Feeney wzruszył ramionami.
– Nic mnie to nie obchodzi. Nie chcę o tym słyszeć.
– Ani ja. – Skoro on ma cierpieć, niech i Feeney ma za swoje. – Zabrał ją do kina na komedię romantyczną.
– Co? – Wybałuszył ze zdziwieniem oczy. Orzeszek omal nie wypadł mu z ust. – Poszedł do kina na komedię romantyczną? I zabrał Peabody?
– To właśnie powiedziałam.
– Chryste. – Wstał zza biurka i zaczął nerwowo krążyć po biurze.- To koniec. Wiedziałem, że tak będzie. Chłopak jest skończony. Brakuje jeszcze, Żeby zaczął przynosić jej kwiaty.
– Już to robi.
– Dallas, nie chrzań. – Feeney spojrzał na nią błagalnym wzrokiem. – Proszę cię, nie zawracaj mi głowy takimi bredniami. Nie wystarczy ci, że się przed sobą… no wiesz… obnażają?
– Nikt nigdy nie słuchał, co miałam w tej sprawie do powiedzenia. – Kiwała ponuro głową, zadowolona, że znalazła w Feeneyu bratnią duszę. – Roarke uważa, że to urocze.
– Tak dobrze mu mówić. On nie musi z nimi pracować. Nie musi przebywać w ich towarzystwie, patrzeć na ta ich miny, uśmieszki, spojrzenia i Bóg wie co jeszcze. Myślałem, że wpadł jej w oko ten licencjonowany przystojniak Monero.
– Och, ona zmienia facetów jak rękawiczki.
Feeney zagryzł wargi i usiadł.
– Ech, kobiety. – Westchnął, podsuwając jej pod nos szeleszczącą torebeczkę.
– Co konkretnie masz na myśli? – Samopoczucie Eve poprawiło się na tyle, że wzięła kilka orzeszków. – Wysłałam Peapody po chłopaka. Nie sądzę, żeby powiedział coś nowego, ale kiedy już uzupełnimy jego dane, przesłuchamy go. Teraz jakimś cudem muszę wykręcić się od udzielania wyjaśnień dziennikarzom. To robota dla Roarke’a. Wracam na miejsce przestępstwa. Pomyszkuje trochę w hotelu. Za godzinę powinniśmy mieć raport toksykologa. Podejrzewam, że dziewczyna była czysta, choć z ludźmi różnie to bywa.
– A zwłaszcza z kobietami. – Mrukną Feeney.
– Rodzice Frencz rozwiedli się jakieś osiem lat temu. Jej ojciec, Harry D. French, obecnie mieszka w Bronksie z drugą żoną. Mógłbyś się nim zająć? W wolnej chwili sprawdź jego dane. Jeśli to robota profesjonalisty, może ktoś chciał się na nim zemścić?
– Zaraz to zrobię. A matka?
– Sherry Times French. Wczoraj z nią rozmawiałam. Prowadzi sklep z cukierkami w Newark Transzo Center. Jest czysta. Moim zdaniem, nie miała z tym nic wspólnego. – Eve rzuciła koledze torebkę z orzeszkami, wstała i zdjęła z wieszaka kurtkę. – Skoro mamy McNaba, może zajmie się linką? Niech się dowie, gdzie się takie kupuje. Przed południem powinniśmy mieć wyniki analiz laboratoryjnych.
– Dobry pomysł. Już ja mu znajdę zajęcie. Nie będzie cały czas myślał tylko o tym, co ma w portkach.
– I o to chodzi. – Eve włożyła kurtkę i ruszyła w stronę drzwi.
Pierwszą osobą, którą postanowiła porozmawiać był kierownik hotelu. Eve, od razu zażądała by dostarczono jej dyskietki z danymi gości i pracowników, a także tych, którzy w ciągu ostatnich lat odbywali staż w hotelu lub rzucili pracę.
Zanim zdążyła otworzyć usta, by wygłosić rutynową formułkę o obowiązku udzielania pomocy policjantom prowadzącym dochodzenie w sprawie o morderstwo, a może nawet obiecać pewne przywileje, kierownik wręczył jej kopertę ze wszystkimi potrzebnymi materiałami. Wspomniał, że pracownicy zostali zobowiązani przez Roarke’a do udzielenia jej wszelkiej pomocy o jaką poprosi.
– Nieźle- skomentowała Peabody, kiedy wsiadły do windy.
– Owszem- Eve podała teczkę asystentce. Odkodowała policyjną blokadę na drzwiach. – Co można robić przez kilka godzin w hotelu, czekając na odpowiednią chwilę by zabić? – zaczęła się głośno zastanawiać, kiedy weszły do pokoju.- Podziwiać widok z okna, cos zjeść, oglądać filmy? Nie korzystał z łącza hotelowego. Może miał swój osobisty – ciągnęła przechadzając się po salonie. – Zgłosił się do recepcji i potwierdził swoje przybycie.- Weszła do kuchni i uważnie przyjrzała się lekko zakurzonemu blatowi. W zlewie ciągle stały staranie ułożone brudne naczynia. – O szóstej nastawił auto kucharza. Sporo czasu do pojawienia się dziewczyny. Dobra godzina do rozpoczęcia zmiany. Prawdopodobnie dobrze znał rozkład zajęć obsługi hotelowej. Wiedział, że ten apartament zwykle sprzątają około ósmej. Sprawdził kalendarz imprez odbywających się w hotelu. Wiedział o przyjęciu, o zbliżającej się konwencji. W hotelu jest komplet gości więc obsługa na pewno pojawi się później. A co tam, zjem sobie stek. – Podeszła do zlewu.- Prawdopodobnie zjadł przed ekranem, na sofie lub przy stole. Ktoś, kto wynajmuje taki apartament nie jada na stojąco w kuchni. Po kolacji jeszcze deser, potem kawa. Może poklepał się po brzuchu. Odniósł naczynia do kuchni, wstawił do zlewu. Widać, że przywykło samodzielnego życia. Posprzątał po sobie. Nie lubi widoku brudnych naczyń.- Przyjrzała się sztućcom, równo ułożonym obok talerza. Miseczka, kubek, na samej górze spodeczek. Mała piramidka. – Zdaje się, że mieszka sam. Może nawet nie ma domowego androida. Nie mieszka w hotelach, przynajmniej nie cały czas. Kiedy masz do dyspozycji pokojówki, nie sprzątasz po sobie talerzy.
Peabody kiwnęła głowa.
– Wczoraj coś zauważyłam- rzekła. Zapomniałam wczoraj o tym powiedzieć.
– Co takiego?
– W eleganckich hotelach zawsze czekają na gości takie różne drobiazgi. Miniaturowe mydełka, szampony, płyny do kąpieli. Zabrał je.- Asystentka uśmiechnęla się, widząc zaskoczenie na twarzy Eve. – Wiele osób tak robi, ale większość z nich nie zatrzymuje się w hotelu tylko po to, by kogoś zabić.
– Świetne spostrzeżenie. Jest oszczędny albo lubi pamiątki. A ręcznik, szlafroki, jednorazowe pantofle, które zostawiają na noc obok łóżka?
– To w hotelach dają pantofle? Nigdy w takim nie byłam… Ale szlafroki zostały- dokończyła Peabody, zanim przełożona zdążyła ją przywołać do porządku.- Dwa. Szafie, w łazience. Nieużywane. Nie wiem ile ręczników dostaje się w takim miejscu ale, te, które wiszą w łazience, wystarczyłyby dla sześcioosobowej rodziny. Z nich też nikt nie korzystał.
– Użył ręcznika, wcześniej, przed zmianą. Może wziął prysznic po podróży? – mówiła Eve, kierując się w stronę sypialni. – To grzeczny chłopiec, odnosi talerze do zlewu i na pewno myje ręce, kiedy się wysiusia. Przecież przez ponad 5 godzin nie mógł się powstrzymywać.
Zatrzymała się przy sypialnianej łazience, mniejszej wersji tej głównej. Zerknęła na półkę z błękitnego szkła, śnieżnobiałe ręczniki i lśniący sedes, dyskretnie ukryty za szklanymi drzwiczkami.
– Stąd też wszystko zabrał.
– O, tego nie zauważyłam, Sprzątnął cały apartament.
– Po co wydawać pieniądze na mydła i szampony, kiedy tu są za darmo? I to najwyższej jakości.- Eve jeszcze raz rozejrzała się po sypialni, po czym przeszła do łazienki. Pomieszczenie było duże i przestronne. Wanna wielkości małego basenu, osobny prysznic z sześcioma rodzajami natrysku o regulowanej wysokości, suszarka. Kiedyś przez pewien czas mieszkała w jednym z hoteli Roarke’a i wiedziała, że na długiej półce musiała stać cała bateria ekskluzywnych kosmetyków. Tymczasem w apartamencie nie zostało po nich śladu.
Marszcząc czoło podeszła do mosiężnego wieszaka, na którym wisiały 3 grube ręczniki z monogramami.
– Korzystał z tego. Daj torebkę.
– Skąd pani wie że z tego?
– Monogram nie jest na środku, tak jak pozostałe. Używał go. Umył się po tym jak z nią skończył, wytarł dłonie a ponieważ to porządny facet, odwiesił ręcznik na miejsce. Musiała wejść prosto do łazienki, wziąć brudne ręczniki, a powiesić świeże. W tym czasie on się przyglądał, gdzieś tu na nią czekał, przymierzał się. Może w szafie. Dziewczyna bierze brudne ręczniki,, wychodzi, prawdopodobnie rzuca je na podłogę. Podchodzi do łóżka, zaczyna je poprawiać, przygotowuje pościel dla gości. Wtedy on na nią skacze. Wyrywa jej biper, zanim zdążyła nacisnąć guzik alarmu, wyrzuca, tam gdzie go znalazłyśmy.