Выбрать главу

Reszta rozegrała się na łóżku, pomyślała Eve.

– Nie dał jej najmniejszej szansy. Nie mogła uciec. Nigdzie nie było śladów walki. I tak niewiele by wskórała sama przeciwko takiemu wielkiemu człowiekowi. Pościel się trochę zabrudziła i wymięła, to wszystko. Reszta nietknięta. Dopadł ją tu, w tym miejscu. Przy muzyce.

– To jest najpotworniejsze- mruknęła Peabody. – Cała ta historia przeraża ale najstraszniejsze jest to, że włączył sobie muzykę.

– Kiedy jest już po wszystkim, sprawdza czas. No nieźle, całkiem szybko się uwinąłem. Sukinsyn myje ręce, może się krzywi bo trochę go podrapała, zmienia ubranie, pakuje się, do walizki chowa hotelowe kosmetyki. Potem zbiera z podłogi ręczniki, które tam zostawiła, wynosi apartamentu, wrzuca do jej wózka. Oczywiście nie zamierza zmieniać pościeli, ale po co zostawiać większy bałagan niż to konieczne.

– Wyrachowany bydlak.

– Zgadza się. To łatwa robota. Od czasu do czasu trafia się luksusowy hotel, wszystko zajmuje tylko kilka godzin, a przy tym jesz dobry posiłek, zgarniasz zapas świetnych kosmetyków i niezłą sumkę. Wyobrażam go sobie Peabody, ale nie wyobrażam sobie, kto i dlaczego mu to zlecił.

Eve zamyśliła się. Przed jej oczami pojawiła się Darlene French. Nagle usłyszała odgłos otwieranych drzwi wejściowych. Jedną ręką automatycznie dotknęła broni, drugą dała znak Peabody, by ta odsunęła się pod ścianę. W ułamku sekundy bezszelestnie przemknęła na korytarz. Gotowa do strzału wychyliła się zza rogu.

– Jasna cholera, Roarke! Niech cię wszyscy diabli!- Z niezadowoleniem schowała broń do kabury.- Co ty tu robisz?- zapytała, kiedy zamknął drzwi.

– Szukam ciebie.

– Pokój jest zapieczętowany. To miejsce przestępstwa. Opieczętowane!

Wiedziała, że jej mąż, mający do dyspozycji tylko spryt, szybciej odkodował blokadę, niż ona za pomocą karty dostępu.

– I dlatego kiedy dowiedziałem się, że jesteś na miejscu, od razu domyśliłem się gdzie cię szukać. Witaj Peabody.

– Czego chcesz? – warknęła Eve, nim jej podwładna zdążyła odpowiedzieć na powitanie. – Nie widzisz,że jestem zajęta.

– tak oczywiście wiedziałem o tym. Pomyślałem, ‘że będziesz chciała porozmawiać ztymi osobami, o których wczoraj wspominałaś. Barry Collins jest w domu, ale możesz przesłuchać jego przełożonego. Jest też Sheila Walker, pokojówka, serdeczna przyjaciółka ofiary. Przyszła uprzątnąć szafkę Darlene i oddać jej rzeczy rodzinie.

– Nie wolno jej niczego.

– Tak też jej powiedziałem. Dopiero po tym jak ty to przejrzysz. Poprosiłem żeby zaczekała, bo chcesz z nią porozmawiać.

W Eve jeszcze wrzało, ale w końcu opanowała złość.

– Ile razy mam ci powtarzać że nie potrzebuję twojej pomocy w ustalaniu kolejności przesłuchań.

– Tak, coś o tym wspomniałaś – zgodził się z tak rozbrajającą uprzejmością, że nie wiedziała czy ma dalej na niego warczeć, czy się roześmiać.

– Zaoszczędziłeś mi trochę czasu, więc dziękuję. Powtarzam jeszcze raz, że nie potrzebuję tu ani ciebie, ani nikogo innego dopóki nie skończę.

– Rozumiem, później jeśli będziesz chciała złapiesz mnie przez łącze 0-0-1.

Dobra, nie mamy tu nic więcej do roboty. Porozmawiam z Sheilą Walker.

– Przygotowałem dla ciebie biuro na piętrze konferencyjnym.

– Nie. Pozwól że spotkam się z nimi na ich terenie. Będzie mniej oficjalnie, swobodniej się poczują.

– Skoro tak uważasz. Czeka na ciebie w pomieszczeniu służbowym. Zaprowadzę cię.

– Właściwie możesz mi towarzyszyć- powiedziała Eve, wychodząc z apartamentu przed mężem.- Twoja obecność da jej poczucie bezpieczeństwa.

Eve od razu zorientowała się, że miała rację. Sheila była szczupłą, wysoką dziewczyną o ładnych dużych oczach. Podczas rozmowy co chwilę zerkała w stronę Roarke’a, szukając u niego pocieszenia, wskazówek, potwierdzenia, że postępuje słusznie.

Chocz wysiłkiem powstrzymywała się do płaczu i mówiła z pięknym, śpiewnym akcentem, Eve czuła narastający ból głowy.

– T była taka słodka, miła dziewczyna. Nigdy nie powiedziała na nikogo złego słowa. Zawsze pogodna i uśmiechnięta. Prawie wszyscy goście, którzy rozmawiali z nią, jak sprzątała dawali jej duże napiwki. Bo poprawiała im nastrój. Już nigdy więcej jej nie zobaczę.

– Sheila, wiem że ci ciężko. Straciłaś przyjaciółkę. Spróbuj sobie przypomnieć, czy może ostatnio coś ją zaniepokoiło? Czymś się martwiła?

– O nie, była zadowolona z życia. Za dwa dni miałyśmy mieć wolne. Chciałyśmy pójść na zakupy, po buty. Uwielbiała kupować nowe buty. Tuż przed rozpoczęciem ostatniej zmiany umówiłyśmy się, że wcześnie wstaniemy, żeby zdążyć na pokaz makijażu w centrum urody w Sky Mall. – Jej ładna, egzotyczna twarz wykrzywiła się- Och, panie Roarke.

Kiedy dziewczyna nie mogła już dłużej powstrzymywać łkania, wziął jej dłoń.

Eve rozmawiała z nią jeszcze pół godziny. Z urywków informacji złożyła obraz beztroskiej, wesołej dziewczyny, która lubiła chodzić na zakupy, tańczyć i pierwszy raz poważnie się zakochała. Codziennie rano, po pracy, jadła ze swoim chłopakiem śniadanie w pokoju służbowym. W dzień wypłaty pozwalali sobie na posiłek w restauracji, kilka przecznic od hotelu. Po śniadaniu chłopak zawsze odprowadzał ją na przystanek i czekał aż odjedzie. Zawsze machał jej na pożegnanie. Ostatnio zaczęli coś wspominać o wspólnym mieszkaniu. Zastanawiali się, czy jesienią nie wynająć czegoś razem.

Darlene nie wspomniała swojej najlepszej przyjaciółce, za jaką uważała się Sheila, o niczym niezwykłym czy niepokojącym. Tamtego wieczoru jak zwykle z uśmiechem zabrała swój wózek i ruszyła do pracy.

Szef obsługi hotelowej przedstawił Barry’ego w równie pozytywnym świetle. Młody, pogodny, chętny do pracy, zapatrzony w ciemnowłosa pokojówkę imieniem Darlene. Ledwie miesiąc wcześniej dostał podwyżkę. Przeznaczył ją na zakup złotego łańcuszka z serduszkiem dla swojej dziewczyny, by uczcić 6 miesięcy ich znajomości.

Eve przypomniała sobie, że dziewczyna miała na sobie takie świecidełko. Bawiła się nim przed wejściem do apartamentu 4602.

– Peabody, mam kobiece pytanie- powiedziała, kiedy razem z podwładną i Roarkiem przechodzili przez hotelowy hol.

– Postaram się odpowiedzieć, jestem w końcu kobietą.

– Zgadza się. Gdybyś się pokłóciła ze swoim chłopakiem albo nie była pewna czy chcesz z nim być, nosiłabyś prezent od niego?

– Absolutnie nie. Jeśli to poważna kłótnia, rzucam facetowi prezent w twarz, a jeśli mam wątpliwości, ronię kilka łez, a prezent chowam do szuflady i czekam aż sytuacja się wyklaruje na tyle, by z nim zerwać. W przypadku drobnego nieporozumienia chowam prezent na jakiś czas. Kobieta nosi tego typu podarunki tylko wtedy, a przynajmniej w widocznym miejscu, gdy chce pokazać jemu i całemu światu, że to właśnie on jest jej mężczyzną.

– Jak ty się możesz w tym wszystkim połapać? To takie zawiłe. Ale tez tak pomyślałam. Co jest?- Złapała rękę Roarke’a, kiedy ten próbował wyjąć jej spod koszuli łańcuszek, na którym wisiała maleńka brylantowa łezka, prezent od niego.

– Tylko sprawdzam. Najwyraźniej ciągle jestem twoim facetem.

– To miejsce nie jest zbyt widoczne.- zauważyła z zadowoleniem.

– Mnie wystarczy.

Widząc błysk w jego oczach, Eve rzuciła mu groźne spojrzenie.

– Tylko spróbuj mnie pocałować, a oberwiesz. Peabody, idziemy pogadać z Barrym- zarządziła, chowając wisiorek pod koszulę.- A ty się uspokój.- Puknęła palcem w klatkę piersiowa Roarke’a.- Później muszę spotkać się z kimś z mediów.