Выбрать главу

(„Historia nie staje się coraz lepsza, doktorze. Bynajmniej. Tak tylko sądzimy, bo teraz my przyszliśmy na świat. Wystarczy odrzucić romantyczne legendy i przyjrzeć się faktom. Przeciętny Francuz w 1800 roku był tak samo wolny jak przeciętny Anglik. Cesarstwo francuskie miało szansę zjednoczyć Europę i mogło ewoluować od środka. Może nie byłoby wtedy pierwszej wojny światowej, która wykrwawiła zachodnią cywilizację. Sam wiesz dlaczego. Ciągle zresztą się wykrwawiamy, ale na szczęście nie potrwa to już zbyt długo”).

Jego wycieczki w czasie stanowiły głównie źródło rozrywki. Przynajmniej zanim jeszcze zdobył odpowiednie środki i wiedzę, żeby naprawdę do czegoś służyły. I zanim opracował plan poszukiwania innych mutantów czasowych.

— Szczerze mówiąc — oznajmił mi kiedyś ze śmiechem — jestem coraz bardziej zachwycony uciechami ciemnej strony życia.

— Jak Paryż Toulouse-Lautreca? — strzeliłem w ciemno.

Wspominał mi kiedyś, że inne okresy dekadencji były mocno przereklamowane w książkach historycznych albo obejmowały wąską i hermetyczną grupę arystokratów, którzy nie tolerowali obcych.

— Tam wtedy nie byłem — przyznał. — Może to niezły pomysł. Ale ciągnie mnie do Storyville w chwili jego rozkwitu[7]

Nie interesowały go prostytutki. W końcu znał ich los, widział już wszystkie rodzaje ludzkiej nędzy. Szukał jazzu i towarzystwa ludzi, o których mawiał, że są bardziej realni niż niejeden z jego współczesnych czy nawet przyjaciele z 1970 roku.

W międzyczasie zbił fortunę.

Myślicie, że to było proste? Że wystarczy sprawdzić kursy na giełdzie od (oczywiście) 1929 roku i spokojnie grać?

Musiał to zrobić zupełnie inaczej. Jaki miałby pożytek z samych pieniędzy?

W Europie kupował złoto i srebro, które wymieniał na gotówkę w różnych miejscach w osiemnastym i dziewiętnastym wieku. Mając ten skromny kapitał, zaczął handlować. Sprowadzał pewne znaczki i monety do naszych czasów i sprzedawał je kolekcjonerom. Wracał w przeszłość z wyrobami z aluminium, przed wynalezieniem procesu jego produkcji wartymi więcej niż złoto. Wszystko to jednak były działania na niewielką skalę, ponieważ wciąż był ograniczony masą, którą mógł ze sobą zabrać. Bał się także przyciągać uwagę władz.

Rozważał nawet, czy nie zacząć gromadzić kapitału w dawnych epokach, ale po namyśle odrzucił ten pomysł. Ówczesne przepisy i zasady były zbyt dziwne, żeby zdołał je opanować, nie tracąc na to całego życia. Poza tym chciał mieć bazę w znajomej okolicy. Chociażby po to, żeby dysponować szybkimi środkami transportu, kiedy już zacznie na poważnie swoje poszukiwania. Nie mógł więc po prostu zostawić pieniędzy w tych odległych czasach i czekać na odsetki. Tak długi okres mógł zawierać mnóstwo pułapek, o których nie miał pojęcia.

Kryzysy, takie jak rok 1929, stanowiły dobrą okazję do zakupu złota, chociaż przelicznik nie był bardzo wysoki. Podróżując tam i z powrotem, kumulował zapasy, ale musiał uważać na agencje federalne, które wraz z upływem lat stawały się coraz bardziej wścibskie.

Nigdy nie mówił mi o szczegółach swoich operacji.

— Tak naprawdę sprawy finansowe nudziły mnie jak nie wiem co. Znalazłem kilku sprytnych wspólników, którzy firmowali za mnie niektóre transakcje, i supersolidny bank. Pozwoliłem im robić te swoje analizy w moim imieniu.

Ostatecznie John Havig ustanowił fundusz powierniczy, który zajmował się również sprawami podatkowymi i prawnymi, a miał być wypłacany „wszystkim potomkom męskim z linii bocznych”, którzy spełniali pewne jednoznaczne wymagania w dniu ich dwudziestych pierwszych urodzin. Jak mówiłem, bank należał do tych solidnych instytucji, z rzymskimi kolumnami i wnętrzami pełnymi przepychu, znajdujących się na wschodnim wybrzeżu. Podejrzewałem, że miał nawet relikwię w postaci kawałka skały z Plymouth Rock[8] umieszczoną w holu głównym. Kiedy więc kolejny męski potomek bocznej linii, niejaki John Franklin Havig, został namierzony w 1964 roku, jego wejście w kręgi milionerów odbyło się płynnie i dyskretnie, nie wywołując niczyjego zdziwienia. Lokalna gazeta Senlac „Trumpet” podała tylko, że otrzymał on spory spadek po dalekim krewnym.

— Bank zajmuje się zarabianiem pieniędzy — wyznał mi kiedyś. — Ja tylko wypisuję czeki.

W końcu bogactwo było dla niego jedynie drogą do celu.

Właściwie do kilku celów. Wspominałem już o poszukiwaniu rozrywek. Powinienem dodać jeszcze pomoc matce i kilku innym osobom. Zasadniczo nie cierpiał organizacji charytatywnych.

— To po prostu wielki biznes — powiadał. — Ich dyrektorzy zarabiają więcej od ciebie, doktorze. Poza tym, mówiąc brutalnie, mamy za dużo biednych. Kiedy widziało się ofiary czarnej śmierci[9], trudno się litować nad dzierżawcami z Missisipi.

Trochę go złajałem za tak prawicowe poglądy, skoro był naocznym świadkiem leseferyzmu. Odpalił mi równie grzecznie, że w dzisiejszych czasach tylko tacy liberałowie jak ja niczego się jeszcze nie nauczyli i niczego nie potrafią zapomnieć. Potem się napiliśmy… Podejrzewam jednak, że uratował sporo ludzi. Tylko bez rozgłosu. Faktem również było, że po cichu finansował niektóre organizacje konserwatywne.

— Potrzebujemy rezerw życiowych — mawiał. — W każdej postaci. Na razie dla zachowania przyrody i czystego powietrza, ale wkrótce stanie się to sprawą życia lub śmierci całej cywilizacji.

Mówił, że wojna ostateczna będzie z pewnością wojną kapitalizmu i komunizmu, o której mówiło się już w 1950 roku.

— Mam zaledwie mgliste wyobrażenie, jak to się zaczęło. Nie ma się czemu dziwić. Odważyłem się tylko na krótkie chwile pobytu — musiałem uważać na promieniowanie i mnóstwo innych rzeczy — a kto jest w stanie tak na świeżo podać racjonalne wytłumaczenie takiej katastrofy? Boże! Historycy do dziś dnia się kłócą na temat przyczyn pierwszej wojny światowej. A nie muszą walczyć o odnalezioną puszkę z karmą dla psów czy zbroić się przeciw hordom żółtków, które nadciągają przez Cieśninę Beringa, bo zamarzła z powodu zanieczyszczenia atmosfery wywołanego pyłem po wybuchach atomowych.

Jego zdaniem ta wojna przyszłości należała do konfliktów, których wszyscy się spodziewali, nikt ich nie chciał i gdyby ludzie wiedzieli, jak się one skończą, zrobiliby wszystko, żeby im zapobiec. Uważał, że był to konflikt nie tyle ideologiczny, ile ekologiczny.

— Mam koszmarną wizję, że nie została wywołana z powodu wielkich obszarów zamienionych w pustynię, lecz po prostu nadszedł na nią czas. Czy wiesz, że oceany dostarczają nam prawie połowę tlenu do atmosfery? W latach siedemdziesiątych w planktonie zaczęto znajdować środki owadobójcze. W latach dziewięćdziesiątych wszystkie oceany zamieniły się w cuchnące bajora, w których nie można się było nawet kąpać.

— Przecież ktoś musiał to przewidzieć — zdziwiłem się.

— Jasne! — przytaknął ze śmiechem. — Środowisko naturalne było na fali przez dłuższą chwilę. Naklejki z napisami „Teraz ekologia” były na wszystkich samochodach należących do długowłosych młodzieńców. Tylko że te samochody ociekały olejem na parkingach, a przy ruszaniu dymiły jak fabryki… Wkrótce zresztą ta moda minęła. Nie pamiętam już dlaczego. Cała ta fala protestów, a właściwie kolejne fale protestów po prostu zanikły. Ludzie przestali się tym zupełnie przejmować.

вернуться

7

Słynna w swoim czasie dzielnica rozrywki w Nowym Orleanie.

вернуться

8

Plymouth Rock — skała, do której dobili pierwsi osadnicy ze statku „Mayflower” w 1620 roku. W USA jeden z najważniejszych symboli historycznych.

вернуться

9

Epidemia dżumy szalejąca w Europie w latach 1348–1351. Szacuje się, że pochłonęła 30% ludności Europy.