— To i dobrze — mruknęła Segroth, poruszając z aprobatą sierścią. — Jednak Cha należy do jednego z tych gatunków, które muszą jeść co najmniej trzy razy dziennie, by zachować dobry humor, pora południowego posiłku zaś już minęła. Dokończysz sam? — spytała stażystę.
— Oczywiście.
— Siostro przełożona — odezwała się Cha, gdy Segroth chciała już odejść. — Wiem, że dopiero co tu przyszłam, ale czy mogłabym prosić o zgodę na udział w…
— Wykładzie Conwaya — dokończyła za nią Segroth. — Mogłam się spodziewać, że spróbujesz wywinąć się jakoś od ciężkiej pracy na oddziale. Chociaż może jestem niesprawiedliwa. Sądząc po tym, co słyszałam przez mikrofony, dobrze panujesz nad sobą podczas rozmów z pacjentami, a skoro masz jeszcze przygotowanie chirurgiczne, powinnaś dobrze znieść wykład. Niemniej, jeśli cokolwiek podczas pokazu cię wzburzy, wychodź natychmiast. I to tak, żeby nikomu nie przeszkadzać. Normalnie odmówiłabym nowemu stażyście na oddziale, ale jeśli zdołasz w godzinę dotrzeć do stołówki i wrócić, to masz moją zgodę.
— Dziękuję — powiedziała Cha do pleców Kelgianki i szybko zaczęła rozpinać pasy mocujące zbiornik.
— Czy zanim wyjdziesz, mogłabyś spryskać i mnie? — poprosił stażysta. — Umieram z głodu.
Cha zjawiła się w sali jako jedna z pierwszych i stanęła — Hudlarianie nie używali siedzisk, toteż nie było na czym spocząć — możliwie najbliżej rusztowania operacyjnego. Wkoło zbierało się coraz więcej rozmaitych istot, w tym szczękający szczypcami Melfianie, Kelgianie i Tralthańczycy, większość jednak stanowili FROB — owie z różnych grup szkoleniowych. Stłoczyli się przy tym tak bardzo, że Cha mogła zapomnieć o pomyśle opuszczenia sali w trakcie operacji. Niezbyt potrafiła ich rozróżnić, ale przyjęła, że ten najbliższy jest jej kolegą ze stażu.
Z toczonych wkoło rozmów wywnioskowała, że Conway jest kimś bardzo ważnym i że traktują go tu prawie jak medycznego boga, noszącego w głowie dzięki czarom i maszynom O’Mary wiedzę, wspomnienia i instynkty wielu istot. Pamiętając żałosny stan FROB— ów na oddziale geriatrycznym, Cha z tym większą ciekawością czekała na to, co pokaże.
Conway nie wyglądał wcale imponująco. Był nieco wyższy niż przeciętny przedstawiciel jego gatunku, sierść na głowie zaś miał ciemniejszą niż mag O’Mara.
Mówił niezbyt głośno, ale z dużą pewnością siebie, całkiem jak potężny władca. Przeszedł od razu do rzeczy.
— Tych spośród was, którzy nie znają szczegółów projektu albo nie mieli okazji poznać jego etycznego kontekstu, pragnę uspokoić, że nasz dzisiejszy pacjent, podobnie jak wszyscy jego koledzy z oddziału geriatrycznego oraz ci, którzy niecierpliwie czekają w domu na wolne miejsca, dobrowolnie wybrał chirurgiczne rozwiązanie problemu. Niemniej pacjentów jest tak wielu, w gruncie rzeczy chodzi o znaczny procent populacji całego świata, że nie zdołamy zająć się nimi wszystkimi w Szpitalu…
Słuchając Diagnostyka, Cha Thrat poczuła się zniechęcona wielkością problemu. Trudno było jej wyobrazić sobie planetę z milionami istot w podobnym stanie jak te, które widziała na oddziale. Jednak wyglądało na to, że Conway nie tylko ogarnął ów obraz wyobraźnią, ale jeszcze się go nie przeląkł i zaczął dążyć do rozwiązania, którym było przeszkolenie jak największej liczby Hudlarian i ochotników z innych gatunków.
Szpital miał zapewnić podstawowe przeszkolenie w zakresie fizjologii FROB—ów przed— i pooperacyjnej opieki oraz zasadniczych, istotnych w tym przypadku procedur chirurgicznych. Wszyscy absolwenci kursu, o ile nie okażą się na tyle utalentowani, że otrzymają propozycję pozostania w Szpitalu, wrócą na rodzinną planetę, aby tam szkolić następnych. Szacowano, że stworzenie armii chirurgów pozwalającej uporać się z pradawnym nieszczęściem Hudlarian zajmie trzy pokolenia.
Skala przedsięwzięcia, a przede wszystkim jego karygodna nieodpowiedzialność wstrząsnęły Cha. Conway nie szkolił chirurgów, lecz bezmyślne maszyny! Już wcześniej zdziwiła się, usłyszawszy od FROB — a stażysty, jak krótko miał trwać ten kurs. Być może tutejsi nauczyciele potrafili w tym czasie nauczyć niezbędnych podstaw, ale co z długotrwałą indoktrynacją, medytacjami i ćwiczeniami dającymi siłę do przyjęcia na siebie bolesnej odpowiedzialności za pacjenta? Co z równie długim nowicjatem? Diagnostyk nawet się o tym nie zająknął.
— To niewiarygodne! — powiedziała nagle.
— Tak, zaiste — szepnął stojący obok Hudlarianin. — Ale nie przeszkadzaj.
— Trudno ocenić czy opisać skalę cierpienia wiekowych FROB—ów — mówił Conway. — Wiele innych Federacji znalazło proste, chociaż wcale nie idealne rozwiązanie tego problemu, jednak Hudlarianie, na swoje szczęście czy też nieszczęście, nie uznają odejścia na własne życzenie. Proszę sprowadzić pacjenta jedenaście trzydzieści dwa.
Ruchome stanowisko operacyjne prowadzone przez kelgiańską siostrę zatrzymało się przed Diagnostykiem. Cha poznała jednego z Hudlarian, którymi zajmowała się przed południem. Był już przygotowany do operacji.
— Stan pacjenta jest zbyt poważny, aby udało się w pełni odwrócić proces degeneracji, możemy jednak na resztę życia uwolnić jedenaście trzydzieści dwa od bólu, co z kolei oznacza, iż pozostanie on psychicznie zrównoważony i będzie mógł prowadzić pożyteczne życie, nawet jeśli jego sprawność ruchowa będzie ograniczona. Wśród Hudlarian, którzy wcześniej są poddawani operacji, oraz wśród tych, którzy należą do tej samej grupy wiekowej co nasz pacjent, ale ich choroba jest mniej zaawansowana, osiągamy znacząco lepsze rezultaty. Zanim zaczniemy — dodał, sięgając po skaner — chciałbym omówić jeszcze fizjologiczne przyczyny znanego nam obrazu klinicznego…
Jakaż to niegodziwość pozwoli mu go uleczyć? — zastanawiała się Cha.
Ciekawość zastąpił jednak strach. Nie wiedziała, czy poznawszy metody opracowane przez tego strasznego człowieka, zdoła pozostać przy zdrowych zmysłach.
— Podobnie jak u większości znanych nam gatunków, także tutaj proces zwany starzeniem jest wynikiem spadku sprawności ważniejszych narządów i związanych z tym zaburzeń krążenia. W przypadku FROB—ów ograniczenie wydajności narządów połączone z wapnieniem i pękaniem powłok skórnych nasila się na skutek niedostatku składników odżywczych, których chory nie wchłania już tyle co wcześniej. Jak pamiętacie z wykładów, zdrowy dorosły osobnik charakteryzuje się szybką przemianą materii, co wymaga niemal nieustannego dostarczania składników odżywczych. Te, po wchłonięciu przez skórę, są rozprowadzane do narządów, takich jak podwójne serce, płaty absorpcyjne czy ewentualnie macica z płodem. Oraz do kończyn. Sześć nie105 zwykle silnych kończyn to najbardziej energochłonna część ciała FROB — a. Zużywają one blisko osiemdziesiąt procent dostarczonych składników. Jeśli usuniemy więc ten element z bilansu energetycznego, zaopatrzenie pozostałych, mniej wymagających narządów osiągnie szybko optymalny poziom — dodał z naciskiem.
Ostatnie wątpliwości Cha zostały rozwiane. Wiedziała już, co zamierza chirurg, chociaż ciągle próbowała przekonać siebie, że nie jest jeszcze tak źle, jak się wydaje.
— Czy u tych istot następuje regeneracja kończyn? — spytała szeptem sąsiada.
— Niemądre pytanie — odparł Hudlarianin. — Nie. Przede wszystkim, gdyby tak było, nie dochodziłoby do podobnej degeneracji układu krążenia i muskulatury. Ale nie przeszkadzaj i słuchaj.
— Myślałam o Ziemianach, nie o pacjencie.
— Nie — rzucił z irytacją stażysta i przestał zwracać na nią uwagę.
Conway ciągnął tymczasem wykład.
— Głównym problemem podczas operowania istot żyjących w warunkach znacznego ciążenia i wysokiego ciśnienia atmosferycznego jest oczywiście groźba dekompresji i pojawiających się w jej następstwie przemieszczeń organów wewnętrznych. Jednak przy takiej interwencji problem ten nie istnieje. Krwawienie opanować można zaciskami, a procedura jest wystarczająco prosta, aby każdy doświadczony stażysta mógł przeprowadzić ją pod nadzorem. Po prawdzie — dodał, ukazując nagle zęby w uśmiechu — nie zamierzam nawet dotykać dzisiaj pacjenta skalpelem. To wy będziecie odpowiedzialni za przebieg tej operacji.