— Na co się gapisz? — spytał nagle Kelgianin z sykiem i jękiem, które autotranslator przełożył na zrozumiałe dla Cha słowa. — Mam jakąś łysinę albo coś?
— Przepraszam, nie chciałam cię urazić — powiedziała Cha. — Twoja sierść jest piękna i nie mogę się powstrzymać, aby nie spoglądać na nią z podziwem…
— Uważajcie, wy dwoje! — upomniał ich ostro starszy lekarz. Podszedł bliżej, przyjrzał się im po kolei i wrócił do swojej wędrówki.
— Włosy Cresk — Sara to dopiero jest widok — powiedział cicho Kelgianin. — Ilekroć na niego spojrzę, mam wrażenie, że zaraz przejdą na mnie jakieś pasożyty. Wiem, że ich nie ma, ale i tak ciągle mam ochotę się podrapać.
Tym razem wykładowca zmierzył ich tylko spojrzeniem i prychnął z irytacją coś, czego autotranslator nie przetłumaczył.
— Dymorfizm płciowy jest źródłem wielu trudnych do zrozumienia zachowań — powiedział, podejmując wątek. — Raz jeszcze podkreślam więc, że o ile płeć pacjenta nie ma znaczenia dla terapii, należy ją ignorować albo wręcz unikać tematu. Niektórzy z was mogą uważać, że wiedza o różnicach płciowych u obcych może się okazać przydatna, na przykład podczas towarzyskich kontaktów, w które obfituje ten nader plotkarski szpital, jednak wierzcie mi, na gruncie zawodowym wspomniana ignorancja jest zaletą.
— Ale przecież czasem ignorowanie płci innej istoty może być poczytane za nieuprzejmość — powiedział siedzący kilka miejsc dalej Melfianin. — Na przykład podczas wspólnych posiłków czy wykładów…
— Mam wrażenie, że usiłujesz być kimś, kogo nasi ziemscy koledzy zwą dżentelmenem — powiedział Cresk — Sar ze szczeknięciem, które mogło oznaczać śmiech. — Nie słuchałeś. Chodzi o ignorowanie różnic. Próbuj myśleć o wszystkich, którzy nie należą do twojej rasy, jak o istotach rodzaju nijakiego. W przeciwnym razie będziesz musiał naprawdę bardzo się starać, aby dostrzec co trzeba, i nierzadko popełnisz gafę, na przykład w kontaktach z Hudlarianami, którzy zmieniają płeć, a wraz z nią wiele wzorców zachowań.
— A co się dzieje, jeśli czasem para Hudlarian nie zgra się w zmianach płci? — spytał Kelgianin obok Cha Thrat.
Tu i ówdzie rozległy się dziwne odgłosy, z których żaden nie został przetłumaczony. Starszy lekarz spojrzał na Kelgianina, którego sierść z jakiegoś powodu zafalowała gwałtownie.
— Potraktuję to jako poważne pytanie, chociaż wątpię, czy z taką intencją zostało zadane — odparł. — Jednak miast odpowiadać samemu, poproszę o to jednego z was. Konkretnie, obecnego tu hudlarianskiego stażystę. Czy możesz wyjść przed wszystkich?
Więc tak wygląda Hudlarianin, pomyślała Cha Thrat.
Była to przysadzista i ciężka istota okryta gładką, ciemnoszarą skórą z zaschniętą tu i ówdzie farbą, którą stażysta spryskiwał się przed wykładem. Cha widziała to i uznała, że to naprawdę dziwny sposób używania kosmetyków. Tułów wspierał się na sześciu mocnych odnóżach, z których każde kończyło się grupą elastycznych wyrostków zwijających się do wewnątrz, tak że ciężar ciała rozkładał się na knykcie.
Nie było widać żadnych naturalnych otworów, nawet na głowie, która mieściła pokryte twardą, przezroczystą błoną ochronną oczy oraz półokrągłą membranę. Ta zawibrowała nagle, gdy stworzenie obróciło się w ich stronę.
— To bardzo proste, szanowni koledzy — powiedział Hudlarianin. — Obecnie jestem samcem, ale do pokwitania wszyscy pozostajemy bezpłciowi. Kierunek zmian zależy od czynników społecznych i środowiskowych, czasem bardzo subtelnych. Sygnały te nie mają nic wspólnego z cielesnym kontaktem. Niekiedy wystarczy widok atrakcyjnego samca, aby wywołać przemianę w osobnika rodzaju żeńskiego. Albo odwrotnie. Możliwy jest też świadomy wybór, jeśli komuś zależy z powodów zawodowych na przynależności do którejś płci. Poza okresem przebywania w związku zmiany płci mają u dorosłych osobników charakter dość dowolny. Natomiast u stałych, pragnących potomstwa par zmiany płci zaczynają się wkrótce po zapłodnieniu. Do urodzenia dziecka samiec staje się mniej agresywny, za to bardziej emocjonalnie związany z partnerką, która z kolei traci z wolna żeńskie cechy. Po narodzinach proces trwa, aż to ojciec bierze w końcu na siebie główny ciężar opieki nad potomkiem i staje się powoli samicą, matka zaś zyskuje cechy męskie, które z czasem pozwolą jej zostać ojcem. Oczywiście Jest i taki okres, kiedy oboje znajdują się w fazie neutralnej, jednak dotyczy to ciąży, gdy kontakty cielesne nie są wskazane.
— Dziękuję — powiedział starszy lekarz, ale uniósł niewielką włochatą rękę, dając znać, aby Hudlarianin nie wracał jeszcze na miejsce. — Jakieś pytania czy komentarze?
Spojrzał przy tym na Kelgianina, który wcześniej się odezwał, ale tym razem to Cha przemówiła.
— Myślę, że Hudlarianie mają wiele szczęścia. Nie znają dyskryminacji płciowej, która u nas, na Sommaradvie, nie jest bynajmniej rzadka…
— Tam i na wielu innych światach Federacji — wtrąciła srebrzysta gąsienica, a futro zjeżyło jej się za głową.
— Dziękuję Hudlarianinowi za wyjaśnienia — powiedziała Cha. — Zdumiałam się jednak, usłyszawszy, że jest obecnie samcem. Gdy widziałam, jak maluje się przed zajęciami, w pierwszej chwili wzięłam go mylnie za samicę.
Hudlarianin chciał coś powiedzieć, ale Cresk — Sar uciszył go, unosząc dłoń.
— To w pierwszej chwili. A w drugiej?
Zmieszana zerknęła na włochatą istotę. Nie wiedziała, co odpowiedzieć.
— Słuchamy. Powiedz nam, jakie były twoje wrażenia, myśli i przypuszczenia po obserwacji całkiem obcej dla ciebie formy życia. Zastanów się i mów otwarcie.
Cha spojrzała na niego w sposób, który u innego Sommaradvanina wywołałby natychmiastową słowną i fizyczną reakcję.
— Pierwsze wrażenie już opisałam. Potem pomyślałam, że może u Hudlarian to raczej samce malują ciało. Samce albo obie płci. Następnie zauważyłam, jak ostrożnie nasz kolega się porusza, tak jakby bał się uszkodzić sprzęty albo zranić innych słuchaczy. Starał się być delikatny pomimo wielkiej siły fizycznej. Ta, w połączeniu z masywnym ciałem o sześciu, a nie dwóch albo czterech kończynach, sugerowała, że pochodzi z planety o wielkim ciążeniu i odpowiednio dużym ciśnieniu atmosferycznym, gdzie ewentualny upadek mógłby mieć katastrofalne skutki. Twarda, ale elastyczna skóra, pozbawiona jakichkolwiek otworów do przyjmowania pokarmów i usuwania odpadów, wskazała ostatecznie, że domniemana farba może być tak naprawdę roztworem odżywczym.
Wszyscy obserwowali ją pilnie najróżniejszymi narządami wzroku. Nikt się nie odzywał.
— Przyszło mi też do głowy coś zapewne nazbyt fantastycznego, chociaż być może prawdopodobnego — powiedziała po chwili wahania. — Nie wykluczam, że skoro przywykłym do wysokiego ciśnienia zewnętrznego Hudlarianom nie szkodzi pobyt w Szpitalu i nie potrzebują tu żadnych skafandrów, to zapewne mogą znieść jeszcze mniej sprzyjające warunki. Kto wie, czy nie są nawet zdolni do przebywania i pracy bez osłony w próżni kosmicznej — dodała, oczekując burzliwej odpowiedzi wykładowcy.