— To nie była pełna godzina — powiedział Van Atta.
— Chyba coś nie w porządku z moim kolanem — skłamał Leo.
— Wcale się nie dziwię. Myślałeś, że nie widziałem, jak unikasz ćwiczeń? Tylko nie próbuj wytoczyć GalacTechowi procesu, bo możemy ci udowodnić osobiste zaniedbanie. — Van Atta uśmiechnął się, przykładnie maszerując dalej.
Leo zatrzymał się.
— A przy okazji… Dotarło już do ciebie, że magazyny na Rodeo właśnie omyłkowo przysłały na habitat setki ton benzyny? I każą nam w dodatku za nią zapłacić.
— Co takiego?
Leo uzyskał jednak swoją drobną satysfakcję — odwracając się, usłyszał, jak ścieżka Van Atty zatrzymuje się, a zbyt luźna uprząż uderza użytkownika, tak jak przedtem jego.
— Au! — krzyknął Van Atta. Leo nawet się nie obejrzał.
Doktor Curry ucieszył się na widok Claire, kiedy pojawiła się na umówionym spotkaniu w szpitalu.
— O, dobrze, że jesteś.
Claire rozejrzała się po korytarzu, potem po gabinecie zabiegowym, do którego zapędził ją doktor Curry.
— Gdzie jest doktor Minchenko? Myślałam, że tu będzie. Doktor Curry lekko się zarumienił.
— Doktor Minchenko jest u siebie. Nie przyjdzie na dyżur.
— Ale ja chciałam z nim porozmawiać… Doktor Curry odchrząknął.
— Czy powiedziano ci, po co masz tu przyjść?
— Nie… Myślałam, że to znowu coś na moje piersi.
— Ach, rozumiem.
Claire odczekała chwilę, ale doktor zajął się wyjmowaniem różnych instrumentów z przegródek na tacy i wkładaniem ich do sterylizatora, unikając jej spojrzenia.
— Cóż, to całkiem bezbolesne — mruknął jakby do siebie. Kiedyś pewnie nie zadawałaby żadnych pytań, poddałaby się posłusznie — przeszła tysiące medycznych badań, jeszcze zanim uwolniono ją ze sztucznej macicy, która żywiła ją w teraz już zlikwidowanej sekcji tegoż szpitala. Kiedyś, przed tą katastrofą z Tonym na dole, była inną osobą. Potem przez krótki czas była bliska niebycia w ogóle nikim. Teraz czuła się, jakby lada chwila miała narodzić się na nowo.
— Co… — pisnęła. Jej głos był zbyt cichy. Odchrząknęła i powiedziała już głośniej. — Po co miałam tu przyjść?
— To tylko drobny zabieg w okolicach podbrzusza — powiedział beztrosko doktor Curry. — Za chwilę będzie po wszystkim. Nie trzeba się nawet rozbierać, tylko podciągnij koszulkę i zdejmij szorty. Ale będziesz musiała zostać unieruchomiona pod kurtyną nadmuchu sterylnego powietrza; wiesz, to tylko na wypadek, gdyby poleciało parę kropel krwi.
Nie będziesz mnie nigdzie unieruchamiał…
— Co to za zabieg?
— Nawet cię nie zaboli, niczym nie ryzykujesz. No, chodź. — Uśmiechnął się i poklepał dmuchawy, które wyciągnął ze ściany.
— Co to za zabieg? — powtórzyła Claire, nie ruszając się z miejsca.
— Nie mogę ci tego wytłumaczyć jaśniej. To jest… tajne. Przykro mi. Będziesz musiała zapytać pana Van Attę albo doktor Yei, albo kogoś innego. Wiesz co, wyślę cię do doktor Yei zaraz potem, żebyś mogła z nią od razu porozmawiać, dobrze? — Oblizał nerwowo wargi. Jego uśmiech stawał się coraz bardziej wymuszony.
— Nie zapytałabym… — Claire usiłowała sobie przypomnieć wyrażenie, którego użył kiedyśJttoś z dołu. — Nie zapytałabym Bruce’a Van Atty nawet o godzinę.
Doktor Curry spoglądał zupełnie zaskoczony.
— Och. — A potem wymamrotał, jednak nie na tyle cicho, by Claire nie usłyszała: — A zastanawiałem się, dlaczego jesteś druga na liście.
— A kto był pierwszy? — spytała.
— Silver, ale ten instruktor inżynierii przydzielił jej akurat jakieś zadanie. To twoja przyjaciółka, tak? Będziesz mogła jej powiedzieć, że nic nie bolało.
— Nic mnie to nie obchodzi… Nie obchodzi mnie ni cholery, czy to boli, chcę wiedzieć, co to jest. — Zmrużyła oczy, kiedy wreszcie do niej dotarło. A potem otworzyła je szeroko z oburzenia. — Sterylizacja! — szepnęła. — Zaczęliście sterylizację!
— Skąd się… Mieliście nie… To znaczy, skąd ci coś takiego przyszło do głowy? — wykrztusił Curry.
Rzuciła się do drzwi. On miał bliżej i był szybszy, zamknął je tuż przed jej nosem.
— No, Claire, uspokój się! — wydyszał. — Tylko zrobisz sobie krzywdę, zupełnie niepotrzebnie. Mogę dać ci znieczulenie ogólne, ale dla ciebie będzie lepiej, jeżeli użyję miejscowego, a ty poleżysz spokojnie. Muszę to zrobić, tak czy inaczej…
— Dlaczego pan musi to robić? — krzyknęła Claire. — Czy doktor Minchenko też musiał? Czy właśnie dlatego go tu nie ma? Kto pana zmusza i jak?
— Gdyby Minchenko tu był, to bym nie musiał — warknął rozwścieczony Curry. — Stchórzył i zostawił mnie z tym kramem. A teraz chodź tutaj i właź pod te dmuchawy, pozwól mi nastawić przyrządy, bo inaczej będę musiał być bardziej stanowczy.
— Muszę, muszę, muszę! — szydziła Claire. — To zadziwiające, o jakich rzeczach ci z dołu myślą, że muszą je zrobić! Ale prawie nigdy nie są to te same rzeczy, jakie muszą robić czworaczki. Jak pan myśli, dlaczego?
Wypuścił gwałtownie powietrze i ze złością zacisnął wargi. Wziął z tacy strzykawkę.
Położył ją tam wcześniej, pomyślała Claire. Przygotował się na to — zdecydował się, zanim jeszcze tu przyszłam…
Rzucił się w jej kierunku i chwycił jej lewe ramię, jednocześnie próbując wbić w nie igłę. Złapała go za prawy nadgarstek i przytrzymała w miejscu. Przez chwilę pozostali tak, spleceni i drżący, płynąc powoli w powietrzu. Potem Claire uniosła dolne ręce i wzmocniła chwyt. Curry jęknął, zaskoczony, kiedy bez trudu rozwarła szeroko jego ramiona. Spróbował kopnąć, trącając ją kolanem, ale nie mając o co się oprzeć, nie mógł też kopnąć wystarczająco mocno, żeby sprawić jej ból.
Uśmiechnęła się, ogarnięta dziką radością, jednym szarpnięciem ściągnęła jego ramiona, a potem rozłożyła je znowu. Jestem silniejsza! Jestem silniejsza! Jestem silniejsza od niego, i nawet o tym nie wiedziałam… Ostrożnie zacisnęła dolne dłonie na jego nadgarstkach i uwolniła górne. Dwiema rękami bez trudu wyłuskała strzykawkę z jego palców. Uniosła ją do góry.
— To nie będzie ani trochę bolało — zanuciła.
— Nie, nie…
Była zbyt niedoświadczona, a on zbyt się miotał, by odważyła się spróbować zastrzyku dożylnego, więc zdecydowała się na domięśniowy. Trzymała go, dopóki nie osłabł, co nastąpiło po kilku minutach. Potem bez trudu unieruchomiła go pod dmuchawami.
Przyjrzała się instrumentom przyczepionym do tacy i dotknęła ich z namysłem.
— Jak pan myśli, czy zamienimy się miejscami do końca? — zapytała.
Jęknął mimo oszołomienia i szarpnął się słabo w miękkich pętach. W jego oczach zobaczyła panikę. Odrzuciła głowę do tyłu i roześmiała się, naprawdę się roześmiała, po raz pierwszy od… Od jak dawna? Nie pamiętała. Przysunęła wargi do jego ucha i powiedziała wyraźnie:
— Ja nie muszę.
Wciąż śmiała się, kiedy zamknęła za sobą drzwi gabinetu zabiegowego i ruszyła korytarzem do kryjówki.
ROZDZIAŁ JEDENASTY
Natychmiast po tym, jak zderzenie z uchwytami na lądowisku wstrząsnęło pchaczem, Silver zrozumiała, że błędem było pozwolić Ti na dokowanie przy Superskoczku. Zaniepokojona Zara pisnęła cichutko. Ti warknął na nią i ponownie skupił się na sterach.