Выбрать главу

— Wiesz, że nie pytałem o teraz. Chodzi mi o dłuższą perspektywę. Ale owszem, zrobię, jak sugerujesz. Podzielam odczucia przyjaciółki Murchison. Jest w tym wszystkim coś dziwnego, może nawet niebezpiecznego, jednak nie udaje się nam nawet odgadnąć, co to może być. Naprawdę uważaj na siebie, przyjaciółko Cha, i strzeż po równi swego ciała i umysłu.

Gdy tylko Prilicla się oddalił, Sommaradvanka zaczęła poszukiwania. Najpierw spenetrowała poziom mieszkalny, a potem zeszła niżej. Od początku najbardziej zależało jej wszakże na wejściu do zamieszkanych pomieszczeń. Wiedziała jednak, że jej obecność tam zostanie natychmiast odnotowana przez czujniki i tego, kto akurat będzie pełnił wachtę. Tak też się stało.

W jej słuchawkach zabrzmiał głos samego kapitana.

— Techniku! — rzucił ostrym tonem Fletcher. — Widzę na odczytach, że ktoś o twojej masie i temperaturze ciała wszedł do jednej z kabin. Wynoś się stamtąd natychmiast!

Dyskutować można z kimś takim jak Prilicla, ale nie z kapitanem, pomyślała ze smutkiem Cha Thrat. Otrzymała właśnie jednoznaczny rozkaz, którego i tak nie miała zamiaru wykonać, odezwała się więc w sposób sugerujący, że niczego nie słyszała.

— Weszłam do kabiny i przesuwam się dookoła, cały czas plecami do ściany. Poruszam się wolno, aby nie wystraszyć i nie zaniepokoić rozbitków, którzy wydają się bardzo senni. Dwóch obróciło głowy w moim kierunku, ale nie wykonują groźnych ruchów. Widzę osadzone w ścianie małe, dopasowane drzwi. Zapewne to jakiś składzik, który może być wystarczająco duży, aby FGHJ tam się wcisnął. Otwieram drzwi. W środku widzę…

— Włącz kamerę na hełmie — powiedział ze złością Fletcher. — I nie gadaj tyle.

— …półki, na których leżą chyba przyrządy do czyszczenia toalet. Na wypadek konieczności szybkiego odwrotu zostawiam cięższy sprzęt na zewnątrz i wchodzę tylko z hełmem na głowie. Idę w kierunku przeciwległej ściany, w której też są drzwi.

— Zatem słyszysz mnie — zauważył lodowatym tonem Fletcher. — I słyszałaś mój rozkaz.

— Otwieram drzwi. Nikogo tu nie ma. Zaraz za drzwiami, na poziomie podłogi, widnieje nieregularny panel. Być może kryje uchwyt podnoszonego włazu. Będę musiała położyć się na podłodze tak, aby ominąć nieczystości, i zbadać obiekt.

Usłyszała, jak kapitan mruczy coś, czego autotranslator nie przełożył, ale i tak nie brzmiało to mile.

— Panel daje się lekko poruszyć. Od góry zamocowany jest na zawiasach, wkoło dopasowanych krawędzi zaś widać coś w rodzaju gąbki. Wygląda to na uszczelnienie. Nie mogę przysunąć głowy na tyle blisko, żeby zajrzeć do środka, jednak czuję, że wydobywa się stamtąd zapach przypominający woń sommaradvańskiej rośliny zwanej glytt. Ale przepraszam. Pomijając fakt, że tylko ja wiem, jak pachnie glytt, zostaje kwestia, czy uszczelnienie ma nie wypuszczać woni odchodów FGHJ na zewnątrz, czy też nie wpuszczać innego zapachu tutaj. A może to tylko dozownik jakiegoś dezodorantu…

— Przyjaciółko Cha — spytał nagle Prilicla — czy po wyczuciu tej woni nie zaczęło nic drażnić cię w gardle? Nie odczuwasz mdłości, zaburzeń wzroku ani intelektu?

— Skąd by się u niej wziął intelekt? — mruknął lekceważąco Fletcher.

— Nie — odpowiedziała. — Otwieram drzwi do ostatniego magazynku, który chcę przeszukać. Jest większy niż poprzednie i pełen starannie ustawionych przedmiotów, które wyglądają na części zamienne do mebli w kabinach. Poza tym nic w nim nie ma. Członkowie załogi nadal mnie ignorują. Wychodzę, aby sprawdzić kolejną kabinę.

— Skoro odpowiedziałaś Prilicli, na pewno słyszysz i mnie — rzekł spokojnie Fletcher. — Chciałbym uznać to nieposłuszeństwo za przypadkowe zdarzenie będące skutkiem nadmiaru entuzjazmu. Jeśli jednak nie zaprzestaniesz samowolnych działań, znajdziesz się w poważnych tarapatach. Ani Korpus, ani Szpital nie zwykły tolerować braku odpowiedzialności.

— Ależ ja biorę pełną odpowiedzialność za swoje czyny — zaprotestowała Cha. — Poniosę wszystkie ich konsekwencje. Wiem, że brak mi doświadczenia w przeszukiwaniu statków obcych, ale obecnie jedynie otwieram i zamykam drzwi i robię to nad wyraz ostrożnie.

Kapitan nie odpowiedział. Milczał nawet wtedy, gdy Cha Thrat weszła do kolejnej kabiny, chociaż musiał widzieć to na monitorze.

— Przyjacielu Fletcher — odezwał się znowu Prilicla — zgadzam się, że obecne poczynania Cha są nieco ryzykowne. Ale przedstawiła mi wcześniej pewien domysł i poprosiła o zgodę na jego weryfikację. Otrzymała moją ograniczoną aprobatę.

Ignorując sennych gospodarzy i nie zdając na bieżąco relacji, Cha mogła prowadzić poszukiwania o wiele szybciej, jednak rezultat był wciąż negatywny. W żadnym schowku nie było rozbitka, dorosłego czy małego, a z panelu wydobywał się tylko zapach glyttu, który nigdy nie należał do jej ulubionych.

Niemniej próby odwrócenia od niej kapitańskiego gniewu wywołały tak wielki przypływ wdzięczności, że empata musiał chyba poczuć go na odległość. Nie wtrącając się do ich rozmowy, Sommaradvanka zaczęła przeszukiwać trzecie i ostatnie pomieszczenie.

— Tak czy owak, przyjacielu Fletcher, odpowiedzialność za wszystko, co się teraz dzieje na tamtym statku, spoczywa nie na tobie, lecz na mnie — rzekł tymczasem Prilicla.

— Wiem, wiem — zgodził się z irytacją kapitan. — Na miejscu katastrofy dowodzenie przejmuje kierownik zespołu medycznego. W tej sytuacji możesz rozkazywać dowódcy statku Korpusu, a on zobowiązany jest posłuchać. Co innego technik drugiej klasy Cha Thrat. Jej też możesz rozkazywać, ale wątpię, aby cokolwiek z tego wynikło.

Zapadła kolejna chwila ciszy przerwana tym razem przez sam obiekt dyskusji.

— Skończyłam przeszukiwać kabiny. Wszystkie trzy są analogicznie wyposażone i rozplanowane, ale w żadnej nie ma brakującego FGHJ. Niemniej zauważyłam, że pierwsza i druga kabina mają wspólną ścianę, podobnie jak druga i trzecia. Pierwsza i trzecia wszakże są oddzielone dodatkowo krótkim korytarzem biegnącym ku środkowi statku. Za nim musi być jeszcze jeden magazyn, prawdopodobnie dość duży i równie szeroki jak wewnętrzne ściany wszystkich trzech kabin. Możliwe, że nasz rozbitek kryje się właśnie tam.

— Nie sądzę — powiedział Fletcher. — Czujniki mówią, że to całkiem puste pomieszczenie, nie większe niż połowa kabiny i pełne kabli oraz przewodów, zapewne linii przesyłowych biegnących do kabin. Mówiąc „puste”, chciałem powiedzieć, że nie ma tam żadnego większego metalowego obiektu, chociaż materia organiczna może być obecna, jeśli jest składowana w niemetalowych pojemnikach. Niemniej gdyby to była istota o masie i temperaturze żywego FGHJ, nieważne, czy poruszającego się czy nie, na pewno byłoby ją widać. Wszystko wskazuje, że to tylko kolejny magazyn. Jednak nie wątpię, że i tak go przeszukasz. Cha z trudem zignorowała ton kapitana.

— Podczas wstępnego przeszukania tego miejsca spojrzałam tylko w głąb korytarza i zobaczyłem ślepą ścianę z czymś, co mylnie wzięłam za źle dopasowany panel. Usprawiedliwia mnie fakt, że nie ma tu żadnego uchwytu ani klamki, po bliższych oględzinach widzę bowiem, że są to uchylone lekko do środka drzwi. Skaner pokazuje, że zamknąć je można tylko od wewnątrz. Włączam kamerę i otwieram drzwi.

W środku panował bałagan powiększany przez brak grawitacji. Trudno było dojrzeć cokolwiek przez unoszące się w powietrzu śmieci. Mocno pachniało glyttem.

— Nie mamy wyraźnego obrazu — powiedział Fletcher. — Coś znajdującego się bardzo blisko obiektywu przesłania większość pola widzenia. Zamocowałaś kamerę jak należy czy może widzimy fragment twojego ramienia?