Palec Roarke’a błądził po jej szyi, w końcu zatrzymał się na jej podbródku.
– Masz rację.
– Jeśli nie przychodzi ci do głowy żaden z aktualnych konkurentów, pomyśl o przeszłości. Czasami to wraca, choćbyś nie wiem jak bardzo chciał się od tego odciąć. Oboje o tym wiemy. Część twojej przeszłości chlapie się teraz w naszym basenie.
– To prawda.
– Roarke – Eve zawahała się na moment, postanowiła jednak podzielić się z mężem obawami – tak długo się nie widzieliście. Nie wiesz, kim jest, co prze te wszystkie lata robił. Nagle zjawia się w twoim hotelu, na kilka godzin po tym jak popełniono tu morderstwo.
– Myślisz, że Mick ma z tym coś wspólnego?- Znów się uśmiechnął, potrząsając głową. – To złodziej, naciągacz i kłamca, zgoda, ale nie morderca. W nim tego nie ma. Eve, oboje o tym wiemy, że człowiek albo jest zimny i wyrachowany, albo nie. Mick nie jest.
– Możliwe. Ale ludzie się zmieniają. Forsa za takie zlecenie niejednego mogła skusić.
– Tak, ale nie Micka. – Przynajmniej w tej jednej kwestii nie miał wątpliwości. – Masz rację, mógł się zmienić, ale nie aż tak. To się nigdy nie zmienia. Owszem, bez mrugnięcia okiem oskubałby ze wszystkiego własną babkę, ale nie zabiłby nawet bezpańskiego psa. Za nic nie przyłożyłby do tego ręki. Kiedy szło o czyjeś życie zawsze był zbyt miękki.
– No dobrze. – Eve i tak postanowiła mieć oko na Micka Connelly’ego. – W takim razie to ktoś inny. Skup się Roarke. Przypomnij sobie interesy, które robiłeś, wszystkie, te ostatnie też. Pomyśl i pozwól mi nad tym popracować.
– Obiecuję, że się tym zajmę.
– Świetnie. Wzmocnij ochronę osobistą.
– Aż tak?
– Miała nadzieję, że nie podejmie tego tematu, ale w głębi duszy wiedziała, że to się nie uda.
– To ty jesteś celem. Możliwe, że Darlene była tylko ostrzeżeniem. „ Spójrz jak blisko mogę podejść. To takie proste.” Następny możesz być ty.
– Albo ty. A ty wzmocniłaś własną ochronę?
– Ja nie mam żadnej ochrony, Roarke.
– No właśnie.
– Jestem policjantką.
– A ja sypiam z policjantką. – objął ją. – Szczęściarz ze mnie, co?
– Przestań. To nie są żarty.
– Wiem. A co do tych bzdur z ochroną, to zajmę się tym tylko dlatego, że nie chcę, żeby moja żona się złościła, kiedy będziemy mieć gości na kolacji. Milcz.- rzucił, widząc, że Eve otwiera usta, żeby coś powiedzieć. Upewnił się, że go posłucha.
Pocałunek był długi władczy, zupełnie nie przypominał tych z gatunku uwodzicielskich. Kiedy się od niego oderwała, czujnie zmrużyła oczy.
– Mogę ci dać obstawę- rzuciła.
– Możesz – przytaknął. – Ale sama przecież wiesz, że mogę łatwo ją zgubić. Jesteś jedyną gliną, jaką chcę mieć przy sobie. Właściwie, pani porucznik… – zanim się zorientowała, zdążył do połowy rozpiąć jej koszulę.
Odtrąciła jego dłonie.
– W tej chwili przestań. Nie mam teraz czasu.
Roarke uśmiechnął się.
– W takim razie będę szybki.
– Powiedziałam… – Nie dokończyła, bo w tym momencie poczuła na szyi lekkie muśnięcie jego zębów. Jej ciałem wstrząsnął przyjemny dreszcz. Choć oczy zdradzały, że kłamie, dała mu kuksańca w żebra. – Przestań.
– Nie mogę. Będę jak błyskawica. – Ze śmiechem rozpiął rozporek jej spodni i zamknął jej usta pocałunkiem.
Zamierzała go kopnąć, ale nogi jej się zaplątały, zresztą wcale nie chciała tego zrobić naprawdę. Westchnęła, kiedy usadowił ją na jej biurku, ale nikt nie uznałby tego za głos protestu.
– Jej oddech urywał się. Na wpół naga oparła się na łokciach.
– No dobrze – szepnęła- zrób to.
Pochylił się nad nią i uniósł jej brodę.
– Słyszałem twoje westchnienie.
– To był smiech.
– Czyżby? – Rozbawiony, podniecony, drażnił ja gryząc jej dolną wargę. – Zawsze mam kłopot z odróżnieniem. A to jaki odgłoś?
– Który?
Wszedł w nia jednym silnym pchnięciem, wywołując okrzyk zaskoczenia.
– Ten. – Pochylił głowę, rozkoszując się ciepłem jej podnieconego ciała. Biodra Eve uniosły się.- I ten.
Z trudem odzyskała oddech.
To tolerancja – wykrztusiła.
– Noskowo tak… zaczął się wycofywać, ale ona poderwała się i przytuliła się do niego.
– Musze częściej ćwiczyć tolerancję. – Odgarnęła mu włosy z twarzy i przylgnęła do jego ust.
Kiedy odezwał się sygnał domowego łacza, Roarke nie przerywając, sięgnął do aparatu i przełączył na „czekaj”.
Okazało się, że nie jest taki szybki, jak myślał. Kiedy Eve już była pewna, że utrzyma się na własnych nogach, odsunęła się od biurka i stanęła przed nim w samych butach, rozpiętej bluzce i szelkach od pistoletu.
Absurdalnie seksowna policjantka.
– Pewnie nie zechcesz zaczekać tu, aż przyniosę kamerę?
Spojrzała na siebie, a upewniwszy się jak wygląda, wydęła usta.
– Koniec zabawy. – Pochyliła się by podnieść spodnie, i zastygła w tej pozycji. – Człowieku, przez ciebie kręci mi się w głowie.
– Dziękuję, kochanie. To nie wszystko na co mnie stać, ale niestety mój czas jest piekielnie ograniczony.
Opierając ręce na kolanach, uniosła głowę. Roarke wyglądał na zadowolonego; włosy miał potargane, jego błękitne oczy nabrały sennego wyrazu.
– Może później pozwolę ci spróbować jeszcze raz – rzekła Eve.
– Jesteś dla mnie zbyt dobra. – Przechodząc obok niej pieszczotliwie klepnął ją w tyłek. – Lepiej się przygotujmy, zaraz zaczną się schodzić goście.
Eve odkryła, że podczas eleganckich proszonych kolacji nie chodzi jedynie o to, by podawać współbiesiadnikom talerz z ziemniakami. Należy zachować cały uroczysty rytuał, począwszy od odpowiedniego stroju i ozdób, poprzez wymianę uprzejmości, nawet kiedy nie ma się nastroju, aż po konsumpcję alkoholu przed posiłkiem i zakąski serwowane w innym pomieszczeniu niż to, w którym ma się odbyć kolacja.
Z doświadczenie wiedziała, że ta część spotkania trwa zwykle około godziny i nawet nie jest rozgrzewką przed tym, co nastąpi po posiłku.
Uważała, że potrafi sobie nieźle radzić z odgrywaniem roli gospodyni podczas ceremonii – oczywiście nie tak dobrze jak Roarke, ale jemu przecież nikt nie dorówna. W końcu to nie taka znowu sztuka ugościć kilka osób we własnym domu, nawet jeśli mózg zajęty jest zupełnie innymi sprawami.
Gdyby tylko udało się zgromadzić wiarygodne informacje na temat walizki i srebrnej linki, mogłaby zacząć sporządzać mapę obszaru, po którym porusza się Yost. Gdzie się zatrzymuje? Gdzie robi zakupy? Może w ten sposób uda się określić miejsce zamieszkania.
Lubi steki. Średnio wysmażone. Wołowina pierwszej klasy nie jest zbyt tania. Ciekawe, czy sam kupuje mięso, czy jada w restauracjach?
Wszystko najlepszej jakości.
Czy zawsze pozwalał sobie na luksus?
Na co jeszcze wydaje pieniądze? Ma ich sporo. Gdzie ulokował gotówkę? Gdyby tylko mogła…
– Eve, wydaje się pani zupełnie nieobecna.
– Słucham? – Eve spojrzała na Magdę, otrząsając się z zamyślenia. – Przepraszam.
– Nie trzeba. – Siedziały na jedwabnych poduszkach, na antycznej otomanie w głównym salonie. W uszach aktorki błyszczały brylanty, okrągłe jak planety. W zagłębieniu szyi również pobłyskiwały brylant naszyjnika. Piła bladoróżowy drink z wysokiego kieliszka. – Jestem przekonana, że to, co zaprząta pani głowę, jest dużo ważniejsze od głupstw, o których tu rozmawiamy. Wie pani, że mój apartament znajduje się dokładnie piętro niżej niż ten, w którym ją zamordowano?