Выбрать главу

Z rozpaczą ukrył twarz w dłoniach.

Przez kilka dni Serena nie widywała Carla i cieszyła się z tego. Wydarzenia tamtej nocy wstrząsnęły nią. Wspomnienie, jak mało brakowało, a byłby ją upokorzył, narzucając jej swą wolę, budziło w niej dreszcze. Przypomniała sobie jednak również ostatnie chwile i ból w jego oczach, jakby coś w nim umarło. Ogarnęło ją zwątpienie. Nie chciała zranić go tak bardzo.

W końcu zaczęła z nadzieją myśleć o przypadkowym spotkaniu, które pomogłoby jej okazać mu trochę ciepła, lecz nadzieje nie spełniły się. Louisa wyjaśniła nieobecność ojca tym, że pochłonięty jest całkowicie przygotowaniami do Grand Prix San Remo.

– I obiecał, że mnie zabierze – dodała z radością.

Pewnego wieczoru Carlo jadł kolację w domu, po raz pierwszy od tygodnia. Długo milczał, po czym oznajmił od niechcenia:

– Z pewnością ucieszy cię wiadomość, że przez parę dni będziesz mogła odpocząć ode mnie i od Louisy.

Oczywiście do naszego powrotu mój domowy gabinet jest do twojej dyspozycji.

– Dziękuję – odparła oficjalnym tonem, niezdolna ukryć rozczarowania. Nie mógł wyraźniej dać jej do zrozumienia, że nie jest tu mile widziana. Carlo wyszedł z jadalni, nie odzywając się więcej.

Kilka dni później cały zespół Valettich, wraz z Carlem i Louisa, wyruszył do północnych Włoch. Serena oglądała wyścig w telewizji. Miała nadzieję zobaczyć, co Primo miał na myśli, mówiąc o swojej taktyce podczas wyprzedzania, on jednak prowadził od początku do samej mety i machnięcia kraciastą chorągiewką. Jedynie fakt, że drugi samochód zespołu Bedser-Myeera ukończył wyścig jako dziesiąty, dał jej pojęcie o prawdziwych zdolnościach Prima. Samochody Valettich zajęły drugie i trzecie miejsce.

Louisa wróciła do domu podniecona i pełna wrażeń.

– Tato przyrzekł, że weźmie mnie też na następny wyścig, do Monaco. Och, Sereno, byłoby cudownie, gdybyś i ty mogła pojechać. Proszę cię, jedź z nami!

Zanim zdążyła odpowiedzieć, wtrącił się Carlo.

– Serena ma mnóstwo pracy. Obawiam się, że nie będzie mogła pojechać z nami do Monaco.

– To prawda – potwierdziła niechętnie. – Jestem bardzo zajęta.

W czasie Grand Prix Monaco, w dwa tygodnie później, mogła lepiej ocenić umiejętności Prima. Zamiast na specjalnym torze, wyścig odbywał się na krętych uliczkach niewielkiego księstwa. Valeria, która przez dziesięć lat pracy u Valettich stała się nie lada znawczynią tego sportu, wyjaśniła, że na tych ciasnych zakrętach wyprzedzanie jest praktycznie niemożliwe.

– Ten, kto wystartuje pierwszy, będzie pierwszy na mecie – przewidywała. Nie wzięła jednak pod uwagę taktyki Prima, którego samochód został na starcie.

Kiedy wreszcie ruszył, zajmował piętnastą pozycję.

Przez następne dwie godziny patrzyły, jak nieustannie wyzywa innych kierowców, cały czas przyspieszając, i zawsze wygrywa tę wojnę nerwów. Zaiste odważny musiał być kierowca, który przetrzymałby ataki Prima. Auta Valettich zajęły pierwsze i drugie miejsce, a Primo zdołał zdobyć trzecią lokatę, co nadal dawało mu cenne pucharowe punkty.

Valeria prychnęła z pogardą.

– To wariat – stwierdziła. – Któregoś dnia się zabije. Problem w tym, że zapewne przez niego zginie także inny kierowca.

Serena przytaknęła. Wyścig dał jej sporo do myślenia. Choć podziwiała umiejętności Prima, zmroził ją jego absolutny egoizm, zachłanna żądza sławy, nakazująca narażać życie innych zawodników.

Wróciła do gabinetu, aby skorzystać z faksu Carla. Kiedy czekała, aby kolejna kartka przeszła przez maszynę, oglądała zdjęcia, stojące na półkach. Już przedtem zauważyła je, teraz jednak po raz pierwszy uświadomiła sobie, że jest w nich coś dziwnego. Poza kilkoma fotografiami Louisy, wszystkie upamiętniały tryumfy Emilia Valettiego.

Valeria weszła do pokoju, niosąc na tacy filiżankę i dzbanek z kawą.

– Ten pokój przypomina świątynię – zauważyła Serena.

–  Si, signorina. Starszy pan był bardzo próżnym człowiekiem. Zbierał wszystko, co o nim napisano.

Widzi pani te albumy? – Valeria odstawiła tacę i zdjęła z półki potężny tom. – Są pełne wycinków prasowych w najróżniejszych językach. Kilka agencji zbierało je dla niego na całym świecie.

– A co z Carlem? Czy on nigdy nie wygrał wyścigu?

– Nawet sporo, lecz on nie należy do tych, którzy zbierają pamiątki po sobie.

– Ale z pewnością jego ojciec…

Valeria potrząsnęła głową.

– Emilio Valetti zbierał wyłącznie dowody własnych osiągnięć – oznajmiła z naciskiem.

– To okropne! – wykrzyknęła wstrząśnięta Serena.

Valeria przytaknęła i wyszła. Serena zaczęła przewracać kartki albumu. Zastanawiała się, jakie musiało być życie u boku ojca tak zaabsorbowanego własną osobą, że nie miał czasu nawet na to, by być dumnym z osiągnięć swego syna.

Nagle spomiędzy sztywnych kartek wyleciała luźna fotografia i upadła na podłogę. Serena błyskawicznie schyliła się, by ją podnieść. I zamarła z gwałtownie bijącym sercem.

Było to zdjęcie pięknej kobiety, którą widziała w restauracji. Kobieta obejmowała chłopca, niezwykle podobnego do Carla.

Rozdział 8

Carlo i Louisa wrócili do domu następnego wieczora. Louisa rzuciła się w ramiona Sereny opowiadając o wyścigu.

– Wszystko widziałam w telewizji – odpowiedziała jej Serena, uśmiechając się.

– Widzisz papo, wiedziałam, że Serena interesuje się wyścigami – oświadczyła triumfalnie Louisa. – Papa twierdzi, że wyścigi samochodowe nic cię nie obchodzą, aleja byłam pewna, że jest inaczej. Za dwa tygodnie będzie następny, w Meksyku – dodała i znacząco spojrzała na ojca.

– Nikt z nas nie jedzie do Meksyku, pkcina – powiedział pospiesznie.

– Och, papo…

– Samochody wyścigowe nie zarobią na lekcje tańca, których tak bardzo pragniesz – odparł, gładząc jej włosy. – Zrobią to zwykłe samochody i dlatego muszę poświecić im więcej uwagi.

– Podobno twój nowy model wkrótce ma się ukazać na rynku? – spytała uprzejmie Serena.

Carlo wyglądał, jakby dopiero w tym momencie zauważył jej obecność.

– Tak – odrzekł krótko.

– Och, Sereno, jest taki śliczny – cieszyła się Louisa.

– Papa obiecał mi, że będę mogła zobaczyć ostatnie próby. Chcesz ze mną pójść?

– Oczywiście – szybko odpowiedziała Serena, zanim Carlo zdążył zaprotestować. – Marzyłam, żeby zobaczyć nowy model marki Valetti.

Wiedziała, że firma nabyła spory kawał terenu położonego osiem kilometrów za Rzymem i wybudowała tam tor, na którym testowano nowe samochody. Próby miały się odbyć za dwa dni. Tego dnia, przy śniadaniu, Carlo krótko poinformował Serenę:

– Louisę zabiorę ze sobą. Antonio przywiezie cię później.

Tak jawny afront spowodował, że aż zadrżała z oburzenia i już miała na końcu języka, że te próby nic jej nie obchodzą. Ale to zrobiłoby przykrość Louisie, więc tylko skinęła głową.