Выбрать главу

— Oczywiście.

— To z kolei upośledza krążenie krwi w kończynach, prowadząc do degeneracji mięśni i nerwów w tych okolicach. Ostatecznym efektem jest paraliż, martwica peryferyjnych odcinków kończyn, a po pewnym czasie śmierć.

Za pomocą gąbki usunął płaty zaschłej substancji odżywczej, umożliwiając Cha uruchomienie spryskiwacza. Gdy znowu się odezwał, w jego głosie ponownie rozbrzmiały emocje.

— Największy problem z naszymi pacjentami polega na tym, że mózg, który potrzebuje relatywnie mało energii, pozostaje sprawny niemal do końca i zawodzi dopiero krótko po ustaniu pracy podwójnego serca. To właśnie prowadzi do tragedii, gdyż rzadko się zdarza, aby Hudlarianin zdołał zachować zdrowe zmysły przy całym tym bólu odmawiającego z wolna posłuszeństwa ci1ała. Rozumiesz zatem, dlaczego ten oddział, objęty ostatnio projektem Conwaya, jest w pewien sposób również oddziałem dla nerwowo chorych. Do niedawna Zresztą jedynym — rzekł lżejszym tonem, sunąc w kierunku kolejnego chorego — bo teraz należy dodać jeszcze basen AUGL, który dzięki twojej działalności…

— Proszę, nie przypominaj mi o tym — powiedziała Cha.

Membrana następnego pacjenta też była zakryta grubym cylindrycznym tłumikiem, jednak albo był on wadliwy, albo Hudlarianin należał do wyjątkowo głośnych, gdyż autotranslator stażystki przekładał co rusz spore fragmenty bełkotu istoty cierpiącej i dotkniętej zaawansowaną demencją.

— Chciałabym o coś spytać — odezwała się nagle Cha. — Jednak nie wiem, czy nie urażę cię nazbyt krytycznym zdaniem o waszym systemie wartości oraz etyce zawodowej. Możliwe, że na Sommaradvie myślimy całkiem inaczej niż wy…

— Z góry przyjmuję ewentualne przeprosiny.

— Wcześniej spytałam o możliwość wyleczenia tamtego pacjenta, a ty nie odpowiedziałeś. Czy naprawdę nie można im pomóc? A jeśli tak, dlaczego nie doradza im się samodzielnego odejścia, zanim znajdą się w takim stanie?

Przez kilka minut Hudlarianin manewrował bez słowa gąbką.

— Zdziwiłaś mnie, ale nie uraziłaś. Nie mogę krytykować waszej praktyki medycznej, gdyż jeszcze kilka pokoleń temu, zanim dołączyliśmy do Federacji, w ogóle nie znaliśmy chirurgii. Jednak czy dobrze zrozumiałem, że przyjęte jest u was zezwalanie na samobójstwa nieuleczalnie chorych?

— Niezupełnie — odparła Cha. — Niemniej jeśli żaden lekarz nie weźmie odpowiedzialności za pacjenta, ten nie zostanie poddany leczeniu. Otrzymuje wówczas pełne dane na temat swojego stanu, szczerze i bez kłamliwych niedomówień, do których ucieka się tu często personel pielęgniarski. Nie próbuje mu się tez jednak niczego sugerować. Decyzja zawsze należy wyłącznie do chorego.

— Siostro, nie wolno ci nigdy rozmawiać w ten sposób z naszymi pacjentami — powiedział Hudlarianin, przerywając pracę. — Niezależnie od tego, co sądzisz na temat podobnych kłamstw. Znajdziesz się w poważnych kłopotach, jeśli spróbujesz.

— Ani myślę. Przynajmniej do chwili, gdy zostanę tu pełnoprawnym chirurgiem. Jeśli do tego dojdzie, oczywiście.

— Wtedy też nie — rzekł z niepokojem Hudlarianin.

— Nie rozumiem. Jeśli biorę na siebie całkowitą odpowiedzialność za terapię…

— Więc u siebie byłaś chirurgiem — powiedział jej kolega, wyraźnie pragnąc uniknąć sporu. — Też mam nadzieję, że nim zostanę.

Cha również nie chciała konfrontacji.

— Ile lat zajmie ci nauka?

— Jeśli będę miał szczęście, dwa. Nie zamierzam zdobywać pełnych kwalifikacji, tylko podstawowe, w zakresie chirurgii FROB—ów. Włączono mnie do nowego projektu Conwaya, będę więc bardzo potrzebny w domu. A wracając do twojego pytania, wierz mi albo nie, stan większości tych pacjentów znacznie się niebawem poprawi albo nawet zostaną oni wyleczeni. Będą mogli wieść jeszcze długie i pożyteczne życie, bez bólu, sprawni przy tym na umyśle i do pewnego stopnia również fizycznie.

— Naprawdę? — spytała Cha, starając się ukryć niedowierzanie. — Na czym polega projekt Conwaya?

— Zamiast słuchać moich niepełnych i nieścisłych wyjaśnień, proponuję, abyś dowiedziała się tego od samego Diagnostyka Conwaya, obecnego szefa chirurgii. Dziś po południu przeprowadzi on tu pokazową operację. Ja mam być obecny z przyczyn oczywistych, ale tak bardzo brakuje nam chirurgów, że jeśli tylko wyrazisz zainteresowanie projektem, to choćbyś nawet nie miała się do niego przyłączyć, zostaniesz zaproszona. Poza tym pewniej się poczuję, mając u boku kogoś, kto jest w tej kwestii niemal równie zielony jak ja.

— Chirurgia obcych interesuje mnie najbardziej — odpowiedziała Cha. — Ale dopiero co przybyłam na oddział. Czy siostra przełożona da mi z tej okazji wolne popołudnie?

— Oczywiście — stwierdził FROB, przechodząc do następnego pacjenta. — Jeśli w żaden sposób jej do siebie nie zrazisz.

— Na pewno nie. W każdym razie nie rozmyślnie. Trzeci pacjent nie miał założonego tłumika i kilka chwil wcześniej rozmawiał żywo z innym Hudlarianinem o swoich wnukach. Cha przywitała go tak, jak zwykle lekarze witali chorych na Sommaradvie. Tutejsi lekarze, zdawało się, mieli podobne zwyczaje.

— Jak się dzisiaj czujesz?

— Dziękuję, całkiem dobrze — odparł pacjent zgodnie z oczekiwaniami.

W rzeczywistości wcale nie było z nim najlepiej. Wprawdzie sprawny umysłowo i nie na tyle schorowany, aby środki przeciwbólowe przestały nań działać, skórę i kończyny miał jednak w tak złym stanie, że Cha sama zaczęła odczuwać swędzenie. Ale, jak wielu leczonych przez nią pacjentów, także ten nie śmiał sugerować lekarzowi niekompetencji, narzekając na swój stan.

— Gdy wchłoniesz nieco pokarmu, poczujesz się jeszcze lepiej — powiedziała, kiedy jej kolega pracował gąbką. Odrobinę lepiej, dodała w myślach.

— Nie widziałem cię wcześniej, siostro — odezwał się pacjent. — A szkoda, bo masz bardzo interesującą i miłą dla oka postać.

— Ostatni raz słyszałam coś podobnego od młodego i nazbyt namiętnego Sommaradvańczyka.

Pacjent wydał szereg niezrozumiałych odgłosów i aż zakołysał się na rusztowaniu.

— Pod tym względem nie musisz się niczego z mojej strony obawiać, siostro — powiedział. — Niestety, jestem już zbyt stary i chory, aby było inaczej.

Przypomniała sobie poważnie rannych i niezdolnych do ruchu sommaradvańskich wojowników, którzy próbowali flirtować z nią podczas obchodów, i nie wiedziała już, czy ma się śmiać, czy płakać.

— Dziękuję — odparła. — Zobaczymy, jak będzie, gdy dojdziesz już do siebie…

Z pozostałymi pacjentami było podobnie. Hudlarianin mało się odzywał, więc to Cha z nimi rozmawiała. Była nowa na oddziale i należała do rasy, której tu jeszcze nie widziano, a tym samym nikt nie wiedział nic o niej ani ojej świecie. Musiała budzić uprzejmą ciekawość. Pacjenci nie chcieli rozmawiać o swoich problemach, chętniej zagadywali ojej rodzinną planetę i samą Cha, a ona z przyjemnością odpowiadała na pytania, przynajmniej te dotyczące milszych aspektów jej życia.

W ten sposób łatwiej było jej zapomnieć o narastającym zmęczeniu i tym, że chociaż degrawitatory zmniejszały ciężar zbiornika z roztworem odżywczym niemal do zera, to jednak pasy, na których wisiał, boleśnie wrzynały jej się w ciało. W pewnej chwili zorientowała się, że zostało im już tylko trzech pacjentów, a tuż za nią pojawiła się Segroth.

— Jeśli pracujesz równie dobrze jak rozmawiasz, to nie będę miała powodów do narzekań — powiedziana. — Jak sobie radzi? — spytała Hudlarianina.

— Bardzo mi pomaga, siostro przełożona — odparł FROB. — Nie skarży się. Wpływa kojąco na pacjentów.