Выбрать главу

— O pensję — powiedziała z wahaniem Cha.

Timmins roześmiał się.

— Dobrze, że pytasz. Nie cierpię altruistów, którzy mają pieniądze w pogardzie. Na obecnym stanowisku nie będziesz zarabiać zbyt wiele. Księgowość wyjaśni ci, ile to wynosi w walucie Sommaradvy. Z drugiej strony tutaj wiele nie wydasz. Bez trudu zaoszczędzisz dość, aby zafundować sobie jakąś wycieczkę podczas urlopu. Może na Chalderescola albo…

— Naprawdę wystarczy mi na opłacenie podróży międzygwiezdnej?

Oficer aż rozkaszlał się ze śmiechu.

— W żadnym razie. Niemniej ze względu na szczególną pozycję Szpitala Korpus udostępnia jego pracownikom darmowy transport na rodzinne planety, a przy odrobinie zmyślności również na wiele innych. Tam będziesz mogła wydać oszczędności. Zechcesz teraz włożyć kombinezon?

Cha nie ruszyła się. Oficer obserwował ją w milczeniu.

— Jestem szczególnie traktowana, mam okazję oglądać miejsca, w których nie będę na razie pracować, oraz mechanizmy, których jeszcze długo nie będę w stanie obsługiwać — powiedziała w końcu. — Bez wątpienia to celowe działanie mające pokazać mi, do czego mam szansę dojść w przyszłości. Rozumiem i doceniam intencje, ale wolałabym jakąś prostą i już teraz użyteczną pracę.

— Dobrze! — rzekł Timmins z uśmiechem. — Telfi i tak nie da się zobaczyć gołym okiem, wiele więc nie stracisz. Na początek możesz się nauczyć prowadzić wózek dostawczy. Mały, więc w razie wypadku ty będziesz bardziej narażona na obrażenia niż wszystko wkoło. Gdy opanujesz już rozkład tuneli serwisowych, będziesz mogła rozwijać na nich normalną szybkość. Jakoś tak dziwnie się składa, że ilekroć trzeba uzupełnić zapasy w którejś kuchni, wszystkim bardzo zależy na czasie. Pójdziemy teraz do garaży. Chyba że masz jeszcze jakieś pytanie?

Cha, owszem, chciała jeszcze o coś spytać, ale poczekała, aż ruszą w drogę.

— A co z tymi zniszczeniami na oddziale AUGL, za które byłam pośrednio odpowiedzialna? Czy koszty napraw zostaną odciągnięte z mojej pensji?

Porucznik znowu wyszczerzył zęby.

— Gdyby tak miało być, spłacałabyś to chyba trzy lata. Jednak wtedy byłaś tylko stażystką, a nie pełnoprawnym członkiem personelu, zatem nie masz się o co martwić.

Cha zaiste nie martwiła się tym — reszta dnia dostarczyła jej o wiele większych zmartwień. Mimo długotrwałych prób i licznych przekleństw wózek okazał się urządzeniem wybitnie trudnym do prowadzenia.

Był to pojazd poruszający się na poduszce grawitacyjnej, nie dotykał więc w ogóle podłoża. Do zmiany kierunku służyły wypuszczane z dolnej części klocki hamulcowe i dysze manewrowe, wiele dawało też jednak balansowanie ciałem. Hamowanie awaryjne polegało na wyłączeniu napędu — opadał wtedy na podłogę i z hałasem ślizgał się po niej aż do zatrzymania. Było to jednak mało popularne rozwiązanie, szczególnie wśród techników, którzy musieli wymieniać potem moduły antygrawitacyjne.

Do końca dnia Cha zdołała zderzyć się ze wszystkim, co tylko nadawało się do tego w garażu, potrąciła wielokrotnie wszystkie pachołki, które miała ominąć, i wykonała wszystkie chyba niedozwolone manewry. Pojazd konsekwentnie nie chciał jej słuchać. Ostatecznie Timmins dał jej pakiet taśm edukacyjnych i kazał zapoznać się z nimi do rana. Dodał jeszcze, że jak na początkującego kierowcę radzi sobie całkiem nieźle.

Trzy dni później była nawet skłonna mu uwierzyć.

— Przejechałam dzisiaj tunelami całą trasę z poziomu osiemnastego na trzydziesty trzeci — pochwaliła się Tarsedthowi, gdy zajrzał do niej na zwykłe wieczorne ploteczki. — Miałam pełen ładunek i jeszcze przyczepę, a mimo to na nic nie wpadłam.

— I to takie osiągnięcie? — spytał Kelgianin.

— W pewnym sensie — powiedziała Cha, nieco rozczarowana jego reakcją. — A co u ciebie?

— Cresk — Sar przeniósł mnie na oddział operacyjny LSVO — oznajmił Tarsedth, falując futrem. — Powiedział, że jestem gotowy poszerzyć pole doświadczeń i że praca z tak lekkimi i delikatnymi istotami poprawi mój zmysł dotyku. Poza tym słyszałem, że ta pa — skuda, siostra Lentilatsar z oddziału chlorodysznych, nie była wcale zadowolona z mojej obecności. Podobno wykazywałem zbyt wiele inicjatywy. Co to za taśma? Wygląda na mało interesującą.

— Wręcz przeciwnie — powiedziała Cha, zatrzymując odtwarzanie. Na monitorze widać było grupę oficerów Korpusu podczas spotkania z wielkim MacEwanem i jego równie legendarnym orligianskim przyjacielem Grawlya — Ki, podobno rzeczywistymi założycielami Szpitala. — To wykład na temat historii, struktur organizacyjnych oraz obecnych zadań Korpusu Kontroli. Ciekawe, choć dwuznaczne etycznie. Nie rozumiem na przykład, dlaczego strażnicy pokoju muszą się tak zbroić.

— Bo przeciwnym razie nie mogliby dobrze tego pokoju pilnować — rzucił Kelgianin. — W sprawach Korpusu jestem ekspertem. Ostatnio bardzo wielu Kelgian wstępuje w jego szeregi. Sam też zamierzam starać się o stopień chirurga — porucznika jako lekarz pokładowy. To mój awaryjny plan, na wypadek gdyby nie chcieli mnie tutaj. Oczywiście Korpus wykonuje też wiele zadań niemilitarnych…

Jako ramię sprawiedliwości i władza wykonawcza Federacji Korpus Kontroli był zasadniczo organizacją policyjną na międzygwiezdną skalę, chociaż cały wiek po swoich narodzinach jego rola znacznie wzrosła. Pierwotnie, gdy w skład Federacji wchodziły tylko cztery systemy — Nidia, Orligia, Traltha i Ziemia — wszyscy Kontrolerzy byli Ziemianami. Nieustannie zapuszczali się jednak w coraz dalsze zakątki kosmosu, odkrywając nowe rasy i ustanawiając z nimi przyjazne kontakty.

Skutkiem ich działań Federacja obejmowała obecnie blisko siedemdziesiąt różnych gatunków i liczba ta wykazywała niezmiennie tendencję wzrostową. Funkcje porządkowe spadły w Korpusie na drugie miejsce, najważniejsze stały się zadania zwiadowcze i nawiązywanie kontaktów międzykulturowych. Nikomu to nie przeszkadzało, ponieważ policja, w odróżnieniu od wojska, czuje się najlepiej, gdy nie musi sięgać po broń. Krążowniki trudniły się więc zwykle rozcinaniem bogatych w minerały asteroid na potrzeby górnictwa oraz wytyczaniem dróg na dziewiczych terenach nowo odkrytych światów.

Ostatni raz Korpus musiał przystąpić do działań niewiele różniących się od wojny dwie dekady wcześniej. Bronił wtedy Szpitala przed wprowadzonymi w błąd Etlanami, którzy ostatecznie stali się miłującymi porządek obywatelami Federacji, a niektórzy nawet członkami Korpusu.

— W tej chwili przyjmują każdego — wyjaśnił Tarsedth. — Niemniej z powodów fizjologicznych i problemów z przestrzenią, szczególnie na pokładach małych jednostek, większość personelu kosmicznego stanowią ciepłokrwiści tlenodyszni. Poza tym, jak powiedziałem, Korpus stwarza wiele ciekawych możliwości dla podobnych nam niespokojnych dusz, które lubią przygodę i nie cierpią gnić w domu. To wcale nie najgorsza perspektywa.

— Wiem. Jestem już w Korpusie — powiedziała Cha. — Ale kurs dla kierowców to średnia przygoda.

Tarsedth zjeżył sierść ze zdumienia, lecz nagle zrozumiał.

— Jasne, nie mogło być inaczej. Ale jestem głupi. Zapomniałem, że cały niemedyczny personel Szpitala to Kontrolerzy. Widziałem, jak szaleją na tych swoich pojazdach. Powiedziałbym że to nie tyle poszukiwanie przygód, ile pęd do samobójstwa. Ale dobrze zrobiłaś. Gratulacje.

Inni za mnie zdecydowali, pomyślała ze złością Cha Thrat, chociaż gotowa była się zgodzić, że nie jest to wcale zła decyzja. Usiedli razem, aby obejrzeć resztę taśmy, gdy Kelgianin znowu zjeżył włos.

— Niepokoi mnie, czy odnajdziesz się wśród Kontrolerów — powiedział nagle. — Mogą być bardzo skrupulatni w jednych sprawach, za to bardzo pobłażliwi w innych. Ucz się i pracuj, ale zawsze uważaj, co robisz, Cha. Lepiej, żeby cię nie wyrzucili.