– Tak, tylko że niczego się nie dowiedziałam. Gdyby ktoś próbował go wrobić, tak zorganizować morderstwo, żeby rzucić podejrzenia na Roarke”a, dawno bym się zorientowała. Rozumiem, że można się przyglądać konkurentom w interesach, ludziom żyjącym na wysokim poziomie, szukać kogoś, z kim zadarł lub kto sprawił mu ból, ale pokojówka? O co w tym, do cholery, chodzi?
Mira położyła dłoń na ręce Eye,
– Ta sprawa poruszyła was oboje. I ty, i Roarke jesteście zaangażowani. Może właśnie o to chodziło.
– I dlatego odbiera się komuś życie? Dobrze, Yost jest zawodowcem, dla niego to praca, ale dla zleceniodawcy musiało to mieć jakieś inne znaczenie. Yost kupił cztery długości linki. To za dużo jak na jedną Darlene French. On jeszcze nie skończył.
– Przejrzę dane jeszcze raz. Przygotuję dokładną analizę. To wszystko, co mogę dla ciebie zrobić. – Kiedy w końcu jej łącze się odezwało, Mira zerwała się jak sprinter do biegu. – Przepraszam.
Eye była zaskoczona, widząc, jak dostojna pani doktor galopuje w stronę biurka.
– Tak? Anthony, to ty…
– Chłopiec. Ponad cztery kilogramy, sześćdziesiąt cztery centymetry.
– Ach, ach… – Oczy Miry zaszkliły się. Usiadła w fotelu. – A Deborah?
– Wszystko w porządku, dobrze się czuje. Oboje są cudowni. Piękni, zobacz sama.
Eve przechyliła się, by spojrzeć na ciemnowłosego mężczyznę z czerwonym, wiercącym się noworodkiem na ręku.
– Babciu, przywitaj się z Matthew Jamesem Mirą.
– Cześć, Matthew. Ma twój nos, Anthony. Jest śliczny. Odwiedzę was, jak tylko będę mogła. Tak bym chciała wziąć go na ręce. Dzwoniłeś do ojca?
– Jeszcze nie.
– Wpadniemy wieczorem. – Dotknęła palcem ekranu, jak gdyby głaskała główkę dziecka. – Powiedz Deborah, że ją kochamy. I że jesteśmy z niej dumni.
– Hej,aja?
– Ciebie też kochamy. – Pocałowała czubek palca i czule dotknęła ekranu. – Do zobaczenia niebawem.
– Dzwonię do taty, a ty sobie popłacz.
– Chętnie. – Wyjmując z kieszeni chusteczkę, Mira zakończyła transmisję. – Wybacz. Wnuk.
– Gratuluję, wygląda… – jak czerwona pomarszczona suszona śliwka, pomyślała Eye, ale uznała, że w takich momentach ludzie oczekują czegoś innego -…zdrowo.
– Tak. – Mira westchnęła, ocierając czy. – Narodziny nowego człowieka uświadamiają mi, dlaczego tu jestem. Dziecko daje nadzieję, przypomina o możliwościach.
Osiem funtów, myśli Eye krążyly wokół tego jednego faktu. To jak dźwiganie piłki lekarskiej. Wstała.
– Pewnie chciałabyś już wyjść. Jeszcze tylko…
W tym momencie odezwał się jej komunikator.
– Dallas.
– Pani porucznik. – Na ekranie pojawiła się poważna twarz Peabody. – Mamy kolejne morderstwo. Ten sam sposób. Tym razem prywatna rezydencja, na górnym Manhattanie.
– Zaczekaj na mnie w garażu. Już schodzę.
– Tak jest. Sprawdziłam adres. Rezydencja należy do agencji nieruchomości Elite. To część koncernu Roarke Industries.
8
Przyjemny dom z cienmoczerwonej cegły znajdował się okolicy słynącej z wysokiego czynszu, modnych restauracji i ekskluzywnych sklepów. Na schodach przed wejściem stały podłużne, różowe kamienne donice tonące w białych kwiatach. Kilka ulic na południe takie donice nie uchowałyby się nawet przez jedną noc. Tu ludzie żyli wygodnie, spokojnie i nikomu nie przychodziło do głowy, by niszczyć własność sąsiada. Mieszkańcy sami dbali o swoje bezpieczeństwo, opłacając utrzymanie prywatnych androidów, które, odziane w granatowe mundury, pieszo patrolowały ulice. Dzięki temu nikt nie włóczył się po okolicy, a na chodnikach nie było śmieci.
Jonah Talbot mieszkał samotnie w jednym z takich komforowych dwupiętrowych domów. Tam też umarł, niestety nie tak komfortowo.
Eye przyglądała się ciału. Był dobrze zbudowanym trzydzieslatkiem. Został pobity, tak jak Darlene French, głównie po twarzy. Kilka siniaków w okolicy nerek i pod żebrami. Miał na sobie tylko szarą bawełnianą koszulkę. Spodenki leżały w kącie.
A więc doszło do gwałtu.
Zabójca zostawił go leżącego twarzą na podłodze, ze srebrną linką na karku.
– Wygląda na to, że pracował w domu. Sprawdziłaś jego dane?
– Tak jest, pani porucznik. Zaraz będą wyniki.
Eye wyjęła zestaw podręczny i przystąpiła do szacowania czasu zgonu
– Jonah Talbot – odczytała Peabody. – Mężczyzna, kawaler, lat trzydzieści trzy. Wiceprezes Starline Incorporated. Mieszkał pod tym adresem od listopada 2057. Rodzice rozwiedzeni, matka ponownie wyszła za mąż, urodziła jeszcze jedno dziecko.
– Zapisz pozostałe dane osobowe. Co to jest Starline?
Peabody wpisała nowe hasło.
– Wydawnictwo. Dyskietki, ale także książki, e-magazyny, prasa holograficzia. Wszystko, materiały w formie papierowej i elektronicznej – referowała Peabody. Nagle odchrząknęła i zamknęła monitor. – Firma powstała w 2015, w 2051 wykupiona przez Roarke Industries.
– Bliżej – szepnęła Eve. Po plecach przebiegły jej dreszcze. – Jest coraz bliżej. Ten facet ważył co najmniej dwa razy tyle co Darlene French, a i tak nie widać, żeby się bronił. – Ostrożnie podniosła dłoń Talbota. Jego kostki były zaczerwienione, a skóra popękana. – Kilka razy oberwał. Dlaczego tak mało? Wprawdzie nie jest taki postawny jak Yost, ale itak wygiąda na faceta w dobrej kondycji. Jeden przewrócony stół. Dwaj mężczyźni takiej postury powinni obrócić to pomieszczenie w perzynę.
Wiedziała to z doświadczenia. Nie tak dawno temu miała okazję obserwować, jak dwaj atletyczni faceci tłuką się w jej domowym gabinecie.
– Dobra, mamy to dokładnie sfilmowane. Przewróćmy go na plecy.
Usiadła na piętach, Peabody pochyliła się, by jej pomóc. Kiedy go odwracały, Eye poczuła opuchliznę i usłyszała chrzęst połamanych żeber.
Podciągnęła jego koszulkę.
– Nie zabił go tak od razu – powiedziała, oglądając rozległe przebarwienia na brzuchu. – Skurwiel nie walczy, tylko tłucze. Okulary.
Peabody podała jej okulary skanujące. Uzbrojona w powiększające soczewki, Eye dokładnie przyglądała się ciału.
– 0, tutaj, tuż pod lewą pachą. Jest ślad po nakłuciu. Facet za bardzo się opierał, więc zrobił mu zastrzyk uspokajający. Talbot stracił przytomność. Ciekawe, czy zanim go zgwałcił, zaczekał, aż oprzytomnieje. Założę się, że tak. Gwałt nie ma sensu, kiedy ofiara nie zdaje sobie sprawy z przemocy i własnego poniżenia.
Nie zapomniała że jej ojciec tak właśnie robił. Kiedy mdlała, bo za mocno ją zbił, po prostu czekał. Zawsze czekał. Musiała wiedzieć, czuć, błagać o litość.
– No, obudź się – szepnęła. – Wstawaj. Jak facet ma sobie ulżyć kiedy tak tu leżysz, mała dziwko?
– Pani porucznik?
– Zaczekał – rzekła Eve, otrząsając się. – Trzymał go przy życiu na tyle długo, by wyszły sińce. Czeka, aż ofiara odzyska resztkę sił i zacznie się bronić. Dopiero wtedy wyjmuje linkę, zaciska na szyi i kończy dzieło. – Zdjęła okulary. – Zajmę się materiałem. Skontaktuj się z McNabem i Feeneyem. Dowiedz się, czy było coś ciekawego na dyskietkach zabezpieczających.
– Tak jest.
– A jednak ci się udało – mruknęła, zabezpieczając zakrwawioną dłoń.
Tak jak i Darlene French, przypomniała sobie. A innym? Czy to zadrapanie, lub siniak, zdobyte podczas pracy, to dla Yosta jeszcze jedna pamiątka? Rana wojenna? Coś, co później będzie wspominał?
A co zabrał Jonahowi Talbotowi?
Włożyła okulary i jeszcze raz obejrzała ciało, tym razem koncentrując się na śladach po ukłuciach. Szybko znalazła to, czego szukała. Z lewej strony moszny.