierował się na Via Venetto i zahamował koło kasyna. Z niesmakiem stwierdził, że jakiś uparty reporter nadal trwał na posterunku. Bez wątpienia człowiek ten pamiętał czasy, kiedy Carlo Valetti często przybywał tu w poszukiwaniu swojej żony. Fotograf ruszył naprzód, szykując aparat.
– Jedno zdjęcie, a wepchnę ci ten aparat do gardła – powiedział groźnie Carlo i intruz wycofał się natychmiast.
Wspomnienia nękały go przez całą drogę. Niegdyś Dawn odwiedzała to miejsce w niestosownym towarzystwie. Teraz dawny strach powrócił. Carlo nie potrafił nawet dokładnie określić przyczyny swych obaw. Wymienił kilka słów z głównym kelnerem, pewien banknot przeszedł z rąk do rąk i wskazano mu stolik. Nikt jednak przy nim nie siedział. Na sali gier również nie spotkał tych, których szukał. Zajrzał do sali dansingowej, pełen najgorszych przeczuć. Wiedział, że robi z siebie skończonego głupca, ścigając kobietę, która wybrała innego, czuł się jednak tak, jakby zawładnęły nim demony i one właśnie decydowały o jego czynach.
Wreszcie ujrzał ich i zatrzymał się na skraju parkietu. Tańczyli przytuleni do siebie, usta Prima muskały szyję Sereny. Carlo zamarł, starając się opanować ból, który. przeszył jego serce. W tym momencie Serena dostrzegła go i zmieszała się. Gdy spojrzał jej w oczy, wyczytał w nich wrogość i zuchwały opór, wściekłość, że ośmielił się przyjechać tu po nią, chłód – ale ani śladu zrozumienia, do którego tak tęsknił. Po chwili, już opanowany, przepchnął się przez tłum.
– Ach, mój przyjacielu – powitał go Primo. – Czy przyszedłeś się zabawić?
Carlo zignorował jego słowa.
– Chcę, żebyś wróciła ze mną do domu – powiedział do Sereny.
Zanim zdołała odpowiedzieć, Primo obrócił nią w tańcu i począł oddalać się w głąb parkietu. Serena jednak powstrzymała go i wróciła do stolika. Kiedy Carlo stanął obok niej, zdążyła już usiąść.
– Prosiłem, abyś wracała do domu – powtórzył.
– Słyszałam, ale nie mam jeszcze ochoty wychodzić – odparła lodowatym tonem. – Jakim właściwie prawem…
Pragnął błagać ją, wspominając Louisę, i być może udałoby im się osiągnąć porozumienie, lecz w tym momencie pojawił się Primo, który rozsiadł się wygodnie obok Sereny.
– Przyłącz się do nas – zaproponował. W jego oczach lśniły złośliwe iskierki.
– Czy to konieczne? – spytała szybko Serena.
– Biedak przyjechał z daleka. Powinniśmy przynajmniej zaproponować mu drinka.
Carlo usiadł przy stole i spojrzał na nich uważnie. Nie miał ochoty na rozmowę, postanowił jednak, że nie wyjdzie bez niej. Gestem odprawił kelnera z zamówioną przez Prima whisky.
– Poproszę wodę mineralną – powiedział.
– Woda mineralna – powtórzył z niesmakiem Primo.
– Nie piję alkoholu, kiedy prowadzę samochód.
– Naturalnie – zgodził się Primo. – Cały czas trzeba być ostrożnym – konspiracyjnie zerknął w stronę Sereny. – Widzisz? Tak, jak ci mówiłem.
Carlo spojrzał na niego z nienawiścią. A zatem rozmawiali o nim. Primo sączył jad do jej ucha, a ona z radością wysłuchiwała wszelkich oszczerstw na jego temat.
– Jest czas rozwagi i czas, kiedy trzeba ją porzucić.
– A rozwaga potrzebna jest zwłaszcza wtedy, gdy wyścig zbliża się ku końcowi, bo w przeciwnym razie można zginąć…
– Albo kogoś zabić – dokończył z naciskiem Carlo.
Primo roześmiał się cicho.
– Jaka sprytna wymówka – szydził. – Cóż za okaz cnoty. Bogowie, jakiż z ciebie nudziarz!
– Primo, proszę cię – wtrąciła cicho Serena. – Nie czas teraz na…
– Mam niepowtarzalną szansę – warknął Primo.
– Nie sądzisz chyba, że nasz przyjaciel specjalnie szukał mego towarzystwa? O nie, on mnie unika, teraz i wtedy, na torze, bo obaj wiemy…
Nie dokończył, bowiem Carlo złapał go za gardło. Po krótkiej szarpaninie interweniował kelner. Carlo natychmiast uwolnił przeciwnika. Chwilowy atak szału ustąpił i choć jego twarz poszarzała, znów całkowicie panował nad sobą. Wsunął spory napiwek w dłoń kelnera i podziękował mu za pomoc.
Primo uśmiechnął się szyderczo.
– Oto, do czego przydają się pieniądze. Gdyby nie one, zostałbyś wyrzucony stąd natychmiast za rozpoczęcie bójki. Ale z nimi… O, pieniądze mają potężną moc. Mogą kupić najlepsze samochody i zniszczyć rywala, który był zbyt dobry. Jakże szczęśliwie się złożyło, że odziedziczyłeś majątek i mogłeś wycofać się z wyścigów, zanim zdołaliśmy się zmierzyć.
Carlo spojrzał prosto w oczy Prima. Jego własne były śmiertelnie poważne.
– Pewnego dnia – oznajmił cicho – pożałujesz tych słów. – Wstał, chwycił Serenę za rękę i pociągnął ją za sobą. – Wychodzimy – powiedział.
– Nic z tego! – krzyknął Primo. – Kiedy umawiam się z kobietą, to ja odwożę ją do domu.
– Daj spokój – wtrąciła pospiesznie Serena. – Nie zaczynajcie znów awantury.
Carlo mocniej ścisnął jej dłoń.
– Chodźmy.
– Czy masz zamiar pozwolić mu sobie rozkazywać? – spytał gwałtownie Primo. – Dawn nigdy nie ustępowała. Robiła dokładnie to, na co miała ochotę. Miała charakter.
– Cóż, ja nie jestem Dawn. Dobranoc, Primo.
Dziękuję za uroczy wieczór.
Uwolniła rękę i ruszyła naprzód, wyprzedzając Carla. Dogonił ją dopiero na ulicy.
– Samochód jest tam – wpuścił ją do środka i zajął miejsce za kierownicą. – Cieszę się, że przejrzałaś na oczy – stwierdził, uruchamiając silnik.
– Wyszłam z tobą, bo nie chciałam awantur, to wszystko. Co ty sobie, u diabła, myślisz?
– Louisa dopytywała się o ciebie.
– Ale przecież wiedziała, że wychodzę. Nie przejmowała się tym.
– Obudziła się i była bardzo zdenerwowana, że jeszcze nie wróciłaś. – Carlo świadomie przesadzał, jednak nie mógł dopuścić do tego, by Serena zaczęła podejrzewać, że kierowała nim potworna zazdrość, strach i ból, jaki przeszył go w momencie, gdy ujrzał ją tańczącą w objęciach Prima. Prima, który całował jej szyję.
Przypomniał sobie jej szyję, miękką, delikatną skórę, pocałunki, jakie na niej składał, bicie podnieconego serca…
– Uważaj! – krzyknęła Serena.
Carlo zaklął i szarpnął kierownicę, wyprowadzając samochód z zakrętu. Przez resztę drogi skupił się wyłącznie na prowadzeniu.
Kiedy dotarli do domu, Louisa stała przy schodach i Serena natychmiast pobiegła na górę. Carlo patrzył z dołu, jak chwyta dziewczynkę w objęcia. Carlo odwrócił się gwałtownie, bowiem widok ten wzbudził w jego sercu prawdziwy ból, który jednak nie miał nic wspólnego z nie zaspokojonym pożądaniem.
Rzadko pił, teraz jednak skierował się prosto do barku w swym gabinecie i nalał sobie spory kieliszek koniaku. Był durniem. Nie powinien tak bardzo się przejmować, doskonale o tym wiedział. Odwiedzał już to miejsce w poszukiwaniu Dawn, ale nigdy dotąd nie przeżywał tego aż tak bardzo. W pokoju panowała cisza. Powoli usiadł na kanapie, zastanawiając się, jak mógł kiedykolwiek sądzić, że Serena okaże się inna niż jej kuzynka. W rzeczywistości jest równie wyrachowana i okrutna jak tamta. Nie może się dowiedzieć, że wpadł w jej sidła. A co do uczucia, które uważał za miłość – cóż, to była po prostu choroba, którą trzeba wyleczyć. Jeśli Serena będzie twarda, on jej pokaże, że jest silniejszy. Będzie jej unikać, patrzeć na nią i udawać, że jej nie widzi. I niedługo choroba minie, zostanie uleczony.