— Czy… Czy to mogą być Odźwierni? — zaniepokoiła się Lianna.
Płomienna struga zakreśliła łuk powracając do swego źródła — opalizującego, wrzącego zielenią kręgu. Zanim osiągnęła cel, rozszczepiła się na deszcz ognistych strzał, o długości tysiąca kilometrów każda.
— Thor, bądź gotów na wejście w hiperprzestrzeń, gdy dam rozkaz — rzucił Keith.
— Do wszystkich stanowisk. Stan gotowości do skoku hiperprzestrzennego — zarządziła Lianna przez interkom.
— Czy to jakiś rodzaj pola siłowego? — zapytała Rissa wpatrzona w zjawisko.
— Wykluczone — skwitował Jag, a dyrektor dodał zafascynowany:
— O ile to faktycznie odrzut statku, na pełnym ciągu daje największego cholernego kopa w historii.
— Średnica osiem tysięcy kilometrów — Waldahuden już przetworzył dane na skali podwójnego wykresu. — Dziesięć tysięcy…
— Thor, trzydzieści sekund do hiperskoku — błyskawicznie zadecydował Keith, a Lianna pochyliła się nad mikrofonem.
— Wszystkie stacje w pogotowiu. Uwaga, przejście w hiperprzestrzeń za dwadzieścia pięć sekund.
Następny język zielonego ognia wystrzelił z ogromniejącej wciąż tarczy. — Piętnaście sekund do hiperskoku. — Jakie to wielkie, o słodki Jezu… — szepnęła Rissa.
— Hiperskok za pięć sekund… Polecenie hiperskoku anulowane! Przejście na sterowanie automatyczne!
— Co? Dlaczego?! — Keith wbił osłupiały wzrok w obiektywy wizyjne pokładowego komputera wmontowane nad konsoletą. — FANTOM! Co się dzieje?!
— Źródło grawitacji przekracza dopuszczalną normę dla bezpiecznego transferu hiperprzestrzennego — oznajmił komputer.
— Źródło grawitacji? Jesteśmy przecież w otwartej przestrzeni! — wybuchnął Lansing, Jag poderwał się na nogi. — O, Bogowie! — zaszczekał. — To jest wystarczająco wielkie, by zakrzywić czasoprzestrzeń. — Wyszedł zza pulpitu i stanął przodem do audytorium. — Zmniejszyć jasność projekcji o połowę — zarządził.
Macki Rombusa śmignęły po konsolecie. Obraz gigantycznego zielonego kręgu ściemniał, lecz wciąż wyraźnie odcinał się od tła jaskrawością tarczy.
— Jeszcze o połowę… — warknął fizyk. Próbował się przyglądać bez zmrużenia powiek lecz blask, choć przyćmiony, był wciąż nie do zniesienia dla Waldahudena, wychowanego pod gasnącym, czerwonym słońcem. — Jeszcze…
Projekcja wciąż ciemniała — i nagle na tle szmaragdowej powierzchni ujrzeli detale: granulowate twory jaśniejszych i ciemniejszych cieni…
— To nie statek — zdecydował Jag. Staccato waldahudeńskiego poszczekiwania w przekładzie FANTOMA wyrażało najwyższe zdumienie. — To gwiazda.
— Zielona gwiazda? — spytała Rissa z niedowierzaniem. — Coś takiego nie istnieje.
— Thor — rzucił Keith do sternika. — Pełen ciąg. Kurs prostopadły, jak najdalej od skrótu. Ruszaj! Alarm znów się rozszalał.
— Ostrzeżenie radioaktywne drugiego stopnia! — zawołała Lianna, próbując przekrzyczeć wibrujący dźwięk.
— Ekrany pola ochronnego na maksimum! — rozkazał dyrektor, lecz Thor wiedział, że to niemożliwe.
— Nic z tego, szefie! — odkrzyknął. — Pełna moc silników nie może iść w parze z maksymalnym polem siłowym. — Wobec tego daj pełną moc! Wyrwij nas stąd!
— Jeśli to gwiazda… przejdziemy zbyt blisko niej, prawda? — Rissa spojrzała na Jaga, lecz nie odpowiadał. — Prawda? — powtórzyła z naciskiem.
Waldahuden bezradnie podniósł ręce.
— O wiele… O wiele za blisko… — rzekł cicho.
— Jeżeli nie usmaży nas promieniowanie, zginiemy od gorąca — westchnęła kobieta.
— Thor, czy możesz zwiększyć prędkość? — nie ustępował Keith, lecz nawigator potrząsnął głową.
— Już nic nie mogę zrobić, szefie. Aktualne źródło grawitacji gwałtownie się nasila.
— Czy nie byłoby lepiej opuścić bazy? — zaproponowała z nadzieją Lianna. — Może mniejszy statek miałby większą szansę ucieczki?
— Racz mi wybaczyć, lecz jesteś w błędzie — oznajmił nieoczekiwanie Rombus. — Pomijając fakt, że nie posiadamy wystarczającej liczby pomocniczych statków, by ewakuować wszystkich członków załogi, tylko kilka z tych pojazdów jest wyposażone w osłony chroniące przed gwiezdnym promieniowaniem.
Lianna przechyliła głowę na jedna stronę wysłuchując komunikatów, nadawanych na kanale prywatnym przez umieszczony w uchu implant.
— Dyrektorze — zwróciła się do Lansinga. — Z całego statku nadchodzą przerażające wieści.
— Standardowe zabezpieczenie antyradiacyjne — rzucił zdesperowany Keith, zaś Jag rzucił mu beznadziejne spojrzenie.
— To nie wystarczy — rzekł cicho, ponownie siadając przy swoim stanowisku.
Keith podniósł wzrok na żonę. Jeden z ekranów nad jej pulpitem wyświetlał uproszczony schemat Starplex, ukazując dwie przeciwległe połówki diamentu oddzielone płaszczyzną dysku centralnego.
— Co się stanie — spytała nagle, odwracając się w jego stronę — jeśli obrócimy Starplex tak, by pokład oceaniczny znalazł się pod kątem prostym do trajektorii lotu? — A jaka to różnica?
— Możemy użyć warstwy wody morskiej jako osłony przed radioaktywnym promieniowaniem. Ocean ma dwadzieścia pięć metrów głębokości. To spora warstwa izolacyjna. Światełka na siatce Iba rozbłysły i zgasły w odpowiedzi.
— To faktycznie powinno pomóc. W każdym razie każdemu, kto nie znajdzie się na powierzchni lub pod spodem oceanicznego pokładu.
— Wszyscy zamienimy się w skwarki, nim zdążymy kiwnąć palcem — wtrąciła Lianna, a Keith podzielał jej obawy. — Thor, obróć Starplex, zgodnie z planem. — Dysze ACS odpalone.
— Lianna, wprowadź w życie plan ewakuacji całego personelu z pokładów od trzydziestego pierwszego do siedemdziesiątego. FANTOM, włącz interkom. — Jest interkom — potwierdził FANTOM.
— Wszyscy — uwaga! Tu Dyrektor Lansing. Wykonać instrukcje Kierownika Operacji Wewnętrznych. Ewakuacja pokładów od trzydzieści jeden do siedemdziesiąt. Opuścić sektor inżynieryjny, komory dokowe, stacje przeładunkowe i wszystkie cztery niższe moduły mieszkalne. Wszyscy przenieść się do wyższych modułów mieszkalnych. Do wszystkich delfinów — opuścić pokład oceaniczny lub podpłynąć do powierzchni wody i tam pozostać. Zachować porządek. Ruszać się — nie ma czasu do stracenia! FANTOM, kończ, przetłumacz i zapętl polecenie na interkomie.
Na holograficznym wyświetlaczu powierzchnia gwiazdy zaczęła wybrzuszać kolisty otwór wyjścia.
— Tempo rozszerzania się skrótu raptownie wzrasta — orzekł Jag. — Myślałem, że samo przejście zajmie trochę czasu, prawdopodobnie dlatego, że obiekt na pierwszy rzut oka sprawiał wrażenie zupełnie płaskiego. Teraz, gdy jego widoczny fragment wyraźnie się zakrzywił, proces przebiega szybciej. Obecna średnica wynosi sto dziesięć tysięcy kilometrów.
— Radiacja również gwałtownie wzrasta, proporcjonalnie do szybkości rozciągania się skrótu — dodała Lianna ponuro. — Jeśli następna erupcja strzeli w naszym kierunku, zmieni nas w popiół. — Obecny stan ewakuacji? — spytał nagląco Keith. Lianna wcisnęła kilka przycisków. Monitor podzielił się na dwadzieścia cztery kwadratowe projekcje fragmentów statku, narażonych na działanie przenikającej gwiazdy. Każdy z nich stanowił odmienny obraz widziany przez pokładowy komputer, rejestrowane przez FANTOMa sceny, rozgrywające się przed obiektywami kamer.
Poziom pięćdziesiąty ósmy. Zgodnie z obowiązującym stanem wyjątkowym — sześciu Ibów w panicznym pośpiechu toczących się korytarzem.