W przeciwieństwie do męża Zimowa Łania nie wystroiła się specjalnie, co ulżyło Klindze. Jej ubiór: długa lniana spódnica z rozcięciem, tunika i kamizelka do kolan z wieloma kieszeniami przypominał to, co nosiła na co dzień. Jedynym ustępstwem, na jakie poszła w związku z przepychem stroju Bursztynowego Żurawia, było dopasowanie brązów i beżów swego ubioru do bursztynowych odcieni jego kreacji.
– Mam nadzieję, że nie uznasz nas za nieproszonych gości, Klingo, ale chcielibyśmy zobaczyć wasz odlot – powiedziała Zimowa Łania zwyczajnym tonem, jakby wyjeżdżali na kilka dni, a nie na sześć miesięcy. – Wiemy, że nie należy się narzucać. Twoja wyprawa nie jest pierwszą, jaką oglądają nasze oczy.
Teraz ona się zaczerwieniła.
– Och, oczywiście, że chcę, żebyście przyszli nas pożegnać! Nie będziecie przeszkadzać! – powtórzyła, dotkliwie zakłopotana. – Nigdy bym tak nie pomyślała!
Jedyny problem polegał na tym, że w głębi duszy tak myślała.
Przełknęła stygnącą herbatę, aby ukryć zakłopotanie i nieczyste sumienie, a Bursztynowy Żuraw bawił się kromką chleba, ugniatając ją w kupkę okruchów.
Usiłuje udawać, że się nie martwi; próbuje udawać dzielnego, chociaż wiem, że wcale nie jest dzielny. Dlaczego? Dlaczego się martwi? Gdyby był przezroczysty, mogłabym zobaczyć, że ma ściśnięty żołądek.
W końcu Bursztynowy Żuraw podniósł na nią oczy, przygryzając dolną wargę.
– Wiem, że pewnie uważasz, że przesadzam, ke'chara – powiedział cicho. – Nie powinienem się tak przejmować faktem, że ty i twój partner ruszacie na normalny, spokojny posterunek. Wiem, że zachowuję się głupio i nawet nie mogę udawać, że mam jakieś tajemnicze przeczucia. Wszystko jest winą starych… myślę, że można to nazwać starymi nawykami uczuciowymi.
Zimowa Łania stanęła za nim i położyła mu dłonie na ramionach, delikatnie masując mięśnie, które musiały być strasznie napięte. Na zewnątrz krzyczały mewy, witając świt i wiatry, które poniosą je na łowiska.
Bursztynowy Żuraw przykrył dłonią dłoń swej żony.
– Gnębią mnie dwie rzeczy w związku z tym przydziałem i żadna z nich nie jest racjonalna. Po pierwsze to ty, moja córka, ruszasz na sześć miesięcy do miejsca, które jest niepokojąco daleko. Będziesz tam sama, nie licząc jednego gryfa. Gdyby chodziło o kogoś innego, pożegnałbym ją czy jego z lekkim sercem i zajął się własnymi sprawami.
– Ale nie chodzi – oświadczyła.
– Nie – westchnął i poklepał dłoń Zimowej Łani. – Twoja matka radzi sobie lepiej niż ja.
– Absolutnie ufam Aubriemu i Judeth – odparła Zimowa Łania spokojnie. – Nie wysłaliby tak daleko kogoś, kto nie byłby przygotowany na każdą okoliczność. – Jej głos nieco stwardniał, gdy na niego spojrzała. – Jeśli nie ufasz Klindze, kochanie, przynajmniej im zaufaj.
– Ufam. Rozumowo – zaprotestował Bursztynowy Żuraw. – Ale… trudno jest przekonać uczucia.
Zwrócił się ku Klindze, która była coraz bardziej zakłopotana decyzją rodziców, aby odsłonić przed nią duszę. Próbowała tego nie okazywać. Pod zakłopotaniem kryło się rozdrażnienie.
Czy on nie może zrozumieć, że jestem dorosła i nie potrzebuję go, aby usuwał mi przeszkody z drogi? Nie może pozwolić mi odejść?
– Drugi problem jest stary, znacznie starszy niż ty – powiedział szczerze. – I nie ma absolutnie nic wspólnego z twoimi możliwościami; zawsze będę to czuł, nawet gdybyś była legendarną wojowniczką z magicznym mieczem u boku. Dla mojego serca nie liczy się, że mamy pokój, że po prostu jedziesz do dżungli obsadzić posterunek. Problemem tkwi w tym, że wyjeżdżasz. Kiedy – cień bólu przemknął po jego wyrazistej twarzy – kiedy ludzie odjeżdżali w czasie wojny, nie zawsze wracali. – Otworzyła usta, aby zaprotestować; uprzedził ją.
– Wiem, że mamy pokój, wiem, że nie ruszasz walczyć z wrogiem, wiem, że jedynymi wrogami są burze i wypadki. Ale ciągle reaguję emocjonalnie, widząc ludzi ruszających na paramilitarną misję, a fakt, że bierze w niej udział moja córka, tylko pogarsza sprawę. – Uśmiechnął się lekko. – Obawiam się, że nie możesz dyskutować z uczuciami.
Spojrzała na wypolerowany drewniany blat i narysowała coś wskazującym palcem, śledząc słoje. Czego, na litość boską, oczekiwał? Co mogła powiedzieć? To było lata temu, zanim jeszcze przy szlam na świat. Czy nie możemy już z tym skończyć? Ponoć jest wielkim czarownikiem uczuć, więc dlaczego nie założy własnym wędzidła? Co może się nie powieść na tym posterunku? Będziemy mieć ze sobą teleson, będziemy się meldować, a jeśli nasze życie będzie zagrożone i nie będą nam mogli szybko przysłać pomocy, zaryzykują i ściągną nas przez Bramę!
Ale nie to chciał usłyszeć, poza tym te słowa by nie pomogły.
– Rozumiem. To znaczy, wydaje mi się, że rozumiem. Spróbuję – dokończyła potulnie.
Jasne, oddziela nas dżungla, ale kiedy już tam dotrzemy, będziemy w ufortyfikowanym posterunku, zbudowanym, aby wytrzymał burzę, oblężenie i trzęsienie ziemi. I oczywiście nikt nigdy nie próbował przejść przez tę dżunglę, ale będziemy lecieć, nie iść! Czy jest coś, co może nas strącić na ziemię, z czym Kaled'a'in lub Haighlei nie mieli już do czynienia?
Było niewielkie prawdopodobieństwo, że niektóre magiczne stworzenia Ma'ara przetrwały kataklizm. Jeszcze mniejsze, że któreś przedostało się tak daleko na południe. A jeśli nawet, niewiele z nich mogło kiedykolwiek zagrozić gryfowi. Ostatni makaar zdechł wieki temu, a nigdy nie istniało nic innego, co mogłoby strącić gryfa. Będziemy lecieć zbyt wysoko, aby mogły nas dosięgnąć pociski, a nawet jeśli nie, to i tak między nami a snajperem znajdzie się cała masa sprzętu i kosz z zapasami.
– Tato, obiecuję, że nic nam się nie stanie – powiedziała tylko, przełykając ostatni kęs suchego chleba. – Makaary wymarły, a nic innego nawet nie tknie piór Tadritha. Widziałeś go: jest jednym z największych i najsilniejszych gryfów wśród Srebrzystych!
Ale Bursztynowy Żuraw potrząsnął głową.
– Klingo, nie chodzi o to, że ci nie ufam czy nie wierzę w ciebie, ale ten świat kryje więcej niespodzianek, niż ty i Tadrith kiedykolwiek widzieliście. W Wojny Magów zaangażowanych było więcej magów niż Urtho i Ma'ar; wielu z nich stworzyło bardzo niebezpieczne zwierzęta i nie wszystkie zdychały tak szybko jak makaary. Przyznaję, jesteśmy bardzo daleko od pól bitewnych, ale my dotarliśmy tak daleko, więc dlaczego inne stwory nie mogły tego powtórzyć?
Nie będzie mnie słuchał - uświadomiła sobie. Jest zdecydowany bać się o mnie bez względu na to, co powiem. Prędzej gryf przeszedłby przez ucho igielne, niż Bursztynowy Żuraw zmienił zdanie.
– A poza tym, jak wiesz, burze magiczne, które nadeszły po kataklizmie, wypaczyły wiele, wiele teoretycznie nieszkodliwych stworzeń i wpłynęły na inne. – Wysunął uparcie podbródek. – Zapytaj Śnieżną Gwiazdę, jeśli mi nie wierzysz; pewne terytoria, które przekraczaliśmy, były niewiarygodnie trudne do pokonania, a to było tylko po roku ekspozycji na burze magiczne! Mieliśmy wiele, wiele szczęścia, że większość napotkanych przez nas stworzeń była ledwo inteligentna.
– Hybrydy i zmiennolicy wymierają w ciągu jednego pokolenia – odparła, pozwalając zawładnąć sobą niecierpliwości. – To zwykły fakt, ojcze. Zbyt wiele rzeczy jest nie tak z magicznymi stworzeniami, aby długo pożyły.
Uniósł jedną brew, a wyraz jego twarzy powiedział jej, że przyłapał ją na błędzie.
– Urtho nie był nieomylny – rzekł cicho. – Zdarzyło mu się wiele wypadków, gdy tworzył swe nowe istoty. Jeden z takich wypadków odpowiadał za wytworzenie się inteligencji u kyree, a inny za inteligencję hertasi. Żadna z tych ras nie wymarła w ciągu jednego pokolenia.