Peabody otworzyła usta, ale była już w drzwiach. Nie zdążyła zapytać co skórzana walizka ma wspólnego z perukami.
Kiedy Eve weszła do domu, Radke schodził właśnie po schodach. Zmarszczyła czoło na jego widok.
– Co ty tu robisz? – zapytała.
– Ja? Mieszkam.
– Wiesz, o co pytam.
– Tak. I sam mógłbym zadać ci to pytanie. Powinnaś być na służbie.
– Chcę coś sprawdzić, a wolałabym nie korzystać z komputer w centrali.
– Ach, tak.
– Tak, właśnie. Skoro już tu jesteś, pozwolisz, że zaoszczędzę trochę czasu i zadam ci kilka…- Urwała, Kidy położył rękę na jej ramieniu.
– Byłem na grze. Pomagałem Mickowi urządzić się w pokoju gościnnym.
– Mickowi?- Chciała coś dodać, ale w ostatniej chwili zamknęla usta.
– Zatrzyma się u nas na kilka dni, jeśli nie masz nic przeciwko temu.
– Nie, skąd. – Że też musiał się pojawić akurat teraz, pomyślała. Fatalnie. – Jak sam powiedziałes, ty tu mieszkasz.
– Ty również. Rozumiem, że to powrót do tego okresu w moim życiu, z którym do końca się nie uporałaś. – Wsunął palec pod szelkę jej kabury.- Pani porucznik, nie da się ukryć, że to część mojego życia.
– Poznałam kilku twoich przyjaciól z Dublina. Bardzo polubiłam Briiana.
– Wiem. – Położył dłonie na jej ramionach, pogładził ją po plecach, po czym przyciągnął. – Mick był dla mnie ważny, Eve. Dużo razem przeszliśmy, dobrego i złego. Myślałem, że nie żyje, pogodziłem się z tym.
– A teraz okazało się, że to nieprawda. – Rozumiała, jak kręte bywają ścieżki przyjaźni.- Czy mógłbyś go poprosić, żeby dopóki mieszka pod naszym dachem, nie robił niczego, za co musiałabym go aresztować?
Pocałował ją w usta.
– Myślę, że go polubisz.
– Mhm. – Oboje wiedzieli, że Roarke nie przystał na jej propozycję. – Wy, Irlandczycy, dajecie się lubić. Posłuchaj, chodzi mi tylko o to, że ze względu na morderstwo i śledztwo nie powinieneś się w nic mieszać.
Kiwnął głową.
– Nie chodziło o nią, prawda? – powiedział. – O tę biedną, małą pokojówkę?
– Nie sądzę. Musimy usiąść i razem zastanowić się, kto i dlaczego to zrobił Oczywiście, natychmiast jak skończę. Teraz muszę wydać kilka poleceń. Mamy dziś gości na kolacji.
– Dziś? Roarke…
– Jeśli ci nie pasuje, jakoś wytłumaczę twoją nieobecność. Wpadnie Magda z synem i jeszcze kilka osób. Zależy mi na tym, żeby załagodzić niekorzystne wrażenie, jakie wywarł wczorajszy incydent. Będą tu wszyscy uczestnicy aukcji, muszę im pokazać, że panuję nad sytuacją.
– A więc nie ma sensu prosić cię, żebyś przełożył spotkanie na inny dzień?
– Żadnego- odparł z zadowoleniem. – Nie mogę wycofywać się z hotalu ani innych moich inwestycji tylko dlatego, że ludzie uważają, że ktoś próbuje mnie zdenerwować.
– Wiesz, że następnym celem możesz być ty.
Roarke wciąż się uśmiechał.
– Nawet bym wolał. Nie chcę mieć na sumieniu kolejnej niewinnej ofiary. Na wszelki wypadek najlepsi ochroniarze będą w pobliż€.
Eve postanowiła, że sama będzie jeszcze bliżej.
– O której przychodzą goście? – zapytała.
– O ósmej.
– W takim razie biorę się do pracy. Zdaje się, że będę musiała włożyć coś ekstra?
Mąż podniósł jej dłoń i ucałował.
– Dziękuję.
– Daruj sobie. Oszczędź trochę czasu dla mnie, będziesz mi potrzebny jeszcze dzisiaj – dodała, wbiegając po schodach na górę.
– Kochana Eve, ja cię będę potrzebował bardziej.
Parsknęła, ale nie przystanęła. Zatrzymała się dopiero na piętrze na widok Micka wychodzącego z jednego z pokoi gościnnych. Bez marynarki robił wrażenie zadomowionego.
– O pani porucznik. – Obdarzył ją uśmiechem.- Nie ma nic gorszego niż niespodziewany gość, prawda? Na dodatek to przyjaciel męża z dzieciństwa, ktoś zupełnie obcy. Współczuję i ma nadzieję, że nie sprawię wielkiego kłopotu.
– To duży dom – odparła i od razu uświadomiła sobie, że nie była to zbyt uprzejma odpowiedź. Na szczęście przyjął ją z tak szczerym uśmiechem, że musiała go odwzajemnić.- Wybacz Mick. Jestem trochę rozkojarzona. Roarke’owi zależy na twojej obecności, a ja nie mam nic przeciwko temu.
– Dzięki, postaram się nie zanudzać cię opowieściami o naszych wspólnych przygodach z dawnych lat.
– Ależ ja z przyjemnością posłucham.
– Chyba sobie jednak darujemy. – Mrugnął do niej. – Nielichy domek – powiedział, rozglądając się. – Domek to niezbyt trefne określenie. Nie oddaje wspaniałości tego pałacu. Nie gubisz się w tych korytarzach?
– Czasami. – Zauważyła, że przyjaciel męża z zaciekawieniem patrzy na jej pas, przy którym nosi broń.- Jakiś problem?- spytała chłodno.
– Nie, skąd, choć przyznam, że nie przepadam za tego rodzaju bronią.
– Czyżby? – Leniwie położyła dłoń na kaburze. – A jaką wolisz?
Uniósł ugięte w łokciach ręce i zacisnął w pięści.
– To mi wystarcza. No, ale jeśli się ma taką pracę… a propos, właśnie pomyślałem, że to jedna z tych nielicznych przyjemnych rozmów z przedstawicielami tej profesji. Roarke i glina. Proszę mi wybaczyć, pni porucznik, ale to trochę dziwne. Może kiedyś opowiesz mi, jak to się stało, że jesteście razem. Bóg mi świadkiem, umieram z ciekawości.
– Zapytaj Roarke’a. Opowiada ciekawiej ode mnie.
– Chciałbym usłyszeć twoją wersję.- Zawahał się, ale w końcu się zdecydował. Przybliżył się do Eve i rzekł: – On nie zadowolił by się byle czym, więc domyślam się, że dobra z ciebie glina. A skoro jesteś bystra, na pewno zorientowałaś się, z kim masz do czynienia. Nie wiem, czy wiesz, że Roarke jest moim najstarszym przyjacielem. Zrobię wszystko, by zawrzeć pokój, jeśli nie coś więcej z kobietą, którą poślubił. – Wyciągnął do niej rękę.
– Zgadzam się na zawieszenie broni z przyjacielem mężczyzny, którego poślubiłam. – Odwzajemniła uścisk. – Mick, proszę cię, zachowuj się przyzwoicie, przynajmniej póki jesteś w Nowym Jorku. Nie chcę, żeby Roarke miał kłopoty.
– Ani ja. Sam też ich nie szukam. Pracujesz w zabójstwach, prawda?
– Zgadza się.
– Patrząc ci prosto w oczy, mogę powiedzieć, że nigdy nikogo nie zabiłem i nie zamierzam tego robić. Mam nadzieję, że to pomoże nam się zaprzyjaźnić.
– Na pewno nie zaszkodzi.
5
Eve zostawiła gościa pod opieką Roarke’a i Summerseta, a sama zaszyła się w domowym biurze, by jeszcze raz przejrzeć akta i przestudiować długą listę morderstw, które popełnił Yost, a które kwalifikowały go jako głównego podejrzanego w jej sprawie.
Rozkładała dane na części pierwsze, zestawiała je w różnych konfiguracjach, szukając błędów i zaniedbań w procedurze dochodzeniowej. Kiedy udało jej się coś znaleźć, kopiowała do pliku, który w myślach nazwała „ schrznianione”. Niestety, było tego sporo. Świadkowie nie zostali zbyt dokładnie przesłuchani. Oficer prowadzący nie zadał sobie trudu, by ich przycisnąć i wyciągnąć z nich więcej informacji. Wprawdzie istniały dowody rzeczowe, ale nikt nie zajął się ich analizą.