Выбрать главу

Spojrzała w oczy obcemu, który wyglądał tak samo jak ona, i z uznaniem pomyślała o trosce, jaką wykazał ojej kondycję psychiczną. Tak postąpić mógł tylko uzdrawiacz władców, a może nawet sam władca. Odruchowo okazała mu gestem szacunek i dopiero poniewczasie pojęła, że nikt tutaj nie zrozumie, co właściwie zrobiła.

— Dziękuję, Cha Thrat — powiedział Danalta, odwzajemniając gest. — Wraz ze sztuką mimikry rozwinęliśmy również empatię, więc chociaż nie wiem dokładnie, co kryje się za tym uniesieniem kończyny, wyczuwam, że jest to gest uznania.

Bez wątpienia Danalta musiał wyczuć też jej zakłopotanie, ale zaraz ruszyli za Ziemianami i zmiennokształtny wstrzymał się z komentarzem.

Korytarz przed śluzą wypełniała cała menażeria rozmaitych stworzeń, z których część kojarzyła jej się z zamieszkującymi Sommaradvę zwierzętami. Ani mrugnęła jednak, gdy obok przemknął taki sam czerwony dwunożny gryzoń, jakiego widziała wcześniej na ekranie, opanowała też strach na widok olbrzyma o sześciu nogach przetaczającego swe cielsko niepokojąco blisko niej. Nie wszyscy wszakże byli równie brzydcy czy groźni. Dojrzała też istotę w pięknie nakrapianym pancerzu, która postukiwała pazurami o pokład i powoli poruszała szczypcami podczas rozmowy z kimś naprawdę urodziwym, przemieszczającym się na trzydziestu chyba krótkich nogach i porośniętym ruchliwym srebrzystym futrem. Wielu innych jeszcze nie dawało się dojrzeć, gdyż kryły ich skafandry albo pojazdy ochronne, jak chociażby w przypadku posykującego parą wehikułu. Cha nie potrafiła sobie nawet wyobrazić, kto może znajdować się w środku.

Widokowi towarzyszyła kakofonia pohukiwania, kląskań, świergotów i jęków, której nijak nie dałoby się opisać i która nie przypominała niczego, z czym Cha zetknęła się w przeszłości.

— Istnieje znacznie krótsza droga do jadalni — oznajmił Danalta, gdy obok przesunęła się przypominająca ciemne warzywo istota w przezroczystym, wypełnionym żółtawymi oparami chloru kombinezonie. — Jednak musielibyśmy przedostać się przez wypełnioną wodą sekcję Chalderczykow, a twój strój ochronny będzie gotowy dopiero za kilka dni. Jak ci się tu na razie podoba?

Dziwnie się poczuła, usłyszawszy takie pytanie od kogoś, kto musiał być uzdrawiaczem władców. Wojowników nie pyta się o podobne rzeczy. Niemniej pytanie padło, należało więc odpowiedzieć. Wprawdzie możliwe, że środek zatłoczonego korytarza nie jest najlepszym miejscem na praktykowanie sztuki uzdrawiania, ale nie do Cha Thrat należało krytykowanie kogoś tak ważnego.

— Czuję się zagubiona, przerażona, zaciekawiona i nie wiem, czy zdołam przystosować się do środowiska napełniającego mnie co chwila odrazą — odparła wprost. — Chwilowo nie potrafię wyrazić się bardziej precyzyjnie. Niemniej już teraz zaczynam odnosić wrażenie, jakby ci dwaj Ziemianie, którzy idą przed nami, chociaż należą do gatunku niedawno jeszcze mi nie znanego, zaczynali się stawać z wolna całkiem naturalnym elementem otoczenia. Czuję też, że ty, mimo iż wyglądasz całkiem znajomo, jesteś chyba tak odmienny ode mnie, jak tylko to możliwe. Minęło jednak dopiero kilka chwil, a mi brak doświadczenia pozwalającego opisać Szpital. Mam jednak nadzieję, że dzięki empatii możesz trafnie rozpoznać moje odczucia. Czy w jadalni jest jeszcze gorzej niż tutaj? — dodała po chwili wahania.

Danalta nie odpowiedział od razu, a i obaj Ziemianie milczeli, chociaż ten zwany Braithwaite’em przekręcił lekko głowę, aby nastawić swój narząd słuchu w kierunku Cha. Chyba też interesowały go jej odczucia.

— Niski poziom empatii jest charakterystyczny raczej dla mało zaawansowanych form życia — odezwał się w końcu zmiennokształtny tonem wykładowcy. — Pełną doskonałość w tej materii rozwinęła jednak tylko jedna rasa, wywodząca się z Cinrussa. Poznasz niebawem jej przedstawiciela, gdyż również ciekawy jest nowych i na pewno będzie chciał zobaczyć się z tobą przy pierwszej nadarzającej się okazji. Sama porównasz moje ograniczone talenty empatyczne z tym, co potrafi Prilicla. Nie jestem w tym przesadnie biegły, gdyż opieram się głównie na obserwacji gestów, napięcia mięśni, zmian barwy skóry i tak dalej. Nie odbieram prawie emanacji emocjonalnej z układu nerwowego. Jako uzdrawiaczka też musisz być w pewnym stopniu zdolna do wyczuwania sygnałów empatycznych, aby rozpoznać stan pacjenta, a czasem i na niego wpłynąć bez bezpośredniej interwencji. Tak czy owak, twoje myśli pozostają dla mnie nieodgadnione, a odbieram jedynie towarzyszące im silne emocje…

— Jesteśmy na miejscu — odezwał się nagle Braith — waite i skręcił w szerokie, pozbawione drzwi wejście. Ominął Nidiańczyka oraz dwie wychodzące akurat srebrne futrzaste gąsienice i zaśmiał się, gdy przeprosiły go za swą niezdarność.

— Tam mamy wolny stolik! — Pokazał palcem.

Cha Thrat nie mogła przez chwilę nawet się ruszyć, patrzyła tylko na obszerne wnętrze ze stojącymi na lśniącej podłodze stołami i rozmaitymi siedziskami, dostosowanymi do potrzeb wszelkich obecnych stworzeń. To było o wiele gorsze niż wszystko, czego doświadczyła na korytarzu, gdzie spotykała obcych po dwóch lub trzech. Tutaj kilka różnych istot zajmowało niekiedy miejsca przy jednym stoliku, łącznie zaś były tych istot całe setki.

Niektóre przerażały swoją siłą i naturalnym, wykształconym ewolucyjnie orężem, inne napełniały odrazą za sprawą barwy, typu narośli albo śluzowatości skóry. Wiele wyglądało jak potwory z legend i koszmarnych snów Sommaradvan. W paru przypadkach ciało i rozmieszczenie kończyn były tak osobliwe, że Cha prawie własnym oczom nie wierzyła.

— Tędy — rzucił Danalta, który czekał, aż Cha przestanie drżeć. Poprowadził ją do stolika zajętego już przez oficerów, który jednak nie pasował nijak ani do potrzeb Ziemian, ani trójki zewnątrzszkieletowych istot, które właśnie go zwolniły.

Uzdrowicielka zastanawiała się, czy kiedykolwiek zdoła przywyknąć do życia i pracy przy tak marnej organizacji. Jej pobratymcy zawsze bardzo dbali, aby każdy zajmował przypisane mu miejsce.

— Potrawy wybiera się i zamawia podobnie jak na statku — wyjaśnił Braithwaite, gdy siadła ostrożnie na nader niewygodnym krześle i włączyła w ten sposób wyświetlacz z menu. — Wpisujesz swój typ fizjologiczny i dostajesz listę dostępnych potraw. Niemniej trzeba pewnej orientacji, aby dobrać sobie coś naprawdę smacznego, a nie tylko pożywną breję. Niebawem się tego nauczysz, ale na razie zamówię za ciebie.

— Dziękuję.

Gdy potrawy się pojawiły, najokazalsza z nich wyglądała jak kawał tasam, pachniała jednak niczym pieczone cretsi, a po nadgryzieniu kawałeczka z rogu okazało się, że również smakuje jak pieczone cretsi. Cha uświadomiła sobie nagle, że jest głodna.

— Czasem zdarza się, że danie spożywane przez innych przy stoliku, albo nawet sami współbiesiadnicy, odbierają nam swoim wyglądem apetyt — ciągnął Braithwaite. — W takich wypadkach przyjęło się patrzeć wyłącznie na swój talerz. Możesz tak zrobić, nie poczujemy się urażeni.

Zrobiła, jak sugerował, i zamknęła resztę oczu. Co rusz wszakże zerkała jednym z nich na Ziemianina, który ciągle ją obserwował, chociaż z jakiegoś powodu udawał, że wcale tego nie robi. Myślami wróciła na Sommaradvę, do incydentu z dowódcą statku, przypomniała sobie podróż i powitanie w Szpitalu. Zdała sobie sprawę, że nadal nie może się pozbyć podejrzliwości ani irytacji.

— Co do silnych emocji — odezwał się zaraz Danalta, który najwyraźniej miał ochotę podjąć przerwany przy wejściu wykład — czy masz coś przeciwko omawianiu spraw prywatnych lub zawodowych w obecności obcych?

Chiang wznosił właśnie do otworu gębowego kęs czegoś, co było kiedyś żywym stworzeniem. Zatrzymał rękę w pół drogi.